Reforma emerytalna
Nowy system emerytalny przyjmuje generalną zasadę: ile wpłaciłeś, tyle otrzymasz. Jednym z najistotniejszych celów reformy jest nie tylko zagwarantowanie w przyszłości wypłaty stosownych emerytur wszystkim ubezpieczonym, ale także zapewnienie bezpieczeństwa składek inwestowanych na rynku kapitałowym.
Cel reformy systemu ubezpieczeń społecznych
Jednym z najistotniejszych celów reformy jest nie tylko zagwarantowanie
w przyszłości wypłaty stosownych emerytur wszystkim ubezpieczonym, ale także zapewnienie bezpieczeństwa składek inwestowanych na rynku kapitałowym, który podlega wpływowi wielu czynników ekonomicznych. Połączenie funduszy kapitałowych i umowy pokoleniowej maksymalizuje bezpieczeństwo uczestników systemu, gdyż system mieszany jest stosunkowo odporny zarówno na ewentualne załamania rynku kapitałowego, jak i na niebezpieczeństwa wynikające z niekorzystnych trendów demograficznych, takich jak starzenie się społeczeństwa i niski przyrost naturalny.
Dawniej
System emerytalny funkcjonujący w Polsce do 31 grudnia 1998 roku był tzw. systemem zdefiniowanego świadczenia. Cechą systemu jest brak powiązania pomiędzy wysokością płaconej składki na ubezpieczenie społeczne a wysokością przyszłego świadczenia emerytalnego. Powoduje to uprzywilejowanie poszczególnych grup pracowników pod względem osiągania wieku emerytalnego i wysokości emerytury. Efektem przywilejów grupowych jest otrzymywanie przez niektórych ubezpieczonych, pomimo opłacania składki w takiej samej procentowo wysokości, co osoby nieuprzywilejowane, znacznie wyższego świadczenia emerytalnego. Część ich świadczenia musi być, zatem finansowana ze składek innych ubezpieczonych. Być może stary system dawał poczucie bezpieczeństwa, ale w rzeczywistości oznaczał wynagradzanie jednych ubezpieczonych kosztem innych. System emerytalny oparty na umowie pokoleniowej oznacza, że wypłacane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych emerytury są finansowane z bieżących składek osób pracujących. Emerytury i renty a także inne świadczenia z ubezpieczenia społecznego wypłacane są z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, zasilanego m.in. przez wpłacane składki na ubezpieczenia społeczne. Wobec niekorzystnych tendencji demograficznych (wzrost liczby emerytów i rencistów, którym po 1991 roku przyznano świadczenia przy jednoczesnym spadku liczby ubezpieczonych) oraz wysokiego obciążenia składkami na ubezpieczenie społeczne (z 25% w 1981 roku do 45% w 1998 roku), należało dotychczasowy system emerytalny zreformować tak, aby nie została naruszona płynność finansowa FUS.
Obecnie
Nowy system emerytalny, wdrażany od 1 stycznia 1999 roku przyjmuje generalną zasadę: ile wpłaciłeś, tyle otrzymasz. Oparty jest na mechanizmie uzależniającym wysokość przyszłej emerytury wyłącznie od wysokości sumy opłaconych składek, sytuacji na rynku pracy (w przypadku uczestnictwa w I filarze) lub efektywności inwestowania środków zgromadzonych w otwartych funduszach emerytalnych (w II filarze). System ten, zwany systemem zdefiniowanej składki odporny jest na presję poszczególnych grup pracowników. Wymaga też od każdego ubezpieczonego dbania o to, aby składka emerytalna była opłacana przez pracodawcę w pełnej wysokości. Rozpoczęły także działalność prywatne otwarte fundusze emerytalne (OFE), których zadaniem jest gromadzenie i inwestowanie środków przeznaczonych na przyszłą emeryturę. Konta ubezpieczonych w ZUS i w otwartych funduszach emerytalnych dają ubezpieczonym możliwość kontrolowania aktualnej wysokości zgromadzonego przez nich kapitału. Dzięki utworzeniu kont wiemy, ile wynoszą nasze oszczędności emerytalne.
Ubezpieczenie w ramach I filaru jest powszechne i obowiązkowe, oparte - tak jak poprzednio na systemie repartycyjnym, to jest umowie pokoleniowej.
W ramach II filaru nasze pieniądze są zarządzane przez Powszechne Towarzystwa Emerytalne. I to ubezpieczenie jest powszechne i obowiązkowe, opiera się jednak na systemie kapitałowym.
III filar to ubezpieczenie dodatkowe, stanowiące uzupełnienie obowiązkowych filarów. W ramach tego filaru można wykupić dodatkowe ubezpieczenie, które
w przyszłości uzupełni wypłacaną emeryturę.
Minimalny wiek emerytalny wynosi 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Po osiągnięciu tego wieku ubezpieczony nabywa prawo do emerytury. Nie oznacza to jednak, że potencjalny emeryt musi zakończyć pracę. Wręcz przeciwnie - zreformowany system zawiera zachęty do wydłużenia okresu pracy: za każdy dodatkowo przepracowany rok przysługuje prawo do większego świadczenia. Państwo gwarantuje emerytom otrzymywanie minimalnej emerytury z I i II filaru łącznie, stanowiącej 28 procent średniej krajowej płacy brutto. Warunkiem jest tu jednak osiągnięcie wieku emerytalnego i przepracowanie odpowiedniej liczby lat (20 lat w przypadku kobiet, 25 lat w przypadku mężczyzn).
W nowym systemie tzw. stopa zastąpienia wyniesie jednak tylko 50 procent - pod warunkiem, że dana osoba osiągała dochody na poziomie średniej krajowej i jej staż pracy wynosi minimum 35-40 lat. Oznacza to, że zarabiając 1000 złotych otrzymalibyśmy emeryturę w wysokości około 500 złotych.
Emerytura w wysokości połowy wynagrodzenia to niewiele. Dlatego właśnie stworzono III filar, który stanowi uzupełnienie obowiązkowego ubezpieczenia. Jego zaletą jest całkowita dowolność wyboru terminu rozpoczęcia i zakończenia oszczędzania oraz formy wypłaty późniejszego świadczenia. W ramach III filaru zakłady pracy mogą tworzyć pracownicze programy emerytalne.
Podobnie jak w starym systemie, obowiązkowa składka (na I i II filar) wynosi 45 procent płacy brutto.
Inne są jednak metody opłacania składki. Reforma rozpoczęła się od ubruttowienia, to jest włączenia części składki (ok. 23 proc.) do pensji pracownika. Ten jednak nie może swobodnie dysponować tą sumą - musi opłacić obowiązkowe składki na fundusz chorobowy, rentowy i emerytalny. W praktyce pracownik w ogóle nie widzi dodatkowych pieniędzy, ponieważ składki odprowadza w jego imieniu pracodawca.
Powstaje więc pytanie: skoro dodatkowe 23 procent i tak musi trafić do odpowiednich funduszy za pośrednictwem pracodawcy, to po co w ogóle ubruttowienie? Odpowiedź jest prosta. Celem tej operacji jest uświadomienie każdemu pracującemu, że owe 23 procent to
w rzeczywistości część wynagrodzenia, ale odłożona w czasie i przeznaczona na wypłatę przyszłych świadczeń emerytalnych.
Pracownik płaci następujące składki:
- 2.45 proc. na fundusz chorobowy
- 6.50 proc. na fundusz rentowy
- 9.76 proc. na fundusz emerytalny.
Z kolei sam pracodawca, co miesiąc opłaca składki:
- 1.62 proc. na fundusz wypadkowy
- 6.50 proc. na fundusz rentowy
- 9.76 proc. na fundusz emerytalny.
Podsumowując: składkę na fundusz chorobowy opłaca sam pracownik, składkę na fundusz wypadkowy tylko pracodawca. Składka na fundusz rentowy (13 proc.) jest opłacana w połowie przez pracownika, w połowie przez pracodawcę.
Podobnie składka na fundusz emerytalny w wysokości 19.52 procent jest opłacana
w połowie przez pracownika, w połowie przez pracodawcę. Z kolei suma ta jest dzielona pomiędzy ZUS (12.22 proc. składki) i wybrane przez pracownika towarzystwo emerytalne (7.3 proc. składki).
Wymienione składki nie sumują się do 45 procent, ponieważ część z nich jest płacona od całego dochodu. Gdyby jednak przyjąć za podstawę pensję przed ubruttowieniem, wówczas składka na fundusz emerytalny stanowiłaby około 24 proc. płacy, składka na fundusz rentowy 16 proc., na fundusz chorobowy 3 proc., a na wypadkowy ok. 2 proc. Daje to w sumie wspomniane 45 proc.
Pensja pracownika nie zmieniła się, a składki nadal odprowadza zakład pracy. Nie musimy więc podejmować żadnych specjalnych kroków - poza wyborem funduszu
w ramach II filaru ubezpieczeń.
W przypadku osób lepiej zarabiających dochodzi tu jeszcze jeden element. W chwili, gdy łączny dochód pracownika przekroczy 30-krotność przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia, prognozowanego na dany rok, wówczas zaprzestaje się płacenia składek na fundusz emerytalny i rentowy (pozostają składki na fundusz chorobowy i wypadkowy).
W takim przypadku warto zastanowić się nad przeznaczeniem dodatkowych pieniędzy na emeryturę w ramach III filaru. Jeśli dobrze zarabiająca osoba nie zdecyduje się na dodatkową emeryturę, wówczas stopa zastąpienia będzie znacznie niższa od przeciętnej.