Sens cierpienie
Cierpienie-negatywny stan psychiczny, bądź fizyczny i emocjonalny doświadczany często, jako ból (fizyczny), nieprzyjemne doznanie ciała. Tragiczny wymiar ludzkiego życia, jakim jest cierpienie, zwłaszcza to niezawinione, rodził i będzie rodzić nadal pytania o jego sens, znaczenie. Cierpienie towarzyszy ludziom od zawsze. Jest nieodzowną częścią naszej egzystencji, gdyż rodzi się, dojrzewa i umiera razem z nami. Człowiek od zawsze próbował zrozumieć, dlaczego tak wiele jest w życiu zła, rozpaczy, bólu. A może po prostu nie potrafimy odnaleźć szczęścia, które jest tuż obok nas? Może ono chowa się gdzieś za naszymi plecami a my, w ciągłym pędzie dni i godzin nie mamy czasu stanąć i na chwilę się odwrócić, by je zobaczyć? A może zwyczajnie nie chcemy go zobaczyć? W swojej pracy będę starał się przedstawić swoje przemyślenia oraz w miarę możliwości odpowiedzieć na zadane przeze mnie wcześniej pytania.
Skąd pochodzi cierpienie? Już z Ksiąg Starego Testamentu m. in. jak Księga Rodzaju, Psalmów, Hioba, Izajasza, Jeremiasza, dowiadujemy się, że cierpienie spowodowane jest ograniczeniem lub brakiem dobra i miłości. Dokładne odczytanie opisu grzechu pierworodnego w świetle Nowego Testamentu polegał na tym, że Adam i Ewa indywidualnie i jako pierwsza wspólnota ludzi uwierzyli szatańskiej pokusie, że Bóg ich okłamuje i nie kocha. Uwierzyli w kłamstwo, że mogą wbrew Bogu, o własnych siłach osiągnąć pełnię szczęścia i być "tak jak bóg". Swoją wiarę szatanowi i niewiarę Bogu wyrazili w czynie swojego życia. Jest to największy dramat ludzkości, który Księga Jeremiasza wyraża w formie skargi Boga Stwórcy: "Jaką nieprawość znaleźli we Mnie wasi przodkowie, że odeszli daleko ode Mnie? Poszli za nicością i stali się sami nicością..." (Jr 2, 5). „W ten sposób sami ludzie decyzją swojej wolnej woli dokonali zniszczenia istotnego dobra w nich samych, więzów łączących z samym Źródłem Dobra - Bogiem oraz dobra we wzajemnych międzyludzkich relacjach. Wszyscy ludzie znaleźli się w rzeczywistości zniszczenia największego dobra, jakim jest miłość. Ten brak największego dobra, jakim jest miłość, stał się źródłem cierpienia i śmierci. Bóg w swojej miłości posunął się najdalej, jak tylko mógł, aby wybawić każdego człowieka z sytuacji grzechu, która zawiera w sobie perspektywę wiecznego cierpienia. To sam Bóg staje się prawdziwym człowiekiem, członkiem wspólnoty ludzkiej pogrążonej w niewoli grzechu, cierpienia i śmierci. Druga Osoba Trójcy Świętej, stając się prawdziwym człowiekiem, bierze na siebie cały dramat ludzkiego życia z doświadczeniem wszystkich konsekwencji grzechu, a więc z doświadczeniem prawdziwej ludzkiej śmierci. To sam Bóg w Jezusie Chrystusie obarczył się naszym cierpieniem..., dźwigał nasze boleści..., był przebity za nasze grzechy..., zdruzgotany za nasze winy” (Iz 53, 2-6).
Cierpienie wyraża się na wiele sposobów. Może być spowodowane chorobą, śmiercią, problemami w pracy, szkole, w życiu rodzinnym, ale ma też charakter fizyczny, np. ból zęba, skaleczenie, czy kalectwo. Myślę, że warunkiem osiągnięcia prawdziwego szczęścia jest doznanie bólu. Uważam również, iż ból nie jest wyłącznie doświadczeniem niszczącym, ma swój głęboki, moralny sens. Gdy spotyka nas nieszczęście, przychodzi czas na refleksję. Uświadamiamy sobie naszą słabość, kruchość istnienia, pozorność pewnych wartości. Przypomnę tutaj postać Hioba. Hiob jest dziś symbolem cierpliwości i godności w cierpieniu. Był on człowiekiem bogobojnym, szlachetnym, sprawiedliwym, bogatym, szczęśliwym ojcem siedmiu synów. Został wystawiony przez Boga na bardzo ciężką próbę, która kryła się pod postacią okrucieństw i ogromnego cierpienia. Hiob stracił rodzinę, przyjaciół, stada zwierząt, a sam zachorował na trąd. Był człowiekiem o czystym jak łza sumieniu, toteż głęboko zastanawiał się, dlaczego musi cierpieć. Mimo tego ani razu nie odwrócił się od Boga, zachował wiarę nawet w tak tragicznej sytuacji.
Owszem, narzekał na swój los, przeklinał dzień swych narodzin, ale nigdy nie rzekł złego słowa w stronę Stwórcy. Całe zło przyjął z rąk Boga tak pokornie, jak zawsze był w stanie przyjmować dobro. Według mnie Człowiek boi się cierpienia, nie potrafi go w pełni przeżyć, uznać za jeden z elementów życia. Musimy uczyć się przyjmować z rąk losu dobro, ale także zło i mieć nadzieję na lepsze jutro. Ludzie współcześni stawiają sobie podobne pytania jak Hiob: „Dlaczego cierpimy niewinnie?”, „Dlaczego, choć jesteśmy bogobojni, spadają na nas choroby, nieszczęścia?”, „Czy warto być bezgrzesznym i niewinnym?”. Księga Hioba uczy nas prawdziwej wiary, uczy nas stosunku do cierpienia i życia w niedoli.
Sądzę również, że wielu ludziom strasznie trudno przychodzi znoszenie cierpienia, które jest najtrudniejszym i najwyraźniejszym kryterium naszego autentycznego życia. Ból uświadamia nam np. głęboką więź z bliźnimi. Uważam, że dzisiejsza cywilizacja stara się walczyć z cierpieniem, uciekać od niego i od trudu życia jak najdalej. Ludzie często popadają w nałogi, uzależnienia. Wbrew pozorom wtedy cierpi się jeszcze mocniej, bo „im bardziej człowiek ucieka od cierpienia, tym szybciej ono go dogania”. Tak naprawdę od tego nie da się uciec. Ból jest częścią naszego życia i choć trudno w to uwierzyć, bez niego byłoby jeszcze trudniej właściwie nam egzystować, tak jak bez radości. Cierpienie i trud życia można jedynie umiejętnie przeżyć i mądrze „wycierpieć”. Nie da się ich uśmierzyć, schować, odsunąć w niepamięć czy ominąć, choć takiego rozwiązania zwykle szukamy, bo wydaje się ono być najprostszym. Ludzie boją się stawiać czoło przeżytym niepowodzeniom i krzywdom, boją się przywołać dawny ból, a zupełnie nieświadomie tłumiąc i kryjąc go w sobie, naśladują tych, którzy im go zadali, a tym samym swoim zachowaniem nierzadko ranią innych.
Człowiekowi samemu jest niezwykle trudno podołać przeciwnościom losu. Szczególnie ważne są rozmowy, możliwość wyzwolenia dręczących myśli. Są jednak ludzie aż nadto przewrażliwieni na punkcie własnego cierpienia. Ma to znaczny wpływ na ich charakter i zachowanie. Szukają wciąż nowych problemów, by móc pokazać innym, że są pokrzywdzeni przez los. Tym samym znieczulają samych siebie na ból bliźnich. Wydaje im się, że są doskonalsi i bardziej doświadczeni dzięki większemu cierpieniu. Mogę się z tym zgodzić, że większe doświadczenie czyni człowieka mądrzejszym życiowo, ale nie na tyle, by pysznić się swymi nieszczęściami, tak, jak robią to nieliczni. Z innej strony jednak zauważam, że brak możliwości wypowiedzenia swego bólu prowadzi do depresji, zamknięcia się w sobie. Kiedy rozmawiamy z kimś o naszych kłopotach i udrękach jest nam lżej, czujemy się zrozumiani. Coraz łatwiej jest nam o niech myśleć i mówić, a wspomnienie nie wzbudza burzliwych uczuć; powoli uczymy się z tym żyć. Dziwię się tylko, dlaczego w naszym kraju słowa psychoterapeuta, psycholog są tak dziwnie postrzegane, budzą niechęć, zamiast świadomości, że ci ludzie są stworzeni, by nam pomóc.
Sens cierpienia określa się wobec pojęcia szczęścia i tłumaczy, że nadaje ono sens naszemu człowieczeństwu. I tak jest dopóki nie przekroczy ono ludzkiej miary. Pewnych spraw nie zrozumiemy nigdy, przerastają, bowiem naszą wyobraźnię. Jak pojąć ból człowieka, który patrzy na śmierć własnej rodziny? Co czuje matka, której malutkim niemowlęciem żołnierze bawią się jak piłką, dopóki nie roztrzaska się na bruku? A ta, która podaje własnemu dziecku truciznę, by uchronić je przed piekłem podróży w bydlęcym wagonie i okrutnej śmierci w komorze gazowej? Wojna, to jeden z najbardziej destrukcyjnych sposobów zadawania cierpienia. Cierpią wtedy wszyscy – ci, którzy umierają, ci, którzy muszą zabijać i ci, którzy to wszystko widzą. Najtragiczniejszym sposobem zadawania ludziom bólu fizycznego i psychicznego były obozy koncentracyjne stworzone przez Adolfa Hitlera.
W obozach odbierano ludziom nie tylko życie, bo to było chyba jedyną ulgą, ale prawo do wolności i szczęścia. Skazani na ból i cierpienie, poddawali się wszystkim zabiegom i rozkazom, czekając na koniec męczarni.
Trudno określić, jaki wpływ na nasze życie ma cierpienie. Potrafi otworzyć człowiekowi oczy na niedostrzegalne wcześniej problemy i krzywdę drugiego człowieka, ale nie każdemu. Myślę, że to zależy od sytuacji, w jakiej się ówcześnie znajdujemy i przede wszystkim od naszej osobowości, stosunku do przeszkód. Paulo Coelho napisał: "Moje serce obawia się cierpień. Powiedz mu, że strach przed cierpieniem jest straszniejszy niż samo cierpienie. I że żadne serce nie cierpiało nigdy, gdy sięgało po swoje marzenia, bo każda chwila poszukiwań jest chwilą spotkania z Bogiem i z Wiecznością" , ale obawiamy się tego spróbować, a najtrudniejszą sztuką jest wyciagnięcie z cierpienia odpowiednich wniosków. Cierpienie jest naszym cieniem – nigdy nas nie opuści. Ale mimo wszystko powinniśmy starać się z nim walczyć. Może to dziwnie brzmi, ale życie bez bólu i cierpienia, to jak jezioro bez wody. Wielu z nas uważa, że idealny i radosny żywot, to największe marzenie i cel, a tak naprawdę to nie miałby on najmniejszego sensu. Szczęście i cierpienie są jak czerń i biel, ale jedno uświadamia nam drugie. Bez radości nie znalibyśmy krzywdy, a bez krzywdy - radości, bo któż potrafiłby je nazwać?