Jakie kształty przybiera cierpienie w literaturze.
Jakie kształty przybiera cierpienie w literaturze.
Wgłębi każdego z nas istnieje przekonanie, że istota ludzka jest stworzona do radości i szczęścia. Dlatego cierpienie wywołuje odruch buntu. Nie rozumiemy go, jego istoty i źródeł, chociaż doświadczamy często w naszej życiowej wędrówce. Aktywność ludzka jest od zawsze skierowana na walkę z cierpieniem, zarówno w jego wymiarze cielesnym, jak i duchowym-dlatego z cierpieniem zmagają się medycyna, filozofia czy religia. „Jest taka cierpienia granica,/ za którą się uśmiech pogodny zaczyna, /I mija tak człowiek, i już zapomina, /O co miał walczyć i po co” (Czesław Miłosz „Walc”). Jednokrotnie zadajemy sobie pytanie, ile człowiek jest w stanie znieść cierpienia? Czy istnieje pewna granica ludzkiej wytrzymałości? Każdy człowiek ma swój osobisty, indywidualny stosunek wobec cierpienia, jedni z nim walczą, drudzy natomiast poddają się. Każdy pisarz reprezentuje swoje odrębne spojrzenie na cierpienie: „należy zgodzić się pochylić łagodnie głowę nie załamywać rąk posługiwać się cierpieniem w miarę łagodnie jak protezą bez fałszywego wstydu ale także bez niepotrzebnej pychy” (Zbigniew Herbert „Pan Cogito rozmyśla o cierpieniu”). Pewien filozof postawił odważną tezę. Stwierdził, iż to cierpienie, które przychodzi z zewnątrz, zazwyczaj nas uszlachetnia i rozwija, zaś najbardziej bolesne i destrukcyjne jest to, którego źródłem jesteśmy my sami. Podobnie odważnie, ale i bardzo jednostronnie formułuje tę samą tezę Mickiewicz. Czy ma rację? Po części na pewno tak. Nie można oczywiście założyć, że całe cierpienie będące udziałem człowieka pochodzi od niego samego. Jednakże bywa i tak, a dowody tego daje nam zarówno codzienne doświadczenie życiowe, jaki literatura, że człowiek sam staje się dla siebie katem, niejako na własne życzenie, szarpany namiętnościami czy też z powodu braku woli przeciwdziałania złu, pogrąża się w odmęty bólu i rozpaczy. Literackie przykłady takich postaw można odnaleźć w każdej epoce, ale obfituje w nie zwłaszcza wiek XIX, w którym zaczęto poznawać tajniki psychologii, szukać źródeł zarówno szczęścia, jak i cierpienia w samym człowieku, w jego wewnętrznych motywacjach.
Prometeusz z mitologii greckiej jest uosobieniem cierpienia poniesionego dla ludzkości. Prometeusz stworzył ludzi z gliny i łez (nomen omen łzy to symbol cierpienia), a potem by poprawić jego byt, wykradł bogom z Olimpu ogień i podarował mu. Za to został ukarany-Zeus kazał przykuć go do skał Kaukazu, gdzie orzeł wyjadał mu w ciąż odrastającą wątrobę. Prometeusz cierpi więc za ludzkość, prometeizm oznacza postawę poświęcenia się dla narodu, społeczeństwa itd. Nie przypisujemy wymiaru religijnego temu czynowi (tak jak ma to miejsce w przypadku Chrystusa), ale cierpienie prometejskie-zmusza do rozważań na temat: czy cierpienie może mieć jakiś sens? Z pewnością tak. Historia Hioba to próba odpowiedzi na pytania od lat gnębiące ludzkość. Ludzie pytają: dlaczego cierpimy niewinnie? Skąd na człowieka spadają nieszczęścia i choroby, choć jest on prawy i bogobojny? Czy nie powinno być tak, że cierpienie jest udziałem grzesznych, a wiernym Boskim przykazaniom-winno być oszczędzone? A jeśli nie, to czy warto być niewinnym, prawym i bezgrzesznym tak jak Hiob? Przecież był dobrym człowiekiem, a Bóg zesłał nań trąd, utratę najbliższych i majątku-pełny obraz cierpienia, które może człowieka spotkać. Wiemy, że była to próba, lecz nie wiedział tego Hiob. Mimo skrajnej rozpaczy nie zaparł się Boga, a ten zwrócił mu szczęście. Czy jednak opowieść ta przynosi ulgę cierpiącym lub obawiającym się cierpienia? Tak-ma taki cel. Głosi, że warto być niewinnym, bezgrzesznym i nigdy nie wątpić w Boskie zamiary. Wprawdzie nie chroni to przed cierpieniem, lecz przynosi w cierpieniu spokój, który przysługuje niewinnemu. Prawy człowiek, choć nie rozumie Boskich wyroków, wie, że jest bez winy, może z czystym sumieniem oczekiwać rozwiązania zagadki. A zatem: cierpienie nie jest karą za grzechy, nie można uniknąć cierpienia, żyjąc w cnocie, można uzyskać tylko spokój w cierpieniu. Chrystus to według religii chrześcijan Syn Boży i Odkupiciel ludzkości. Cierpiał za grzechy wszystkich ludzi. Jak cierpiał, wiemy-wspomnienie ukrzyżowania i zmartwychwstania obchodzimy przecież co roku na Wielkanoc. Mimo że postać Chrystusa ma integralny związek z religią-możemy jego dzieje w pracy o cierpieniu przywołać. Czy nie jest to znaczący fakt, że właśnie cierpienie Chrystusa stało się tak ważnym motywem religii, sztuki i kultury? Zostało obdarzone głębokim sensem, najwyższą wartością-wybawienia innych ludzi. A czy można mówić o Chrystusie, gdy rozprawiamy o zwykłym ludzkim cierpieniu? Tak-bo choć to Syn Boży, jest także człowiekiem, który cierpiał po ludzku. Średniowieczny motyw cierpienia: żywoty świętych. Cierpienie nieodłącznie kojarzy się z żywotami świętych-jest wręcz zasadą w scenariuszu życia świętego. Ale jest to cierpienie z wyboru. Święty Aleksy cierpi głód i nędzę oraz upokorzenia-bo na to się zdecydował. Słupnicy kontemplują latami na słupie-bo taki los wybrali. Świętego Sebastiana przeszyły strzały łuczników, zginął śmiercią męczeńską, dla wielu artystów jego męczeństwo było pociągającym tematem. Wszelką ascezę święci wybierali sami. Czy zmienia to wymiar samego cierpienia? Czy nadaje mu dodatkowy sens? Święci stawiali sobie różne cele: poświęcali się pracy przy chorych lub oddawali swoje myśli tylko Bogu. Tym niemniej zauważyć warto, że właśnie tu, na gruncie chrześcijaństwa, rodzi się szacunek dla cierpienia, które ma być wartością uszlachetniającą i przynoszącą w przyszłości zbawienie. Cierpienia i męki, które znosili w imię wiary, są opisane w hagiografii dość dokładnie. Przykładem może być „Pieśń o św. Dorocie męczennicy”, pięknej i bogatej królewnie, która umiłowała Chrystusa i rozdała swój majątek. Gdy król (lub rządca prowincji) Fabrycjusz błagał ją o rękę i odrzucenie chrześcijaństwa, odmówiła, skazując się tym samym na straszne cierpienia: biczowano ją i torturowano, szarpano hakami, palono ogniem i głodzono-nic jednak nie zachwiało jej nieugiętej wiary. Wreszcie skazano ja na śmierć. Dorota-symbol dziewicy broniącej wiary-odniosła zwycięstwo moralne, jej cierpienie ma sens. Ale nie tylko w hagiografii odniosła zwycięstwo moralne, jej cierpienie ma sens. Ale nie tylko w hagiografii rozwijano wątek cierpienia-średniowiecze eksploatowało jeszcze dwa tematy: opisy męki Chrystusa (naturalistycznie eksponujące tortury cielesne) oraz współcierpienia Maryi-oba wątki są tematem średniowiecznej prozy pasyjnej. Jest to cierpienie uświęcone, mające głęboki sens: oddanie się Bogu lub służba innym ludziom. Cierpienie Matki Boskiej na widok męki Syna jest nie tylko święte, jest też uniwersalnym obrazem matki rozpaczającej nad tragedią swojego dziecka. Szczególnie człowieczy ból, nie boski, lecz ziemski, wyraża „Lament świętokrzyski” - jeden z zabytków naszej literatury. Tam Maryja zwraca się do ziemskich słuchaczy, opiewając swój matczyny ból. Z kolei „Treny”, stworzone po śmierci Urszulki wielkie renesansowe dzieło Jana Kochanowskiego- to literacki portret ojca opłakującego dziecko. W „Trenach” istnieje moment, w którym poeta - ojciec ma wątpliwości co do sensu swojego cierpienia, wiary i dotychczas wyznawanej filozofii. Później powraca uspokojenie i wiara w przyszłe spotkanie z Urszulką, ale ludzkie, niewyjaśnione cierpienie ojca pozostaje. Wiele, wiele lat później, bo aż w XX stuleciu, inny poeta-Władysław Broniewski poświęci cykl poetycki swojej przedwcześnie zmarłej córce Ance. To jeszcze jeden temat literacki: cierpienie ojca-ból ten sam, choć poetów dzielą wieki i konwencje literackie. Ale warto skojarzyć te fakty, bo jak widać, cierpienie łączy ludzi wszystkich wieków. Czy inny ból odczuwał Balzakowski ojciec Goriot na łożu śmierci? Cierpienie romantyków. Oto inna jeszcze kategoria cierpień i znajdujemy się tu raczej w kręgu męczarni duchowych niż cielesnych. Romantykom obce jest spokojne czy racjonalne rozpatrywanie sytuacji-oni popadają w skrajne emocje, w szalone cierpienie duszy, uczucie spalające i wyniszczające od wewnątrz, prowadzące nawet do obłędu. Cierpią-bo spotkała ich nieziemska, ale nieszczęśliwa miłość-jak np. Gustawa-Konrada z „Dziadów”. Cierpią, bo świat bo świat ich nie rozumie i są samotni (Konrad i reszta bohaterów romantycznych). Cierpią, bo ich miłość napotyka bariery nie do pokonania, cierpią tak, że odbierają sobie życie-przypomnę „Cierpienia młodego Wertera”. Dalej: cierpią, bo ojczyzna w niewoli, chcą więc wziąć na swe barki ciężar wyzwolenia-ale nie dają mu rady, więc cierpią tym bardziej-jak Konrad po pojedynku z Bogiem, jak Konrad po omdleniu w progu sypialni carskiej. Cierpią dlatego, że są poetami, a poezja wyniszcza-jak Hrabiego Henryka z „Nie-Boskiej komedii”. Myślę, że tego typu cierpienie, przypisane bohaterowi romantycznemu, możemy uznać za godne z duchem epoki, niemalże programowe, spotęgowane dla ukazania wagi ludzkich doświadczeń, takich jak miłość, niewola, poezja, siła i słabość ducha. W literaturze romantycznej mowa też o innego typu cierpieniu. Bardziej zwyczajnym, zarazem prawdziwszym, często cielesnym. Prometejskim i patriotycznym. To cierpienie uwięzionych, torturowanych, zsyłanych na Sybir i zabijanych konspiratorów, spiskujących przeciwko caratowi. Opisuje je Mickiewicz w „Dziadach” w scenie więziennej w opowieści o niedoli Cichowskiego i dziejach Rollisona. Zaznacza je Słowacki w Kordianie, romantycy krajowi w swojej poezji. Romantyczni Tyrteusze poświęcają życie i zdrowie ojczyźnie-ich cierpienie ma wymiar określony i konkretny, jest to cierpienie konspiratorów, powstańców, zesłańców. Po jednej stronie stoi okrucieństwo zaborców-po drugiej trud walki patriotów. Czyżby było to jedno z nielicznych cierpień, które ma sens? Heroiczny humanizm: poezja Bolesława Leśmiana. W strofach tego niezwykłego twórcy często pojawia się ułomność, kalectwo człowieka. W koncepcji Leśmiana to właśnie jest definicją człowieczeństwa-ułomność, cierpienie, niewiedza o swoim bycie-to element nie boski, ale przypisany tylko człowiekowi. Mimo swojej niedoskonałości i niepewności człowiek podejmuje trud życia, trud aktywnego istnienia, jak bracia w balladzie „Dziewczyna”-dwunastu młodzieńców, którzy tłuką w mur, choć okaże się że nic za nim nie będzie. Ten trud i odwage nazywa Leśmian heroicznym humanizmem, i znajdujemy w takim ujęciu cierpienia pewien sens filozoficzny. „Wieża” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Prawdziwe studium ludzkiego cierpienia. Akcja tego opowiadania rozgrywa się w trzech płaszczyznach. Zaraz po II wojnie światowej bohater-narrator odpoczywa w górach Piemontu. Tam poznaje historię poprzedniego mieszkańca-nauczyciela z Sycylii. Poznają ją też czytelnicy. To historia wojenna, trudna i bolesna. Jeszcze starsza-to dzieje trędowatego Lebbrosa i jego siostry, odizolowanych w wieży w Aoście. To historia z wieku XVII. Na przykładzie kilku osób prezentuje autor cierpienia znane już Hiobowi. Jest tu trąd i strata najbliższych i chwila próby. Są też różne postawy cierpieniu. Lebbroso znosi chorobę, postępujący rozkład ciała, samotność i strach innych ludzi z heroiczną cierpliwością, z niezachwianą wiarą, przyjmuję heroiczną postawę. Sycyliczyk w godzinie próby nie potrafi sprostać zadaniu zwycięża w nim instynkt życia, nie poświęcenia. Tu natrętnie przypomina się bardzo znany cytat z poezji Wisławy Szymborskiej: „tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”. Różne są przecież granice ludzkiej wytrzymałości. Cierpienie z pewnością może okazać się chwilą próby i miernikiem człowieczeństwa-ale może też być usprawiedliwieniem postępków nieetycznych. Tymczasem w „Wieży” spotykamy się także z symbolicznym ujęciem ludzkiego cierpienia. To posąg kamiennego pielgrzyma z ziemi kieleckiej, tego, który według legendy wciąż podąża ku szczytowi Świętego Krzyża. Co rok przesuwa się o ziarenko maku. Jego mozolna wędrówka to obraz ludzkiego życia-drogi wypełnionej trudem i cierpieniem, ale drogi do Boga. . On będzie wybawieniem, kresem cierpień. Literatura wojenna, zwłaszcza literatura faktu, która otwiera przed współczesnym czytelnikiem drzwi do koszmarnego świata obozów koncentracyjnych i sowieckich łagrów-jest magazynem utrwalonych na piśmie straszliwych cierpień ludzkości. To cierpienie masowe, niezawinione, bez tła ideologii religijnej, filozoficznej-to koszmar, który „ludzie ludziom zgotowali” (c.d. na innych ściągach).
Obserwując bohaterów dziewiętnastowiecznej literatury polskiej i europejskiej, coraz bardziej zbliżamy się do przekonania, że kontrowersyjne słowa wieszcza, nie są pozbawione słuszności. Zwłaszcza bohaterowie romantyczni, wybierając skrajne wartości i drogi życiowe, wręcz stwarzali sobie możliwość cierpienia. Szekspir, prekursor romantyzmu, źródło zła i cierpienia chciał widzieć w samym człowieku, skomplikowanym wewnętrznie, rozdartym przez konflikty i sprzeczności. Jeżeli słowa jego uznamy za prawdę, to musimy się zgodzić, iż człowiek z własnej woli, a może też niekiedy nieświadomie staje się dla siebie katem. Cierpienie jest niezależne od warunków geograficznych, historycznych czy socjalnych. Dosięga każdego, jest doświadczeniem ogólnoludzkim. Wydaje się, że większość dzieł sztuki i utworów literackich odnosi się do cierpienia, próbuje znaleźć jego przyczynę czy choćby wytłumaczyć jego istnienie w świecie. Czy jednak lektura choćby najznamienitszych i najgłębszych dzieł, kontemplacja genialnych obrazów lub rzeźb pomoże nam zrozumieć i zaakceptować cierpienie? Myślę, że jest ono odwieczną, niewyjaśnioną tajemnicą. Dobrze, że rodzi niezgodę buntu-jeżeli chociaż na jednym polu udaje się nam wygrać z cierpieniem, osiągamy postęp.