"Cierpienie i zło, które jednych odrzucało od Boga, innych przynaglało do wpadnięcia w jego ramiona" (ks. Józef Sadzik) - ludzkie postawy wobec cierpienia
Na początku tego tekstu warto byłoby się zastanowić, czym tak naprawdę jest cierpienie. Jest to nieodłączna część ludzkiego życia. Według słownika owe słowo jest to: „ból, męka, męczarnia, dolegliwość, przykrość”. Człowiek nękany powyższymi nieszczęściami myśli w dwojaki sposób, jego zachowanie jest prawie schematyczne, czyli bardzo podobne. Jedni ludzie uważają, że Bóg ich nie kocha i dlatego czyni wszystko tak, aby utrudnić im życie. Więc odwracają się od niego. Przestają postępować wedle jego zasad i zaczynają go lekceważyć, co często prowadzi ich na inną, a nawet złą drogę. Drudzy natomiast uważają, iż Bóg ich w pewien sposób sprawdza, użyłbym nawet słowa testuje. Większość z nich jest jednak na tyle wytrwałych, że starają się pokazać stwórcy z jak najlepszej strony. Pragną wyjść z tych przeciwności ze zwycięską twarzą. Dlatego tacy ludzie wpadają w tytułowe „ramiona”, ramiona Pana. Poniżej postaram się zobrazować kilka takich postaw.
Literatura od zawsze, a przynajmniej odkąd istnieje ukazuje nam cierpienie. Możemy je zobaczyć w mitologii, biblii, poezji, literaturze współczesnej, a nawet tekstach piosenek. Dla nas ludzi wierzących archetypem powinien być Jezus Chrystus, którego każdy z nas na pewno zna. Według mnie nie ma na ziemi osoby nie znającej, chociaż skrawka jego męczeństwa, którego doznał specjalnie dla nas. Jako syn Boga, wedle jego woli miał zginąć za nasze grzechy. Czy zląkł się tego zadania? Zapewne strach nieraz zagościł w jego oczach. Jednak zrobił to, co należało. To dla nas wycierpiał bardzo wiele. Poczynając od korony cierniowej, którą nosił na swojej głowie. Wytrzymał biczowanie, a także bardzo ciężką drogę z własnym krzyżem na barkach, aż po samą śmierć. Krzyż, na którym zawisł po dziś dzień jest symbolem męki pańskiej, jest także symbolem wszystkich chrześcijan.
Zostając w klimacie Chrystusa pragnę wspomnieć o filmie, który na pewno wszyscy znają. Jest to film warty obejrzenia i dla ludzi wierzących, jak również dla niewierzących. Ci drudzy po jego obejrzeniu będą na pewno nękani refleksjami o tematach naszego istnienia, wiary oraz przeznaczenia. „Pasja”, jest to piękna bajeczka, niestety nie dla dzieci. Dlaczego wspominam, iż jest ona nie dla dzieci? Ponieważ pragnę zauważyć jak pokazane w tym arcydziele jest cierpienie. Nie jeden dorosły na pewno oglądał ten film ze łzami w oczach i obrzydzeniem na twarzy. Pomyślcie jak zadziałałby na małolaty. A wszystko za sprawą brawurowej reżyserii Mela Gibsona oraz pracy dziesiątek ludzi od efektów specjalnych. To dzięki nim w filmie możemy zobaczyć to wszystko, o czym wspomniałem wyżej na własne oczy, tak jak ludzie obserwujący to w tamtych czasach. Z małą różnicą ich pogląd na świat bardzo różnił się od naszego. Mówiąc delikatnie byli przyzwyczajeni do cierpienia. Jednak wielu z nich odważyło się na łzy. Historia, jaką opowiada ten film pokrótce została przedstawiona we wcześniejszym akapicie, dlatego będę unikał powtórzeń.
Biblia, to księga, która ma niezliczoną ilość autorów. Opowiada o niesamowitych rzeczach, czasami nawet strasznych, nie dających spać. Obrazuje nam dzieje nie setek, ale tysięcy lat. Dlatego jest przedmiotem, do którego możemy zasięgnąć, jeśli pragniemy zagłębić się w kwestie cierpienia, wiary i Boga. Oprócz Jezusa, najbardziej znaną i widoczną postacią jest Hiob. Każdy, kto zagląda czasami do kościoła, na pewno słyszał o tym bohaterze. Mówi się także o nim na lekcji religii. Wspominam jednak o nim, ponieważ ujęła mnie ta postać na ostatniej lekcji języka polskiego. Za wiele jednak nie pamiętam, ponieważ choć lekcje są ciekawe i dobrze prowadzone, to czasami zdarzają się osoby, które nie dają słuchać innym. Teraz postaram się streścić historię Hioba, z moich jakże ubogich informacji. Otóż Hiob to zamożny człowiek, kochający mąż, a także ojciec otoczony liczną rodziną. Wszystko to zawdzięcza Bogu. Jednak stwórca pragnie udowodnić szatanowi, jak ludzie potrafią być lojalni wobec niego. Dlatego zsyła na głównego bohatera wiele cierpienia. Jego życie staje się obrazem bólu, mógłbym to nazwać nawet odbiciem piekła. Hiob traci majątek. Jego bliscy umierają. Sam choruje na trąd, zostaje odizolowany od społeczeństwa. Jednak w imię Boga wytrzymuje wszystko. Ufa mu i wie, że to jest tylko próba, którą musi przetrwać. Pan jednak wynagradza to owej postaci. Hiob odzyskuje majątek, poszerza swoją rodzinę i nadal żyje w przyjaźni z Bogiem. To się właśnie nazywa wiara. A może silna wola? Bajeczka ze szczęśliwym zakończeniem. Ale czy Hiob byłby w stanie się pozbierać po takiej stracie, po takiej dawce cierpienia? I tutaj znowu uderza w nas kwestia wiary. Jeśli Bóg istnieje to pomógł owej osobie, jeśli natomiast nie, to jak się sama pozbierała? A może to wszystko jest tylko jedną wielką bajeczką z morałem? Niestety to pytanie pozostanie bez odpowiedzi, ponieważ nie ono jest tematem tej pracy.
Teraz nadeszła kolej na następny film. Jest to jeden z najlepszych, jakie powstały. Nie polecam go dzieciom, ani prostej mało inteligentnej młodzież. Dlaczego? Powód jest prosty. Przesłanie jest bardzo trudne do zrozumienia, a ludzie takiego pokroju mogliby popsuć atmosferę, którą buduje. Prosty tytuł „Szkoła uczuć”, jednak kryje za sobą wiele. Niby oklepany temat. Dwie główne postacie Landon i Jamie. On jest popularny, typ macho, ma wielu przyjaciół, a jednak tak naprawdę nie jest szczęśliwy, choć tego nie pokazuje. Mieszka z matka, ponieważ ojciec związał się z inną kobietą. Ona natomiast szara myszka, która nie prowadzi życia towarzyskiego, jest kujonem i zadaje się z nie wartymi wspominania jednostkami szkoły. Jest tematem do drwin, również Landona. A jednak coś ich łączy, zaczyna „iskrzyć”. Wszystko zaczyna się od nieszczęśliwego wypadku. Do grupy przyjaciół pana macho pragnie dołączyć jeden chłopak. Każą mu skoczyć z wysokości do wody na terenie jakiejś fabryki. Jednak po skoku nie wypływa, ponieważ uderzył w rurę. Trafia do szpitala, a o wszystko zostaje oskarżony Landon. Jednak udaje mu się wymigać. Pozostaje tylko kara od dyrektora szkoły. Mysi zostawać po lekcjach i sprzątać korytarze, wziąć udział w szkolnym przedstawieniu i dawać korepetycje młodszym dzieciakom. Szczęśliwy traf sprawia, że w dwóch ostatnich uczestniczy również Jamie. Owa kobieta jest wytykana palcami, omijana szerokim lukiem i zawsze nosi ten sam sweter. Jednak, gdy Landon nie potrafi nauczyć się tekstu na przedstawienie, ona postanawia mu pomóc. Jednak pan sprzątaczka nie przyznaje się do jakichkolwiek kontaktów z Jamie. Dochodzi do przedstawienia, na którym „brzydkie kaczątko” zamienia się w pięknego łabędzia. Landon od razu zakochuje się, a z wrażenie zapomina tekstu. Improwizując kończy przedstawienie pocałunkiem. Jednak widz pamięta wcześniej wypowiedzianą kwestie: „Tylko się we mnie nie zakochaj. Ok?”. Zdanie to jest bardzo ważne, ponieważ Jamie jest chora na białaczkę i chciała uchronić chłopaka przed cierpieniem. Teraz czeka na śmierć, ale Landon nie odwraca się od niej i za wszelką cenę stara się jej pomóc. Godzi się nawet z ojcem, do którego się nie odzywał odkąd opuścił matkę. Bohater traci przyjaciół, ale zyskuje miłość. Jako para zostają poddani wielu próbom. Jednak jest to film bez happy endu. Śmierć uderza prosto w oczy. Łzy same się leją i to zupełnie bez powodu. Film szczególnie bym polecił osobą, które nie mają własnego poczucia wartości oraz osobą zakochanym, aby zobaczyły, co potrafi prawdziwa miłość. Bardzo rozwinięty jest wątek wiary i Boga. Nasze brzydkie kaczątko mimo swej choroby nie odwraca się od stwórcy, tylko wpada w jego ramiona i czaka na śmierć bez strachu.
Cierpienie świetnie także ukazuje muzyka. Wielu wokalistów czerpie inspiracje właśnie z miłości, cierpienia i codziennego życia. W dodatku zdradliwe nuty oraz silne brzmienia potrafią świetnie oddać klimat, w jakim znajduje się autor. Pozwalają one nam lepiej zrozumieć przesłanie, które jest w nich zawarte. Dzięki nim jesteśmy wstanie odczuć to, co czuje artysta. Znam niezliczoną ilość takich utworów, ale przed chwilą usłyszałem utwór Guns N Roses o tytule „Civil War”. Z tego, co zrozumiałem, Axl Rose śpiewa tam o cierpieniu w trakcie wojny w Wietnamie, o tym, że było to posunięcie bezsensu, wywołane po to by wzbogacili się ludzie zamożni i by zniszczyć biednych. Za wszystko wini Boga. Utwór także traktuje o wojnach domowych, o czym mówi nam sam tytuł. Wokal przeplatany jest pięknymi monologami obrazującymi myśli autora. Końcowy monolog zawiera w sobie piękne pytanie: „Co takiego domowego jest w wojnie przy okazji?”. Na to pytanie każdy sobie powinien sam odpowiedzieć.
W czasie wojen także można zobaczyć wiele cierpienia oraz reakcji ludzi wobec niego. W powieści „Kamienie na szaniec” bohaterowie cierpieli za ojczyznę. Robili to jednak w imię Boga. Dlaczego byli do tego zdolni? Ponieważ byli oni harcerzami. Zbiórki, obozy i tematy, na które rozmawiali ich tego nauczyły. Zostali wychowani na podstawach rycerskich: Bóg, Honor, Ojczyzna. Chłopaki z szarych szeregów chyba wszystkim pokazali, na co ich stać, jak wiara może pomóc w zwycięstwie. Polacy jako jedyny naród stworzyli taką ogromną organizację działającą w konspiracji, na tak szeroką skale. Gdy inni się poddali my nadal trwaliśmy i staraliśmy się zwyciężyć. Przelewaliśmy krew, na z góry przegranej pozycji. Wszystkie nasze wysiłki zaowocowały i jak widać dzisiaj żyjemy w wolnej Polsce. Czy są inne kraje, które tak mocno trwają, które są w stanie tak się poświęcić? Nie sądzę. Większość, założyłaby przegraną i starała się jedynie przetrwać, myśląc i dbając tylko o siebie i o własną rodzinę, a zapominając o innych. My jednak tacy nie jesteśmy. Wiele lat zaborów i przebyte wojny nauczyły nas, co trzeba robić. Wzmocniły także naszą tożsamość narodową.
Człowiek bez cierpienia jest niczym. Jest to pusta osoba. Dlaczego? Ponieważ cierpienie nas doświadcza. Uczy pokory wobec życia. Współczucia wobec krzywd innych oraz wrażliwości na inne osoby. Nie zazdroszczę tym, którzy cierpią. Jak wiadomo, ciężko jest kogoś nie oskarżać za naszą krzywdę. Bardzo ciężko jest wybaczyć. Tego właśnie powinniśmy się uczyć. Przebaczenie według mnie jest kluczem do sukcesu, kluczem do bram niebios.