Związek literatury z różnymi dziedzinami kultury i sztuki.
Na podstawie 4 - 5 przykładów wykaż związek literatury z różnymi dziedzinami kultury i sztuki.
Motto:
Granice mego języka
oznaczają granice mego świata.
Ludwig Wittgenstein
Od słowa wszystko się zaczyna i na słowie wszystko się kończy. Poza słowem nic nie ma; świat poza słowem nie istnieje. Wszystkie domy i wszyscy ludzie, którym udało się wyrwać ze słowa, nie są z naszego świata - świata ludzi żywych i w słowie obecnych. W słowie się rodzimy i w słowie umieramy, w słowie zasypiamy i w słowie się budzimy. Dziecko, nim jeszcze na świat przyjdzie, już wzbudza liczne kontrowersje: jakim słowem je określić, jak je nazwać, jakiego świętego wybrać mu na patrona? Każda rzecz, każdy przedmiot ma swoje słowo, nie każde zaś słowo musi swą rzecz posiadać. Tak wielkie jest w człowieku umiłowanie słowa, że nazywa on już nawet rzeczy niekoniecznie istniejące. Miłość, przyjaźń, rozum, Bóg - rzeczowniki niematerialne, to, jak się okazuje, najważniejsze ze słów. Słowo jest we wszechświecie jak Bóg Wszechmogący - wszędzie obecne i nigdzie nie widzialne. Od słowa nie ma ucieczki - nawet śmierć to jedynie wstęp do kolejnego rozdziału prozy życia. Niemowa w swej niemocie ma już tylko dwa wyjścia: popełnić samobójstwo albo zostać świętym. Poza słowem, w niemocie... tak po prostu się nie da.
Już na wstępie Pismo mówi nam, od czego pochodzimy. "Na początku było słowo" - mówi, i wiemy już niemal wszystko. Bóg nie mógł świata stworzyć - Bóg musiał świat napisać. Z prawdy fałsz wynikać nie może, jeśli więc świat istnieje, musi istnieć i słowo. To ono posiada moc sprawczą; to w nim musi mieć źródło kultura i sztuka. Gdyby nie Pismo, gdyby nie Żywota Świętych, gdyby nie słowo, nie stworzyłby nigdy Michał Anioł swych rzeźb ani fresków. Biblia - jej słowo, jej retoryka - do dziś porusza i do dziś potrafi inspirować. Najbanalniej jak tylko można: Słowo Boże obecne jest w architekturze najlichszego nawet kościółka. Najdonioślej jak tylko można: Słowo Boże jest wszechobecne. I nie może być inaczej, bo z Pismem się nie polemizuje. Kto z pismem polemizuje, ten trafia poza słowo, a trafić poza słowo, to gorzej niż umrzeć: trafić poza słowo, to jak nigdy się nie urodzić.
Przeczytał "Cierpienia młodego Wertera", popełnił samobójstwo. "Piękną miał śmierć" - powiedzą, a piękna śmierć, to już prawie dzieło sztuki. Każdy obrzęd, każdy rytuał podparty musi być słowem i to nie dlatego, że tradycja tego wymaga, ale dlatego, że bez słowa liturgia zwyczajnie staje się nieważna. Czy msza bez czytania byłaby kompletna, czy pogrzeb bez słowa pożegnania miałyby jakiekolwiek, poza sanitarnym, znaczenie? Laik uwarunkowaniami historyczno - kulturowymi mógłby jeszcze tradycję słowa uzasadnić; cóż jednak z tymi, którzy mają kaprys własnoręcznie nowe kierunki myślenia ustanowić? Tacy zawsze od słowa muszą zacząć, bo nic innego ich szczerych intencji nie jest w stanie równie dobrze uzasadnić. Każde "nowe" poprzedza jakiś utwór, jakiś wiersz, jakiś manifest; nie jest mi natomiast znany ani jeden przypadek odwrotny. Nigdy nie było tak, by to malarz albo rzeźbiarz rozpoczął swym dziełem jakąś epokę. To Tetmajer - poeta - furtkę do Młodej Polski dla nas otworzył. "Mein Kampf", "Dzieła zebrane" Lenina, "Manifest Lipcowy" - wszystko to słowa i wszystko to wstęp zaledwie do nienawiści, ciemnoty, kłamstwa i zacofania. "Kobiety na traktory" to tylko słowa. Kobieta na traktorze, spoglądająca na nas z bilboardu kolejnej sześciolatki to już jednak "socrealizm". Jeśli odpowiedzialność za kule da się zrzucić na barki Stwórcy, o tyle za moc słowa wypowiadający własny honor musi dać w zastaw. Jeśli "dobrze mówi" - żadna nagroda go za to nie spotka, jeśli kłamie - po kres nieskończoności cierpieć będzie za fałsz swej oracji. Gra słów (czy aby na pewno przypadkowa?): pokój się zawiera; wojnę można już tylko w y p o w i e d z i e ć.
Gdyby nie dramat - nazwisko plakacisty Alphonsea Muchy nigdy by się nie znalazło w podręczniku literatury. Czym byłby "Krzyk" Muncha, gdyby nie nazwano go "Krzykiem"? Czy gdyby nie było Mickiewicza ("Pan Tadeusz") i Andrzejewskiego ("Popiół i diament") Wajda otrzymałby "Oskara"? Pewnie tak, ale być może nie. Polskie kino ostatnimi czasy niczym innym się nie zajmuje, jak tylko adaptowaniem wielkiej polskiej literatury. Czy robi to z wyboru (szczerze wątpię), czy tylko ze świadomości tego, iż samo z siebie nigdy równie wielkie nie będzie? Wiele rzeczy, gdyby nie słowo, gdyby nie literatura, światła dziennego nigdy by nie ujrzało. Związki słowa z kulturą i sztuką rozpatrywać można, a wręcz należy. Związki kultury i sztuki ze słowem - niekoniecznie. Kij ma dwa końce, ale suchym badylem można jedynie zabić. Gruby konar, w którym soki nie przestały jeszcze płynąć wyrasta już z jednej tylko strony.
Literaturę przekwalifikować da się na dowolny inny rodzaj sztuki; w odwrotną stronę implikacja ta już jednak nie działa. Czyni to z "pisania" jedyną prawdziwie autonomiczną formę wyrazu, formę najwspanialszą, najbardziej zabójczą, najbardziej wyrafinowaną i (!) najpowszechniejszą. Do "dobrej prozy" dostęp może mieć każdy; "dobrą prozę", przy użyciu niewspółmiernie małych środków jest w stanie stworzyć każdy. Nie jest ważne, czy reżyser dysponuje pięćdziesięcioma czy pięcioma milionami dolarów, czy dany teatr jest instytucją repertuarową, czy też opiera się na zespole jednych ludzi. Masz coś do powiedzenia - pisz, chcesz posłuchać - przeczytaj.
To tekst nadaje sens muzyce, choć ta (za Różewiczem), jest podobno "poezją bez słów". Osiecka bez Rodowiczowej nadal jednak jest piękna, Rodowiczowa bez Osieckiej wydaje się być nie do zniesienia.
Słowo jako jedyne jest w stanie obronić się samo - kolor, kształt i dźwięk nie poparte słowem z góry skazane są na porażkę. Obrazom nadaje się tytuły; rzeźba, by mogła oddać intencje twórcy, musi zostać nazwana; najdoskonalsza nawet muzyczna impresja to jedynie nawiązanie do literatury. Wystawy organizuje się "pod hasłem", maluje się "pod wpływem". Renesansowe próby małoobrazkowej egzemplifikacji tematu literackiego spełzły na niczym - nigdy więcej nikt już nie próbował odnosić się w słowie do obrazu. Wrażenie wywołane przez obraz - podmiot "a" górujący nad podmiotem "b", głębia płótna opanowująca całą przestrzeń - owszem, ale nigdy więcej wykrzyknienia "spójrzże", "przypatrzże się". Dowolność interpretacji to fałszywe hasło, na które powołują się ci, którzy, licząc na wyobraźnię bliźnich, nie mają nic do powiedzenia. Konkret - oto do czego dążyć powinna sztuka. Rozwiązłość to niepewność; niepewność, to już prawie strach. A bać się nikt nie ma ochoty.
Alfa i Omega, początek i koniec, słowo i słowo. I tylko dlaczego jest tak, że choć zdanie okrągłe wypowiesz, czy księgę mądrą napiszesz, będziesz zawsze mieć w głowie tę samą pustkę i ciszę?...