Recenzja filmu "Folwark Zwierzęcy"
W ubiegłym tygodniu zaczęłam czytać książkę Georga Orwella pt. „Folwark zwierzęcy”, gdy po raz pierwszy zobaczyłam okładkę i przekartkowałam książkę niespecjalnie mi się spodobała. Gdy zabrałam się do czytania, utwierdziłam się w tym przekonaniu.
Akcja dzieje się na folwarku pana Jonesa gdzie gnębione i uciskane zwierzęta wzniecają powstanie. Jego pomysłodawcą był knur o imieniu Major. Jednak ten szybko umiera i zwierzęta muszą radzić sobie same. Władzę przejmuje reszta świń. Początkowo działają „na korzyść zwierząt” jednak wkrótce wprowadzają własną politykę.
Zwierzętom wmawiane jest to, że ich życie uległo znacznej poprawie po wygnaniu pana Jonesa, jednak prawda jest taka, że na folwarku dzieje się coraz gorzej. Zwierzęta są wyzyskiwane na rzecz świń, które coraz bardziej upodabniają się do człowieka.
Pod postacią „lekkiej” historyjki o zwierzętach, Georg Orwell sprzeciwia się rewolucji rosyjskiej i polityce totalitarnej. Gdy przyjrzymy się zachowaniu zwierząt i ich sposobie bycia, możemy dostrzec działaczy rewolucji ZSRR. Pod postacią Napoleona „ukrył się” Józef Stalin, a Snowball to istny Lew Trocki. Major, ojciec rewolucji to sam Włodzimierz Lenin.
Osobą, która podjęła się zekranizowania tej powieści był John Stephenson i moim zdaniem nie stanął na wysokości zadania. Pojawia się wiele nieścisłości, choć muszę przyznać, że niektóre elementy wpływają na jakość samego filmu.
Historię opowiada nam suczka Jessie, która w powieści Orwella jest postacią drugoplanową. Film rozpoczyna się od spotkania zwierząt, pewnej burzliwej nocy. Wtedy po raz pierwszy poznajemy przyszłą narratorkę. „Cofamy się w czasie” by razem z Jessie jeszcze raz prześledzić przebieg całej rewolucji.
Oglądając film odniosłam wrażenie, że skupiono się w nim na dwóch rzeczach. Na efektach specjalnych, które swoją drogą podniosły jakość filmu, na przykład wtedy gdy żywe zwierzęta zostają zastąpione sztucznymi i na ciągłym spiskowaniu ludzi.
Niedola zwierząt „ginie w tłumie”. Natomiast świnie zostały przedstawione w sposób właściwy i ich charaktery zgadzają się z tymi, jakie nadał im Georg Orwell.
Co do niezgodności z „Folwarkiem Zwierzęcym”, nie wiem gdzie autor powieści „dał” zwierzętom telewizor lub „kazał” świniom wyświetlać filmy propagandowe. Muszę również przyznać, że zawiodła mnie scena egzekucji. Spodziewałam się czegoś bardziej widowiskowego i realistycznego.
Jednak przypadł mi do gustu odpowiedni dobór muzyki, oddawał napięcie i nastrój.
Podsumowując, film nie odzwierciedla istoty problemów z jakimi borykały się zwierzęta z folwarku pana Jonesa. Jest marną namiastką tego, co można by stworzyć. Nie chcę obrażać reżysera, bo przypuszczam, że „Folwark Zwierzęcy” nie jest powieścią łatwą do zekranizowania, jednak powstały twór w żadnej mierze mnie nie zachwycił.
Gdybym wcześniej nie przeczytała książki sądzę, że nie zrozumiałabym przesłania filmu.