Idee i źródła integracji Europejskiej od starożytności do XV wieku
Historia Europy od starożytności poszukiwała chrześcijańskiej jedności. Punktem odniesienia dla Europy jako całości, było przez całe wieki imperium Karola Wielkiego. W istocie władca ten w stosunkowo krótkim czasie zdołał przyłączyć do Regnum Francorum niemal całe Włochy, Istrię, północną Germanię aż po Odrę, dotarł nawet do środkowego Dunaju po rzekę Tiszę i dalej na południe, poza obszar dzisiejszej Chorwacji. W 800 r. Karol Wielki został koronowany na cesarza rzymskiego stał się strażnikiem wiary chrześcijańskiej na tym obszarze. Jednak ambicje i rywalizacja jego synów doprowadziła w 843 r. do utraty peryferyjnych księstw i hrabstw.
Okres karoliński, chociaż krótki, naznaczył całe średniowiecze istnieniem Republica Chtistiana. Niema wątpliwości, co do tego, że imperium wpłynęło na trwałe kształtowanie się integracji europejskiej.
Niewątpliwie jednak wraz z postępującą ewangelizacją Europy, kiedy Zachód ustalał swe kulturowe granice na wschodnich rubieżach Polski i Węgier, poczucie jedności chrześcijańskiej (bardziej niż europejskiej) stawało się czymś bardzo realnym, a gdy kolejny renesans naznaczył ten obszar katedrami, uniwersytetami, literaturą i generalnie rozszerzeniem horyzontów umysłowych, pozbyto się ostatecznie kompleksów, jakie we wczesnym średniowieczu cechowały stosunek Europy Zachodniej do cywilizacji bizantyńskiej i muzułmańskiej.
Imperium bizantyjskie było w tym czasie sojusznikiem Europy Zachodniej w walce z islamem, ale na większości innych płaszczyzn pozostawało jej rywalem. Warto nadmienić, że cesarz Konstantynopola rozciągnął wówczas swą władzę na wybrzeże dalmatyńskie i w X w. odepchnął muzułmanów aż po rzekę Tygrys. Wiek później atak Turków seldżuckich wpłynął na zmianę sytuacji. Bizancjum znalazło się w niebezpieczeństwie 1095 r. cesarz bizantyński wysłał do papieża dyplomatyczną misję z prośbą o pomoc. Urban II w swym apelu z Vlermont-Ferrand rzucił wówczas hasło krucjaty dla wyzwolenia Groby Świętego w Jerozolimie. Kościół katolicki przeprowadził wielką akcję propagandową w tej sprawie, a sama operacja militarna została skrupulatnie przygotowana. Pełni religijnego zapału rycerze z Flandrii, Lotaryngii, Normandii, południowej Francji i Włoch wzięli udział we wspólnej wyprawie. Azja Mniejsza została odzyskana, padła długo oblegana Antiochia, a 15 LIPCA 1099 r. wyzwolono Jerozolimę.
Mimo różnic i sporów obydwa Kościoły, noszący krzyż mieli pewne zbieżne interesy. Trudno było o pełne porozumienie, ale wspólne były przecież chrześcijańskie symbole, tradycje i ideały duchowe.
W świecie zachodnim jedność odczuwana jako christianitas była od X do XIII nadszarpnięta sporami między cesarstwem a papiestwem. Okres ten był naznaczony takimi wydarzeniami, jak droga Henryka IV do Canossy (1077) i zwycięstwo Filipa Pięknego Pięknego sporach z papieżem Bonifacym VIII (1296). Przeniesienie w końcu stolicy apostolskiej do Awinionu położyło kres tej rywalizacji i tęsknota za stabilizacją sytuacji w europie oraz ustanowieniem długotrwałego pokoju ponownie znalazła podatny grunt. Nastrojom tym dał uczony mnich niemiecki, Engelbert von Admont, w słynnym dziele,,Ortu et Fine Romani Imperia”. Postulował on istnienie konieczność,,jednego cesarstwa i jednej głowy”. Rozpatrując sytuację różnych królestw, m.in. Hiszpanii, Francji, Anglii i Węgier, doszedł do wniosku, że ideą i dziełem, które mogłoby je zjednoczyć, jest,,wspólna wojna między chrześcijaństwem światem pogańskim”. Cesarz stojąc ponad wszystkimi władcami stałby się zarazem arbitrem w sporach między nimi, zgodnie z prawem naturalnym.
Podobną tezę wysuwał Dante Aligheri w dziele,,De Monarchia” (1310-1313), pisanym w trosce o pokój powszechny. Twierdził on, że,,ludzkość może osiągnąć doskonałość, zależy to jednak od wspólnej woli. Ale ta jedność nie może istnieć, jeśli nie będzie księcia, jednego ponad wszystkimi, którego wola będzie dominować i moderować wszystkie inne”. Zatem żeby świat osiągnął stan doskonałości, powinna powstać monarchia ogólnoświatowa.
Widoczna w tych Propozycjach wizja jednego cesarstwa chrześcijańskiego była jednak trudna do zrealizowania. Czas takich rozwiązań minął bezpowrotnie. Tworzące się państwa miały silne poczucie odrębności, a samodzielni władcy nie chcieli ani arbitrażu papieża, ani cesarza. Wraz z za ciśnieniem więzi gospodarczych, politycznych i kulturalnych łączących różne ludy europejskie wyłania się potrzeba do życia instytucji ponad narodowej czy organizacji, która mogłaby zająć się rozstrzyganiem międzynarodowych sporów i koordynowaniem wspólnych działań.
W okresie renesansu laicka koncepcja wspólnoty europejskiej rozwijała się nadal. Jej wyrazem był projekt związku państw europejskich opracowany przez czeskiego władcę, husytę, Jerzego z Podbieradów. Ostateczny kształt plan ten przybrał w 1464 roku i zakładał powołanie europejskiego związku państw, w celu zapewnienia pokoju oraz jedności w chrześcijaństwie. Tym razem chodziło o przeciwstawienie się Turkom, których potęgę uświadomił Europejczykom niedawny upadek Konstantynopola. Członkowie tego związku państw mieli wyrzec się użycia broni w sporach między sobą i udzielać sobie wzajemnej pomocy w razie ataku z zewnątrz. Łamiący pokój mieli być surowo karani, podobnie jak władcy, którzy tolerowaliby takie zachowanie swych poddanych. W razie konfliktu zbrojnego jednego państw członkowskich z obcym agresorem pozostali uczestnicy związku mieli udzielić mu pomocy, poczynając od środków dyplomatycznych, a na interwencji zbrojnej kończąc. Defensywny z założenia związek państw miał realizować swe cele przy pomocy Zgromadzenia Związkowego z siedzibą W Bazylei, a następnie w innych miastach. Zgromadzenie uzyskałoby najwyższą jurysdykcję nad wszystkimi krajami członkowskimi, a do rozstrzygania spraw specjalnych służyłby stały Trybunał Sądowy(Judicium). Na czele Zgromadzenia stałby Praesident pater, którą to funkcję Jerzy z Podbieradów proponował królowi Francji, Ludwikowi XI.
Poza tym jednym projektem trudno doszukać się idei europejskich wielkich myślicieli odrodzenia. Dlaczego? Może nie odczuwali oni w takim stopniu obaw wynikających z życia w podzielonym świecie, jak intelektualiści okresu rozpadu świata chrześcijańskiego może po prostu nie snuli marzeń o zjednoczonej Europie, ponieważ takiej żyli. Dotyczy to m.in.,,księcia humanistów”, jak nazwano Erazma z Rotterdamu. Ten Holender mieszkający w Brukseli, Paryżu, Londynie i Genewie, odwiedzający często Włochy i Niemcy, dostrzegał zapewne niedogodności politycznego rozczłonkowania Europy, ale nie cierpiał z powodu jej podziału kulturalnego czy cywilizacyjnego, ponieważ podział taki nie istniał. Humanizm,,republiki literackiej” kojarzył tę jedność bardziej z chrześcijaństwem niż z europejskością.