"Dziady" cz. III - Człowiek pod władzą despotyzmu w oparciu o "Sen Senatora".
Człowiek pod władzą despotyzmu. Rozważ problem odwołując się do sceny „Sen Senatora” oraz innych wybranych fragmentów „Dziadów cz. III” Adama Mickiewicza
Greckie despotes oznacza głowę domu, pana, zwierzchnika. Od tego terminu pochodzi pojęcie despotyzmu, czyli władzy niczym nieograniczonej, bezwzględnej i samowolnej, wręcz tyranii i dyktatury, niepodlegającej żadnej kontroli . Władza sprawowana przez jednostkę opiera się na terrorze, przemocy i samowoli i nieprzestrzeganiu żadnych praw.
Dziady drezdeńskie, napisane po upadku Powstania Listopadowego, przedstawiają nam obraz Polaków, nieposiadających własnego państwa i zmuszonych do poddaństwa wobec Rosji, która była jednym z zaborców. Autokratyczne rządy sprawował wówczas car Aleksander I, znany z wielkiego okrucieństwa i szczególnej nienawiści do Polaków, których postanowił zniszczyć, za samą tylko miłość do ojczyzny i narodu. Dla wszystkich ludzi jasne było, że despotyczny władca gotowy jest na wszystko. Jednak nie każdy zajmował identyczną postawę wobec napotkanych okoliczności. I właśnie problem człowieka pod władzą despotyzmu chciałbym rozważyć w mojej pracy.
Na samym początku chciałbym wyodrębnić trzy zasadnicze grupy, na które podzieliło się społeczeństwo w obliczu despotyzmu. Tak jak każdy ma swoje poglądy, tak może różnie się zachować w podobnej sytuacji. Po przemyśleniu problemu doszedłem do wniosku, że ludzie zajmowali stanowisko sprzeciwu, obojętności lub podporządkowania. Chciałbym, na podstawie dzieła Mickiewicza i podanego fragmentu, przeanalizować i scharakteryzować pokrótce te środowiska.
Ludzie sprzeciwiający się despotycznej władzy cara to w utworze romantycy, ludzie młodzi. Ich los był najbardziej godny współczucia, gdyż droga przez nich obrana często kończyła się tragicznie i miała negatywne konsekwencje. Najlepiej przedstawia to „Scena Więzienna”, gdy w wigilijny wieczór, uwięzieni młodzi patrioci zebrali się w celi Konrada w celu omówienia bieżących spraw państwa. Za sprzeciw, bunt i podjęcie działań wywrotowych, mających na celu obalenie cara, czekała ich dotkliwa kara. Wielogodzinne tortury, cierpienia każdego dnia, wywózki na Sybir, niemożność zobaczenia rodziny to efekt podjęcia walki w słusznej sprawie. Lecz wśród nich znaleźli się także ludzie zupełnie niewinni, którzy nawet nie wiedzieli, dlaczego zostają pozbawieni wolności. Ich los był tragiczny, gdyż za to, że nie chcieli wyzbyć się poczucia własnej godności i tożsamości narodowej, czekała ich w większości wypadków śmierć. Grupka przedstawiona w celi klasztoru Bazylianów stanowiła niewielki procent wszystkich młodych buntowników. Na ulicach wszakże codziennie można było oglądać pędzące kibitki z zatrzymanymi podejrzanymi. Z perspektywy czasu możemy jedynie podziwiać ich odwagę, wiarę w słuszną sprawę i gotowość do poświęcenia, zadając sobie pytanie: „Czy i my w obliczu despotyzmu postąpilibyśmy podobnie?”.
Despotyzm nie zna litości ani wyrzutów sumienia, nie mówiąc o miłosierdziu. Przekonaliśmy się o tym na przykładzie młodych polskich patriotów. Lecz władza absolutna i tyrania nie zna także podziałów, i nawet wśród swoich poddanych stosuje takie same metody jak wobec przeciwników. Za przykład może posłużyć scena „Przegląd wojska”, gdzie akcja dzieje się w Sankt Petersburgu. Musztrowane wojsko zmuszane jest do nadludzkich wysiłków na siarczystym mrozie, czego skutkiem jest 20 trupów po ćwiczeniach. Z obawy przed strasznym carem umierający żołnierz nie wyda nawet jęku boleści. Wszyscy są zastraszeni i przerażeni, stanowią marionetki w rękach autokraty. Makabryczny władca zdolny jest do uśmiercenia jednym rozkazem kilkuset ludzi dziennie, obawiając się jedynie utraty apetytu przed posiłkami. Jest to dla mnie niezrozumiałe i tragiczne. Również miasto, pełniące funkcję stolicy Rosji jest przykładem bezduszności i kamiennego serca cara. Wszakże wzniesione zostało dla dodania chwały i splendoru tyranowi, a o tak błahe rzeczy jak śmierć tysięcy Rosjan na skutek przemęczenia, złej pogody i nieludzkiego traktowania, już się nie troszczono. Mickiewicz, przedstawiając w ten sposób sytuację, solidaryzuje się z Rosjanami, których widzi jako naród zniewolony od wieków.
Następna grupa reprezentuje postawę obojętną dla władzy absolutnej. Do tej grupy należy zaliczyć szlachtę polską, czego dobitny dowód znajdujemy w scenie „Salon Warszawski”. W jednym z popularnych miejsc spotkań Polaków zebrała się grupka szlachty, poetów, generałów i młodych ludzi. Możemy stwierdzić, że nastąpił podział na dwa obozy. Jeden to patrioci zainteresowani sprawami kraju, którzy stoją pod drzwiami, a reszta to ludzie obojętni, którym wszystko jedno, kto będzie rządził i czy Polska będzie istniała. Nawet opowieść o jednym z bohaterów, który był torturowany przez 5 lat, a jednak nie udało się go zaborcom złamać, nie potrafiła ich poruszyć. Natomiast okrutnego cara i jego równie bezdusznego urzędnika Nowosilcow, postrzegają jako organizatorów świetnych balów, których im brakuje. Ludzie, którzy myślą tylko o sobie i zabawie, podczas gdy kraj próbuje walczyć, są godni pożałowania.
Jednak najbardziej skrajną postawę przyjmują ludzie podporządkowani despotyzmowi i którzy sami wprowadzają absolutne i tyrańskie rządy. Do takich możemy zaliczyć senatora Nowosilcowa, który sprawował najwyższą władzę w zaborze rosyjskim na ziemiach polskich. Dla niego najwyższymi wartościami były władza i pieniądze, co możemy wywnioskować ze sceny „Sen Senatora”. Sen jest to bardzo ważna czynność dla człowieka przynosząca odpoczynek i ukojenie, lecz czasem również koszmary, niepewność i strach. Według romantyków podczas snu ukazuje się prawdziwa twarz człowieka. Na tej podstawie możemy określić, jakim człowiekiem naprawdę był Nowosilcow. Śni on o władzy niemal równej carowi, lecz jednak to od autokraty zależy jego los. Chce on być podobny do despoty i realizuje to będąc podstępnym, okrutnym, bezdusznym i nieludzkim dla Polaków mu podległych. Nade wszystko pragnie on władzy, splendorów i awansów, dzięki którym będzie wywyższany a wszyscy będą mu zazdrościć - „A! – A! – Wielki marszałku! A… pękną z zazdrości!”. Jest pyszny, egoistyczny i świadomy swojej władzy - „Nienawidzą mnie wszyscy, kłaniają się, boją”, co bardzo go cieszy. Władza ta zmieniła go, nie interesuje go już nic innego jak tylko własne korzyści - „Ha! Ha! Ha! - Rubli sto tysięcy. Order! – Gdzie lokaj? Przypnij tu! Tytuł książęcy!”. Jest dumny i ogromną radość i satysfakcję sprawia mu zazdrość, szemrania i spojrzenia innych - „Senator w łasce, w łasce, w łasce, w łasce”. Jednakże on również drży w obawie przed carem, który w jednej chwili może go pozbawić wszystkiego. Tym bardziej boi się, iż poza rządzeniem niczego innego nie potrafi robić. Wie, że jeżeli stoczy się w dół to już nikt mu nie pomoże, tak jak on nikomu nie pomagał, chociaż mógł (np. młody Rollison).
Urzędnicy są ukazani jako obłudni służący, którzy zrobią wszystko, byleby nie stracić posady, chociażby godziło to w ich osobiste przekonania i honor. Przede wszystkim boją się go i to sprawia Nowosilcowi ogromną satysfakcję. W momencie zmiany sytuacji, gdy car odwraca się od senatora, następuje to, czego Nowosilcow się obawiał - „Senator wypadł z łaski, z łaski, z łaski, z łaski”. Jego przeżycia obrazują cytaty „Głos mi zamarł! – Ach, dreszcz, pot – ach, dreszcz ziębi, chłodzi!” i „Ach, umieram, umarłem, pochowany, zgniłem”. Diabły zabierają jego duszę „na świata kraniec”, gdzie poddawać go będą dalszym torturom.
Z tego fragmentu wyjawia nam się jednoznacznie postać człowieka zniewolonego przez despotyzm i opanowanego żądzą władzy, która przynosi szkody nie tylko poddanym, ale też temu, kto ją posiada. Człowiek staje się bezdusznym materialistą i egoistą, dręczonym przez obawę przed utratą pozycji, lecz nie wyrzutami sumienia. Oprócz tego celu nic nie jest dla niego równie ważne, nawet rodzina i wartości duchowe, które kompletnie odrzuca. Możemy zauważyć odgórny wpływ cara na swoich poddanych, którzy pragną go naśladować jednocześnie panicznie się bojąc.
Jednakże Nowosilcow nie jest jedynym, którego opanowała żądza władzy. Zaskakujące jest to, że nie oparł się jej także Konrad, który pragnie zwierzchnictwa nad ludźmi od samego Boga. W „Wielkiej Improwizacji” domaga się władzy absolutnej twierdząc, że Bóg rządzi kierując się tylko rozumem, on natomiast będzie sercem. W patetycznym stylu rozmawia z Bogiem uważając, że zasługuje na to, gdyż „nazywa się Milijon – bo za milion kocha i cierpi katusze”. W ten sposób identyfikuje się z rodakami; jego cel jest dobry, lecz sposób wykonania zły. Mickiewicz promuje postawę pokory reprezentowaną przez ks. Piotra, czym jednoznacznie zajmuje stanowisko wobec problemu władzy autokratycznej. Jak widać pokusa posiadania nieograniczonej władzy jest wielka i niewielu potrafi jej się oprzeć.
Człowiek pod władzą despotyzmu, jak już wykazałem, przyjmuje różne postawy. Sądzę, że grupą najbardziej godną pochwały jest obóz walczących w imię ojczyzny, zdolnych do poświęceń, odważnych i dzielnych młodych patriotów poznanych w więziennej celi oraz w warszawskim salonie, gdzie stanowili przeciwieństwo dla obojętnej szlachty. Szlachty zasługującej jedynie na pogardę i reprezentującej wszystkie negatywne cechy polskiego społeczeństwa, przejawiające się już od kilku wieków. Natomiast tragiczna dla mnie jest postawa ludzi podporządkowanych despotyzmowi, którzy okazali się okrutni, bezlitośni, niegodziwi i podli. Pod wpływem absolutnych rządów jednostki zmienili się także ludzie, wśród których zapanowało zakłamanie, strach, agresja, nienawiść i znieczulica. Chciałbym zauważyć, że ci, którzy się podporządkowali byli tylko marionetkami w ręku jednego człowieka, który w jednej chwili mógł zmienić ich całe życie. Mickiewicz przedstawiając to w ten sposób stwierdza, że walka z despotyzmem kończy się tragicznie, obojętność jest godna pogardy, a podporządkowanie się jest najgorszym wyjściem, gdyż pozbawia człowieka wszystkich ludzkich uczuć i zmienia go wewnętrznie. Rządy autokratyczne, zdaniem wieszcza, nie są drogą do idealnego społeczeństwa, bo czyż jest nim takie gdzie panuje strach, terror i okrucieństwo? Autor stawia na wartości takie jak wspólnota, równość, braterstwo, honor i współczucie, na których można zbudować szczęśliwe społeczeństwo.
Najlepiej byłoby, gdyby ludzie mogli swobodnie decydować o wszystkim i nie przejmować się cudzym zwierzchnictwem. Ale czy człowiek był kiedykolwiek wolny? Naprawdę wolny? Przecież zawsze istnieje, ktoś lub coś, co stoi ponad nami. Nawet gdyby panowała anarchia, która moim zdaniem jest zła, to przecież jest BÓG. Jemu podlegamy wszyscy, czy tego chcemy czy nie. Na nasze szczęście, nie jest to jednak władca despotyczny.