Unia europejska plusy i minusy przystąpienia
Najlepszy przykład jako plusy przystapienia Polski do UE to "swobodny przepływ kapitału".Trzeba się też liczyć z tym że polska ziemia będzie kupowana przez obcokrajowców. Polska wynegocjowała najdłuższy okres przejściowy na sprzedaż ziemi spośród wszystkich kandydatów do UE - zachodnioeuropejskie firmy nie będą mogły kupować polskich lasów i ziemi rolnej aż przez 12 lat po naszym wejściu do UE, zaś unijni farmerzy - dopiero po trzy- lub siedmioletniej dzierżawie co możemy również zaliczyć do plusów jako dobrze wynegocjowany rozdział negocjacji.
Wynegocjowane porozumienie było tak korzystne, że obecnie Litwa zdecydowała się powrócić do negocjacji w obszarze "swobodny przepływ kapitału", by chociaż zbliżyć się do polskich warunków.
Przystąpienie do unii to wdrożenie unijnych praw w nasze realia aby to osiągnąć trzeba negocjować w takich rozdziałach jak np.:
- "sprawy wewnętrzne i sądownictwo"
- "podatki" (w tym rozdziale udało się wynegocjować b. korzystny okres przejściowy na podwyżkę akcyzy papierosowej),
-"swobodny przepływ kapitału"
-"transport" (gdzie otrzymaliśmy potrzebną ochronę dla naszego przewoźnika kolejowego - PKP)
- "rybołówstwo" (gdzie z kolei ustąpiła Polska, rezygnując z żądania ochrony 200-milowego pasa wód terytorialnych polegającej na zakazie wstępu dużych kutrów z UE).
Itd.
Rozdziałów jest w sumie 27
Unia dąży do tak zwanej globalizacji jak to określają ekonomicznej i kulturowej, europejczycy podają śmieszny argument wysunięty przez francuską minister ds. europejskich Nolle Lenoir
odp. na pytanie dlaczego chcą naszego przystąpienia - bo powiększymy bogactwo kulturowe Unii- robią dobrą minę do złej gry...(nie chodzi mi tu tylko o francuzów) uważam że jeśli nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze. Moja teoria jest taka: Niemcy popierają nas gorąco w staraniach o wejście do UE ponieważ jest to dla nich dobra okazja, aby w pokojowy sposób na mocy prawa odzyskać swoje ziemie utracone po II Wojnie Światowej. Tworzone już są organizacje niemieckie zajmujące się staraniami prowadzącymi do odzyskania utraconych majątków poszkodowanych lub odszkodowania. Dziwny jest dla mnie punkt w którym napisane zostało, że członkowie Unii Europejskiej nie mogą od owej odstąpić... Uważam że po przystąpieniu do Unii (bo kiedyś na pewno to nastąpi, ponieważ w sprawę zaangażowani są zbyt wpływowi- żeby nie powiedzieć majętni- ludzie, którzy widzą w przystąpieniu swój własny interes) nic właściwie nie wskazuje że się coś radykalnie zmieni.
Np. Jedną z lekcji lat 90. związanych ze zmianą reżimu było to, że naiwnością jest oczekiwać gwałtownych zmian po makrotransformacji. Równie naiwne było spodziewać się, że stopniowe zmiany płynnie spowodują pożądaną transformację jakościową. W prawdziwym życiu bywa inaczej. Jak mieliśmy okazję obserwować w Polsce, na Węgrzech czy innych krajach regionu na początku lat 90., społeczno-ekonomiczna ewolucja ma własną dynamikę i po jakimś czasie może doprowadzić do niespodziewanych rezultatów. Na podstawie tych doświadczeń logicznie byłoby przypuszczać, że formalne przyjęcie nowych członków do Unii zapoczątkuje okres przemian dostosowawczych, który potrwa długo i również może mieć niespodziewane skutki.
A dlaczego kiedyś zależało Unii na słabej Irlandii, słabej Hiszpanii i Portugalii? Dlaczego dla Unii było to ważne? Oczywiście chodziło im o chłonny rynek zbytu ich towarów, które mogą przekraczać granicę bez cła. Cała heca polega na tym, że unijne przedsiębiorstwa są bogatsze od polskich i ich produkty od razu będą tańsze a nasze firmy nie zdążą na czas przed bankructwem spowodowanym napływem tanich produktów dostosować ceny swoich produktów. Polacy też oczywiście mają prawo sprowadzać nie oclone towary ale potrzebny jest dobry wywiad na terenie Unii i kontakty, których w większości nasi rodzimi producenci nie posiadają. Otwarcie na Wschód jest jeszcze ważniejsze, bo integruje i stabilizuje cały kontynent. Nie mówiąc już o tym, że Unia wzbogaca się o nowy rynek. Jest poza wszelkim sporem, że Polska zyskuje na umocnieniu demokratycznego porządku w tej części Europy. Wiele sobie obiecujemy po tym, że reguły unijne trzymać nas będą w demokratycznych karbach.
W efekcie w połowie października Polska może pochwalić się 26 zamkniętymi rozdziałami
Jeden z rozdziałów obejmował trzy elementy - przyszłość specjalnych stref ekonomicznych, pomoc publiczną na inwestycje w ochronę środowiska i restrukturyzację polskiego hutnictwa.
Likwidacja stref ekonomicznych z jednej str. jest dobra gdyż sprzedawcy będą mieli teoretycznie takie same prawa a nie jak do tej pory gdzie mamy sytuację że supermarkety płacą mniejsze podatki od małych sklepikarzy procenty podatków są paradoksalnie różne.
Jednakże z drugeej strony koniec specjalnego traktowania inwestorów zagranicznych nie jest najlepszym rozwiązaniem. Nie wiadomo, jakie będą skutki zniesienia specjalnych stref ekonomicznych. W niektórych krajach kandydujących firmy, które funkcjonują w takich obszarach, stanowią liczącą się składową produkcji przemysłowej. W przypadku Węgier na przykład około 40 proc. eksportu pochodzi od 46 firm, które otrzymały specjalny status podatkowy niedozwolony w Unii Europejskiej. Węgierskiemu rządowi udało się dogadać z 40 firmami co do restrukturyzacji obecnego systemu wsparcia, jaki otrzymują od państwa, ale w sprawie pozostałych sześciu wciąż toczą się rozmowy. Inni, w tym Słowacja i Polska, również uciekli się do zachęt fiskalnych, aby przyciągnąć zagranicznych inwestorów. Wycofywanie się z tych planów nastręcza teraz trudności prawne. Niektóre firmy zgadzają się na restrukturyzację, inne decydują się na sprawy sądowe lub na opuszczenie goszczącego je kraju.
Obietnice stawiane przez unię są tylko po to, aby zamydlić nam oczy bajecznymi sumami. Uważam że polska więcej straci niż zyska. Pieniądze które dostaniemy to procent tego, co stracimy przez chocażby upadek polskich przedsiębiorstw czy handlu.
Przyda się tu zapewne słowo ostrzeżenia: niezależnie od symbolicznego i politycznego wymiaru piątego rozszerzenia można spokojnie przyjąć, że w życiu Europy następnego dnia po formalnym przyjęciu nowych członków niewiele się zmieni. Wbrew wielkim oczekiwaniom części naszych społeczeństw (i strachowi innych jego przedstawicieli) codzienne życie w czeskim biurze, polskiej wiosce czy węgierskiej fabryce nie będzie od razu inne dzięki zmianom prawnym.
Mniej zamożne kraje członkowskie Unii wyprzedzają nas znacznie pod względem dochodu. Choć PKB przypadający na głowę mieszkańca jest tylko jednym z wielu wskaźników, to trudno polemizować z liczbami: w Portugalii wynosi 17,5 tys. dol., w Grecji 16 tys., w Czechach - 13,8 tys., na Węgrzech - 12,4 tys., a w Polsce - 9,9 tys.
Koniec ochrony celnej zdecydowanie kwalifikuje się do minusów. Przystąpienie do unii celnej stanowi problem dla administracji celnej nowych członków, ale nie wpłynie znacząco na przepływy towarów: rynki krajowe każdego z krajów kandydujących są bliskie całkowitej liberalizacji (wszystkie cła przemysłowe i 90 proc. ceł rolnych zostało zniesionych).
Upadek muru berlińskiego otworzył perspektywę nowego lepszego świata, ale przyniósł także nowe wyzwania. Pojawiły się nowe zagrożenia - zorganizowana przestępczość, migracje, choroby oraz oczywiście terroryzm i rozprzestrzenianie się broni masowego rażenia.
NATO i Unia mają takie same zamierzenia jako strategiczni partnerzy, nie zaś jako rywale. Zadania mamy inne, choć uzupełniające się, bo cele są te same - pokój i stabilizacja. Na Bałkanach pokazaliśmy, że możemy współpracować i jakie to daje korzyści. Europejczycy rozumieją, że wiarygodna polityka potrzebuje składnika militarnego, na miarę współczesnych wyzwań. Trwają już prace, by więcej i racjonalniej wydawać na obronność. Europa może być poważnym i cennym partnerem USA w sprawach bezpieczeństwa nie konkurując z amerykańską potęgą militarną, nawet gdybyśmy byli stanie tę konkurencję podjąć. Musimy jednak podwyższać stopniowo naszą sprawność militarną. Co będzie nasz kraj kosztowało kolejne miliony ale w takim wypadku są to działania konieczne do przeprowadzenia.
W rozmowie z byłym ministrem obrony Francji Paulem Quilesem na pytanie czy będzie taka wola polityczna, by stworzyć wspólną europejską obronę odpowiedział - Dziś jej nie ma, ale są ludzie, którzy o tym dyskutują. Myślę, że to kwestia około pięciu lat. Jeśli taka organizacja powstanie będzie to dla nas plusem w dobie niepewnych czasów ataków terrorystycznych. Jednak swoją działalnością w takiej organizacji możemy ściągnąć na siebie uwagę agresora, ale jest to ryzyko z którym zawsze trzeba się liczyć. Myślę że mogę zaliczyć to do plusów, ponieważ podnosi jednak to poziom bezpieczeństwa w Europie.
Europa Zachodnia sama jest w kłopotach gospodarczych, by utrzymać w rygorach tzw. pakt stabilizacyjny euro, nade wszystko musi oszczędzać. Polska zaś będzie musiała z własnego budżetu dopłacać do rolników, by mogli konkurować z zachodnimi. Kluczowe znaczenie ma dla nas kwestia redukcji składki unijnej i jej rozłożenia w czasie.
Każdy kraj wpłaca do Unii określoną sumę - tak powstaje europejski budżet, rozdzielany potem między kraje członkowskie. Polska dostanie to, co dla niej przeznaczono, a jeśliby wydatki przekroczyły wpływy, zostanie to z kasy Unii zrekompensowane. W 2004 r. Polska otrzyma więcej niż w roku poprzednim, te pieniądze trzeba umieć wykorzystać i z tym może być problem. Nawet teraz Polska nie zużywa wszystkich środków oddanych do jej dyspozycji. Ale większość nie wykorzystuje ich w stu procentach.
Jeśli chodzi o konieczną pomoc dla rolnictwa, o którą stawiane są pytania w związku z polskim budżetem, to chciałoby się mieć 100 proc. dopłat dla rolników, ale trzeba było szukać rozwiązań realistycznych. Niektóre kraje były w ogóle przeciwne dopłatom dla rolników z krajów kandydackich. Francja zgłosiła przeciwko temu kategoryczne weto. Polityka europejska to była przede wszystkim właśnie polityka rolna i Unia źle na tym nie wyszła. Wśród kandydatów jest wiele krajów z dużym sektorem rolnym. W interesie Europy leży jego modernizacja, by miało ono równy start w konkurencji z rolnikami ze starych krajów Unii. Szczęśliwie udało się wywalczyć rozciągnięcie unijnej polityki rolnej na kandydatów. To, że ta pomoc będzie rosła stopniowo, uważam za rozsądne, bo danie od razu całych dopłat bezpośrednich spowodowałoby wzrost nierówności i mogłoby doprowadzić do nadprodukcji, a to byłoby dla Europy niekorzystne. Polityka dostosowana do potrzeb i możliwości da kandydatom 100 proc. dopłat w 2013 roku. Co uważam za plus.
Komisja Europejska, przedstawiając na początku roku swoją ofertę finansową dla rolników w krajach kandydujących, zaproponowała poziom dopłat dużo niższy, niż tego rolnicy oczekiwali (25 proc. w pierwszym roku) - dała jednak także wybór. Polska tak samo jak pozostałe kraje kandydujące może zastosować uproszczony system płatności lub standardowy - taki sam jak w obecnych krajach członkowskich.
W systemie standardowym wielkość dopłat jest uzależniona od wielkości produkcji (zbiorów bądź pogłowia zwierząt), przy czym dopłaty są oferowane tylko do wybranych rodzajów produkcji: pszenicy, bydła rzeźnego, tytoniu itp. Otrzymanie dopłat jest możliwe tylko wówczas, gdy w kraju sprawnie działa skomplikowany system zarządzania dopłatami IACS, a sam rolnik potrafi poprawnie wypełnić wniosek.
Z kolei w systemie uproszczonym unijne dopłaty są uzależnione tylko od jednego elementu - wielkości gospodarstwa. Rolnik dostawałby unijne euro także wtedy, gdyby na swoich - powiedzmy - 10 ha uprawiał tylko i wyłącznie ziemniaki, które w "tradycyjnym" systemie pod żadne dopłaty się nie kwalifikują.
System uproszczony - postanowiła Komisja - mógłby być stosowany przez nowych członków UE przez trzy lata, z możliwością przedłużenia tego okresu o kolejne dwa lata.
Polskę we Francji bardzo się lubi. Nigdy obydwa te kraje nie prowadziły ze sobą wojen, mieszka we Francji ok. 800 tys. Francuzów polskiego pochodzenia, wielu zajmuje wysokie stanowiska. Oprócz tego łączy nas kultura. Wśród kandydatów to najbardziej znany we Francji kraj o podobnej do naszej wiejskiej tradycji. Może istnieć lęk przed konkurencją, ale widzi się też zalety powstającego dużego rynku - szansę na zwiększenie wymiany, eksportu. To sprawi, że wszyscy wygrają, i to przekonanie we Francji rośnie- powiedziała minister ds. europejskich Francji . A więc są jeszcze ludzie którzy wierzą że wszyscy możemy wygrać... a jeśli nie?
Na proste pytanie "Po co do Unii?" trzeba znaleźć równie prostą odpowiedź. Najprostsza brzmi: by odwrócić bieg historii, wyzwolić się z zaklętego koła porażek. Polska przez cały bieg swojej historii miała sojuszników którzy ją opuszczali lub nie traktowali poważnie. Tendęcją polskich polityków jest aby przełamać passę tych historycznych porażek, aby "potęga" polska wyrosła przy Unii.
Dla Litwy, jak i dla Polski niewątpliwie korzystne jest rozwiązanie sprawy tranzytu do Kalingradu, które w zgodzie z prawem unijnym i terminarzem poszerzenia Unii i strefy Schengen łagodzi lub co najmniej utrudnia opór Moskwy wobec samego rozszerzenia. Kiedy Polska wejdzie do UE będzie to porządne wzmocnienie naszej polityki zagranicznej. Już Rosja nie będzie mogła sobie nakazać, że przez Polskę będzie prowadziła autostrada do obwodu Kalingradzkiego gdy będziemy zjednoczeni nikt nas nie ruszy. Jest to niewątpliwie plus.
Polacy mają nadzieje że wyrównają się pensje pracowników polskich z unijnymi. Tak naprawdę uważam że nigdy to nie nastąpi, bo w każdej strukturze państwowej są prowincje, gdzie płatność jest niższa niż w innych regionach, ale nikt nie powiedział że Polacy nie będą mogli się przemieszczać. Dla chcącego nic trudnego i jeśli ktoś ma odpowiednie kwalifikacje nie musi bać się konkurencji z pracownikami z UE jestem pewien że będzie ona uczciwa.