Łomża podczas 2 wojny światowej
Dnia 29 sierpnia o wojnie nic konkretnego nie wiedziano. Krążyły jedynie rożne wersje tego tematu. 30 sierpnia wśród żołnierzy krążyła wiadomość o wojnie, cywile ze swoim dobrobytem uciekali z terenów przygranicznych w głąb Polski. Tego dnia dowiedziano się, że dowóda armii „Modlin’’ był generał Emil Przedrzymirski-Krukowicz. 31 sierpnia obserwując nasze oddziały wydawało się, że nie wpuścimy Niemców na ziemie polskie. Wrzesień 1939 roku polskie radio poinformowało Polaków, ze Hitler zaatakował Polskę. 4.25 nad ranem niemiecki krążownik wystrzelił pociski w kierunku Westerplatte. O świcie od strony zachodniej na Polska pojawiły się pierwsze Niemieckie samoloty. Bombowce rozpoczęły naloty. Polacy przewidywali miażdżąca przewagę wroga, uzbrojonych w najnowocześniejsza broń-nie mylili się. Przewidywania okazały się trafne. Pierwsze boje były straszne. Polscy żołnierze w pierwszych walkach wykazywali się odwaga i walecznością. Widok jaki otaczał walczących młodych ludzi był straszny, po polu rozrzucony sprzęt wojskowy, wozy, pozabijane konie, trupy ludzi, jęki rannych. Niemcy nie spodziewali się takiego oporu. Przyzwyczajeni byli zajmować tereny bez rozlewu krwi. Wpajano w nich, że Polska nie będzie się broniła. 2 wrześnie nasze linie zaczęły się załamywać. Powstał chaos i zamieszanie. Mazowiecka Brygada Kawalerii z 11 pułkiem ułanów zaczęła się cofać w kierunku Przasnysza. Polskie armatki przeciw pancerne i karabiny przeciwczołgowe, mimo swoich walorów nie zatrzymały naporu niemieckiego. Walki trwały bez przerwy nawet nocną ciszą wstrząsały grzmoty artylerii. Przemęczeni ludzie kładli się spać przy swoich konia i natychmiast zasypiali. Piechota nasza jeszcze się broniła, ale na długo nie zatrzyma Niemców. Naloty samolotów nie ustawały, Ziemia jęczała od wybochów bomb. Różan został już zajęty przez Niemców. Od strony Gruduska posuwał się nawał nieprzyjaciela, od tamtej strony słychać również zacięte boje. Po drodze okazało się, że Przasnysz został zajęty przez wroga. Dowodzący kierowali pułki do Ciechanowa, aby tam zwołać mobilizacje i ponownie przystąpić do walki. Miasto było przepełnione ludźmi, którzy próbowali uciec szukając bezpiecznego miejsca gdzie mogli się schronić przed niemieckimi nalotami. Miejski szpital był przepełniony od strony dworca ciągnęły się furmanki wyładowane rannymi żołnierzami i cywilami. Ciechanów był ważnym punktem, lecz nie miał żadnej obrony przeciwlotniczej. W mieście nie było już poczty, ani żadnej innej centrali. Ciechanów był bez łączności. Tego samego dnia (2 września) do miasta wtargnęli Niemcy. Wszyscy co byli w stanie zaczęli uciekać z miasta, wszędzie było słychać strzały i wybuchy bomb. Polskie oddziały zaczęły się wycofywać i kierowały się na Modlin. W Modlinie kampania lotnicza szykowała się do obrony miasta. Kapitan oddziału mobilizował żołnierzy do walki w obronie Polski. W tym samym czasie w Plońsku było większe skupienie wojska polskiego. Żołnierze dostali nowa bron i skierowano ich do Modlina, również w Nowym Dworze z rozbitych pułków powstała armia „MODLIN’’. Po sformowaniu kilku kompanii wojsko odmaszerowało do Warszawy. Podczas drogi do stolicy cześć oddziału została rozbita przez bombardowania niemieckich samolotów. Po dotarciu do Warszawy ranni trafili do szpitala, tego samego dnia doszła do stolicy wiadomość, że armia generała Ericha Hoppnera przerwała polski front pod Radomiem i podąża na Warszawę. Kilka godzin po zdobyciu Radomska, Warszawa była oblężona.
Niemcy pod Nowogrodem stanęli 7 września 1939 r. Wojska niemieckie podeszły pod Nowogród z dwóch stron od Kolna i od Myszyńca. Pierwsi zajęli stanowiska w dole rzeki Narwi, od ujścia Pisy w kierunku na południe, drudzy w lesie nowogrodzkim i od ujścia rzeki Pisy w kierunku na północ do wsi Szablak. Do dziś jeszcze zachowały się zryte okopami tereny leśne oraz ślady po wojnie. Atak na Nowogród rozpoczął się 8 września 1939 r. Przez kilka dni garstka obrońców Nowogrodu opierała się Niemcom, żądając im dotkliwe straty. Polacy, okopani na wzgórzach nowogrodzkich i w miasteczku, zaciekle bronili przejścia przez Narew. Do chluby obrony Nowogrodu przyczynili się żołnierze z 33 pułku piechoty, mieszkańcy Nowogrodu. Obiekt polski położony nad Narwią przy tak zwanym Lepaku koło wsi Szablak, był szczególnie atakowany przez Niemców. Od obiektu dzieliła Niemców rzeka. Po kilku dniach silnego ataku załoga obiektu zmuszona była skapitulować. Żołnierze zostali zabici, a Niemcy przeszli na tyły polskiego wojska. Walki toczyły się również w miasteczku, ale przeważająca siła niemiecka zmusiła polskie oddziały do wycofania się z Nowogrodu. Straty przy zdobyciu przez Niemców Nowogrodu, były wielki. Ogie karabinów maszynowych dziesiątkował nacierających Niemców. Nowogrodu broniła Samodzielna Grupa Operacyjna „NAREW’’ (SGO NAREW), która swoim zasięgiem obejmowała obszar od Augustowa do stoku na południu z Armia „MODLIN’’. 33 pp w Łomży został odesłany do Nowogrodu. Saperzy zaminowali most na Narwi i wysadzili w powietrze niedokończona tamę na rzece. Niemcy chcieli przeprawić się przez rzekę. Wówczas polskie oddziały otworzyły do nich ogień z broni maszynowej. Niemcy szybko wycofali się pozostawiając na miejscu ostrzały wielu rannych i zabitych. Cofając się otworzyli ogień artyleryjski, pociski armat uderzały w polskie schrony. Oprócz tego samoloty bombardowały polskie obiekty, lecz żadna bomba nie trafiła w niego. Później Niemcy znów chcieli przejśc przez rzekę. Wtedy polskie oddziały znów otworzyły ogień i Niemcy kolejny raz nie mogły przedostać się przez Narew. Obiekt z którego Polacy bronili dostępu do Nowogrodu został opuszczony dopiero w niedziele w nocy jak Niemcy przedarli się do Nowogrodu od wsi Szablak koło Lepaka. Oddziały wycofywały się w kierunku Czartorii i tam połączyły się z kompania kapitana Sztoka. Nowogród się palił. Niemcy przez cały czas bombardowali okopy i obiekty należące do miasteczka. Na terenie obszaru Osowiec, od wiosny 1939r.
W okolicach Wizny wykonywane były roboty fortyfikacyjne i jak nas poinformowano budowa obiektów była zakończona całkowicie. Fortyfikacje „Wizny’’ stanowiło 6 schronów ciężkich oraz kilka średnich i małych. Były to obiekty wykonane solidnie z żelbetonu, wyposażone w kopuły pancerne do osadzania ckm. Poza tym każdy schron, zależnie od wielkości miał stanowiska na 3-5 ckm. Odpowiednie pomieszczenie bojowe, pomocnicze pompy ręczne, drzwi pancerne, ale też w budowlach były braki bardzo poważne: unieruchomiona wentylacja, brak płyt pancernych w strzelnicach, brak pól minowych i zasieków z drutów kolczastych na przedpolu. Braki te miały być uzupełnione na przełomie kilku dni. Odcinek przydzielony kompanii zaczynając od południa obejmował Łynki i biegł przez Perkus, Kurpiki, Górę Strkową, gdzie było stanowisko dowodzenia. Zwykle zabagnione tereny Narwi i Biebrzy, w skutek długotrwałej suszy stały się dostępne dla wozów bojowych, a rzekę można było przekroczyć na całym odcinku polskiej obrony. Wiec na przedpolu nie było rządnej przeszkody, polska armia była wiec zdana wyłącznie na siebie. Poczucie dyscypliny nie pozwalało nikomu wypowiedzieć się na tamten temat przed Reginisem, a on tez nie poruszał tego tematu. Wojsko polskie zagospodarowało się na wyznaczonych przez dowództwo odcinkach wreszcie stało się cos nieuchronnego, a zarazem koniecznego. Odcinek Giełczyn stanowiło 9 ckm o niepełnej obsługach razem około 45 żołnierzy. W pierwszych dniach września na odcinku Giełczyn panowała cisza i spokój. Słonce grzało niemiłosiernie, a na niebie nie było żadnej chmurki. Tylko przesuwały się po nim wysoko w górze niemieckie samoloty. Nadszedł dzień 7 września, wojsko polskie czekało nadejścia wrogich oddziałów. Przy pomocy lornety, widać było jak do miasteczka Wizna wślizgują się niemieckie czołgi. Dowiedzieliśmy się, że jest ich tam kilkanaście. Niedługo potem słychać było pierwsze strzały z obu stron. Zapoczątkowała je nasza „czata’’ przy moście na Narwi. A po chwili most na rzece został przez nas wysadzony w powietrze. Nad rzeka wynosiły się kłęby dymu, to strzelano pociskami dymnymi, aby oślepić obrońców. Na odcinku Giełczyn panował cały czas spokój. Była to cisza burza. Około godziny 15 rozpoczęła się walka na odcinku Giełczyn. Pociski rozrywały się z mniejszym lub większym hukiem. Artyleria ostrzeliwała polskie pozycje. Strzały nie miały końca, w miarę upływu czasu natężenie ognia wzrastało. Po kilku godzinach nadleciały samoloty, rozpoczęło się bombardowanie lotnicze. Bomby na razie nie padały nie na nasze schrony, lecz na opuszczone okopy wykopane przez batalion 71 pp. Obroną Wizny dowodził generał Guderiana XIX Korpusem Pancernym. Widząc opieszale posuwanie się wojska niemieckiego (piechoty), był zmuszony do osobistej interwencji. Przeszedł przez rzekę i dotarł do pierwszych linii piechoty i zmusił podwładnych do bardziej agresywnej obrony, wzmacniająca równocześnie wsparcie ogniowe, oraz przerzucając na nasz brzeg czołgi. Poszczególne grupki żołnierzy przenikały przez naszą zaporę, nie były jednak w stanie posunąć się bliżej i zalęgały na naszej linii ogni płaskich. Wtedy znów nastąpiło wzmożenie działalności artylerii i lotnictwa. W pewnym momencie Niemcy nie posuwają się już do przodu, że natarcie się zakończyło, Niemcom zabrakło chyba sil. To był początek końca. Przeszkodę wreszcie udało się wrogowi sforsować. I nadszedł ostatni akt dramatu, likwidacja od tylu bezbronnych fortów. Następnego dnia o świcie w mieście Choroszcz na rozkaz pułkownika Szafranowskigo dowódcy obrony Białegostoku, z tych co przetrwali atak na Wizne został utworzony nowy odział.
W wiele lat po wojnie według Rocznika Białegostoku IV ( zestawienie opracowane przez kapitana Z. Kosztyle) po stronie niemieckiej wystąpiło do walki 1210 oficerów, 21800 podoficerów i szeregowych, 350 czołgów, 166 dział rożnego typu, 195 dział przeciw pancernych, 288 ckm, 689 rkm. Po stronie polskiej 720 oficerów i szeregowców, 6 dział lekkich, 28 ckm, 18 rkm. Wiec przewaga oddziałów niemieckich była ogromna, a wysiłek polskich żołnierzy niewyobrażalnie ciężki.
1) Czesław Brodzicki, Jerzy Brodziuk, „ Ziemia Łomżyńska ”Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej, Wydział Kultury i Sztuki Urzędu Wojewódzkiego w Łomży.
2) Józef Kozłowski „Wspomnienia Nowogrodzianina znad Narwi ” Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej, Wydział Kultury i Sztuki Urzędu Wojewódzkiego w Łomży.