Nadwyżka budżetowa w Norwegii
Norwegia jest jednym z najbogatszych krajów świata; jest też siódmym na świecie producentem ropy naftowej (produkuje jej 3.142 tyś baryłek dziennie). To jest jedną z przyczyn olbrzymiej nadwyżki budżetowej tego państwa. Nadwyżka budżetowa wynosi 230 miliardów koron, a wpływy z eksploatacji pól naftowych wynoszą niemal miliard koron dziennie. Kolejną przyczyną są drakońskie podatki pośrednie, dzięki którym Norwegia ma np. najdroższą w Europie benzynę i wysokie ceny papierosów. Jednak główne znaczenie ma rozsądna i zdyscyplinowana polityka państwowa, i to niezależnie kto nim chwilowo rządzi, w wykorzystywaniu „łatwo zarobionych” pieniędzy. Przed wyborami partie biją się, żeby uszczknąć co nieco z gigantycznego Funduszu Naftowego na poprawę oświaty, lepsze warunki wegetacji ludzi starych czy reformę szpitalnictwa, ale kiedy dojdą do władzy, trzymają kasę pod kontrolą. W rezultacie ta troska, żeby na rynku nie znalazła się nadmierna ilość pieniądza bez pokrycia, i ostrożnie inwestowanie w infrastrukturę sprawiają, że złośliwcy nazywają Norwegię biednym krajem z kupą pieniędzy na koncie, co oczywiście jest grubą przesadą, ale faktem jest, że cały norweski sektor publiczny oferuje najniższy w Skandynawii poziom świadczeń socjalnych. Widać to po rozwalających się budynkach szkolnych i zaniedbanych przedszkolach. Domy opieki niekorzystnie odbijają od szwedzkiego i duńskiego standardu. Szpitale są niedoinwestowane i pacjenci czekają miesiącami na badania i operacje.
Nadwyżki dochodów Norwegii, zwłaszcza przy obecnych cenach paliw, sięgają co roku 10% produktu narodowego. Mocarstwa ekonomiczne, Japonia i Niemcy, miały w swoich najlepszych latach zaledwie paroprocentowe nadwyżki. Nadwyżki te trafiają do Funduszu Naftowego. Fundusz Naftowy jest administrowany przez państwo. Zgromadzone w nim nadwyżki przekroczyły 500 mld koron (czyli ok. 500 mld zł). Został on utworzony, by zapewnić świadczenia socjalne, przede wszystkim emeryturę powszechną, przyszłym pokoleniom Norwegów - kiedy wyczerpią się pokłady ropy na dnie Morza Północnego. Jednakże argument ten już mało komu trafia do przekonania. Według obliczeń geologów zasobów ropy wystarczy na najbliższe 50 lat eksploatacji, a złoża gazu ziemnego mogą wyczerpać się nie wcześniej niż za 100 lat.
Dlaczego więc nie rozdać tych pieniędzy obywatelom? Głównym argumentem przeciwko odblokowaniu pieniędzy z Funduszu Naftowego jest niebezpieczeństwo wywołania inflacji. Gdyby państwo rozdało te pieniądze mogłaby się pojawić inflacja ciągniona przez popyt (inflacja popytowa – występuje ona gdy całkowita wielkość planowanych wydatków wzrasta szybciej niż całkowita wielkość produkcji. Za wzrost inflacji odpowiedzialny jest rząd, który dopuszcza do nadmiernych wydatków lub Bank Centralny, który zachęca do nadmiernej kreacji pieniądza poprzez tanie kredyty. W tym wypadku odpowiedzialny byłby rząd.) Skutki takiej inflacji można przewidzieć. Najpierw nastąpiłby wzrost zatrudnienia – aby sprostać zwiększonemu popytowi – jak również wzrost importu. Byłoby to możliwe dzięki zwiększeniu wydatków inwestycyjnych na skutek zwiększonego optymizmu wśród przedsiębiorców wywołanemu informacją o „rozdaniu” państwowych pieniędzy gospodarstwom domowym. Jednakże po jakimś czasie pieniądze podarowane przez państwo gospodarstwom domowym wyczerpią się, co powoduje spadek popytu. Przedsiębiorstwa ograniczają swe wydatki inwestycyjne. Okazuje się, że podaż jest wyższa niż popyt i przedsiębiorstwa zmniejszają produkcję poprzez zwolnienia, co powoduje spadek dochodów gospodarstw domowych i dalsze zmniejszanie produkcji i zatrudnienia aż do osiągnięcia nowego stanu równowagi. Po takim procesie mogłoby się okazać, że nowy stan równowagi został osiągnięty przy znacznie większym bezrobociu niż ten sprzed „rozdania” państwowych pieniędzy.
Nasuwa się pytanie skąd się bierze nadwyżka budżetowa? W modelu gospodarki zamkniętej, czyli takiej gdzie nie występuje handel z zagranicą, w budżecie państwa może istnieć nadwyżka tylko wówczas, gdy w sektorze prywatnym jako całości – czyli gospodarstwa domowe plus przedsiębiorstwa – występuje deficyt. W tym przypadku sektor prywatny pożycza od państwa pieniądze. Norwegia posiada gospodarkę otwartą, czyli prowadzi handel z innymi krajami, tak więc część nadwyżki budżetowej może pochodzić z dodatniego bilansu handlowego. Taki bilans handlowy ma miejsce w dwóch przypadkach. Pierwszy z nich to niski popyt na import wywołany niskimi dochodami. Drugi to gdy wielkość eksportu jest bardzo wysoka – trzeba przy tym pamiętać, że wielkość popytu na eksport jest w danym momencie wielkością stałą, niezależną od dochodu danego kraju, wpływ na tę wielkość ma sytuacja w innych krajach, tak więc tylko wzrost popytu na produkty importowane z danego kraju ma wpływ na wzrost popytu na eksport w danym kraju. Norwegia eksportuje ropę naftową i jej pochodne, więc wielkość eksportu jest dość znaczna, ponieważ są to produkty niezbędne do funkcjonowania większości krajów na świecie (z wyjątkiem tych, które mają złoża pokrywające ich własne zapotrzebowanie na ten surowiec).
Takie bogactwa trzeba jednak rozsądnie wykorzystywać. Przykładem może być to, co ropa naftowa i gaz , eksploatowane bez odpowiedzialności i sprawiedliwego podziału, zrobiły z takich krajów jak Algieria, Nigeria czy Wenezuela. Nawet w uczciwie rządzonych krajach może dojść do zakłóceń. Holandia w latach sześćdziesiątych przeżyła szok bogactwa spowodowany odkryciem na morzu w pobliżu Groninge olbrzymich złóż gazu. Szybko rosnące dochody z eksportu doprowadziły do inflacji, zmniejszenia konkurencyjności holenderskiej gospodarki poza petrochemią, koncentracji środków na tym sektorze i zaniedbywaniu innych, co w sumie nazwano „holenderską chorobą”.
Ola Storeng, szef ekonomicznej redakcji „Aftenposten”, pisze o wykształceniu się w ostatnich 2-3 latach nowej ideologicznej bazy dla własności państwowej w gospodarce. „Model socjalistyczny zastąpiony został ideą narodowej własności. Bogate w pieniądze naftowe państwo ma uratować Norwegów przed niebezpieczeństwami, na jakie w obliczu globalizacji wystawione są małe kraje”. Państwo w myśl tej ideologii ma tylko władać, lecz nie zarządzać gospodarką. Państwo jako „śpiący wspólnik” – oto nowy ideał Norwegów. Harald Norvik, były dyrektor norweskiego koncernu Statoil, a obecnie szef stołecznej giełdy, mówi: „Jesteśmy w wyjątkowej sytuacji. Dlatego musimy poszukiwać modelu, którego żaden kraj przed nami wcześniej nie stosował”.