Miejsce magiczne, cywilizacyjna dżungla, przestrzeń destrukcji. Obraz miasta w literaturze
Co może być bardziej naturalnego i pospolitego dla człowieka XX wieku niż miasto? „Zawikłany i wieloraki zgiełk ulic i zaułków”, o którym pisze Bruno Schulz w swoich „Sklepach Cynamonowych”, człowieka współczesnego w ogóle nie zastanawia. Jest to codzienność, szara rzeczywistość, której nikt z nas już nie zauważa. Aż dziw pomyśleć, że ów otaczający nas betonowy kolos, zyskał swoją popularność tak niedawno...
Sama idea miasta też nie jest najnowsza. Przecież już świat antyczny mógł szczycić się miejscami takimi jak Ateny, czy Rzym. Jednak jego upadek zakończył i na długo zahamował rozwój miast, by dopiero w dwunastowiecznej Europie idea ta mogła na nowo się narodzić. Osady miejskie stały się ośrodkami handlu, miejscem kreowania się nowej społeczności świata – mieszczaństwa. Z biegiem lat rozwijały się, by na przełomie XIX i XX wieku eksplodować. Tutaj pojawiła się awangarda krakowska i szereg innych ugrupowań, które zgodnie wielbiły ten wybuch miejskości. Pojawiło się hasło „Miasta, masa, maszyna”, które bardzo precyzyjnie charakteryzowało trendy panujące w ówczesnej literaturze i sztuce. Futuryści, których korzenie pochodzą z Włoch w 1909 uformowali w Mediolanie ugrupowanie, a już w 1911 opublikowali manifest, który opiewał miasta, maszyny, szybkość, siłę i wyzwolenie sztuki od przeszłości. Ludzie ci, a w szczególności ich ideologia, wyrośli w uwielbieniu dla I Wojny Światowej, która w ich oczach była właśnie popisem takich osiągnięć cywilizacyjnych.
W tym czasie do futurystów należeli nie tylko ludzie literatury, ale także wielu sławnych malarzy. Do najwybitniejszych zaliczyć można Lger’a, który używając form opracowanych przez kubistów przedstawia swoją wyraźną fascynację maszynami, miastem, przemysłem. Jego obraz „The city”, to dwuwymiarowe ukazanie przedmiotów wykonanych przez człowieka, jak również tegoż właśnie człowieka wyraźnie stylizowanego na robota. Taką stylizację ludzkich sylwetek najczytelniej prezentuje dzieło „Three women”, gdzie w otoczeniu metalowych form maszyno podobnych widnieją trzy kobiety o identycznych, zastygłych twarzach, przedstawione geometrycznie i łudząco przypominające roboty. Nie tylko ludzi futuryści przekształcali w maszyny. Nawet pies w obrazie Giacomo Balli (1871 – 1958) uchwycony w ruchu, zamiast łap toczy się na kołach. Takie jednak były trendy i ideologia futurystów znalazła sobie wielu zwolenników.
Fakt, że dopiero pokolenia przełomu XIX i XX wieku widocznie zainteresowały się ideą miasta nie znaczy, że nikt wcześniej nie zastanawiał się nad jego mechanizmem. Otóż już w Biblii autorzy prezentują nam obraz miast będących ośrodkami grzechu i skazanych na zagładę. Takim przykładem mogą być starotestamentowa Sodoma i Gomora. Rozdział 18. opowiada o Boskiej wizycie u Abrahama, kiedy Pan zdradza mu swoje plany co do obu miast. „Skarga na Sodomę i Gomorę głośno się rozlega, bo występki ich mieszkańców są bardzo ciężkie.” mówi Bóg do Abrahama i obiecuje, że gdy znajdzie tam dziesięciu sprawiedliwych i prawych ludzi oszczędzi całe miasta. Niestety tak się nie dzieje. Zesłani aniołowie (rozdział 19.) znajdują schronienie w domu Lota, który broni ich przed społecznością miasta. W nagrodę za to poświęcenie i prawość aniołowie ostrzegają go o mających nadejść wypadkach i nakazują ucieczkę całej jego rodzinie. Zakazują im równocześnie odwracania się w kierunku opuszczanych okolic. Zakaz łamie żona Lota i zamienia się w słup soli. „A wtedy Pan spuścił na Sodomę i Gomorę deszcz siarki i ognia od Pana z nieba” i tak unicestwił miasta, które żyły życiem swawolnym i nie znały cnoty. Temat ten, to jedna z pierwszych wzmianek o miastach, natomiast jego kontynuacją może być obraz Herriego met de Blesa „Pożar Sodomy i ucieczka Lota” znajdujący się w Muzeum Narodowym w Warszawie i ukazujący na pierwszym planie Lota z rodziną, natomiast w tle ścianę płomieni trawiących rozpustne miasta.
Kolejnym biblijnym przykładem miasta (a w zasadzie dopiero planu jego budowy), jako powodu Boskiego gniewu jest Wieża Babel. Ludzie zapragnęli zbudować „miasto i wieżę, której wierzchołek będzie sięgał nieba”, by była dla nich znakiem i jednocześnie symbolem ich potęgi. Niezadowolony Bóg pomieszał budowniczym języki i nigdy nie doszło do powstania miasta, które miałoby przewyższać samego Boga.
Losy miast zgładzonych za swoje postępki podzieli później Rzym, w utworze Henryka Sienkiewicza „Quo Vadis”. Ten „nowy Babilon”, to miasto Nerona – cesarza, jego świty i żołnierzy. To miejsce rozpusty możnych i męki ubogich. Słynne „połowy pereł” odbywające się w nocy, to nic innego, jak porywanie nałożnic dla bogatych mieszkańców. Miasto tonie w winie, ucztach i zabawie. Jednak w cieniu tego splendoru dzieją się rzeczy niemoralne i straszne. Ludzie kierują się jedynie swoimi żądzami, zanikają wartości i zdrowy rozsądek. Porwany w wir uniesień Neron nakazuje spalenie tego wspaniałego miasta, by mógł pośród płomieni recytować poematy. Rzym ogarnięty jest chorobą, za którą płacą tysiące ludzi. Wśród nich są także chrześcijanie. Miasto umiera i jest to jedyny ratunek przed dalszym pogłębianiem się tej chorej rzeczywistości.
Giambattista Piranesi (1720 – 1778) to artysta, który swoją twórczość skoncentrował głównie na Rzymie. Jego prace można jednak podzielić na dwa cykle. Pierwszy, to Vedute di Roma (Widoki Rzymu), gdzie jako doskonały rytownik przedstawia Rzym sobie współczesny. Uzyskuje idealny efekt światłocienia i potrafi oddać zjawiska atmosferyczne. Drugi cykl dotyczący tego miasta, to Antichit Romane (Starożytności rzymskie), czyli prezentacja architektury starożytnego Rzymu. Ten cykl wprowadza widza w zupełnie inny, odległy i dotąd nieuchwytny świat tajemnicy i magii.
Miasto, bowiem, może być też miejscem magicznym. Tak widzi je Julian Tuwim, Skamandryt, urodziny w 1894 roku w Łodzi. Lata jego twórczości przypadają właśnie na okres tego swoistego uwielbienia dla cywilizacji i jej dorobku. Jego wiersz „Do krytyków”, to nasycony optymizmem, młodością i witalnością manifest, mówiący o tym, jak wspaniałe dla autora jest miasto. „Miasto na wskroś mnie przeszywa” – mówi Tuwim kołyszący się na przedniej platformie tramwaju. Wiosna dodaje tej chwili jeszcze więcej energii i doprowadza w bohaterze do eksplozji młodości. Poeta zachłystuje się tą niesamowitą atmosferą – tramwaj, to cywilizacja, maszyna, wiosna – chęć do życia i jego własna młodość. Otoczenie miasta wręcz magicznie wpływa na jego psychikę, pozwala mu przyznać się do tego kim jest i w przypływie odwagi, którą czerpie z otoczenia, potrafi nawet kpić z krytyków, co możliwe jest tylko w epoce zerwania z konwenansami. Miasto, to miejsce szalone i potężne. Napawa człowieka radością i chęcią do życia.
Tą magię i specyficzny klimat miasta widzi już pozytywistyczny Bolesław Prus i opisuje je w „Lalce”. Tutaj, oprócz Warszawy, która jest zwykłym skupiskiem ludzkim, w której można jedynie żyć życiem codziennym, pokazuje zupełne jej przeciwieństwo w postaci Paryża. To właśnie Paryż gra rolę miejsca przepełnionego duszą i magią. To w Paryżu Geist ma swoje laboratoria, w których planuje ulepszać świat. Francuska stolica staje się utopią – „Eh! Ja tobie mówię, cud, nie miasto”. To ogromne, potężne skupisko miejskie jest „wspaniałe pod każdym względem”. Ludzie są w nim szczęśliwi, to kolebka kultury, która wciąga w swój czarodziejski wir nowoprzybyłych.
Nie tylko literatura starała się opisać miasto idealne, magiczne i bez skazy. W dobie protorenesansu powstał obraz pt. „Widok idealnego miasta”, który pierwotnie przypisywano malarzowi trecenta – Pierro della Francesca i architektowi Lauranie, jednak najnowsze tendencje wskazują na autorstwo Giuliano da Sangallo. Jest to idealnie symetryczna, zamknięta kompozycja z samych elementów architektonicznych zakomponowanych w ścisłych ramach perspektywy geometrycznej. W centrum dzieła znajduje się budowla na planie centralnym, wokół niej plac otoczony kamienicami. Brak w tym obrazie postaci ludzkich oznacza skupienie artysty jedynie na motywie samego miasta. Późniejsza sztuka renesansu będzie do niego przywiązywała szczególną wagę, gdyż coraz częściej w tłach dzieł pojawiać się będą pejzaże ukazujące skupiska mieszkalne.
Magia miasta, to jednak nie tylko atmosfera w nim panująca. Dosłownie wykorzystuje ten motyw J.K. Rowling we wszystkich czterech (jak dotąd) książkach pt. „Harry Potter”. W swojej opowieści tworzy miejsca zupełnie fantastyczne, takie, jak np. peron dziewięć i trzy czwarte, czy ulica Pokątnaa, na której główny bohater – Harry Potter – początkujący czarodziej, robi swoje szkolne zakupy. Są tam sklepy z zaczarowanymi różdżkami, podręcznikami magii, ubraniami dla czarowników, czy zwierzątami takimi, jak sowy pocztowe. Klimat tej ulicy jest niepowtarzalny, a sama magia wręcz namacalna. Uwagę młodych czarowników najczęściej przyciąga sklep z latającymi miotłami, gdzie wystawiane są najnowsze modele. W tym miejscu nawet waluta jest inna niż w „normalnym” mieście. Rowling w swojej powieści stworzyła nawet całe miasto zamieszkałe jedynie przez postacie magiczne – Hogsmeade. Tam już nie sposób doszukać się codzienności. Nawet słodycze w cukierni mogą sprawić wiele niespodzianek. Jednak świat Harrego Pottera, mimo czarów, jest bardzo pogodny i poukładany. Łatwo jest znaleźć tam miejsce dla siebie, szczególnie, jeśli pochodzi się z magicznej społeczności.
Trochę inny pogląd na ten porządek miejski prezentuje Julian Tuwim w wierszu „Wiosna”, gdzie pokazuje czytelnikowi to ukochane przez siebie miasto w wersji nieocenzurowanej – prawdziwej aż do bólu. Tutaj wyczerpuje ideę cywilizacyjnej dżungli. Nic już nie pozostaje z magii, czy uwielbienia. „Jedyne lekarstwo dla znużonego życiem w gromadzie: życie w wielkim mieście. To jedyna pustynia, jaka jest dziś dostępna” pisze A. Camus. Miasto staje się zbiorowiskiem ludzi samotnych. Wydaje się być wielkim osiągnięciem, jednak staje się miejscem, gdzie na nowo rodzą się najdziksze instynkty. Nawarstwiają się ludzkie wady, wyostrzają się złe cechy, rodzą się konflikty. Tłumem – czyli bohaterem lirycznym w wierszu Tuwima, zaczyna rządzić popęd seksualny. Ludzie ulegają najpierwotniejszym instynktom i są zdegradowani do poziomu czysto biologicznego. Autor pisze o kobiecie „brzuchata kobyła”, mówi, że „poczną sobą samców częstować samice”. Prokreacja ma miejsce dosłownie wszędzie i za prawie zerową cenę. Sam wygląd tłumu jest przerażający – noszą „papierowe kołnierzyki” i mają „wyglancowane pyski”. To kicz i tandeta w ścisłym połączeniu z biedą. Tuwim łamie bariery językowe i zaczyna wprowadzać dosadne sformułowania, które czasem przeradzają się w wulgaryzmy. Pogarda i obrzydzenie autora zdają się mieszać z zachwytem nad tym miejskim mechanizmem. Zdania zakończone są wykrzyknikami, co nadaje wypowiedzi siły wyrazu i ekspresji. To poetyka eksklamacji, krzyku, moment gwałtownego napływu uczuć. Wiersz ten spotkał się z ogromną krytyką i wywołał skandal, podobnie zresztą jak wiele innych utworów Tuwima.
Ten właśnie poeta zwraca uwagę na oddziaływanie miasta na człowieka. Zauważa jego ogromny wpływ na psychikę ludzką. Temu poświęcony jest utwór „Mieszkańcy”, w którym autor pokazuje jak odpychające i płytkie może być życie mieszczan. „Straszne mieszkania. W strasznych mieszkaniach Strasznie mieszkają straszni mieszczanie” pisze o tej skostniałej, na wskroś konserwatywnej i pustej warstwie. Krytykuje brak celowości ich życia, niski poziom intelektualny, brak jakichkolwiek poglądów. Mieszczanin Tuwima nie zastanawia się nad istotą ziemi, nieobecne są w nim wszelkie przejawy indywidualnego myślenia. Dla niego ziemia jest okrągła, jasna i prosta w zrozumieniu, a życie to forma bez refleksji. Wydaje mu się, że wszystko rozumie, w gruncie rzeczy nie rozumiejąc najprostszych elementów bytu. Jego byt, to materia. Potrafi ostentacyjnie chwalić się swoim pozornym bogactwem. Zerka na złoty zegarek, jednocześnie mając na sobie zacerowane spodnie. To społeczeństwo nie ma gustu, ale jest nierozerwalnie związane z tym, co posiada, niezależnie od marności tych drobiazgów. Autor jednoznacznie gardzi tą warstwą, ale nie zapomina o tym, że może być niebezpieczna. To ludzie płytcy, o wąskich horyzontach, przez co łatwo jest nimi manipulować. Są odrażający, ale wychowało ich miasto.
Tak samo jak Tuwim w swoich wierszach ukazuje realia życia miejskiego, tak i sztuka miała na ten temat wiele do powiedzenia. Otóż w 1874 roku narodził się w malarstwie nowy kierunek – impresjonizm, bo tak zaczęto go nazywać po przedstawieniu dzieła Moneta „Impresja. Wschód słońca”, które to dzieło było niezwykle kontrowersyjne i wręcz wykreśliło impresjonistów i ich twórczość z paryskiego Salonu. Impresjoniści, to artyści, którzy odważyli się opuścić martwe wnętrza pracowni i udać się w świat. Nie tylko z wielkim zapałem przyglądali się światłu i zmiennym warunkom atmosferycznym, ale jako jedni z pierwszych byli w stanie na żywo portretować życie ludzi. Malowali bale, opery, balety, spotkania towarzyskie, a nawet tarasy kawiarni z kurtyzanami przy stolikach. Pokazywali swoje otoczenie takim, jakim było naprawdę. Nawet późniejszy – postimpresjonistyczny Van Gogh interesował się prawdziwym życiem i często malował wnętrza tawern z pijanymi mężczyznami przy stolikach.
Miasto magiczne, pełne ludzi, czy kierujące się zasadami dżungli cywilizacyjnej może mieć jeszcze inną właściwość – może prowadzić do destrukcji. Jest w stanie obudzić w człowieku najgorsze instynkty i na tyle je uwypuklić, by stały się jeszcze straszliwsze aż w końcu prawdziwe.
„Czarne miasto naftowe stało się podwójnie czarnym: od dymu i kurzawy wojennej” pisze Stefan Żeromski w „Przedwiośniu”. To opis miasta Baku, które zawładnięte zostało rewolucją. Niegdyś piękne, bogate i spokojne, miejsce wspólnego bytowania wielu narodowości. Oaza dla przybyszów. Ropa naftowa była podstawą finansową i spotykali się tam najmożniejsi i najwybitniejsi ludzie. Kiedy jednak na te tereny doszła idea rewolucjonistów cały porządek został zachwiany. Wystarczyło kilka gorących słów, by w parę chwil to cudowne, utopijne miejsce zamieniło się w zgliszcza i bezkresne cmentarzysko. Codziennością stały się zbiorowe mordy, które z czasem przestały nawet dotykać głównego bohatera – Cezarego Barykę, który jako młody, wówczas, człowiek powinien zachować w sobie resztki wrażliwości. Niestety miasto i jego destrukcyjna siła zabiły w nim resztki uczuć. Panował głód i bieda. Ludzie musieli posuwać się do najstraszniejszych czynów, by móc przeżyć. Codzienne obrazy bólu i cierpienia zabijały w ludziach dobro, doprowadzały do zachwiania wartości i w efekcie wszyscy biernie się temu przyglądali. Nawet sam Cezary Baryka, zmuszony do pracy przy zakopywaniu setek trupów, przestał z czasem zauważać tą tragedię i wręcz machinalnie wykonywał swoją pracę. Miastem zawładnęło szaleństwo i nikt nie zdołał się z niego wyzwolić. Te przeżycia nigdy nie opuściły świadomości młodego Baryki, wycisnęły na niej swe piętno i na zawsze naznaczyły swoim okrucieństwem.
Są jednak miejsca na świecie, które potrafią negatywnie oddziaływać na ludzi same z siebie i ludzie, którzy są podatni na takie oddziaływanie. Fenomen takiego miasta opisuje Fiodor Dostojewski (1821 – 1881) w utworze „Zbrodnia i kara” i jest nim Petersburg. Główny bohater, student, Rodion Raskolnikow spędza swoje życie na ulicach tego właśnie miasta. Obserwuje ludzi, biedę i całą rzeczywistość, jaka go otacza. Jednak dochodzi do momentu, kiedy Petersburg zaczyna go przytłaczać. Raskolnikow coraz więcej ma do zarzucenia miastu. Źle się w nim czuje, ma dość wiecznie tych samych ulic, wszystko staje się dla niego nudne, zatęchłe i śmierdzące. Miasto go męczy, nie daje mu oddychać. Czuje się w nim jak w klatce, nie widzi ucieczki. Dostojewski dodatkowo przedstawia Petersburg jako „miasto półwariatów” przepełnione nędzą i zamieszkałe przez margines społeczny, alkoholików, prostytutki i szaleńców. Młody Raskolnikow czuje ucisk tego miejsca. Jest coraz bardziej przygnębiony, zamknięty w sobie. Ta atmosfera, znudzenie i otoczenie chorego miasta sprawiają, że rodzi się w nim chęć popełnienia strasznego czynu. Planuje zabić starą lichwiarkę myśląc, że jej śmierć wpłynie korzystnie na losy miasta i jego mieszkańców. Niestety podczas dokonywania zbrodni Rodion zostaje nakryty przez siostrę lichwiarki – Lizawietę – i zmuszony jest zabić również ją. W dalszym jego wzmaganiu z samym sobą miasto zdaje się jedynie przeszkadzać. Jego choroba, zawiłość i monotonia prowadzi do pogorszenia się stanu psychicznego Rodiona. Petersburg ukazany jest jako miejsce, które pobudza do najgorszych zachowań, które przemawia jedynie do zła istniejącego w człowieku i to zło pragnie oglądać. Zdaje się być enklawą szatana i dopuszczać jedynie szatańskie zachowania.
Miasto, tak jak każdy inny motyw literacki, ma bardzo szerokie znaczenie i zastosowanie. Może pełnić funkcje dydaktyczne, jak Babilon. Jedni widzą je jako utopijną wizję skupiska ludzkiego, przepełnioną dobrem, wzniosłymi ideami i swojego rodzaju magią, podczas gdy inni widzą w nim jedynie tło do szerzenia się pierwotnych instynktów żyjących w ludziach i jako tę cywilizacyjną dżunglę, w którą może się przeistoczyć. Istnieje jeszcze kolejna wizja – destrukcyjna, która również znajduje wielu zwolenników. Miasto jest uosobieniem zła, wynalazkiem szatańskim, kolebką niegodziwości i tragedii. Każdy może postrzegać je inaczej i myślę, że im więcej poglądów na ten temat, tym bardziej sprawiedliwie będzie ono oceniane. Ponieważ nie można jednoznacznie stwierdzić, jakim tworem jest miasto – dobrym, czy złym? Dla każdego człowieka jest inne, ale niezaprzeczalne jest, że to właśnie człowiek je tworzy i nim kieruje. Magiczne, destrukcyjne, kierujące się prawem dżungli? – Wystarczy wyjść na ulice i pooddychać miejskim powietrzem. To zlepek tych wszystkich cech – niepowtarzalny i nieuchwytny. Jak chwila, w której wdychamy to powietrze.