Miejsce władcy w życiu społeczeństwa i państwa Starożytnego Wschodu.
Miejsce władcy w państwach starożytnego wschodu było zupełnie inne niż dzieje się to teraz w jakimkolwiek państwie. Wynika to z niemożliwości informowania na bieżąco obywateli o wszystkim tak jak dziś za pomocą telewizji, radia, Internetu, gazet itd. Wówczas zwykły chłop wiedział, że np. w Egipcie rządzi faraon i niewiele więcej, bo nie było mu to do niczego potrzebne. Poza tym władca był postrzegany (i sam się uważał) za osobę boską, dlatego nie było mowy o narzekaniu na króla, a tym bardziej o wzniecaniu buntów, bo były one traktowane jako sprzeciw wobec bogów i mogły powodować ich niezadowolenie oraz gniew. Ludzie buli skłonni uznać faraonów za bogów przez wykonywane przez jego kapłanów sztuczki, a dokładniej znajomość astronomii i matematyki. Kapłani potrafili obliczyć kiedy będzie zaćmienie słońca i inne podobne zjawiska. Wykorzystywali to jako przestrogę dla ludu, w razie ewentualnego buntu, a gdy go nie było to takie zaćmienie mogło być dla ludzi świadectwem na istnienie i stały „nadzór” bogów.
Dla chłopa istotne było tylko to żeby miał co jeść i był bezpieczny. Również niewolnicy budujący piramidy nie musieli wcale wiedzieć po co to robią. Przeciętni mieszkańcy starożytnych cywilizacji znali prawo tzn wiedzieli, że za kradzież w Mezopotamii grozi obcięcie ręki lub śmierć w zależności od stanu. Ale to była ich cała wiedza na temat władcy i jego oczekiwań. Żaden zwykły człowiek nigdy nie widział swojego króla, nie znał kondycji państwa, zagrożeń zewnętrznych i kryzysów wewnętrznych, nie wiedział co w danej chwili robi władca, a o wprowadzeniu jakiejkolwiek reformy czy zarządzenia dowiadywano się z bardzo dużym opóźnieniem z wiadomych przyczyn. Tak samo działo się w drugą strone – władca nie wiedział wszystkiego o swoim państwie, ani zagrożeniach, bo był zdany na swoich urzędników, którzy często byli przekupieni przez wroga i zatajali wiadomości (np. o nadchodzącym ataku). Dlatego chociaż z jednej strony władcy mieli w starożytności władzę absolutną to była ona ograniczona i skrępowana problemami przedstawionymi powyżej. Bywało też tak, że władcą była osoba umysłowo chora, dlatego działała jak marionetka w rękach urzędników lub kapłanów, którzy w rzeczywistości rządzili państwem. Jeżeli taka osoba była „niewygodna” to ją usuwano, czyli najczęściej zabijano poprzez otrucie lub jakiś inny sposób który powoduje śmierć wyglądającą naturalnie. Zalety starożytnych władców to, jak już wcześniej wspomniałem boski autorytet władzy, który daje im możliwość na szybsze i pewniejsze podporządkowanie sobie społeczeństwa w sytuacjach kryzysowych. Jeśli władca wierzył w bogów, a najczęściej tak było to zdawał sobie sprawę z odpowiedzialności jaka na nim spoczywa i ewentualnych konsekwencji za złe sprawowanie władzy.
Teoretycznie władca powinien wprowadzać dobro, jednak niektórzy mogą mieć wątpliwości co do „dobra” prawa Hammurabiego – było ona bardzo surowe, ale dzięki niemu złodzieje i bandyci nie czuli się bezkarnie tak jak teraz w Polsce. Każdy złoczyńca wiedział, że jeśli go złapią to najprawdopodobniej zabiją, a w najlepszym wypadku odetną ręke lub wydłubią oko. A nie jest to nic przyjemnego, dlatego właśnie uważam, iż to prawo było idealne jak na czasy starożytne, a dzisiaj także powinno być stosowane w nieco złagodzonej formie. Często władcami byli psychopaci, lub sadyści jak Kaligula i Neron, którzy gnębili i uciskali swoich poddanych nie tylko podatkami, ale często rzeczami o wiele gorszymi, zdarzało się że zabijali niektórych wedle swoich zachcianek. Przykładem jest Herod z biblii, który zabijał wszystkie niemowlęta, a za czym idzie rodziców którzy nie oddawali dobrowolnie swoich dzieci do zarżnięcia. Herod robił to, bo bał się Jezusa, który w przyszłości miał strącić go z tronu. Takie działanie jest świadectwem niepełnej sprawności umysłowej króla i jego panicznego strachu przed utratą władzy, w biblii nie jest powiedziane ile lat miał Herod, jednak przypuszczam, że młody nie był, a Jezus mógł mu zagrozić najwcześniej po 20 latach życia, a poza tym dlaczego nagle miałby wierzyć żydom którzy mówią jakieś „brednie” o swoim mesjaszu.