Walentynki w Gimnazjum nr 2
Jest 14 lutego 2008 roku. Na szkolnym korytarzu w Gimnazjum nr 2 w Ełku panuje gwar, śmiechy, rozmowy, kłótnie. Pełno tu ludzi. Zarówno młodzieży, jak i tych trochę starszych. Każdy żyje w napięciu i nadzieji, że może dziś coś dostanie. Dla niektórych 14 lutego to zwykła data, ale to akurat w tym dniu na całym świecie odbywają się walentynki, czyli Dzień Zakochanych o którym chcę teraz pisać.
Początki Święta Zakochanych sięgają średniowiecza, a wywodzą się z Anglii. Na zachodzie Europy św. Walenty patronuje zakochanym co najmniej od XV wieku. W Polsce Święto Zakochanych obchodzone jest dopiero od kilku lat. Opinie na jego ten temat w naszej szkole są podzielone. Jedna z uczennic powiedziała mi tak: ?Nie mam nic przeciwko dniu zakochanych,bo w końcu mają prawo je mieć. Ten dzień szczególnie sprzyja nieśmiały, którym brakuje odwagi lub nie potrafią wyznać uczuć?. A więc jak widać Walentynki są potrzebne. Jednak nie każdemu się to podoba.
Święto Zakochanych w naszej szkole rozpoczęło się z samego rana. Od godziny 8.00 odczuwałam romantyczną atmosferę. Było ciekawie. Na korytarzach widać było walentynkowe dekoracje oraz młodzież która miała na sobie ubrania tylko koloru czerwonego. Nasze gimnazjum obchodziło to święto razem z podstawówką. Już wcześniej spacerując po korytarzach, widywałam pocztę walentynkową.
Podczas lekcji moje koleżanki z równoległych klas chodziły i rozdawały walentynki. A jak można było zauważyć poczta walentynkową cieszyła się powodzeniem, bo każdy chciał wysłać chociaż jedną walentynkę swojej sympatii, koleżance, koledze bądź znajomemu.
Jest przerwa. Przechodzę na hol do podstawówki i widzę wielkie zbiorowisko wokół ?Kącika walentynkowego?. Wyglądał on bardzo romantycznie i nastrojowo. Na ścianach były poprzyklejane serduszka, był tam również jakieś czerwony parawan. Na środku stał stolik ze skrzynką walentynkową, a przed nim ustawiła się grupka dzieci. W kącie znajdował się magnetofon z którego leciała spokojna i romantyczna muzyka. Podchodzę dalej i rozmawiam z osobami, które się tym zajmowały. Były to uczennice drugich klas gimnazjum. Im się podobała cała impreza. Ale czy każdemu? Jedni uważali to za dobry pomysł, inni zaś za coś niepotrzebnego.
Wracam na korytarz przed salą gimnastyczną i widzę swoją nauczycielkę w-fu, panią Danieluk. Zaczynam z nią rozmowę. Pani Danieluk nie jest zwolenniczką tego święta, gdyż uważa to za ?małpowanie? od innych kultur ich tradycji i zwyczajów. Do naszej dyskusji przyłącza się moja koleżanka i mówi, że dla niej walentynki są obojętne. Nie jest tak bardzo za, ani przeciw. ?Szanuje tych, których to pociąga. Jak chcą niech je maja?- mówi. Ale ogólnie to nauczycielom chyba tez się podobał ten pomysł. Co prawda nic nie mówili, ale uśmiechy z ich twarzy nie znikały. Dobrze, że jest to święto nagłaśniane w szkole. ?Jest spoko"- mówi jeden uczeń z podstawówki - "mogę przynajmniej wyznać miłość mojej dziewczynie?. Z zachowań i opinii tych ludzi mogę wywnioskować, że podoba im się takie święto. Jest przynajmniej co robić i czym się zająć. Ten dzień był oderwaniem od szarego, często ponurego oblicz szkoły.
Jedni je wielbią, jedni go nie lubią. Walentynki budzą w ludziach wiele skrajnych emocji. Być może jest to spowodowane tym, że niektórzy nie mają kogo kochać, albo po prostu nie umieją kochać. Ale dobrze się stało zakochani są wśród nas i mają swoje święto.