Ja i moja edukacja
Edukacja czym jest ? W jakim celu uczymy się ? Często zadajemy sobie takie pytania szczególnie w czasie kiedy pokonujemy kolejne szczeble naszej „kariery naukowej”. Początkowo, zdobywanie wiedzy, szczególnie na poziomie podstawowym jest dla nas mało atrakcyjne. Potem, gdy wraz upływem lat, wzrasta nam świadomość, wartość wiedzy rośnie. Od wieków człowiek dąży do poznania rzeczywistości, która nas otacza, odkrywa, bada ,szuka. Każdy chce posiąść wiedzę, bo jest ona w naszym świecie niezbędna.
Edukacją nazwałbym proces pozyskiwania wiedzy . Edukujemy siebie, to znaczy kształcimy się w celu zapewnienia sobie lepszego jutra . Człowiek wykształcony może odnieść sukces w pracy , realizować się zawodowo. Edukacja otwiera nam drogę do wąskiej grupy ludzi zwanej intelektualistami . Ludzie wykształceni różnią się przez pryzmat swojej wiedzy, inaczej postrzegają świat .Co innego się dla nich liczy , stają się wybredni i bardziej krytyczni .Dostrzegają niuanse naszej rzeczywistości.
Wszyscy uczymy się dla siebie ,bo przecież chcemy być kowalem własnego losu. Dlaczego ja się uczę, może inaczej, dlaczego chcę się uczyć?. Otóż jest to trudne pytanie na które można odpowiedzieć w dwojaki sposób. Do argumentów przemawiających za kształceniem się można zaliczyć chęć zapewnienia sobie lepszego jutra. Dzisiejsze czasy są ciężkie i coraz częściej praca zależy od skończonych studiów, ich jakości i uprawnień jakie nam dają. Z pewną przesadą można powiedzieć że dzisiaj „byle robotnik” powinien mieć wyższe wykształcenie. To wszystko powoduje obniżenie rangi studiów i dewaluację dyplomów wyższych uczelni. Szkoły wyższe nie idą dzisiaj w stronę podwyższenia jakości uczenia, lecz większość z nich skupia się na zwiększaniu ilości przyjmowanych studentów i tworzeniu nowych wyszukanych kierunków. Doskonałym przykładem może być kierunek Gier i Zabaw na którymś z wydziałów na Uniwersytecie Gdańskim. Zmiany w szkolnictwie wyższym idą w złym kierunku. Nie zmienia to jednak faktu że studia w naszych czasach to po prostu już norma.
Argumentem przemawiającym za studiowaniem jest też fakt, że moim zdaniem studia uszlachetniają, nobilitują ,człowiek nabiera pewnego rodzaju ogłady, jest po prostu „inny”. Studiując, przebywamy w otoczeniu ludzi nauki, ludzi wykształconych i kulturalnych i mówiąc dzisiejszym językiem „odchamiamy się”
Obracamy się w innym towarzystwie , oczekujemy innych zachowań . Zwracamy na inne rzeczy uwagę. Odczuwamy potrzebę obcowania z kulturą . Niestety wraz ze wzrostem liczby magistrów nie rośnie liczba intelektualistów. Co raz więcej ludzi kończy studia z nastawieniem ,że tak musi być. Kończą byle jakie kierunki wyłącznie po to by uzyskać tak zwany papier, który pozwoli im na zdobycie bardziej lukratywnej posady lub podwyżki .
Naraz okazało się, że opłaca się uczyć z czystego wyrachowania. Nauka poszerza horyzonty ale daje też o wiele większe możliwości zdobycia pracy lepszej niż przysłowiowe „ kopanie rowów”. Moja decyzja w sprawie studiów wyższych nie dotyczyła faktu czy będę studiować czy nie To było oczywiste, że będę. Musze się uczyć, żeby cos w życiu osiągnąć. Dla wielu osób duże znaczenie ma presja społeczna i moda . Teraz trzeba się uczyć . Ale ja, już w podstawówce zdecydowałem co będzie przedmiotem moich studiów. Duży wpływ na moją decyzję mieli oczywiście rodzice. Oboje mają wyższe wykształcenie. Nasze środowisko to ludzie w większości wykształceni, reprezentujący wolne zawody. Było dla mnie rzeczą oczywistą ,że jak skończę szkołę podstawową to pójdę do liceum i potem na studia wyższe. Taka była droga moich rodziców i taką ja uważam za jedynie słuszną. Zawsze wiedziałem, że człowiek powinien się najpierw uczyć, a potem kształcić.
Ponieważ jestem dyslektykiem w stopniu najwyższym z możliwych, nauka w klasach najniższych była dla mnie koszmarem, ale ten defekt spowodował że musiałem być bardzo sumiennym i zdyscyplinowanym uczniem i nie mogłem pozwolić sobie na żadną „prowizorkę”. Musiałem pracować dużo i solidnie.
Na moją postawę i sposób myślenia o szkole wpłynęła niewątpliwie moja matka ( jej miłość do mnie ), oraz wszystkie osoby wspierające mnie w wysiłkach by zminimalizować defekty wynikające z mojej dysleksji.
Wpajano mi że nauka otwiera wszelkie drogi rozwoju. Edukacja sama w sobie nie ma negatywów, poza jednym, im bardziej będziemy poznawać świat, tym bardziej będziemy przerażani jego wielkością i zróżnicowaniem. Im więcej wiemy, tym częściej dochodzimy do wniosku ,że nic nie wiemy , czyli jak powiedział Sokrates „wiem, że nic nie wiem” . W moim przypadku pojawił się jeszcze inny negatywny skutek dzisiejszej edukacji, mianowicie problem wyboru kierunku kształcenia . Obecny kierunek ,który studiuję nie w pełni mnie satysfakcjonuje. W przyszłości zamierzam dodatkowo rozpocząć naukę zawodu bardziej artystycznego. Rzeczywistość w której żyjemy każe nam przygotować się do wymagań rynku pracy, a więc do zmiany zawodu teoretycznie co najmniej cztery razy w naszym życiu. Ja u progu mojej kariery zawodowej mam zamiar mieć co najmniej dwa zawody.
Przy wszystkich zaletach wynikających z edukacji wyższej należy mieć świadomość, że posiadanie dyplomu stanowi jedynie warunek wstępny i niewystarczający. Zdobywanie certyfikatu akademickiego jest w coraz większym stopniu „inwestycją opartą na ryzyku”. W sytuacji inflacji dyplomów ponownie nabiera znaczenia pochodzenie społeczne, ponieważ to właśnie rodzice ( ich możliwości finansowe, układy czy mądrość życiowa) bardziej decydują o przyszłości dzieci niż dyplom akademicki
W rezultacie przemian i postępu naukowego i technicznego oraz rozwoju mass mediów, wiek XX stał się stuleciem niebywałego postępu cywilizacyjnego, kulturalnego i gospodarczego. Realizowały go kolejne pokolenia ludzi coraz lepiej wykształconych.
Niestety postęp powoduje dehumanizację życia i zachowań ludzkich. Dehumanizacja polega głównie na coraz większym konsumpcjonizmie (cywilizacja „mieć”), który dominuje nad kulturą ducha ( cywilizacja „być i żyć godnie).