Autorytet – kto i dlaczego jest nim dla mnie?
XXI wiek jest przeciążony kłamstwem, obłudą i brakiem zaufania w stosunku do bliźnich. Coraz częściej lekceważymy autorytety. Nawet nie zdajemy sobie sprawy z potrzeby istnienia ludzi, cieszących się szczególnym uznaniem oraz poważaniem. Brak takich osób w naszym życiu powoduje, iż nasze wnętrze staje się ubogie. Znalezienie autorytetu nie jest wcale takie trudne, jakby się mogło wydawać. Wystarczy tylko popatrzeć na ludzi, żyjących w czasie II Wojny Światowej. Czasy te były przepełnione okrucieństwem, krwiożerczym bestialstwem, nienawiścią ale i chęcią niesienia pomocy, miłosierdziem oraz poszanowaniem dla drugiego człowieka.
Pomimo stereotypowych poglądów naszego społeczeństwa w tym czasie obok siebie mieszkali Niemcy, Polacy i Żydzi, którzy nie patrzyli na poglądy polityczne swojego narodu. Pomagali sobie nawzajem, bez względu na kolor oczu, włosów, skóry, czy też kształtu nosa lub małżowiny ucha. Tacy mali i więksi bohaterzy, o których istnieniu czasami nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy nie tylko ratowali swoich „wrogów”, ale również pomagali swoim rodakom pokazać prawdziwe oblicze wojny i barbarzyńskie oraz niehumanitarne postępowanie względem nieprzyjaciół.
Musimy pamiętać, że nigdy nie należy generalizować konfliktu dzielącego narody. Naród tworzą jednostki, a każda jednostka kieruje się swoimi własnymi przekonaniami. To, że Rzesza Niemiecka gnębiła Żydów nie znaczy, że nie istniały osoby, które przeciwstawiały się nazistowskiej ideologii i nie próbowały za wszelką cenę wynieść prawdę na światło dzienne.
Wanda Żółkiewska to popularna, znana dobrze dzieciom i młodzieży pisarka. Jest autorką ponad dwudziestu powieści przeznaczonych dla młodego czytelnika. Jedną z nich jest „Czarodziej” – opowieść-biografia o żyjącym w czasach II wojny światowej Doktorze Januszu Korczaku.
Janusz Korczak, a właściwie Henryk Goldszmit (1878–1942) był pedagogiem i teoretykiem wychowania, pisarzem (autor słynnego „Króla Maciusia Pierwszego”), działaczem społecznym i lekarzem. Ten współtwórca i współkierownik żydowskiego Domu Sierot w Warszawie i sierocińca Nasz Dom w Pruszkowie, a później w Warszawie na Bielanach stworzył oryginalny system wychowania internatowego. System zakładał szczególnie serdeczny stosunek do wychowanków i stawiał wysokie wymagania wychowawcy. Korczak całe swoje życie poświęcił dzieciom, walce o ich prawa i właściwe kształtowanie jego osobowości. Zginął w obozie hitlerowskim w Treblince, towarzysząc dobrowolnie wychowankom swego sierocińca wywiezionym z getta warszawskiego.
Autorka powieści opisała i ukazała nam Doktora Korczaka w niezwykłym świetle. „...Jego nie da się zapomnieć. Może dlatego, że dobry. A może dlatego, że ma takie oczy?...”. Następujące słowa na temat Korczaka wypowiedział jeden z bohaterów książki. Myślę, że ten fragment najlepiej ukazuje nam tytułową postać. Osoba ta imponuje mi pod wieloma względami i jest bardzo dobrym przykładem do naśladowania dla wszystkich ludzi. Ten mężczyzna kochał wszystkie dzieci. Słusznie uważał, że do nich należy przyszłość naszego świata. Wierzył, że jeśli dzieci będą otaczane miłością i zaufaniem, będą mogły w przyszłości stworzyć lepszy świat, niż ten, w którym żyły w dzieciństwie. Janusz Korczak napisał książkę „Jak kochać dziecko”. Jest ona tak ważna, że każdy, kto chce uczyć, wychowywać, bawić się z dziećmi i rozmawiać z nimi, powinien ją koniecznie poznać.
Podczas I Wojny Światowej, kiedy front ucichł, Doktor odwiedzał sierocińce, ochronki i przytułki dla bezdomnych dzieci. Gnębiła go myśl, że dzieci mogą być głodne, są bez dobrej opieki lub płaczą za rodzicami, którzy przepadli w zawierusze wojennej. Wolał wydać pieniądze na rzeczy im potrzebne niż na nową kamizelkę dla siebie, choć stara prawie się rozlatywała.
Mówiono o nim: „...dobry, wyrozumiały, nawiedzony...”. Starając się zrozumieć dzieci, stawiał pytania: „...Dlaczego dzieci mają być łatwe? Czy my jesteśmy łatwi? Dzieci to tacy sami ludzie jak my, dorośli...”. Wierzył w naukę i z niej czerpał swoje umiejętności. Był mądry, a mądrość tą dała mu właśnie nauka i ciągłe obcowanie z dziećmi. Niczego nie lekceważył, niczego nie zapominał, wszystkiego dociekał i wszystko notował. Od wychowawców, tak jak i od siebie samego wymagał przyglądania się dzieciom, zapisywania jak mówią, jak się zachowują, kiedy płaczą i z czego się śmieją oraz wyciągania wniosków na przyszłość.
Letni, sierpniowy poranek. Mimo wczesnej godziny upał dawał się we znaki. Wiatr delikatnie muskał policzki bawiących się dzieci. Doktor stał na werandzie Domu Sierot i z uśmiechem wpatrywał się w szczęśliwą gromadkę. Niestety... arkadię zburzyło nagłe wtargniecie esesmanów. Bezwzględni hitlerowcy kazali zebrać wszystkie dzieci i wraz z dwójką wychowawców wywieść do obozu koncentracyjnego w Treblince.
Chociaż mógł ocalić samego siebie poszedł z nimi na śmierć. Do końca chciał oszczędzić dzieciom koszmaru, więc powiedział im, że jadą pociągiem na wycieczkę na wieś. Wycieczka okazała się eksterminacją....
Sophie Scholl (1921–1943) jest drugą osobą, która miała duży wpływ na kształtowanie mojego światopoglądu. Była ona córką Roberta Scholla – burmistrza w Forchtenbergu, później w Innersheim. Ona, jej starszy brat Hans oraz między innymi: Christoph Probst i Alexander Schmorell byli członkami Białej Róży – niemieckiej organizacji antynazistowskiej.
Sophie od dziecka miała styczność z Narodem Wybranym, ponieważ jej ojciec jako doradca podatkowy współpracował z wieloma przedsiębiorcami semickimi a cała rodzina utrzymywała bliskie kontakty z rodziną pewnego żydowskiego lekarza. Z tego powodu była otwarta na inne narodowości i nie można było jej tak łatwo wszczepić faszyzmu.
Pierwszy raz ta młoda dziewczyna miała styczność z antysemityzmem w czasie „kryształowej nocy” 9 listopada 1938 roku kiedy hitlerowscy członkowie organizacji bojowej zniszczyli majątek, pobili i poranili setki Żydów. Po skończeniu Służby Pracy rozpoczętej w 1940 roku Sophie trafiła do Pomocniczej Służby Wojennej. Spotkała tam przymusowych robotników z Polski, Związku Radzieckiego i Francji. W tym czasie dostrzegła to, czego inni Niemcy próbowali nie widzieć – jej rodacy traktowali więźniów jak niewolników, pozbawionych wszelkich praw i godności. Wprawdzie w 1934 roku Sophie należała do licealnej organizacji Hitlerjugend i nawet przez krótki czas była kierowniczką żeńskiej drużyny, lecz była zbyt wrażliwa, by pogodzić się z wojskowym posłuszeństwem i szybko zrezygnowała z członkostwa w tej organizacji.
Przeżycia związane z wojną i osobiste poglądy tej małej bohaterki przyczyniły się do stworzenia Białej Róży. Jej działalność rozpoczęła się w maju 1942 roku. Celem tej antynazistowskiej organizacji było uświadomienie wszystkim Niemcom o brutalnym postępowaniu hitlerowców wobec wojennych nieprzyjaciół. Wtedy po raz pierwszy młodzież należąca do tej organizacji napisała tekst ulotki i powieliła ją w kilkuset egzemplarzach. Pierwsze z tekstów na ulotkach brzmiały: „ Nie ma nic podlejszego i bardziej niegodnego dla cywilizowanego narodu niż poddanie się bez oporu rządom nieodpowiedzialnej kliki panujących”, „Przystępujecie do biernego ruchu oporu, gdziekolwiek jesteście i czymkolwiek się zajmujecie” oraz jedna, jakże jednoznaczna: „Od czasu zdobycia Polski zamordowano w tym kraju w bestialski sposób trzysta tysięcy Żydów (...). Tej strasznej zbrodni dokonano przecież na ludziach. Niektórzy nawet twierdzą, że Żydzi na taki los zasłużyli. Już samo takie myślenie jest nieludzkie. Ale nawet gdyby ktoś tak twierdził, to jak w takim razie wytłumaczyć wymordowanie polskiej młodzieży szlacheckiej? (daj Boże, aby to nie było prawdą). Pytamy: dlaczego coś takiego się dzieje? Jak jest to możliwe? Wszystkich młodzieńców między 15 a 20 rokiem życia wywieziono do Niemiec na przymusowe roboty, bądź pozamykano w obozach koncentracyjnych. Dziewczyny w podobnym wieku wysyła się na przykład do Norwegii do obozów publicznych dla SS.” Na początku lutego 1943 roku konspiratorzy namalowali farbą na ścianach domów monachijskiej starówki hasła: „Wolność” oraz „Precz z Hitlerem”. O tych napisach na murach mówiło się w całej Bawarii. Wiadomość o nich dotarła nawet do więźniów obozu koncentracyjnego w Dachau a gestapo ochrzciło nieuchwytna organizację mianem ‘malarzy’.
22 lutego 1943 roku o godzinie 13:30 sędzia Roland Freisler ogłosił wyrok. Troje oskarżonych – Sophie Scholl, Hansa Scholl oraz Christopha Probst skazano na śmierć przez ścięcie za zdradę stanu poprzez wspomaganie wroga, osłabianie sił zbrojnych i zwalczanie narodowego socjalizmu.
Świadkowie egzekucji wspominali, że trójka przyjaciół do ostatniej minuty swojego życia zachowywała się odważnie i godnie. Sam kat opowiadał także, że nie widział nikogo, kto by tak dzielnie umierał.
Janusz Korczak, jako bohater literacki miał wielki wpływ na kształtowanie mojego świata wartości i samego postrzegania świata. Dzięki niemu, będąc jeszcze dzieckiem, zrozumiałam, co w naszym życiu powinno być najważniejsze. Nauczył mnie być dobrą dla innych. Tak jak Doktor staram się pomagać każdemu, kto potrzebuje mojego wsparcia. Korczak spędził całe swoje życie na opiekowaniu się dziećmi. Nie opuścił ich nawet w obozie koncentracyjnym. Po przeczytaniu „Czarodzieja” zrozumiałam, że pieniądze, władza, sława, a nawet własne życie nie są ważniejsze od miłości, przyjaźni i szacunku do ludzi. Naszą miłością powinniśmy otaczać w szczególności dzieci, ponieważ to one budują naszą przyszłość. Powinniśmy zdawać sobie sprawę z tego, że tylko ci mali ludzie mogą zmienić świat na lepsze i dlatego musimy o nich dbać i poświęcać im całą naszą uwagę. Jeśli natomiast nie będziemy potrafili kochać dzieci, to one nie będą potrafiły kochać nas, a życie bez miłości jest przecież nic nie warte.
Marzeniem Sophie Scholl było ukazanie prawdy o obozach koncentracyjnych, ludobójstwie popełnianym przez esesmanów oraz udowodnienie, że ideologia wpajana narodowi przez Hitlera jest fałszywa. Do wyznaczonego przez siebie celu dążyła za wszelką cenę, przez cały czas płynęła pod prąd w nazistowskiej rzece. Zeznając w sądzie nie ukrywała swojego udziału w Białej Róży, lecz starała się jak najbardziej obciążać siebie, chroniąc przy tym innych członków organizacji. Z tego powodu nawet gestapowcy, którzy ją przesłuchiwali, nie ukrywali swojego podziwu dla jej odwagi i opanowania.
Dzięki Sophie zmienił się mój stereotypowy pogląd na temat Niemców żyjących w czasie II Wojny Światowej. Ona pomogła mi zrozumieć jak ważna jest walka o prawdę. Faszystowskie Niemcy zazwyczaj kojarzą nam się z ludźmi bezwzględnymi, rasistami i nacjonalistami. Jednak zapominamy, że wśród tej większości były także osoby, które zdawały sobie sprawę z błędów popełnianych przez Rzeszę. Ta dziewczyna była właśnie jedną z tych, którzy torowali drogę do lepszego świata, często składając za to swoje życie w ofierze.
Janusz Korczak i Sophie Scholl oddali swoje życie za ideę, jaką kierowali się w swoim życiu. Dla Korczaka była to miłość do dzieci, dla Scholl walka o prawdę. Musimy pamiętać, że ci ludzie walczyli o lepsze jutro i świat, w jakim obecnie żyjemy. Zapominając o ich światopoglądzie przykrywamy ich groby grubą warstwą kurzu i tym samym odkładamy do lamusa podstawowe wartości, które kształtują (a przynajmniej powinny) naszą osobowość.
Takich jak Oni nie ma wielu, a może już nie ma wcale.