Czy potrzebna nam głowa państwa?
Czy potrzebna nam głowa państwa?
W Polsce władza wykonawcza sprawowana jest przez Radę ministrów i Prezydenta Rzeczypospolitej. Podczas gdy Rada Ministrów stanowi faktyczną siłę polityczną, Prezydent właściwie nie ma możliwości wpływu na decyzję aparatu władzy. Czy więc potrzebna jest naszemu krajowi jednoosobowa instytucja tzw. władzy bez żadnych możliwości rządzenia? Do czego służy nam – narodowi prezydent? W swojej pracy postaram się przedstawić kompetencje prezydenta i fakty przemawiające za i przeciw jego istnieniu. Mam nadzieję znaleźć odpowiedź na pytanie czy istnienie prezydenta ma sens.
Poszukiwanie zadań obowiązujących prezydenta zacząłem od Konstytucji.
Rozdział V
PREZYDENT RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ
Art. 126.
1. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej jest najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej Polskiej i gwarantem ciągłości władzy państwowej.
2. Prezydent Rzeczypospolitej czuwa nad przestrzeganiem Konstytucji, stoi na straży suwerenności i bezpieczeństwa państwa oraz nienaruszalności i niepodzielności jego terytorium.
3. Prezydent Rzeczypospolitej wykonuje swoje zadania w zakresie i na zasadach określonych w Konstytucji i ustawach.
Artykuł 126 zawiera moim zdaniem najważniejsze zadania prezydenta. Łatwo jednakże zauważyć, że nie wiążą się one z żadną konkretną władzą. Jako najwyższy przedstawiciel państwa Prezydent wyjeżdża reprezentować nasz kraj na arenie międzynarodowej. W jego kompetencjach leży ratyfikacja oraz możliwość wypowiedzenia ustaw międzynarodowych, Jednakże, aby mógł to uczynić musi porozumieć się z sejmem i senatem – jest od nich uzależniony. Inne kompetencje prezydenta dotyczące polityki zagranicznej znajdują się w artykule 133. Zgodnie z nim głowa państwa ma możliwość powoływania i odwoływania „pełnomocnych przedstawicieli Rzeczypospolitej Polskiej w innych krajach”. Nie jest to jednakże jego wybór – dostaje do podpisania gotową kandydaturę wysuniętą przez sztab doradców. Dodatkowo prezydent przyjmuje listy uwierzytelniające i odwołujące przedstawicieli innych krajów w Polsce. Sądzę, że akceptacja, bądź odrzucenie listu również odbywa się po uprzedniej debacie z doradcami. Nasuwa się pytanie, czy prezydent jest w stanie zaprezentować kandydaturę i konsekwentnie dążyć do powołania, czy ma obowiązek liczyć się ze słowem doradców.
Jako gwarant ciągłości państwowej prezydent ma obowiązek być permanentną instytucja, zobowiązaną do podejmowania decyzji w momencie, gdy inne organy nie mogą zebrać się na zgromadzeniu i podjąć decyzji, (np. ma nadzwyczajną kompetencję do powoływania wojny).
Punkt drugi artykułu 126 prezentuje nam instytucję prezydenta jako „wielkiego brata” czuwającego nad poprawnością i bezpieczeństwem kraju. Czuwanie nad przestrzeganiem konstytucji odnajdujemy w trybie ustawodawczym, w którym prezydent ma możliwość odesłać ustawę do trybunału konstytucyjnego, aby ten orzekł czy jest ona z nią zgodna. Dość duże kompetencje ma głowa państwa w sytuacji, gdy zagrożona jest suwerenność kraju i jego bezpieczeństwo. W razie bezpośredniego zagrożenia ma on możliwość zarządzenia powszechnej lub częściowej mobilizacji oraz wprowadzenie stanu wojennego. Podczas wojny jest on głównym zwierzchnikiem sił zbrojnych, co wydaje mi się być jedynie tytułem, gdyż ma on obowiązek powołać naczelnego dowódcę sił zbrojnych.
Podsumowując znalezione przeze mnie kompetencje prezydenta zawarte w artykule 126 mogę spokojnie stwierdzić, że nie ma w rękach żadnej konkretnej władzy. Na arenie międzynarodowej ma on możliwość decydowania o umowach, jednakże nie samodzielnie. Powoływanie konsuli uważam bardziej za przywilej, niż za obowiązek – prezydent podpisuje akredytację i gratuluje. Nie ma to większego wpływu na politykę zagraniczną. Pewne uprawnienia zyskuje prezydent w momencie zagrożenia i niemożliwości zebrania się sejmu. Jednakże podjęte przez niego kroki i tak są omawiane na pierwszym możliwym posiedzeniu sejmu. Odwołanie do trybunału konstytucyjnego podczas procedury ustawodawczej daje jedynie prezydentowi możliwość upewnienia się czy ustawa jest zgodna z konstytucją. Jeżeli wynik dochodzenia trybunału jest pozytywny wtedy prezydent musi ją podpisać.
Następne kompetencje, a w mojej osobistej opinii dość przyjemne przywileje odnalazłem w następujących artykułach:
Art. 137.
Prezydent Rzeczypospolitej nadaje obywatelstwo polskie i wyraża zgodę na zrzeczenie się obywatelstwa polskiego.
Art. 138.
Prezydent Rzeczypospolitej nadaje ordery i odznaczenia.
Art. 139.
Prezydent Rzeczypospolitej stosuje prawo łaski. Prawa łaski nie stosuje się do osób skazanych przez Trybunał Stanu.
Prezydent, jako najważniejszy człowiek w państwie, cieszący się autorytetem i poważaniem. Otrzymanie wyróżnienia w postaci orderu, odznaczenia jest niewątpliwie bardzo dużą satysfakcją. Jednakże, czy aby na pewno potrzebna jest nam instytucja „głowy państwa” po to, aby nadawać ordery? Uważam, że prawo łaski oraz nadawania obywatelstwa nie ma żadnego znaczenia dla naszego kraju o jego polityki. Równie dobrze prawem łaski mógłby się posługiwać np. premier a nadawać obywatelstwa mogłyby organizacje związane z emigracją. W dialogu politycznym prezydent ma możliwość zwrócenia się z orędziem do Sejmu, Senatu lub Zgromadzenia Narodowego (Art. 140). Orędzie nie może jednak stać się przedmiotem debaty. Jest to więc rodzaj apelu - przemówienia do posłów i senatorów. Nie można go w mojej opinii nazwać Artykułu 140 kompetencją polityczną prezydenta, gdyż nie daje żadnej realnej władzy i skutków.
Prezydent ma możliwość wydawania aktów urzędowych zgodnie artykułem 144 Konstytucji.
Art. 144.
1. Prezydent Rzeczypospolitej, korzystając ze swoich konstytucyjnych i ustawowych kompetencji, wydaje akty urzędowe.
2. Akty urzędowe Prezydenta Rzeczypospolitej wymagają dla swojej ważności podpisu Prezesa Rady Ministrów, który przez podpisanie aktu ponosi odpowiedzialność przed Sejmem.
Jednakże artykuł 144 punkt 2 jest ograniczeniem tej możliwości – aby akt był prawomocny potrzeba podpisu Prezesa Rady Ministrów. Wyżej wymieniony artykuł zawiera w punkcie trzecim całą listę kompetencji prezydenta. Są to między innymi: zarządzania wyborów do Sejmu i Senatu, inicjatywy ustawodawczej, odwoływania ministra, któremu sejm wyraził wotum nieufności, powoływania Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego, prezesa i wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego czy członków polityki pieniężnej. Zastanówmy się jednak czy jest taka możliwość, aby prezydent nie zarządził wyborów? Teoretycznie istnieje taka możliwość, praktycznie nigdy nie zdarzyło i nie może się zdarzyć taka sytuacja. Kompetencje zawarte w artykule 144 są po prostu zapisem obowiązków, jakie ma prezydent wobec organów rządzących.
Przeglądając konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej dochodzę do wniosku, że prezydent nie posiada niemalże żadnej władzy w państwie. Jego kompetencje, albo nie mają znaczenia politycznego, albo wymagają podpisu innej władzy (Prezesa Rady Ministrów), albo są po prostu formułą polityczną ujętą w kompetencje, ale niedającą żadnej drogi wyboru (zarządzenie wyborów do Sejmu). Po co nam głowa państwa, skoro oprócz podpisywania dokumentów, uśmiechania się na zagranicznych spotkaniach nie sprawuje realnej władzy? Uważam, że obecne kompetencje prezydenta można by rozdzielić pomiędzy Premiera i ministrów, natomiast obowiązki takie jak te zawarte w Artykule 144 można zamieścić w podręczniku o nazwie np. „postępowanie prezydenckie” i według niego postępować. Nie wymaga to osobnego urzędu, jakim obecnie jest prezydent. Istnieje jednak druga strona medalu – argumenty przemawiające za istnieniem głowy państwa. W momencie, gdy urząd prezydenta zostanie odwołany rząd stanie przed problemem wyboru człowieka – reprezentanta kraju poza jego granicami. Aby używać „podręcznika prezydenckiego” stworzono by prawdopodobnie całą, nową instytucję, która szukałaby odpowiednich zasad postępowania. Krótko mówiąc uważam, że likwidacja urzędu prezydenta spowodowałaby powstanie biurokratycznego aparatu do rządzenia – wykonywania obowiązków prezydenta. To, co obecnie wykonuje jeden człowiek zostałoby podzielone na komisje i reprezentantów.
Jak sam stwierdziłem powyżej prezydent nie posiada właściwie żadnej władzy nad państwem, poza dość ważnymi wyjątkami od tej reguły. Wyobraźmy sobie, co by było gdyby prezydent posiadał jednak rozległą władzę. Czy nie był by to powrót do dyktatury takiej, jaka miała miejsce w okresie międzywojennym podczas rządów J. Piłsudskiego? Prezydent nie stoi na czele państwa, aby nim rządzić, ale aby uświadamiać demokratyczność rządów w Polsce i aby jej strzec.
Argument przemawiający za istnieniem prezydenta odnalazłem w rozmowach z rodzicami. W PRL-u nie istniał urząd prezydenta a jedynie Sekretarz Generalny Partii. Po odwilży w roku 1956, gdy z zachodu zaczęły przenikać informacje, Polacy zapragnęli mieć prezydenta – tak jak cały świat. Wydarzenia, jakie miały miejsce w późniejszym okresie w Polsce dały jedyną i niewykluczone, że niepowtarzalną możliwość wyjścia spod kontroli. Prezydent, którym został Lech Wałęsa stał się symbolem odzyskanej suwerenności i uniezależnienia od Kremla.
Podsumowując moją pracę uważam, że prezydent w kraju jest potrzebny. Nie spełnia on zadań siły politycznej, jego rządy państwem są raczej symboliczne. Być może tutaj leży nasz błąd w rozumowaniu – być może zadaniem prezydenta wcale nie jest rządzić? Przypisując mu tą funkcje łatwo jest stwierdzić, że prezydent jest nam niepotrzebny. Osobiście, po przeanalizowaniu konstytucji, zdań moich rodziców własnych przemyśleń dochodzę do wniosku, że prezydent jest symbolem dla Polaków. Jest pamiątką po wydarzeniach, których skutkiem jest obecny kształt i suwerenność państwa. Oczywiście uważam, że nie ma konieczności istnienia urzędu prezydenta. Jednakże po co komplikować i tworzyć kolejne instytucje władzy, jeżeli wszystkie, nawet te symboliczne kompetencje może trzymać w rękach jeden człowiek – obecnie pan Aleksander Kwaśniewski?