Wybory prezydenckie 2000
Jak wszyscy wiemy, 8 października bieżącego roku, w Polsce odbyły się wybory na prezydenta. Mieliśmy do wyboru kilkunastu kandydatów, jednak - jak w każdych wyborach - wygrał jeden. Kim jest i jakie były motywy społeczeństwa, które zdecydowało się na niego głosować - o tym za chwilę. Najpierw chciałabym jeszcze przypomnieć, że tegoroczne wybory były pierwszymi dla mnie, a także dla wielu moich kolegów i koleżanek. Z tego też powodu ważne było dla mnie, żeby w nich wziąć udział. Jednakże nie głosowałam na kandydata, który zwyciężył - mój wybór padł na kogoś innego.
Wyniki głosowania były zgodne z sondażami. Ośrodki badania opinii publicznej nie pomyliły się, a już w dniu wyborów - wieczorem, wiedzieliśmy, kto będzie nowym prezydentem; już nie z sondaży. Wygrał nasz obecny Prezydent - Aleksander Kwaśniewski. Myślę, że każdy człowiek miał swoje motywy wyboru tego, a nie innego kandydata. Jestem pewna, że wielu ludzi kierowało się tym, iż Aleksander Kwaśniewski jest już „sprawdzony” na stanowisku prezydenta. Nie zrobił nic, co mogłoby zniechęcić różnych jego wyborców, więc pozostali mu wierni. Panuje opinia, że Ci ludzie, którzy chcieli głosować właśnie na niego, zrobili to. Natomiast Ci, którzy byli mu przeciwni, ale nie mieli też innego kandydata, który by im odpowiadał, po prostu wstrzymali się od głosu. Tym samym zwiększając procent ludzi głosujących na Kwaśniewskiego. A to nie było mądre posunięcie… mówię to oczywiście z punktu widzenia osoby, która właśnie nie wybrała naszego obecnego Prezydenta, ale oczywiście każdy może mieć swoje zdanie na ten temat.
Jak już mówiłam, uważam, że ważnym powodem do wyboru Aleksandra Kwaśniewskiego było jego doświadczenie, jako prezydenta. Ale są też inne motywy. Myślę, że dla wielu ludzi ważne były zmiany, jakie zaszły w czasie pierwszej kadencji Kwaśniewskiego: nowa konstytucja, wejście do NATO, rozwój gospodarki oraz prowadzenie negocjacji na temat członkostwa w Unii Europejskiej.
A najważniejsze to na pewno program, jaki przedstawił Pan Prezydent, czyli jego plany na najbliższe pięć lat. Aleksander Kwaśniewski chce, żeby w Polsce była sprawiedliwość, społeczeństwo stało się zasobne i zamożne, a więc trzeba dbać ciągle o rozwój gospodarczy. Prezydent chciałby także, żeby łatwiej było o pracę i ma tu na myśli nas - „wchodzący w dorosłe życie wyż demograficzny”. Młode pokolenie ma zostać powitane energicznymi działaniami na rzecz tworzenia nowych miejsc nauki i pracy, rozwoju budownictwa mieszkaniowego i wspierania przedsiębiorczości. Brzmi zachęcająco. Myślę, że takie słowa mogły się spodobać wielu ludziom.
Aleksander Kwaśniewski pragnie, aby Polska stała się krajem nowoczesnym - stawia na wiedzę i edukację. Chce także zadbać o bezpieczeństwo - faktycznie, trzeba tu przyznać, że w naszym kraju ostatnio nie można chodzić spokojnie ulicami. Wielu ludzi naprawdę się boi. Gdyby uwierzyli, że coś się może zmienić, że nowy Prezydent może to zmienić… sądzę, że wiele osób kierowało się także tym punktem programu Kwaśniewskiego w swoim wyborze.
Jak widać, można wymienić wiele motywów wyboru Aleksandra Kwaśniewskiego. Jednak wielu ludzi zapomina o niektórych faktach. Czy nie jest ważne, że ukrył swoje prawdziwe wykształcenie? Czy ludzie powinni wybierać prezydenta, który kłamie??? Trzeba też przypomnieć, że Aleksander Kwaśniewski wywodzi się z lewicy, a więc byłych komunistów. Czy już zapomnieliśmy o stanie wojennym, który wywołali? My - rocznik 1982 - nie możemy o tym zapomnieć, a tym bardziej nasi rodzice; moi koledzy i koleżanki rodzili się na przykład podczas godziny policyjnej, a rodzice mieli kłopot, żeby kupić normalnie jedzenie - wszystko było przecież na kartki. Myślę, że te czasy minęły bezpowrotnie i mam taką nadzieję, ale trzeba pamiętać o „korzeniach”, nie tylko o tym, kim Aleksander Kwaśniewski jest teraz.
Ja miałam wiele wątpliwości i długo nie mogłam się zdecydować na „mojego” kandydata, jednak w końcu nadszedł czas, kiedy trzeba było postawić krzyżyk obok jednego nazwiska. Moim wyborem padł Andrzej Olechowski. Zresztą wiem, że głosowało na niego wielu młodych ludzi. Myślę, że to przede wszystkim zasługa programu, jaki przedstawił. Dla mnie ważną rolę odegrały tu dwie rzeczy, na które chciał postawić nacisk pan Olechowski. Pierwszą z nich była edukacją. Wiem, że w zasadzie jestem już raczej pod koniec mojej drogi kształcenia. Studia to już trochę inny etap życia, jednak uważam, że szkolnictwo w Polsce pozostawia wciąż wiele do życzenia i musi się zmienić. Andrzej Olechowski planował zwolnienie z podatku dochodowego wydatków na kształcenie w szkołach publicznych i prywatnych, a także chciał zwiększenia środków na oświatę w małych miastach i na wsi. W dziedzinie oświaty przewodnim hasłem Olechowskiego było „Umiem, więc jestem”. To chyba mówi samo za siebie i nie wymaga komentarza… Kandydat na prezydenta zapowiedział w czasie przedwyborczej konwencji w Krakowie stworzenie programu na miarę Komisji Edukacji Narodowej. I to właśnie to, czego potrzebują polskie szkoły.
Druga bardzo ważna rzecz - bardziej dla mnie osobiście, nie tylko dla „ogółu” - powszechne udostępnienie Internetu. Sieć rozwija się teraz niezwykle szybko, codziennie pojawiają się tysiące nowych witryn internetowych, e-mail stał się codziennością. Komputeryzacja na dobre wchodzi do naszego życia i nie można już udawać, że tak nie jest (choć wielu ludzi nadal jest bardzo opornych przed używaniem komputera i „surfowaniu” w Internecie, to jednak coraz więcej osób przekonuje się do tego, że bez znajomości tej „maszynki”, będzie im teraz coraz trudniej). Internet jest chyba jednym z największych osiągnięć ludzkości, która wciąż dąży do tego, żeby wszystko było szybciej, dalej, więcej… I chyba się to udaje! Tak więc nie należy o Sieci zapominać i dobrze, że Andrzej Olechowski o tym pamiętał - w końcu jak długo można znosić monopol Telekomunikacji Polskiej na udostępnianie Internetu w cenie nieporównywalnie większej do wszystkich taryf w Europie. Może „powszechne udostępnienie Internetu” oznaczałoby, że wreszcie coś się w tym kierunku zmieni!
Na koniec, chciałabym się też przyznać, że moim motywem była także sytuacja, o której wspomniałam na początku - żeby oddać głos na kogoś, kto nie jest Aleksandrem Kwaśniewskim… Nie oddawać głosu walkowerem, tylko spełnić „obywatelski obowiązek”.