Książka czy film?
W ostatnich latach zaczął kształtować się pogląd odmienny, co prawda mniej powszechny, lecz funkcjonujący równolegle, że film (wraz z telewizją), zmieniając radykalnie rolę literatury zdominował ją i uczynił sztuką "przyfilmową". Wydaje się jednak, że niezwykle trudno dowieść prawdziwości jednego lub drugiego - skrajnie różnego poglądu.
Poszczególne systemy kultury nie istnieją bowiem w izolacji, lecz wchodzą między sobą w różnorakie kontakty i relacje. Wspólna przygoda filmu i literatury jest pasjonującym i swoistym, szczególnym zjawiskiem w kulturze.
Wiek XIX był wiekiem słowa, podobnie jak wiek XX jest wiekiem obrazu, i nic chyba już tego nie zmieni. Ubiegłe stulecie darzyło słowo wielkim zaufaniem, a od czasów Oświecenia nawet samo słowo kultura kojarzy się z tym, co się pisze, drukuje, czyta. W tym czasie literatura stała się sztuką nie potrzebującą żadnych dodatkowych uzasadnień swojej wysokiej pozycji. Literatura - sztuka narracyjna, fabularna, czasowa - nie miała żadnej konkurencji. Muzy w zasadzie nie ingerowały w swoje zakresy i mimo iż ich pozycje mogły się zmieniać, to pozycja literatury, a przy okazji jej twórcy pisarza - była niezaprzeczalnie najistotniejsza. Mimo zacofania ekonomicznego i gospodarczego pojawił się jednak nowy odbiorca, który miął już odmienne potrzeby i oczekiwania w porównaniu z tradycyjną publicznością literacką XIX wieku. Był to bywalec salonów z widowiskami optycznymi i kinematografu. Książkę zastąpił jej największy rywal - film.
Filmowcy bardzo wcześnie zainteresowali się możliwościami, jakie dawało im sfilmowanie znanych dzieł literackich. Współcześnie adaptacje literatury stały się zjawiskiem powszechnym, chociaż warto przypomnieć, że wokół samego zagadnienia toczyły się i toczą spory i dyskusje. Każda bowiem próba przeniesienia na ekran znanej powieści, zwłaszcza z kręgu klasyki literackiej, nieodmiennie wywołuje społeczne emocje, szczególnie w gronie najbardziej zainteresowanych tym rodzajem sztuki wśród młodzieży. I chyba nie tylko dlatego, że czytelnicy przywiązani są do swoich własnych wyobrażeń i wizji, że z obawą zatem, ale i ze sporą dozą ciekawości, czekają na chwilę konfrontacji z ekranową propozycją.
Emocje te pojawiają się dlatego, że klasyka literacka na ekranie stała się dość nieoczekiwanie ważnym elementem rozważań i dyskusji współczesnych. Okazało się bowiem, że w tej nowej postaci może wzbudzić żywe, autentyczne, związane z dniem dzisiejszym spory. Że adaptacje filmowe zdolne są ewokować dyskusje o dużym rezonansie społecznym, w nieoczekiwanej często skali.
Chcąc sprawdzić, jak współczesna młodzież reaguje na zjawisko adaptacji filmowych, będących przetworzonym znanym z lektur szkolnych dziełem literackim, Pracownia Filmowa Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Olsztynie przeprowadziła w roku szkolnym 1994 badania ankietowe. Poza strukturą badań pozostały zagadnienia związane z autonomicznością aliterackością produkcji filmowej, ścisłe bowiem i współzależne kontakty filmu z literaturą były dotychczas tematem wielu badań szczegółowych.
Z wypowiedzi publicystów, z badań naukowych, potocznych obserwacji wynika, iż publiczność filmowa - to przede wszystkim młodzież. Film najmocniej działa na młodzież i najbardziej wszechstronnie ze wszystkich środków masowego oddziaływania. Młodzież uważa film za swoją własną sztukę, najbliższą, najbardziej uniwersalną i najciekawszą. Młodzież -stwierdza Irena Wojnar - szuka analogii między swymi własnymi sytuacjami życiowymi, a tym, co widzi na ekranie. Oglądanie filmów staje się nieraz podstawową formą przygotowania do życia, pierwszym kontaktem z jego złożoną problematyką moralną i społeczną, a bohater filmu wzorem i modelem do naśladowania.
Film jako dzieło sztuki, ale zarazem jako środek przekazu, w przypadku młodzieży odgrywa ogromną rolę. Oddziałuje na młodzież korzystnie, zwłaszcza w sferze wyobraźni, procesów myślenia, psychiki. Ale zdarza się niejednokrotnie, że film, poprzez przedstawianie brutalnych scen, obrazów środowiska przestępczego, wpływa na nią ujemnie. Jest to raczej rzadko spotykane zjawisko, ale warto je mieć na uwadze, zwłaszcza wtedy, gdy nauczyciel decyduje się na lekcję z wykorzystaniem filmu fabularnego.
Zbadań przeprowadzonych m. in. przez Stanisława Morawskiego wynika, że młodzież szczególnie ceni adaptację głośnych powieści. Są to filmy, które głęboko przeżywa. Ale czy rzeczywiście wszystkie adaptacje są dobre, wartościowe, mają pozytywny wpływ na młodzież? Niestety, nie. Młodzież nie wyedukowana filmowo zupełnie inaczej odbiera film niż profesjonaliści, na przykład krytycy filmowi. Związane jest to z jej bardzo słabym przygotowaniem do, choćby w miarę fachowego, odbioru dzieła filmowego. Młodzież odbiera film najczęściej jako formę rozrywki, czy, jak w przypadku adaptacji, konfrontację własnych wyobrażeń wyniesionych z przeczytanego utworu literackiego. Zwraca uwagę, i tylko na tej podstawie ocenia film, na wątki i szczegóły, które jej zdaniem są najważniejsze. Pomija natomiast to, co jest w rzeczywistości w filmie najważniejsze. Młodzież przyjmuje więc postawę
Zdarza się jednak, że adaptacja nie spełnia oczekiwań widza. Ale dzieje się tak tylko wtedy, gdy widz uprzednio przeczytał pierwowzór literacki, zna jego treść i ma już swoje wyobrażenie fabuły. W wyobraźni zakodował już wygląd bohaterów, tło zdarzeń i obraz otaczającej rzeczywistości. Jest też w stanie ocenić grę aktorów, dobór kostiumów czy rekwizytów. Zupełnie inaczej przedstawia się odbiór adaptacji filmowej przez młodzież, która nie przeczytała pierwowzoru literackiego. Wychwycenie różnic w odbiorze dzieła literackiego i adaptacji filmowej tego dzieła, jako dwóch różnych rodzajów sztuki przedstawiającej - jest w tym przypadku zupełnie niemożliwe.
Socjologowie kultury już dosyć dawno zaobserwowali, że wraz z pojawieniem się w kinach określonych tytułów filmów, wzrastało zainteresowanie ich literackimi odpowiednikami. Zaobserwowano nawet wzrost ich wypożyczeń w bibliotekach. Zjawisko to związane było z głośnymi ekranizacjami naszej klasyki literackiej: Krzyżaków, Faraona, Popiołów, Nocy i dni, Nad Niemnem, Granicy, Ziemi obiecanej. Działał tu swoisty mechanizm chęci skonfrontowania nowego spojrzenia filmowego ze starym widzeniem literackim. By zachować obiektywizm, stwierdzić należy, że nie zawsze obejrzenie adaptacji filmowej motywuje młodzież do sięgnięcia po pierwowzór literacki.
Nader często, szczególnie obecnie, kiedy dostęp do filmu jest tak powszechny i łatwy poprzez kasety wideo, młodzież po obejrzeniu filmu nie sięga już po utwór literacki. Kontakt z adaptacją traktuje jako przyśpieszoną formę zapoznania się z lekturą szkolną, często w jej mniemaniu nudną i nie zasługującą na to, aby poświęcić jej więcej czasu niż wymaga tego kilkugodzinny seans przed telewizorem. Coraz powszechniejszy staje się sposób zaznajamiania się z lekturą szkolną jedynie za pomocą wideo, a nie żmudnego ślęczenia nad literackimi opisami przyrody zawartymi w Nad Niemnem lub rozterkami Konrada Gustawa z Dziadów Mickiewicza (film "Lawa" Tadeusza Konwickiego). Czy jest to swoisty znak czasów, charakteryzujących się niesłychaną dynamiką zdarzeń, brakiem czasu na dokładne studiowanie czegokolwiek, zastępowaniem słowa - obrazem?
Wiek XX zmienił zasadniczo repertuar praktyk komunikacyjnych, których gwałtowny rozwój nastąpił w ostatnich latach. Powstały nowe, audialne i audiowizualne techniki zapisu i przekazu. Zmienił się typ kultury, z werbalnego na preferujący audiowizualne doświadczenie świata. Wszystko to zdaje się zmniejszać proporcjonalny zasięg oddziaływania literatury pięknej.
Czy adaptacje mogą literaturę upowszechniać? - pyta Maryla Hopfinger w książce Kultura współczesna - audiowizualność. Adaptacja literackiego tekstu staje się innym przedmiotem kultury, uformowanym w odmiennym materiale semiotycznym. Nie może upowszechniać utworu literackiego, ponieważ go nie powtarza, nie zastępuje, tylko interpretuje z pomocą innych nośników i reguł wypowiedzi. Nie może zatem upowszechniać tego, czym nie jest i w żadnym razie być nie potrafi. Niemniej, wiara w możliwość bezpośredniego upowszechniania literatury przez mass media jest ciągle żywa. Zrodzona, podobnie jak idea wierności adaptacyjnej, w kulturze zdominowanej przez druk, okazuje nieoczekiwanie siłę trwania. Najszlachetniejsze jednak cele nie zmienią stanu faktycznego. Samą literaturę upowszechniać można tylko przez zwiększenie jej czytelnictwa, poprzez tworzenie jak najdogodniejszych warunków społecznego funkcjonowania kultury literackiej. Adaptacje mogą natomiast przenosić i upowszechniać literackie wątki, motywy czy postaci, repertuary wartości i wzorów.
Film, telewizja, wideo nie mogą jednak pełnić roli zastępczej. Świadomość tego mają na pewno nauczyciele poloniści, stykając się najczęściej z problemem adaptacji, lecz podobne rozumienie zagadnienia powinna mieć i młodzież, sięgająca zamiast po tekst Wesela Stanisława Wyspiańskiego - po kasetę wideo z utrwalonym na niej filmem w reżyserii Andrzeja Wajdy. Warto przypominać młodzieży, że adaptacje odczytują w swoisty sposób utwory literackie, interpretują je; mogą zatem pełnić ważną funkcję stylotwórczą, brać udział w tworzeniu wzorów odbioru tekstów artystycznych, ale odbiorcy muszą jednocześnie znać z lektury owe literackie utwory, inaczej "gra z podstawą literacką" nie zostanie rozpoznana.
Z doświadczenia wiadomo, że niejednokrotnie film skłania odbiorców do pierwszej czy ponownej lektury jakiegoś utworu literackiego, że wprowadza do społecznej świadomości nazwisko i osobę pisarza, tytuł utworu. Pełni przy tym rolę anonsu, powiadomienia, przybliża pewne problemy czy pytania. Ale wszystko to czynić mogą dla kultury literackiej nie tylko adaptacje. Pogląd, iż środki masowego przekazu to formy podawcze literatury, a adaptacje to nowa postać literatury w epoce audiowizualnej ma w przekonaniu M. Hopfinger - moc ograniczoną w czasie i charakter przejściowy. Na jak długo? Trudno znaleźć jednoznaczną odpowiedź na to pytanie.
Z moich obserwacji wynika, że, jak dotychczas, w pojedynku oryginał literacki lub adaptacja filmowa, u młodzieży wygrywa właśnie film, dzięki któremu może ona zaoszczędzić swój czas przeznaczony na kulturę, poświęcając go na co najwyżej dwugodzinny seans przed ekranem domowego kina. Jak ów stan zmienić? Oto prawdziwe wyzwanie epoki audiowizji…