Recenzja filmu "Syzyfowe Prace"
SYZYFOWE PRACE
Scenariusz i reżyseria: Paweł Komorowski
Zdjęcia: Wiesław Zdort
Muzyka: Jerzy Matuszkiewicz
Film zrealizowany został na podstawie powieści Stefana Żeromskiego. Reżyser przedstawił jednak tylko trzy ostanie lata nauki w kieleckim gimnazjum. Lata 90-te XIX wieku to okres wzmożonej rusyfikacji. Główny bohater- Marcin Borowicz zostaje ulubieńcem nauczycieli, a to za sprawą naukowej działalności propagującej panslawizm. Dopiero, gdy Bernard Zygier recytuje „Redutę Ordona” na lekcji języka polskiego, budzi się w nim patriotyzm. Kolejnym ważnym bohaterem jest Andrzej Radek, syn fornala. Podczas oglądania filmu jesteśmy świadkami jego awansu społecznego. Reżyser wplótł też wątek miłosny pomiędzy Borowiczem, a uczennicą żeńskiego gimnazjum Anną Stogowską - „Birutą”. Niestety, ich związek wystawiony jest na ciężką próbę, gdy dziewczyna zostaje zmuszona do wyjazdu w głąb Rosji.
W mojej opinii ekranizacja „Syzyfowych Prac” nie stanowi pełnego odzwierciedlenia powieści. Jest w niej dużo niedopowiedzeń spowodowanych rezygnacją ze znacznej części wątków. Film jest niespójny, a fabuła „rwie się”. Przykładowo, w ciągu całego filmu „Biruta” nie odzywa się ani razu. Gdzież więc ta wielka miłość?
Z drugiej jednak strony, w „Syzyfowych Pracach” widzimy plejadę wybitnych, polskich aktorów. Chociażby Krzysztof Tyniec, grający Wiechowskiego oraz Andrzej Dawidow, który wcielił się w rolę inspektora. Poza tym, filmowi towarzyszy wspaniała muzyka Jerzego Matuszkiewicza.
Podsumowując, nie polecam filmu osobom, które nie przeczytały wcześniej lektury. Jest w nim jednak scena, którą bez wątpienia warto obejrzeć. Mam na myśli fragment, kiedy Zygier recytuje „Redutę Ordona”. Grający Bernarda, Tomasz Piątkowski w poruszający sposób przekazuje jego nastrój. Nawet osoby, które nie cenią poezji, zrozumieją piękno patriotycznego wiersza autorstwa Adama Mickiewicza.