„Polska szkoła szkołą przetrwania”
„Polska szkoła szkołą przetrwania”
Pod pojęciem szkoła kryje się instytucja wychowawczo-oświatowa zajmująca się kształceniem i wychowaniem w państwie, a także siedziba (budynek) tej instytucji oraz jej uczniowie i personel. Każdy ukończywszy 7 rok życia musi pójść do szkoły. Obecnie w Polsce wyróżnia się następujące typy szkół: szkoła podstawowa (sześć lat), gimnazjum (trzy lata) oraz szkoła ponadgimnazjalna, tj.: liceum ogólnokształcące bądź profilowane lub technikum, zasadnicza szkoła zawodowa. Po zakończeniu liceum ogólnokształcącego możemy wybrać dalszy kierunek nauki, mianowicie bardziej sprecyzowany. Wybieramy kierunek, który najbardziej lubimy, dziedzinę wiedzy, w której czujemy się dobrze. Jeżeli mamy taki kierunek i chcemy powiększać swoją wiedzę w danej dziedzinie staramy się o przyjęcie do uczelni wyższej. Studia trwają od 4 do nawet 8 lat. Na uczelnię wyższą mogą się dostać wszyscy, którzy ukończyli szkołę ponadgimnazjalną i mają zdany egzamin dojrzałości. Im lepszy wynik, tym większa szansa, że dostaniemy się na wybrany kierunek. Polskie szkolnictwo przeszło gwałtowną metamorfozę kilka lat temu, kiedy to zlikwidowano 8-letnią szkołę podstawową, a wraz z nią 4-letnie liceum, a między to wprowadziło 3-letnie gimnazjum ograniczając lata szkoły podstawowej do 6, a liceum do 3. Czy polskie szkolnictwo uległo zmianom na lepsze? Czy wprowadzono nowe metody nauczania? I co najważniejsze, czy polskie szkoły wychowują młodych, czy wręcz przeciwnie mają na nie negatywny wpływ? W moim wypracowaniu postaram się odpowiedzieć na postawione wyżej przeze mnie pytania.
Za czasów naszych rodziców szkoła była dla większości jedną z rozrywek, jedną i często jedyną możliwością powiększenia swojej wiedzy. Nauczyciele byli szanowani. Dzieci wiedziały, że jeśli przeskrobią coś w szkole, później dowiedzą się o tym rodzice, a co za tym idzie dostaną w domu porządne „lanie” lub karę. Nikt nie był sobie w stanie wyobrazić, że uczeń mógłby podnieść rękę na nauczyciela bądź też powiedzieć kilka niemiłych słów pod jego adresem. Mimo, iż wyposażeniem nauczyciela była jedynie tablica i kreda to większość z pedagogów była nauczycielem z powołania. Większym minusem dawnego szkolnictwa był przeładowany program. Było stanowczo za dużo materiału, co wiązało się z niedokładnym wytłumaczeniem wszystkich zagadnień. Zajęć wychowania fizycznego było zdecydowanie mniej, co wpływało na gorszą kondycję uczniów.
Jeśli chodzi o dzisiejsze czasy, system szkolnictwa na pewno uległ zmianie. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Program nauki jest dostosowany do godzin. Kładziony jest większy nacisk na lekcje w-f. Jedynym problemem są uczniowie. Uczniowie, którzy nie wiedzą, co to znaczy dobre wychowanie. Uczniowie, którzy nie znają słowa ‘szacunek’. Uczniowie, którzy traktują nauczycieli jak swoich własnych kolegów. Uczniowie, dla których jedynym autorytetem jest Doda albo Britney Spears. Uczniowie, którzy wynoszą z domu niewłaściwe wartości. Moim zdaniem, główny problem tkwi w rodzicach, którzy nie potrafią bądź nie chcą dobrze wychować swoich dzieci. Powodem tego jest z reguły to, że mają dzieci w zbyt młodym wieku albo alkohol staje się ich drugim życiem. Nie interesują się swoimi dziećmi, a jeśli to robią, często ma to odwrotny skutek. Myślę, że to właśnie tym powinni się zająć najpierw politycy, którzy unikają poważnych spraw i wymyślając totalne bzdurne zmiany w naszym szkolnictwie. Pierwszym chorym pomysłem, który nazwany został przez media „Giertychem roku” jest amnestia dla maturzystów. Polega ona na tym, że każdy maturzysta, który nie uzyska 30% potrzebnych do zdania matury z jednego przedmiotu i tak uzyska świadectwo dojrzałości, co oznacza, że nieudana matura będzie się za nim ciągnęła przez całe życie. Oczywiście może to poprawić, ale tamten wynik również zostaje. Nie mogę pojąć, że osoba, która nie zda matury z języka polskiego, języka ojczystego może jak gdyby nigdy nic uzyskać to świadectwo.
Czy polska szkoła jest szkołą przetrwania? Wszystkie afery, skandale związane ze szkolnictwem, czy to w polityce czy to w normalnym życiu szkolnym wskazują na kryzys w polskiej szkole. Najważniejsze to wymyślić jak te problemy rozwiązać. Jak przywrócić w uczniach dawny szacunek do nauczycieli i ich chęć do nauki. Czyli prościej jak ich wychować, skoro dom rodzinny tego nie może zrobić? Czy w ogóle można wychować 13-latka, który ma już w jakiś sposób ukształtowany światopogląd? Mam nadzieję, że minister edukacji, pan Roman Giertych przestanie w końcu zajmować się sprawami drugorzędnymi i zacznie naprawdę ulepszać polską edukację. Szkołom potrzebne jest dofinansowanie, które sprawi, że będzie można utworzyć więcej zajęć pozaszkolnych dla uczniów. Trzeba tworzyć szkółki sportowe, koła zainteresowań. Trzeba zająć młodzież czymś innym niż tylko piciem alkoholu przed sklepem czy paleniem papierosów. Zanim zaczniemy ulepszać główny system szkolnictwa, najpierw musimy zacząć od korzenia tego problemu. Od samych uczniów, nauczycieli i wszystkich pracowników edukacji. Mam nadzieję, że za kilkanaście lat będę mogła powiedzieć swojemu dziecku: „W moich czasach nie było tak dobrze. Jesteś szczęściarą/szczęściarzem móc żyć i uczyć się w takich dobrych warunkach…”