Jaką wartość ma dla mnie ludzkie życie.
Od wielu wieków życie ludzkie jest przyczyną sporów między różnymi ludźmi.
Każdy człowiek ma własną hierarchię wartości i w każdej z nich różny jest pułap, na którym znajduje się wartość życia. Moim zdaniem wahania między poglądami o istnieniu zależą od naszej kultury, religii i sposobu wychowania, a także od sytuacji, w której się aktualnie znajdujemy. Poprzez moją pracę postaram się przyporządkować do jednej z niżej przedstawionych grup.
·Pierwsza grupa –Młodzież XXIw. Wykreowana przez telewizję i prasę.
„Stworzyłeś mnie, Panie, boś chciał... Ja żyję, bo muszę!”
Takie podejście do życia prezentuje znaczna część dzisiejszej młodzieży. Podchodzą do sprawy ludzkiego istnienia pesymistycznie... W telewizji, radiu i różnego rodzaju gazetach czytamy o coraz trudniejszym wybiciu się z szarego społeczeństwa. Młodzież nie cieszy się tym, że żyje, ale nie chce też umrzeć. Myślę, że tu wartość życia stoi pośrodku.
·Druga grupa –Prześmiewcy śmierci.
„Nie idę do nieba. Mam lęk wysokości.”
Mając pieniądze, sławę i przyjemności życia na ziemi, nie myśli się o śmierci. Nie myśli się nawet o życiu. To, że jestem, że żyję jest tak normalne jak to, że o ósmej rano czytam gazetę. Ludzie nie zastanawiają się nad problemami, które ich nie dotyczą. Słyszą w radiu o morderstwie i myślą jak im przykro. Co by było gdybyś, to właśnie Ty był na miejscu zamordowanej kobiety, niechcianego, pozostawionego dziecka? Nie zastanawiasz się nad tym? Dlaczego? Ciebie to nie dotyczy, masz klapki na oczach i myślisz tylko w czasie teraźniejszym. Hierarchia wartości tych ludzi ogranicza się do rzeczy materialnych, najważniejsze są pieniądze, praca, samochód.
·Trzecia grupa –Pesymiści naszego wieku.
„Życie jest piękne... Dajcie mi sznur!”
Śmierć jest w ich oczach jedynym wyjściem z opresji. Nie myślą o tym jak pięknie jest żyć, raczej jak pięknie jest umrzeć. Moim zdaniem ludzie tacy są słabi psychicznie. Najczęściej taka osoba nie umie sobie poradzić z problemami, które sama stworzyła. Dołączam moje własne opowiadanie o problemach młodej dziewczyny, która zamiast życia wybrała śmierć...
„ Był pochmurny listopadowy dzień. Pokój na poddaszu był niezwykle modnie urządzony. Niebieski firanki w oknach, pluszowy miś na łóżku, szafa wypchana po brzegi oryginalnymi ubraniami. Na pozór normalna dziewczyna pochylała się nad, na pozór normalną, białą kartką. Twarz miała mokrą od łez, ręka, w której trzymała drogie, eleganckie pióro trzęsła się.
Alicja wiedziała, że matka wróci późno, nie śpieszyła się. Musiała wszystko przemyśleć, ubrać w słowa, wyrazić tak, aby nie zranić mamy. Zaczęła pisać. Co chwilę przerywała i starała się powstrzymać drganie ręki. Spojrzała na zdjęcie stojące w ramce. Zadbana kobieta obejmuje uśmiechniętą dziewczynkę. Miała na tym zdjęciu osiem lat, ojciec już nie żył. „Tato!” pomyślała „Tato, gdybyś Ty tu był!” . Wybuchnęła płaczem. Kiedy już doszła do siebie, zacisnęła mocno wargi i zaczęła pisać...
Mamo!
Nie mam już siły! Tak bardzo czuję się zagubiona... Nie daję sobie rady w tym wielkim, przytłaczającym świecie. Stoczyłam się na samo dno, a Ty nawet tego nie zauważyłaś!
Nie mam do Ciebie żalu, chciałaś mi dać to wszystko czego sama nie miałaś. W pogoni za lepszym życiem zapomniałaś, że potrzebują matki, a nie bankomatu!
Nie mogę narzekać na moje dzieciństwo. Miałam wszystko! Najlepsze lalki, rower, komputer, ubrania, jeżeli spodobałam mi się jakaś gra na wystawie, to po prostu szłam do Ciebie i prosiłam o pieniądze. Ty nigdy nie odmawiałaś... Na moje trzynaste urodziny wynajęłaś mi lokal i pozwoliłaś zaprosić wszystkich znajomych. Koleżanki zazdrościły mi takiego luzu i swobody, jaką mi dawałaś, zazdrościły mi też oryginalnych ciuchów, drogich kosmetyków i wysokiego kieszonkowego.
Pamiętam dobrze mojego pierwszego papierosa. Byłam na imprezie u starszego kolegi, powiedzieli, że będę czuła się doroślej, będę taka jak Ty! Zapaliłam... Najpierw jednego, potem jeszcze i jeszcze. Po tygodniu, nie wychodziłam bez papierosów z domu – nie zauważyłaś.
Pamiętam pierwsze piwo. Miałam wtedy czternaście lat, pojechaliśmy na wycieczkę klasową. Nikt mnie nie namawiał, po prostu weszłam w „dobrym” momencie do pokoju chłopców. Poczęstowali, a ja wypiłam. Po powrocie do domu wymusiłam na Tobie pozwolenie na chodzenie na dyskoteki. Dostawałam sześćdziesiąt złotych co sobotę. Wchodziłam do klubu, kupowałam piwo, potem następne. Nigdy nie kończyło się na dwóch, musiałam wypić przynajmniej pięć, do tego papierosy. Zabawa trwała do rana, wracałam do domu, Ciebie już nie było albo jeszcze nie było. Nie zauważyłaś...
Pamiętam pierwsze narkotyki. Jak to się mówi wśród narkomanów „lekkie dragi”. To była wyjątkowa dyskoteka, kończyłam szesnastkę, chcieliśmy zaszaleć, ktoś rzucił propozycję „kupmy marihuanę, będzie pełny odlot”. Po trzech piwach i działce stuff’a nie mogłam się ruszać. Kumpele odniosły mnie do domu- Ciebie nie było, o niczym się nie dowiedziałaś.
Na tym się nie skończyło. Było coraz gorzej! Zaczęłam palić to świństwo coraz częściej. Nie mówiłam Ci o wywiadówkach, byłam zagrożona... Przyjaciel poradził mi, żebym odstawiła na parę dni trawkę i wciągała amfetaminę, żeby łatwiej było mi się uczyć i zaliczyć semestr. Udało się, zaliczyłam! Tyle, że za mało było mi amfy, chciałam spróbować czegoś mocniejszego... Dostałam heroinę i strzykawki... Od tamtej pory byłam już prawdziwą ćpunką! Należałam do nich i byłam z tego dumna!
Pieniędzy na moje wyskoki nigdy mi nie brakowało. Nie wiem, dlaczego pierwszy raz sprzedałam się za działkę morfiny...
Może potrzebowałam miłości? Nie mogę sobie tego przypomnieć, byłam prawie nieprzytomna, nawet nic poczułam. Po pierwszym kliencie byli następni, żaden nie zakładał prezerwatywy, a ja nie pomyślałam, że mogę złapać jakiegoś pieprzonego wirusa albo co gorsze-wpaść!
Teraz mam siedemnaście lat... Jestem chora, mam AIDS. Żeby napisać list, musiałam dać sobie w kanał, inaczej nawet bym pióra nie utrzymała. Noszę w sobie dziecko-małego narkomana! Nie chcę, aby żyło jak ja! Nie chcę aby w ogóle żyło... Ja też nie chcę żyć! Wiesz, mamo, niekiedy marzę o śmierci... Marzę, że będzie biała, czysta, delikatna, że nie będzie bolała. Gdyby śmierć miałaby być taka sama jak życie, to nie chciałabym umierać... Nie prosiłabym o nią, nie modliłabym się do Boga, do Boga, w którego wątpiłam! Chciałam się zabić, ale zabrakło mi odwagi! Chciałam iść na odwyk, ale zabrakło mi siły! Wydawało mi się, że moje żyły potrzebują tylko kolejnej działki i wszystko będzie dobrze! Teraz, kiedy już wybrałam drogę, która chcę iść, musiała Ci się do wszystkiego przyznać! Chciałabym móc się obwiniać, napisać, że to Twoja obojętność mnie zniszczyła, ale raz w życiu nie chcę kłamać!
Przepraszam! Przepraszam za to, że się na mnie zawiodłaś! Przepraszam za to, że jestem na samym dnie! Przepraszam za to, że jestem śmieciem! Mamo, przepraszam Cię za wszystko! Proszę, wybacz mi i choć raz powiedz, że mnie kochasz! Tak bardzo tego potrzebuję!
Kiedy czytasz ten list, ja jestem daleko od rzeczywistości...
A może już mnie nie ma...
Odpływam powoli ze strzykawką w żyłach. Razem ze mną ginie mała istota! Byłabyś babcią , mamo, byłabyś naprawdę dobą babcią...
Twoja córka
Odłożyła pióro. Długo jeszcze patrzyła na zapisane kartki, po czym wyszła z domu. Ostatni raz zamknęła drzwi, ostatni raz przekręciła srebrny klucz w zamku, ostatni raz kupiła od stojącego pod szkołą dilera działkę i ostatni raz była ćpunką...
Śmierć była delikatna i czysta, była taka o jakiej zawsze marzyła. Bezgłośny krzyk nienarodzonego dziecka błąkał się ulicami popędzany przez bezlitosny wiatr, za nim biegło wołanie o pomoc matki...”
Może ona wybrała tą drogę dlatego, że innej nie znała? Nikt nie pokazał jej, że może liczyć na pomoc bliskich... Myślę, że ludzie, którzy zaliczają się do tej grupy, są takimi „samotnymi wśród tłumu”.
· Czwarta grupa –Mordercy
„Zabiłam go całą mocą swą, gdy zostawił mnie na dnie”
Czy dla ludzi, którzy zabijają innych życie może mieć jakąkolwiek wartość? Okazuje się, że tak. Nie tak dawno oglądałam film (na faktach autentycznych) o mężczyźnie, który był płatnym zabójcą. Człowiek ten mówił o sobie jak o wybawcy. To znaczyło tyle, że usuwał on ze świata żywych złych, w jego przekonaniu, ludzi. Zaś on sam przywiązywał wielką wagę do życia swojego i swoich bliskich. Biorąc pod uwagę, to iż zamordowani również mieli rodziny, nie potrafię pojąć takiego podejścia do sprawy.
Ale czy zabójcami są tylko Ci, którzy strzelają lub sztyletują? NIE! Zabójcą nazwę kobiety, które poddają się aborcji! Czy one maja prawo decydować o istnieniu tego małego, nienarodzonego człowieka? To pozostawię ich własnemu sumieniu, jednak dla mnie są one MORDERCAMI i to całkiem niewinnych duszyczek.
· Piąta grupa –chrześcijanie
„Pan mnie stworzył i Pan zdecyduje kiedy mam odejść”
Ludzie wierzący mają wychodzą z założenia, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Wszystko jest dziełem Bożym i o wszystkim decyduje Bóg.
Zgadzam się z tą ostatnią grupą, ale tylko jeżeli chodzi o wartość życia. Życie jest cennym darem i nie można po prostu ze sobą skończyć. Przecież z każdym problemem można sobie poradzić jeżeli ma się przy sobie osobę, która wyciągnie do Ciebie pomocna dłoń. Ja kocham swoje życie! Mam plany na przyszłość i nie potrafię sobie wyobrazić, że będę chciała eutanazji, że się zabije! Skoro moje życie jest dla mnie ważne, to muszę uszanować także życie innych! Nie mogę wyjść sobie na dwór i zabić koleżanki za to, że nie podoba mi się jej sposób ubierania się. Nie tylko dla mnie życie jest piękne i nie tylko ja dążę do tego aby przetrwać w tym trudnym świecie. Sądzę że niekiedy życie ludzkie przypomina dżungle.
Przetrwają najsilniejsi, z tą różnicą, że w dżungli najsilniejsi fizycznie, a w naszym świecie silni psychicznie. Nie mamy tak jak w grach trzech żyć, więc to jedno, które zostało nam dane, trzeba jak najlepiej wykorzystać i nie pozwolić aby cokolwiek doprowadziło nas do ostateczności...