Obraz miasta w literaturze XX wieku.
Miasto od najdawniejszych czasów fascynowało, a zarazem budziło przerażenie. Człowiek marzy o mieście- tu widział nowe możliwości, seanse na karierę, wzbogacenie się, samorealizację. Często jednak mieszkając w nim czuł się przytoczony jego ogromem, pragnął ukojenia duszy w jakimś spokojniejszym miejscu. Miasto- to nie tylko gwarne ulice, siedziba władz okazałe budynki, ośrodek kultury i sztuki. Zabieganym mieszkańcom wydaje się często olbrzymią machiną napędzaną demoniczna siłą, która niszczy wszystko to, co jej nie ulega. Czym zatem jest miasto? Piekłem czy arkadia? Ziemią obiecaną czy otchłanią pełna mroku? Synonimem cywilizacji i postępu czy obszarem zepsucia i degeneracji? Jak je postrzega literatura? Jako ośrodek kulturalny i ekonomiczny, teren przygód i możliwości czy raczej podkreśla destrukcyjny wpływ miasta na życie ludzi?
Na te pytania postaram się odpowiedzieć w mojej prezentacji.
Jako, ze mam przedstawić obrazy miast w XX wieku, zacznę od epoki dwudziestolecia międzywojennego, a tym samym od obrazu obecnego w prozie awangardowej, w której obraz miasta zostaje poddamy deformacji, Nie ma tu mowy o konkretyzacji geograficznej
, topografii, miasto staje się przestrzenią anonimową, wtopioną ponadto w reguły snu. Ukazuje się przez pryzmat widzenia głównego bohatera. Tak dzieje się w Sklepach cynamonowych Brunona Schulza. Miasto w powieści jaki się jako ogromny labirynt . To miejsce pełne tajemnicy, fantastyki, osobliwego, niepokojącego napięcia. Przestrzenie , które odwiedza bohater ulegają w jego podświadomości totalnej transpozycji i personifikacji. Wirują konstelacje gwiazd , kamienice tworzą zgoła odmienne, dziwaczne konfiguracje, okna wydają się coś szeptać do przechodniów, ulice pulsują życiem, sklepy pachną kadzidłem i aromatem dalekich krajów. Bohater jedzie dorożka w przestworza, wędruje ku nieskończoności.
Miasto zostaje wtłoczone jakby w inny wymiar czasu i poddane władzy prawa psychologicznego. , a nie na zasadzie życiowego podobieństwa. Jest przestrzenią ukształtowaną również przez mit i symbol.
Ale miasto Schulza ma również drugie oblicze, bardziej drapieżne. Jest miejscem cynicznych aferzystów, totalnej komercji, tandety i pretensjonalnej reklamy. Jego symbolem staje się Ulica Krokodyli, wyraźnie odcięta od pozostałej części miasta. Jej przestrzeń wypełnią wojskowe manekiny i lalki fryzjerskie będące ucieleśnieniem zmysłowości i cielesności. Ulica Krokodyli jest bowiem miejscem grzechu i zepsucia, znakiem wszystkich negatywnych zjawisk, jakie przynosi ze sobą wiek kapitalizmu nierespektujący dawnych tradycji. Mimo wyraźnej , gniewnej dezaprobaty nowej, niewyszukanej rzeczywistości to właśnie ona odniesie tryumf.
Prawdziwej afirmacji doczekało się miasto w poezji futurystycznej. Słynne hasło 3xM3(miasto, masa, maszyna) stało się podstawowym punktem programu poetów z tego kręgu. Zachwyciło ich miasto swoją dynamiką, rytmem, hasłem.
Etos miasta uosabiającego nowoczesność, tak konsekwentnie budowany przez futurystów, a także skamandrytów i poetów awangardy , wyśmiewał Gombrowicz w Ferdydurke, Uzasadniał , ze arkadia cywilizacyjna przybiera fałszywe maski, jest wielką mistyfikacją , za która kryje się obłuda i pozerstwo.
Synonimem nowoczesności, jest dom inżyniera Młodziaków . Jego mieszkańcy to „ konstruktorzy nowej rzeczywistości”, osoby hołdujące liberalnym wzorcom zachowania , swobodzie obyczajów, futuryzmowi i kulturze fizycznej. Znakiem nowoczesności, staje się łydka nowoczesnej pensjonarki- zgrabna i wysportowana, a dowodem nadzwyczajnej wprost tolerancji rodziców jest propozycja , jaka składają córce. Namawiają ją na nieślubne dziecko, które miałoby zostać poczęte na wycieczce klasowej. Nietrudno zauważyć, iż obraz pensji młodziaków jest wyraźnie przerysowany, groteskowy. Wszystko po to, by obnażyć w rezultacie prawdziwe oblicze domowników – Józio organizuje im prawdziwy egzamin z nowoczesności, zapraszając wieczorem do pokoju Zuty ucznia Kopyrdę i profesora Pimkę .
Reakcja tolerancyjnych jakby się zdawało rodziców, bynajmniej nie jest nowoczesna.
W mniemaniu Gombrowicza, nowoczesność była kolejną formą odbierającą człowiekowi jego autentyczność , stwarzającą szereg nieprawdziwych, umierających kostiumów.
Jak zatem literatura przedstawia miasto współczesne? Zacznę od opowiadań Marka Hłaski, które kreślą obraz miasta dotkniętego paranoją komunizmu. Autor utożsamiany jest z pokoleniem związanym z przełomem polskiego Października 1956 r. Opowiadania Hłaski od samego początku były odczytywane jako wyraz buntu przeciw optymistycznej wizji świata propagowanej przez literaturę realizmu socjalistycznego. Debiutant inaczej postrzegał otaczającą go rzeczywistość i co więcej wypowiadał się w imieniu swego pokolenia. Spotkał też się ze sporym uznaniem ze strony ówczesnych krytyków i czytelników
Miasto Hłaski jest obszarem niespełnionych marzeń, zawiedzionych nadziei, straconych złudzeń. Bohaterowie poszukują w nim czystości, nieskazitelności, znajdują jedynie brud. , Jego młodzi bohaterowie, najczęściej z marginesu społecznego buntują się przeciw optymistycznemu i zakłamanemu obrazowi świata przedstawianemu w literaturze socrealistycznej, reprezentują tęsknotę za lepszym, wolnym od bezmyślnej propagandy światem. Na karty opowiadań Hłaski trafił zwyczajny, codzienny język ulicy z jego żargonem i wulgaryzmami; zaś konstrukcja utworów polega na budowie kontrastowych zestawień:, np. czystości i brudu, prawdy i kłamstwa
Opowiadania Hłaski od samego początku były odczytywane jako wyraz buntu przeciw optymistycznej wizji świata propagowanej przez literaturę realizmu socjalistycznego. Debiutant inaczej postrzegał otaczającą go rzeczywistość i co więcej wypowiadał się w imieniu swego pokolenia. Spotkał też się ze sporym uznaniem ze strony ówczesnych krytyków i czytelników.
Bohaterowie z opowiadań Hłaski byli młodzi i najczęściej pochodzili z upośledzonych grup społecznych. Odrzucali oni istniejący świat we wszystkich jego przejawach. Przede wszystkim nie podobała się im martwa treść proponowanych im wzorów życia. Nie do przyjęcia była także drętwa mowa, która niczego interesującego nie pokazywała z wyjątkiem banałów. Przyszło im żyć w beznadziejnym świecie, pełnym brzydoty. Sceneria obskurnych ulic Warszawy, poszczególnych budynków i mieszkań zwłaszcza na peryferiach nie napawa optymizmem. W opowiadaniu Pierwszy krok w chmurach" przedstawiona została historia kobiety zgwałconej przez "zbydlęciałych łobuzów". Wszystko miało miejsce na peryferiach. W zamyśle socrealistycznych budowniczych miasto miało symbolizować nowoczesność i postęp cywilizacyjny. Jednak w rzeczywistości było coś zupełnie innego. Także ta osławiona klasa robotnicza to były jedynie "wielkomiejskie lumpy", które chętnie sięgały po alkohol gdyż w sobotę socrealistyczne miasto ,,traci swoja pracowitą twarz- w sobotę miasto ma pijana mordę". Dla zgorzkniałych robotników jedyną rozrywką jest pijaństwo i wysiadywanie godzinami przed domami i obserwowanie przemijającego życia. Jak pisał Hłasko w Następnym do raju : “Zamieniliście [komuniści] Polskę w tak wielki obóz koncentracyjny, że nie potrzeba nawet drutów kolczastych i psów, gdyż i tak nie ma gdzie uciec.”
Miasto tu jawi się jako przestrzeń destrukcji, jako piekło niemoralności, „W mieście wszyscy zdychają codziennie”
Świat przedstawiony przez Hłaskę jest okrutny, rządzą w nim, niemalże zwierzęce prawa, ludzie , którzy nie mogą znaleźć szczęścia lubują się w patrzeniu na nieszczęście innych, nie ma tu miejsca na prawdziwe uczucia. Nic więc dziwnego, że młodzi tęsknią za innym, lepszym światem, który choć trudny do wyobrażenia, jednak gdzieś istnieje i co do tego nie ma wątpliwości. Te poszukiwania wartości sprawiają, że działania bohaterów zyskują znamię pewnego heroizmu.
W literaturze wciąż przewija się motyw miasta pieniądza, tak jest także w epoce współczesności. W powieści Dżuma A. Camusa takim miastem jest Oran. To miasto ogarnięte mania pieniądza, w którym najważniejszą sprawą jest robienie interesów. Miasto to, będące siedzibą francuskiej prefektury z jednej strony cechowało szybkie tempo życia, wywołane między innymi gorącym klimatem, z drugiej zaś monotonia. Wszystko tutaj miało swój określony porządek, którego nic nie było wstanie zakłócić. Mieszkańcy miasta próbowali uniknąć nudy poprzez nabieranie przyzwyczajeń. Przez cały dzień gorliwie pracowali i robili rozmaite interesy, goniąc za pieniądzem. Można powiedzieć, iż główną ich ideą, której pozostawali absolutnie wierni, było hasło: "Bogaćcie się!", co zresztą nie było takie trudne, gdyż Oran znajdował się na ważnym przecięciu szlaków handlowych. Wieczory zaś spędzali w gronie przyjaciół, siedząc w kawiarniach, na balkonach lub przechadzając się. Ze względu na taki styl życia, uważali się za nowoczesnych , nie brali pod uwagę istnienia jakiejkolwiek innej rzeczywistości, tworząc miasto zreifikowane, Główną konsekwencja tego stanu rzeczy była trudność, z jaką przyszło tym ludziom chorować i umierać., Wybuch epidemii dżumy, który w swej powieści opisał Albert Camus, sprawił , iż ci dotychczas beztrosko żyjący w swych mikroświatach ludzie stanęli przed wyzwaniem, któremu sprostanie przekraczało możliwości pojedynczej jednostki. Reakcje były różne: strach, izolowanie się, wołanie o karze boskiej i potrzebie odnowy moralnej, próby ucieczki, jak to miało miejsce w przypadku Lamberta. W końcu jednak zwyciężyło poczucie solidarności międzyludzkiej, potrzeba bycia z innym człowiekiem, gdy ten jest w potrzebie. Mieszkańcy Oranu zaczęli dostrzegać, iż świat nie jest harmonijną strukturą, której jedynym przeznaczeniem jest dostarczanie miłych wrażeń, że czai się w nim zło, które czyha na człowieka, a gdy nadarzy się okazja wdziera się do jego miasta, do jego duszy, pod postacią szczurów roznoszących bakcyla dżumy.
Mówi się o miastach także w groteskowej konwencji, dlatego na koniec chciałabym przedstawić miasto w ujęciu Tadeusza Konwickiego. Owo miasto, to Warszawa lat siedemdziesiątych, określona przez socjalizm i absurdy tego czasu, groteskowa, szara, wynaturzona. Warszawa, z Pałacem Kultury, Komitetem centralnym, i tajemniczymi, podziemnymi przejściami, Warszawa transparentów i walących się budynków, przemianowanych ulic i kin. Warszawa byle jaka – cieknących kranów i niepalących się zapałek – została przedstawiona w Małej apokalipsie
Stolica Polski przedstawiona jest w kategoriach kompletnego rozpadu i rozkładu. To miasto niebywałych, groteskowych wręcz kontrastów. Z jednej bowiem strony obserwujemy brudne mieszkania i prowadzące do nich obskurne klatki schodowe, niekończące się kolejki za niezbędnymi produktami, brak wody, gazu, z drugiej natomiast pojawiają się kolorowe transparenty, zespoły folklorystyczne i pochody.
Warszawa jawi się jako widmo., której centrum stanowi „pomnik pychy,, statua niewolnosci, kamienny tort przestrogi, wielki barak, stary szalet zapomniany na europejskim rozdrożu,” czyli Pałac Kultury. Popada on w ruinę, podobnie jak cale miasto. Sypią się tynki, odpadają płyty piaskowca, kruszeją i pękają marmury. Czasem, gdy znajdzie się waluta na zakup, coś się tam reperuje, częściej jednak uszkodzenia maskują transparenty.
Wędrówka po Warszawie uzmysławia bohaterowi, ze wszystko się kończy, woda, węgiel, cały świat. Ulice są zaśmiecone lub rozkopane, klatki schodowe brudne, mury porastają trawy . Brakuje wszelkich towarów, także żywności. Na ulicach tłumy „Szukające żeru podobne do tabunów jaskiniowców” kotłują się w labirynt kolejek. Trwa państwowe święto. Ciągną pochody, , grają orkiestry, grzmią gigantofony. Sceny te stanowią jakby groteskową wersję wizji siedmiu aniołów apokalipsy.
Ukazana warszawska rzeczywistość to groteskowo wyolbrzymione realia lat siedemdziesiątych, gdzie PRL powoli dogorywa. Na ulicach coraz częściej słychać rosyjski zamiast polskiego. Biało – czerwony sztandar zamieniono na czerwony z białym szlaczkiem u góry. Gospodarka w stanie rozkładu, brak towarów , na wystawach atrapy. Krajowe wyroby są całkowitymi bublami. Obowiązkowo optymistyczne środki masowego przekazu zdominowane są przez informacje o manifestacjach, pochodach wizytach dostojników o „azjatyckich rysach”. Na ulicach nieustający festyn na cześć uzyskania przez Polskę zaszczytnego tytułu Pierwszego Kandydata do Związku Radzieckiego. Przy tym wszystkim szaleje „wielka epidemia łapówek. Terror wzmaga się, a potem ramoleje” Zewnętrznej brzydocie towarzyszy „epidemia złego samopoczucia, powszechna depresja” wszyscy piją, żywność kupuje się na kartki a na wyjazd do innego miasta potrzebny jest paszport.
Do tego dochodzą jeszcze tajne służby, agenci, tropiący krok w krok swoje ofiary oraz absurdalna propaganda, która doprowadza do totalnego wyobcowania i poczucia ciągłego strachu, nieustannego zagrożenia, niszcząca indywidualizm jednostki, jak pisał Konwicki ” To miasto jest stolica narodu, które wyparowuje w nicość” to miasto, które jawnie demaskuje absurd życia w państwie totalitarnym
Jak widać z przykładów powyżej przywoływanych miasto może przybierać niemal diametralnie różne oblicza. Może być miejscem przypominającym labirynt bez wyjścia, może być także synonimem rozwoju i postępu cywilizacji, nauki i techniki. Często niestety bywa piekłem, źródłem wyobcowania, zagubienia i osamotnienia. Bezsprzecznie jednak od najdawniejszych wieków stanowi niepodważalną inspirację dla twórców literatury, którzy owe różnorodne oblicza ale i zmiany uwieczniają w swoich tekstach.