Aids
WSTĘP
W latach 80 – tych ubiegłego stulecia ludzkość na całej kuli ziemskiej poddana została kolejnej próbie. Tym razem sprawdzianem kulturowego humanizmu, systemu wartości oraz sprawności różnych dyscyplin nauki, a zwłaszcza medycyny, jest nowa choroba przybierająca postać epidemii. Chorobą tą jest zespół nabytego braku odporności, czyli w skrócie AIDS ( od nazwy w języku angielskim: Acquired Immune Deficiency Syndrome ).
Historia AIDS nie została jeszcze zakończona. Każdy dzień zapisuje nowe karty będące świadectwem zmagania się człowieka z groźnym wirusem nie tylko w wymiarze cielesnym, lecz także w wymiarze psychicznym i społecznym. Jest to zmaganie się z własna niedoskonałością i próba, na jaką wystawione zostało to, co w człowieku jest ludzkie. Wyzwanie rzucone człowiekowi przez wirusa trwa. Przyszłość pokaże, w jakim stopniu – niezależnie od tempa opanowania epidemii – człowiek wyjdzie z tego zwycięsko zachowując wartości, które naprawdę czynią z niego Człowieka.
KULTUROWE ASPEKTY AIDS
W historii ludzkości każda epidemia miała różnorakie konsekwencje gospodarcze, polityczne i społeczne. Wynikały one przede wszystkim z olbrzymiej liczby ofiar śmiertelnych. Aż do XIX wieku, czyli do odkrycia mikroskopu i rozwoju bakteriologii, żadne kataklizmy nie zabrały tyle istnień ludzkich, co epidemie dżumy, ospy, cholery lub duru plamistego. Jednak AIDS stał się synonimem najgroźniejszej plagi ubiegłego stulecia, nie tyle z powodu liczby śmiertelnych ofiar, które pochłonął, ile z powodu przemian kulturowych, które zasługują na miano szoku kulturowego.
Zagrożenie ze strony AIDS uruchomiło reakcje demonologiczne, przypominające średniowieczne reakcje paniki i zbiorowej histerii, które wyrażały się dawniej np. w procesach czarownic i paleniu ich na stosie. Na te reakcje i myślenie demonologiczne złożyło się zsumowanie lęku przed nieznanym, wszystkich lęków związanych z seksem, zawodów i rozczarowań wynikających z przekonania, że choroby zakaźnie zostały na tyle opanowane, że poważne epidemie już nam nie zagrażają, a także wszelkie inne obawy i niepokoje egzystencjalne, które „przeniesione” zostały na AIDS i wobec tej choroby się ujawniają.
Panika, jaką wywołał AIDS w wielu krajach, a zwłaszcza tych przesyconych dobrobytem i nastawieniem na wygodę i używanie życia, przejawia się w nazwach, którymi go określano: dżuma XX wieku, nowotwór homoseksualistów, choroba psychiki, plaga świadomości, wirus w głowie, plaga kulturowa, bicz kultury itp. Panikę tę wzmagał fakt, że jest to choroba śmiertelna, czyli że nikt, kto zachorował nie wyzdrowiał. Stwarzało to katastroficzną wizję przyszłości. Wizji tej towarzyszyła nadzieja wynikająca z kolejnego faktu, że nigdy w przeszłości nie udało się w tak krótkim czasie zdobyć aż tak wielu informacji o nowej chorobie i odkryć zarazek, który pośrednio przyczynia się do jej rozwoju. Tak więc lęk i rozpacz mieszały się z nadzieją. Gdy w 1983 roku wykryto wirusa upośledzenia odporności u człowieka (Human Immunodeficiency Virus – w skrócie HIV), który powoduje uszkodzenie komórkowego systemu immunologicznego, w następstwie czego rozwija się AIDS, wydawało się, że opanowanie epidemii, poprzez wyprodukowanie szczepionki jest sprawą krótkiego czasu. Bliższe badania wykazały, że sprawa jest bardziej złożona – wtedy euforia zamieniła się w sceptycyzm.
W miarę narastania liczby śmiertelnych ofiar AIDS w niektórych państwach, a także w pewnych kręgach społeczeństw, obniżają się nastawienia liberalne, a narastają dążności represyjne. W tym ujęciu AIDS jest czymś więcej niż tylko chorobą doprowadzająca do śmierci fizycznej człowieka. Jest zagrożeniem dla społeczeństwa, mającym wielowymiarowy wpływ destrukcyjny i wymierzonym przeciwko zdobyczom osiągniętym przez postęp.
AIDS wykazuje pewne podobieństwo do epidemii średniowiecznych w wymiarze psychiczno – społecznym (i to przede wszystkim w USA i niektórych krajach zachodnioeuropejskich) w postaci „zakażenia umysłów” oraz odsłonięcia głębokich postaw wobec innych ludzi. To „zakażenie umysłów” spotyka się głównie w świecie Zachodu (gdyż – oprócz Afryki – AIDS jest, jak dotąd, głównie jego chorobą) przy czym przejawia się ono w zmianie sposobów myślenia, odczuwania, reagowania, a czasem i postępowania. Przejawia się ono także w ożywieniu tych samych mechanizmów, które leżały u podłoża prześladowana czarownic (nietolerancja, sadyzm, egoizm, okrucieństwo), chociaż obecnie występują one w zmienionej – dostosowanej do aktualnej sytuacji – szacie. Z historii rozwoju człowieka wiadomo zresztą, że pod wpływem lęków związanych z utratą zdrowia i życia szybko ulegać może zniszczeniu otoczka cywilizacyjna oraz ujawniać się mogą reakcje prymitywno – egoistyczne. Można to zaobserwować obecnie w niektórych kręgach społecznych, zwłaszcza w USA, gdzie w miarę rozwoju epidemii AIDS przybiera na sile panika, histeria i nienawiść. W ten sposób ujawnia się choroba całej kultury przybierająca postać nietolerancji, agresji i obaw wobec inności. Ujawniają się, uprzednio skrywane pod płaszczykiem ogłady, takie cechy człowieka jak egoizm, nietolerancja, niechęć i agresja wobec ludzi, a także strach i panika – lecz bywa, że ujawnia się miłość, szlachetność, altruizm, dobroć, ofiarność i poświęcenie. Do „zysków” psychicznych mających związek z AIDS można natomiast zaliczyć dążność do jednoczenia się ludzi w walce ze wspólnym wrogiem, zarówno w obrębie całych społeczeństw, jak i niektórych jego środowisk ( np. homoseksualistów).
W świadomym społeczeństwie nowa choroba, tak jak i śmierć człowieka, traktowana jest jako los, który może spotkać w każdej chwili każdego człowieka, a nie jako kara za styl życia, który może być niekonwencjonalny. Inaczej jest w kulturze naszej, w której wyraźnie zaznaczają się cech destrukcyjne: pustka i brak sensu codziennego życia, utrata wielu wartości oraz narastające zagrożenie ekologiczne, wojny nuklearnej itp. Wszystko to sprzyja istnieniu grupy ludzi nastawionych fatalistycznie, którzy przyszłość widzą jedynie w czarnych barwach. U ludzi tych AIDS, który jest ciężką, śmiertelną chorobą, wywołuje głęboki rezonans. Równocześnie, paradoksalnie uprzytamnia im, jak ważną dla ich egzystencji jest sfera seksualna oraz w jakim stopniu wpływa ona na codzienne życie człowieka. Nastawienie psychiczne do seksu i śmierci w naszej kulturze sprawia przy tym, że łamanie tabu seksualnego wywołuje rozgłos i wrzawę pozwalające na zagłuszenie tabu śmierci. Tak więc lęki związane ze świadomością śmierci ujawniają się pośrednio w rozładowywaniu napięć emocjonalnych związanych z tym, co się dzieje w sferze seksualnej. W tym sensie prokreacja wyraża triumf życia nad śmiercią i nieśmiertelność poprzez przetrwanie genów. Próby całkowitego oderwania jej od przeżyć seksualnych wywołują więc głębszy oddźwięk, z którego człowiek nie zawsze zdaje sobie sprawę.
W tak scharakteryzowanej kulturze przestaje dziwić fakt przesądnego, wypaczonego, a często irracjonalnego traktowania AIDS jako nowego zagrożenia dla człowieka, które w dodatku związane jest z jego sferą seksualną ( jako drogą zakażenia). Te też powody złożyły się na fakt, że AIDS zamiast zwykłej, chociaż groźnej choroby, stał się fenomenem kulturowym, a właściwie został nim uczyniony. Bowiem AIDS został włączony jako instrument do toczącej się od dawna walki o „rząd dusz”, stał się środkiem wzmacniającym dążenie do odrestaurowania konserwatyzmu. W tym sensie nie sama choroba postrzegana bywa jak największe zagrożenie, lecz sfera seksualna człowieka, która przyczynia się do jej rozpowszechniania. Żądania zastosowania różnorakich represji i środków przymusu zmierzają zaś nie tylko do opanowania choroby, lecz równocześnie do nałożenia hamulców na swobodę i wolną, nie zintegrowaną społecznie rozkosz seksualną, która traktowana jest jak zagrożenie. W ten sposób AIDS stał się nie tylko chorobą groźną dla indywidualnego człowieka, lecz także zagrożeniem dla wartości kulturowych osiągniętych na drodze postępu. Pod płaszczykiem zapobiegania AIDS toczy się bowiem walka o zachowanie zdobyczy w zakresie wolności seksualnej, które są zagrożone. Należy żywić nadzieje, że wypracowane zostaną takie sposoby zapobiegania zakażeniom wirusem HIV, które pozwolą na zachowanie seksualnej samoświadomości człowieka zdobytej w procesie liberalizacji.
Represje prawne związane z AIDS mogą okazać się szkodliwe lub wręcz zgubne (mimo dobrych intencji i zamiaru opanowania w ten sposób epidemii). Odwodzą one zagrożonych zakażeniem od nawiązywania kontaktu z poradniami, a wiec od możliwości zdobycia rzeczowych porad i informacji o metodach skutecznego zapobiegania zakażeniu, a zakażonym utrudniają uzyskanie porad i leczenia, które mogą im przedłużyć życie. Represje ze strony państwa i prawa, które nie mają rzeczowych podstaw stwarzają klimat, który obniża indywidualną odpowiedzialność osobnika wobec społeczeństwa. Bowiem tylko wtedy, gdy ludzie zakażeni nie będą traktowani jako wyrzutki przestępcze, można się spodziewać, że będą się sami zachowywać ludzko i odpowiedzialnie. Ludzie napiętnowani i pozbawieni godności maja tendencje do skrywania się oraz do działań nieodpowiedzialnych. Represje w odniesieniu do chorych są niegodne i nieludzkie, a ponadto – jak dowodzą tego doświadczenia historyczne dotyczące różnych sfer życia człowieka – nieskuteczne. Czasem zaś bywa, że skutek represji jest wręcz odwrotny od zamierzonego.
Zagadnienie powyższe jest bardziej złożone, niż zostało to przedstawione, bowiem szybkie wychwycenie ludzi zakażonych, a przede wszystkim uświadomienie im samym tego, że są zakażeni, może sprzyjać ograniczeniu rozpowszechniania epidemii.
WYCHOWAWCZE ASPEKTY STRACHU PRZED AIDS Z PERSPEKTYWY EUROPEJSKIEJ
AIDS jest w gruncie rzeczy niczym innym jak nowo odkryta chorobą przenoszoną drogą płciową, a wiec mówiąc po staroświecku, jedną z chorób wenerycznych. Tak więc do szeregu „starych” chorób wenerycznych takich jak kiła, rzeżączka i wrzód miękki, doszły choroby nowe – rzęsistkowica, chlamydia i AIDS. Żadna jednak choroba nie wywołała takiego wstrząsu jak AIDS. Rzecz w tym, iż zarówno klasyczne, jak i nowe choroby przenoszone drogą płciową (poza AIDS) są tylko problemem medycznym lub w przeważającej mierze medycznym. Tymczasem AIDS stał się nie tylko problemem medycznym, lecz również moralnym, kulturowym, światopoglądowym i pedagogicznym.
Przyczyna tkwi niewątpliwie w szybkim tempie rozprzestrzeniania się tej choroby i w absolutnej, jak dotąd, bezradności medycyny wobec wirusa HIV. Umiemy (też nie bez błędów i omyłek) odkryć nosicieli wirusa HIV, możemy poinformować ich o fakcie zakażenia (co oznacza wyrok śmierci w niewiadomym terminie), ale nie potrafimy skutecznie leczyć osobnika, u którego zespół nabytego braku odporności przejawi się w postaci pełnego obrazu czynnej choroby. Jest to sytuacja rzeczywiście przerażająca i obezwładniająca, gorsza nawet niż w przypadku chorób nowotworowych, których proces rozwoju umiemy już chirurgicznymi, radiologicznymi i cytostatycznymi środkami opóźniać, ograniczać, a w wielu przypadkach także skutecznie leczyć.
Nie mogąc leczyć AIDS, lekarze czynią starania przede wszystkim w kierunku profilaktyki, zapobiegania jego szerzeniu się. Profilaktyka w sferze seksualizmu może polegać na propagowaniu jednych, a powściąganiu od innych, uprawdopodobniających zakażenie, zachowań seksualnych.
I oto mamy pierwszy kulturowy skutek zagrożenia wywołanego przez AIDS: najbardziej „przyzwoite” czasopisma, radiostacje i stacje telewizyjne zaczynają pisać o szczegółach zachowań seksualnych niebezpiecznych ze względu na AIDS (homoseksualizm, seks analny, oralny etc.), naruszając wszystkie uznawane przez siebie tabu spraw nieprzyzwoitych.
Ulotki o „bezpiecznym seksie” wykłada się w poczekalniach lekarzy ubezpieczalni i dentystów, u fryzjerów i w poczekalniach kolejowych, w ubikacjach restauracji i dyskotek i nikt nie ma nikomu za złe. AIDS stał się potężnym taranem znoszącym wiele barier milczenia.
To, czego nie potrafiły dokonać argumenty seksuologów i wychowawców seksualnych, stało się możliwe dzięki strachowi. Strach przed AIDS skłonił ostatecznie polską służbę zdrowia do wyrażenia zgody na bezpłatne dostarczanie narkomanom strzykawek jednorazowego użycia (co od szeregu lat zostało wprowadzone w wielu krajach Zachodniej Europy), gdyż argument socjometryczny, iż w ten sposób zmniejsza się szansa szerzenia wirusa HIV wśród narkomanów, okazał się ostatecznie silniejszy od irracjonalnej, dogmatycznej obawy, iż w ten sposób „państwo sankcjonuje czy uznaje narkomanię za rzecz normalną”. Można więc powiedzieć, że strach przed AIDS posiada również skutki pozytywne, pomaga postawić rzeczy, które dotąd stały na głowie, z powrotem na nogi, wyzwala od nacisku zakorzenionych tabu i przesądów.
Byłoby jednak absolutną przesadą twierdzić, że strach przed AIDS ma tylko pozytywne skutki kulturowe. Ma on nie mniej, a może i więcej, skutków negatywnych. Każdy strach pociąga za sobą zjawiska negatywne. A więc najpierw wątpliwości związane z profilaktyką szerzenia się AIDS. Profilaktyka ta, w sensie behawioralnym, polega na unikaniu kontaktów przelotnych i okazjonalnych, na przestrzeganiu wyłączności seksualnej partnerów, w sensie zaś „instrumentalnym” na posługiwaniu się prezerwatywą, już nie tylko jako środkiem zapobiegającym niepożądanej ciąży, ale i środkiem przeciw zakażeniu AIDS. Strach przed AIDS skończył z epoką liberalizmu seksualnego.
Mądra profilaktyka wobec AIDS nie może polegać tylko na przekazywaniu wiedzy o drogach zakażenia i zasadach „bezpiecznego seksu”, lecz na szeroko pojmowanym wychowaniu seksualnym, które zachęcałoby i uzdalniało młodych ludzi do świadomego kształtowania całej tej sfery życia, jak też do przebudowy swoich zwyczajów seksualnych przez zastąpienie zachowań obciążonych ryzykiem zakażenia bezpieczniejszymi, jednakowoż bez uczucia paniki czy strachu i bez kształtowania negatywnego stosunku do całej sfery własnej płciowości.
Walka z AIDS ma uwolnić miłość, erotykę i seksualizm ludzki od groźnego niebezpieczeństwa, jednak nie może człowieka pozbawić prawa i możliwości przeżycia wszystkiego, co te dziedziny mają mu do zaoferowania. Nie ma bowiem potrzeby ukrywać, iż przy okazji walki z AIDS ujawniają się różne, często przeciwstawne, intencje i tendencje ideologiczne, filozoficzne, a także polityczne. Groźba AIDS może jednak skłaniać do liberalniejszego traktowania postulatów środowisk homoseksualnych i do przyznawania im prawa do organizowania się w celu samoobrony, do wydawania własnych czasopism i ulotek. Jest to postawa dyktowana zarówno zwykłą ludzką solidarnością z mniejszością, która nagle znalazła się w stanie wyjątkowego zagrożenia, jak i prze dobrze rozumiany interes własny heteroseksualistów, którzy wiedzą, że im więcej będzie nosicieli wirusa HIV wśród homoseksualistów i biseksualistów, tym wyższe będzie ryzyko zakażenia się przez nich samych. Są jednak i inni, którzy wobec zagrożenia AIDS myślą o „tępieniu”, „ograniczeniu” i „zwalczaniu” homoseksualistów i o ich izolacji pojmowanej bądź tylko przenośnie jako izolacja towarzyska lub niekiedy wręcz dosłownie jak tworzenie przymusowych obozów gdzie „homoseksualiści żyliby tylko z sobie podobnymi” i nie zagrażali normalnym ludziom. Byłyby to nowoczesne odmiany średniowiecznych izolatek tworzonych dla trędowatych.
Zadaniem ludzi odpowiedzialnych za organizacje profilaktyki AIDS jest również walka z dezinformacją szerzoną na temat tej choroby przez środki masowego przekazu. „Bardzo często – pisała Marit Christie w referacie wygłoszonym w 1987 r. na Seminarium w Madrycie- w telewizji i gazetach porad udzielają tak zwani
Sama akcja uświadamiająca i wychowawcza nie powstrzyma szerzenia się AIDS. Potrzebna jest rozbudowa poradni i przychodni, rozbudowa placówek kontrolujących krew na obecność wirusa HIV pobieraną od krwiodawców, potrzebna jest ciągła i wystarczająca podaż dobrej jakości prezerwatyw, potrzebna jest współpraca środowisk o najwyższym zagrożeniu AIDS (homoseksualiści, narkomani, u nas także prostytutki), a tym samym trzeba odważyć się na decyzję o samoorganizowaniu się tych stygmatyzowanych piętnem społecznego potępienia środowisk. Akcja wychowawcza nie może tylko ograniczać się do szerzenia wiedzy rzeczowej o samej chorobie , ale musi obejmować również kształtowanie racjonalnego i humanitarnego stosunku do osób zagrożonych lub już chorych na tę chorobę.
Trzeba także pomyśleć o szkoleniu zawczasu opiekunów – wolontariuszy zarówno tych, którzy podtrzymywaliby na duchu nosicieli HIV, jak i tych, którzy sprawowaliby bezpośrednią opiekę nad osobami, u których nabyty zespól braku odporności już się rozwinął. I w tym dziale także sięgnięcie do wolontariuszy z grup podwyższonego ryzyka (homoseksualistów, narkomanów, hemofilityków, wreszcie prostytutek) okazuje się, na podstawie doświadczeń innych krajów, bardzo cenne.
Niezwykła choroba wymaga niezwyczajnych, nierutynowych środków przeciwdziałania. To przeciwdziałanie musi być o wiele bardziej kompleksowe i wielostronne niż wydanie jeszcze jednej ulotki lub nadanie audycji telewizyjnej.
SPOŁECZNE ASPEKTY AIDS
Postawy ludzi i społeczeństwa wobec zakażonych HIV oraz chorych na AIDS są sprawdzianem humanizmu i wartości naszej kultury. Postawy te są bardzo zróżnicowane: od przychylnych, współczujących, aż do nienawistnych, wrogich i odrzucających. W miarę rozszerzania się epidemii postawy represywne przybierają na sile i stają się coraz powszechniejsze. Zaczyna się pojawiać zastanawiająca sytuacja, w której wielu zakażonych bardziej zaczyna się obawiać reakcji odrzucenia i napiętnowania ze strony środowiska, w którym żyją, niż rozwoju choroby, która przecież jest śmiertelna.
Odrzucenie i napiętnowanie zakażonych i chorych może przybierać wielorakie formy, przy czym bezwzględność i okrucieństwo wydają się nie mieć granic. W amerykańskim szpitalu na łóżku dziecka zawieszono ostrzegawczy napis „ nie dotykać”. Co mogą przeżywać rodzice tego dziecka, którego nie wolno im już nigdy pogłaskać? Co czuje dziecko, które nie może być przytulone przez rodziców? We Włoszech, a także w USA, ludzi chorych na AIDS pokazuje się w telewizji podając ich nazwiska. W ten sposób piętnuje się ich, a przy okazji narusza się tajemnicę lekarską. Także w Polsce notowane są podobne przypadki. Zdarzyło się bowiem, że cała rodzina chorego na AIDS została napiętnowana i potraktowana jak trędowaci, a zakażona kobieta, która urodziła dziecko musiała opuścić mieszkanie i środowisko, w którym żyła i zatrzeć za sobą ślady. Trzeba przy tym dodać, że w obecnej sytuacji chodzi o należyte, humanitarne postawy wobec ludzi zakażonych, lecz trzeba się liczyć także z tym, że może nadejść czas, gdy postawy te trzeba będzie okazać chorym i umierającym na AISA, aby śmierć nie pozbawiała ich godności.
Jeśli chodzi o traktowanie zakażonych HIV oraz chorych na AIDS, to znaczną rolę odgrywa to, że chodzi tu o zakażenie przenoszone droga płciowa. Droga zakażenia oraz AIDS stają się płaszczyzną projekcji pod świadomych i stłumionych afektów seksualnych. Dla wielu ludzi, zwłaszcza z kręgów klerykalnych, zdaje się nie ulegać wątpliwości, że AIDS jest następstwem wspólnego życia. Przy takim podejściu wyraźny jest zamiar uczynienia winowajcami tych, którzy są ofiarami choroby. Zakażony lub chory jest przy tym podwójnie groźny; jako roznosiciel zarazy fizycznej oraz nieczystości moralnej (bo staje się uosobieniem grzechu, zła i występku). W konsekwencji społeczeństwu może grozić rozpad na ludzi „dobrych, zdrowych i porządnych” oraz „złych, zakażonych i niemoralnych”. Przy takiej linii podziału zakażeni i chorzy traktowani mogą być prawie jak przestępcy, zamiast budzić postawy solidarności i współczucia. A przecież trzeba się zastanowić nad tym, w jaki sposób można będzie wyeliminować zarysowujące się podziały powstające na przykład wtedy, gdy w małżeństwie jeden z partnerów będzie zakażony, a drugi nie. Czy partner zakażony ma być z tego powodu pozbawiony doznawania czułości, oddania, czułości, pieszczot i rozkoszy seksualnej? Czy partner nie zakażony nie będzie mógł mu tego zapewnić zabezpieczając się równocześnie przed zakażeniem? Zupełnie inaczej przedstawia się sprawa, gdy chodzi o tworzenie jakichkolwiek wspólnot przez ludzi zakażonych (odrębnych mieszkań, klubów, kawiarń itp.). Jeśli bowiem zechcą się oni „ zorganizować”, ponieważ będą się czuć bezpieczniej i lepiej pomiędzy ludźmi w ten sposób dotkniętymi przez los, trzeba będzie uszanować ich pragnienia, chociaż samo ich wyrażenie będzie stanowić sygnał, że widocznie niezbyt dobrze czują się oni w naszym otoczeniu.
Wspólnoty mieszkaniowe chorych na AIDS już powstały w USA. W ramach pomocy ludziom chorym na AIDS powstał Projekt Shanti ( słowo shanti oznacza w sanskrycie spokój wewnętrzny). Pieniądze potrzebne na opiekę nad chorymi pochodzą ze zbiórek ulicznych, dobroczynnych imprez artystycznych itp. Są one przeznaczone na urządzenie mieszkań dla chorych na AIDS, zwłaszcza homoseksualistów, którzy zostali pozbawieni opieki w swych rodzinach. W mieszkaniach takich chorzy przebywają aż do śmierci, co – jak wyliczono – trwa przeciętnie ok. 3 miesiące. Wprowadzający się do nich człowiek naznaczony śmiercią ma tu znaleźć schronienie i opiekę, które umożliwiają mu spędzenie ostatnich dni swego życia w klimacie spokoju, zrozumienia i godności. Także w Amsterdamie otwarto pierwszy w Holandii dom opieki nad chorymi na AIDS, gdzie mogą oni mieszkać i gdzie zapewnia się im opiekę.
Po wybuchu epidemii AIDS w dużych miastach USA potworzyły się organizacje pomocy chorym na AIDS składające się głównie z ochotników i pracowników społecznych. W obecnej chwili organizacje takie istnieją już w wielu krajach. Oprócz pomocy materialnej stwarzają one poczucie chorym, że nie są oni osamotnieni. Należą do nich ludzie (wśród których znajduje się duży odsetek homoseksualistów) opiekują się chorymi i umierającymi na AIDS. Formy tej opieki są różne: obsługiwanie telefonu zaufania, pielęgnacja chorych i umierających oraz stworzenie „Banku Żywności”, czyli sklepu ( np. w San Francisco), w których chorzy na AIDS bezpłatnie zaopatrują się w żywność. Zasięg tego rodzaju pomocy dla chorych na AIDS staje się coraz większy, co pozwala żywić nadzieję, że szlachetne porywy serc nie są obce współczesnemu człowiekowi, podobnie jak – niestety – brutalność, agresja i okrucieństwo. Istnieją organizacje samopomocy składające się z chorych na AIDS, np. składająca się z homoseksualistów w San Francisco organizacja nosząca nazwę „ Ludzie z AIDS”.
Istnieją też wydzielone kliniki i odziały szpitalne przeznaczone dla chorych na AIDS. Pierwszą taką klinikę – Ward 86 –założył w San Francisco w 1981 roku dr Paul Volberding. Nazwa ta stała się nie tylko pojęciem oznaczającym największą klinikę AIDS ( posiadającą 24 łóżka i 48 pracowników), lecz synonimem wszystkich tych, którzy w pierwszej linii walczą z AIDS. Warto dodać, że w San Francisco powstał także pierwszy w świecie zakład pogrzebowy dla homoseksualistów umierających na AIDS, którego nazw brzmi „ Lambda Funeral Guild”. Homoseksualiści pozostawiają tam testamenty i zalecenia dotyczące pogrzebu. Najczęstszym zaleceniem jest spalenie ich zwłok i wsypanie prochów do wody. Mieszkańcy San Francisco w 1988 roku mogli codziennie zaobserwować następujący widok: Od brzegów zatoki, przy której leży miasto odbija maleńki stateczek, na którym znajduje się kilku panów ubranych w czarne stroje. W pewnym oddaleniu od brzegu jeden z nich wysypuje z urny prochy człowieka, który żył wśród nas, lecz odchodzi w osamotnieniu. Czy obraz ten jest wyzwaniem dla naszej kultury?