Kolonializm przedstawiony w dziele Josepha Conrada "Jądro ciemności".
Kolonializm, jak wskazuje definicja jest to polityka mocarstw, polegająca na opanowaniu i utrzymaniu w politycznej i ekonomicznej zależności krajów słabo rozwiniętych, w celu czerpania zysków. Dodatkowo, państwa, które podbiły określone terytoria, wyzyskiwały tamtejszą ludność, traktując ich jako tanią siłę roboczą. Mimo, iż z założeń kolonializm miał pełnić zupełnie inną funkcję, tj. cywilizować zacofane ludy. Była to jednak tylko przykrywka dla działań rabunkowych.
Problem kolonizacji w swej książce „Jądro ciemności” porusza Joseph Conrad Korzeniowski, dyplomowany kapitan brytyjskiej marynarki handlowej. Jednak oprócz zamiłowania do podróży i poznawania nowych lądów, Conrad był również publicystą , dramaturgiem. Dzięki temu, swe doświadczenia i wiedzę wykorzystał w swych książkach. „Jądro ciemności” czyta się tym lepiej wiedząc, że autor znał problem kolonizacji z autopsji, nie była to bowiem jedynie fikcja literacka.
Afryka dla cywilizowanego człowieka jest „ponurym mrokiem” a główny bohater Marlow określa ją na początku swej opowieści jako koniec świata. Morze według niego miało tam kolor ołowiu a niebo dymu. Uważał, że nie ma tam nawet jedzenia dla cywilizowanego człowieka. Widać tu postawę kolonizatorów, którzy tamtejszą ludność traktują niżej od siebie. Natomiast wszystkich ludzi, którzy zdecydowali się wyruszyć na misję kolonizacyjną uważano za mężnych, za tych, którzy byli w stanie „stawić czoło ciemności”. Wiedziano więc i powszechnie znano zamiary kolonizatorów. Ludzie nie jechali tam z misjami pokojowymi, by pomagać zacofanym ludom ,lecz jedynie by wyzyskiwać ich kraj. Dlatego właśnie obawiano się wyruszyć do nieznanej Afryki. Jednak Marlow’owi zależy, na tym by cała prawda o kolonializmie została wyjawiona. Nie rozumie chciwości i brutalności kolonizatorów, którzy masowo mordowali Murzynów, uważa, że jedyne co rozgrzesza takie zachowanie jest idea. Swoje zainteresowanie podróżami tłumaczy chęcią poznawania świata. Kiedy już udaje mu się zostać kapitanem statku i uzyskać pozwolenie na podróż do Afryki, opisuje swym kompanom sytuację jaką tam zastał. Charlie był świadkiem wielu haniebnych zachowań białych w stosunku do Murzynów. Jeden z kolonizatorów- Duńczyk Frelsven bez powodu bił „dzikusa”, bowiem rdzennych mieszkańców Afryki podporządkowali sobie i zrobili z nich niewolników. Tamtejsza ludność była bardzo zastraszona. Okładanie Murzyna odbywało się na oczach tłumu jego rodaków, jednak wrzask starego maltretowanego Murzyna, nakłonił jednego z krajowców do obrony niewinnego człowieka, Dźgnął więc Frelsvena włócznią. Po tym ludność rzuciła się do ucieczki, gdyż jak to określił Marlow „ spodziewali się wszelkich możliwych nieszczęść”. Nie było bowiem między kolonizatorami a mieszkańcami Afryki żadnej więzi, czy zaufania, Murzyni spodziewali się od białych ludzi najgorszego, byli dla nich wcieleniem zła. Podporządkowywali się im bezwarunkowo. Nieduża liczba białych miała w swoim panowaniu cale rzesze czarnych..
Prawdziwe oblicze kolonializmu było ukrywane przed mieszkańcami krajów kolonizatorskich. Zwykli ludzie mówili tam o „odciągnięciu milionów tych ciemnych ludzi od okropnych obyczajów”, nie znając prawdy. W rzeczywistości bowiem z Murzynami toczono nie wyrównane walki, ostrzeliwano busz. Tubylców nazywano wrogami. W swej opowieści Marlow porównuje Murzynów do mrówek, ze względu na ich ilość i nieustanną, ciężką pracę. Gdy dociera do swej stacji zauważa wiele niszczejących maszyn, stos zardzewiałych gwoździ, zdewastowaną przyrodę. W końcu zauważa sposób w jaki Murzyni muszą pracować. Na głowach noszą ciężkie kosze z ziemią, na szyjach mają żelazne obroże, związani są ze sobą łańcuchami. Dla białych ci ludzie nie mają żadnej wartości, traktują ich gorzej niż zwierzęta. Sylwetki tych ludzi, na których „widać było każde żebro” wskazywały na ich wygłodzenie. Mimo, iż byli to bezbronni ludzie nazywano ich kryminalistami, bowiem pogwałcili prawa, „które przyszły do nich zza morza” tj. prawa białego człowieka. Kolonizatorzy czuli się na nowych ziemiach władcami, to oni ustanawiali prawo, to oni mieli władzę nad mieszkańcami podbijanych ziem. Nie liczyli się z indywidualnością Murzynów a ich inność traktowali jako coś złego. Podczas pracy oczy „dzikusów” utkwione były w jednym punkcie, wszystko było już dla nich obojętne. Wśród nich Marlow zauważa Murzyna- „nawróconego tubylca” trzymającego w ręce strzelbę i nadzorującego pracę pozostałych czarnych. Charlie ironicznie kolonizację określa jako „wielką sprawę” a jej poczynania za „wzniosłe i sprawiedliwe”. Nie jest on w stanie zrozumieć wielu z działań białych ludzi, dewastację przyrody określa jako „bezrozumne niszczycielstwo”. Znajdując się w swej stacji odkrywa prawdziwe oblicze kolonializmu. Badając teren i przyglądając się pracy niewolników odkrywa w środku lasu umierających Murzynów. Wie, że biali sprowadzili tych robotników na mocy nic nie znaczących kontraktów. Oszukano tubylców, wykorzystano ich naiwność a praca, którą im powierzono była bardzo wycieńczająca. Biali nie traktowali Murzynów jak ludzi, nawet ich nie karmili. Wykorzystywali ich, dotąd, dopóki nadawali się do pracy. Nie przejmowali się chorymi i konającymi z głodu. Autorytetem dla kolonizatorów był Kurtz, ze względu na to, że zdobywał największą ilość niezwykle cennej kości słoniowej. Ludzie przybywali do Afryki tylko dla zysku. Podczas pracy upijali się i mordowali czarnych bez powodu. Życia tych ludzi nie miały dla kolonizatorów żadnej wartości. Podczas pożaru szopy o jej podpalenie oskarżono Murzyna, którego z tego powodu bito. Kilka dni później mężczyzna zmarł.
Dyrektor, partner Marlowa również traktował kolonizację jako podbijanie nowych terenów. Na ścianach jego :gabinetu” wisiała „kolekcja włóczni, dzid, tarcz i noży”. Było to jego trofeum, pamiątka po zabitych tubylcach.
Kolonizatorzy za nic mieli nie tylko przyrodę i mieszkańców Afryki, ale również niewinne zwierzęta. Dla rozrywki wychodzili całą grupą i strzelali do hipopotama. Gdy nie udawało im się zabić zwierzęcia, byli bardzo zdziwieni, sądzono, że zwierze jest chronione jakimś zaklęciem. Cieszyli się jednak, że żaden człowiek w Afryce nie ma takiej ochrony, Wiedzieli, że mogą bezkarnie zabić każdego Murzyna. Jednak mimo władzy nad ludźmi obawiano się dżungli. Tam bowiem z powodu chorób narażeni byli na śmierć, również utrata zwierząt była dla nich nie pożądana. W trakcie Ekspedycji Eldorado zdechły wszystkie osły, natomiast nieznany był Marlow’owi los „mniej cennych zwierząt”- czyli Murzynów. Byli oni bowiem mniej potrzebni białym niż zwierzęta, ich życie miało mniejszą wartość, niż życie osła.
Podczas podróży parowcem i jego awarii, do pchania statku używano Murzynów. Marlow nazywa ich kanibalami, mimo iż jak sam przyznaje „ci ludzie nie zjadali się nawzajem w mojej obecności” . Ulega więc stereotypom na temat czarnych. Ani on ani żaden inny marynarz nie rozumiał również kultury Murzynów. Marlow opisuje, że podczas podróży, nocą, słychać było dźwięk bębnów. Jednak nie byli w stanie stwierdzić, co to oznacza. Nie było to im potrzebne. Uważali, że są w Afryce pierwszymi ludźmi, ignorując jej rdzennych mieszkańców. Z czasem jednak Marlow zaczął myśleć o człowieczeństwie tubylców, co przerażało go. W jego załodze, na stanowisku palacza pracował jeden Murzyn, którego nazwał „ulepszonym okazem”. Mimo to traktował go gorzej, nie mówił o uczeniu tubylca pracy, lecz o tresurze. Twierdził, że powinien „klaskać w ręce i tupać nogami a zamiast tego ciężko pracował”. Można więc wywnioskować, że biali nie wierzyli w ideę kolonizacji, tj. cywilizowanie Murzynów. Za swą ciężką pracę czarni dostawali bezużyteczny drut, za który teoretycznie mieli zdobyć pożywienie na stacjach. Jednak w praktyce oznaczało to dla nich głodowanie. Innym czarnym pracownikiem, którego wymienia Marlow jest sternik, uważany przez niego za „niepoczytalnego głupca”.
Podczas podróży do stacji Kurtza, parowiec zostaje napadnięty przez tubylców, jedna ze strzał rani właśnie sternika. Marlow przeżywa jego śmierć, gdyż po pewnym czasie zaczął go traktować jak partnera, między nimi „powstała subtelna więź”. Jednak jej istnienie kapitan uświadomił sobie dopiero po śmierci Murzyna.
Marlow podziwiał Kurtza, ze względu na to co o nim słyszał, jednak po spotkaniu z tym człowiekiem jego zdanie zmieniło się. Kurtz bowiem wszystko uważał za swoją własność, zarówno rzekę, stację, jak i kość słoniową. W swej pracy stwierdził, że prawdopodobnie Murzyni mają białych za bóstwa. Pisał również o czynieniu dobra dla czarnych. Jednak postscriptum zdradza jego prawdziwe zdanie na temat idei kolonizacji- „wybić całe to bydło”. Uważał on bowiem, że biały ma do tego prawo, a Murzyn nie ma warości. Podobnie myślał jeden z marynarzy po walce z tubylcami. Cieszył się, że przy pomocy broni palnej urządzili „niezłą rzeźnię”. Byli jednak tacy, którzy poniekąd szanowali Murzynów. Należał do nich rosyjski marynarz, tubylców nazywał „prostymi ludźmi”.
Kurtz natomiast to bardzo kontrowersyjna postać, potrafił on bowiem zapanować nad tłumem Murzynów. Rządził nimi jeden człowiek, byli mu dozgonnie oddani. Mimo iż Kurtz był tyranem, o czym świadczy surowe karanie buntowników, tj. wbijanie ich głów na pal, byli gotowi walczyć za niego, był dla nich jak bóg.
Misja kolonizacyjna opisana w „Jądrze ciemności” była jedynie okradaniem Afryki z jej zasobów naturalnych i wykorzystywaniem jej rdzennych mieszkańców do ciężkich robót. Nie miało to nic wspólnego z ideą kolonizacji, bowiem biali nie cywilizowali Murzynów. Zdarzały się jedynie nieliczne przypadki dobrego traktowania tubylców. W większości jednak biali kolonizatorzy byli wobec Murzynów bezlitośni i brutalni, mordowali ich bez powodu. Życia tych ludzi nie miały wartości. Nie starano się poznać ich kultury i tradycji, lecz z góry nazywano ich wrogami i kryminalistami. Do Afryki przybywano jedynie, by wzbogacić się i zyskać sławę.