Recenzja Gattaca
Rzadko zdarza się, żeby jakikolwiek film z dowolnego gatunku, przedstawiał tyle problemów; stawiał tak dużo pytań i w tym samym czasie chwytał za serce nie puszczając aż do napisów końcowych. Jednocześnie dawał nadzieję, że nawet największe kłody rzucane człowiekowi pod nogi, jest on w stanie przeskoczyć i nic nie złamie jego ducha. Niestety, często nie docenia się Gattaci lub przegapia się ją podczas robienia list typu: „Najlepsze filmy s-f”. A film naprawdę jest wart obejrzenia, mimo swoich 10 lat. Dlaczego?
W niedalekiej przyszłości nie będzie już problemów, chorób ani wszelkich fizycznych ułomności. Dzięki nowoczesnej medycynie i osiągnięciom technicznym ludzkość jest w stanie zaprogramować swoją przyszłość – ingerencja genetyczna sprawia, że rodzice mogą wybrać już nie tylko kolor oczu dziecka, ale określić jego fizyczne predyspozycje. Z jednej strony jest to pozytywne – dzieciak jest całkowicie zdrowy, jednak uprzywilejowane są tylko i wyłącznie dzieci, których rodzice należą do wyższych klas społecznych. W rezultacie doprowadza to do dyskryminacji osób, u których znaleziono jakąś wadę – słaby wzrok; zdrowie, itd. W pewnym sensie określenie lub nie, tej czy innej cechy powoduje ukierunkowanie życia człowieka na jedne, wyznaczone tory. Tylko, co zrobić w momencie, gdy coś się zmieni? Gdy przywileje zostaną odebrane i wybór dalszej drogi to naprawdę nie wybór? Co ma zrobić ze swoim życiem człowiek, który idealny nie jest, ale wciąż marzy i dąży do spełnienia owych marzeń?