Islam-religia czy terroryzm?
Bez rozumienia i rozróżnienia tych dwóch pojęć- religia i terroryzm, islam i fundamentalizm nie można zrozumieć wydarzeń mających miejsce na świecie. Na pytanie, które zadałam w tytule odpowiadam stanowczo, że nie należy mieszać tych dwóch pojęć. Najpierw więc należy ustalić pojęcia, rozróżnić je, a dopiero potem zacząć wnioskować.
„W tym konflikcie najistotniejsze jest
ustalenie granic między religią, a polityką.”
Założenie każdej religii nie aprobuje zła, zabijania w myśl religii. Religia użyta jako broń do walki przeciwko innym ludziom, obyczajom jest godna potępienia. Ja jestem osobą wierzącą i wiem, że wiara pozwala przetrwać trudne chwile.
Każde złe rozumienie Pism jest szkodliwe nie tylko dla danej osoby, ale także dla ludzi wokół. Nie wszyscy ludzie muszą podporządkowywać się różnym zwyczajom, wychowują się przecież w różnych kulturach, środowiskach i nie można oczekiwać, aby inni ludzie zachowywali się np. wg Koranu.
Zła interpretacja prowadzi do konfliktów i służy jako argumentacja do zwalczania ludzi o odmiennych poglądach.
Islam był od wieków postrzegany przez Europejczyków jako zagrożenie. Islam uznaje jedynego Boga, ale odrzuca doktrynę o Trójcy Świętej, uznaje Chrystusa jako jednego z proroków, ale neguje jego boskość, uznaje Biblię jako Słowo Boże, ale na pierwszym miejscu stawia Księgę, która swoją treścią w znacznej mierze zaprzecza naukom Pisma Świętego.
Środki masowego przekazu, dzięki codziennym niemal doniesieniom o okrutnych wydarzeniach, jakie wstrząsają światem muzułmańskim (i nie tylko zresztą muzułmańskim, bo napięcia bulwersujące społeczeństwa islamu znajdują bezpośredni oddźwięk w innych częściach świata), od jakiegoś już czasu przyswoiły nam wiele słów zaczerpniętych z języka teologii muzułmańskiej. I dlatego nawet w takich krajach jak Polska, gdzie islam jest niemal nieznany, przeciętny czytelnik osłuchał się z egzotycznymi terminami, jak np. szari’a, fatwa, dżihad, których najczęściej nie rozumie, ale automatycznie kojarzy z poczuciem ogólnego zagrożenia.
Ta przedziwna mieszanka walki politycznej i przekonań religijnych, w które uwikłani są na przemian egipscy Bracia Muzułmańscy, palestyńscy fedaini, irańscy mudżahedini, libańscy hezbollahowie, algierska GIA i afgańscy talibowie, nie przynosi chluby światu muzułmańskiemu.
W świętej księdze Koranu mówi się wiele o miłosiernym Bogu, podczas gdy jego wyznawcy zdają się zdecydowanie woleć okrucieństwo. Przez takie właśnie postępowanie wielu „ludziom Zachodu” utarło się przekonanie, że Arab czy muzułmanin (bo te dwa pojęcia dla wielu wymienne, chociaż istnieją także niearabscy muzułmanie i arabscy chrześcijanie, o których najczęściej się zapomina) jest niebezpiecznym terrorystą. Trzeba więc postawić sobie pytanie, jak to się stało, że islam i muzułmanie utożsamiają się nam z przemocą, a rozkochanym w poezji Arabom przykleiliśmy etykietki dzikich terrorystów?
Terroryzm. Czym jest? Jakże trudno jest podać jedno znaczenie tego pojęcia. W zasadzie nie ma jednej, w miarę uniwersalnej definicji terroryzmu. Można zauważyć, że właściwie ile jest publikacji na temat terroryzmu, tyle jest jego definicji. Pojęcie terroryzmu jest też bardzo nadużywane. We wszelkich mediach rozbieżne akty przemocy, jak np. wysadzenie koszar czy morderstwo ministra, uznaje się za terroryzm. Termin ten zmieniał się wraz z upływem czasu, zmienia się obecnie, będzie też nadal ewaluował w przyszłości. Jednak jak zdefiniować terroryzm obecnie?
„Słownik języka polskiego” podaje taką interpretację hasła ‘terroryzm współczesny’:
(...) stosowanie terroru, zwłaszcza działalność niektórych ugrupowań
ekstremistycznych usiłujących za pomocą zabójstw politycznych, porwań zakładników, uprowadzeń samolotów i podobnych środków zwrócić uwagę
opinii publicznej na wysuwane przez siebie hasła lub wymusić
na rządach państw określone ustępstwa bądź świadczenia na swoją korzyść...
Nie wydaje się możliwe zbudowanie jednej, uniwersalnej definicji zjawiska terroryzmu, można jednak wyodrębnić pewne specyficzne cechy, które go charakteryzują, i za ich pomocą odróżnić go od innych aktów przemocy. Najczęściej występującymi cechami terroryzmu w definicjach różnego pochodzenia są: ‘przemoc’, ‘siła’, ‘polityczny’, ‘strach’, ‘podkreślenie terroru’, ‘groźba’, ‘(psychologiczne) skutki i (przewidywane) reakcje’, ‘rozróżnienie ofiara-cel’, ‘celowa, planowana, systematyczna, zorganizowana akcja’, ‘nienormalność, konflikt z przyjętymi regułami, brak humanitarnych ograniczeń’. Oraz wiele innych cech składających się na definicję terroru.
Przymierzając się do napisania tej pracy, zupełnie przez przypadek natknęłam się na dwie ostatnie książki Józefa Tischnera: „Nieszczęsny dar wolności” i „W krainie schorowanej wyobraźni”, w których autor w jasny sposób precyzuje niebezpieczeństwo płynące z przymierza władzy i religii. Czytamy tam między innymi: „Religia polityczna zmienia znaczenie wiary. Wiara, która stała się narzędziem polityki, traci ściśle religijny wymiar. Ale i polityka musi poddać się przemianie... W religii politycznej nie chodzi o rządy prawa, ale o władzę władcy. Wyzysk religii ma na celu rządy absolutne”.
Rozważania J. Tischnera czytane z perspektywy państwa muzułmańskiego, chociaż napisane z myślą o szczególnej sytuacji, jaka zapanowała w Polsce, zdają się być zdumiewająco trafną analizą przyczyn kryzysu, jaki przeżywają muzułmanie. Bo przymierze tronu z ołtarzem dokonało się w islamie już u jego kolebki i zostało w pewnym sensie zinstytucjonalizowane przez wpisanie go do ich świętej księgi – Koranu.
Uważna lektura tej Księgi, która skrupulatnie notuje chronologię powstania poszczególnych rozdziałów, dzieląc je na mekkańskie i medyńskie , pozwala śledzić, jak z czysto religijnego posłanie staje się po woli religijno – polityczne, w miarę jak tworzy się i umacnia muzułmańska wspólnota wierzących, z biegiem lat coraz bardziej świadoma swojej odrębności jednostka polityczna. Im więc tekst koraniczny jest późniejszy, tym bardziej naznaczony duchem prawa, które miało regulować życie tej wspólnoty w najdrobniejszych szczegółach. I oczywiście, jak to zazwyczaj z religijnym prawodawstwem bywa, wszystkie przypisy są uświęcone jako wyraz Bożej woli.
Jak stwierdza z całą prostotą Encyklopedyczny słownik islamu: „Mahomet był jednocześnie patriarchą, prorokiem, kapłanem i władcą”. Po jego śmierci proces upolityczniania religii stał się jeszcze bardziej widoczny, a ponieważ kanon koranicznego tekstu został ostatecznie uformowany, nie wolno było w nim nic zmieniać. Zaczęto więc tworzyć ad hoc tysiące powiedzeń proroka na każdą okazję i twórczość ta osiągnęła takie rozmiary, że aby ją w pewien sposób okiełznać, trzeba było wprowadzić skomplikowany system przekazu. Większość z przypisywanych Mahometowi powiedzeń ma zdecydowanie charakter prawny, a element religijny zdaje się w nich odgrywać jedynie rolę sankcji. Także pierwszy rozłam islamu na sunnitów i szyitów potwierdza ten proces, bo przyczyniły się do niego nie spory natury teologicznej, ale racje czysto polityczne (czy władzę dziedziczą krewni Proroka czy też przekazuje się ją w drodze wyboru).
Wreszcie cała barwna historia imperium muzułmańskiego może służyć za ilustrację dla tezy J. Tischnera, iż „w religii politycznej nie chodzi o rządy prawa, lecz o władzę władcy”. Bo chociaż przywódca muzułmańskiej wspólnoty nie nazywa się królem czy władcą, lecz przybiera naładowany religijną treścią tytułu kalifa, który znaczy tyle co „następca”, „delegat”, „reprezentant”, to już w 40 lat po śmierci Mahometa wybieralny urząd stał się dziedziczny, a na dodatek był powodem zaciętych i krwawych walk dynastycznych. Od czasów Omara kalif przybrał nadto tytuł „przywódcy wierzących”, sankcjonowany wprawdzie pro forma przez grupę biegłych teologów, faktycznie jednak kalif (reprezentant) stał się także sułtanem (władcą), czyli absolutnym autorytetem zarówno w dziedzinie politycznej, jak i religijnej.
Jednak powolny schyłek imperium i gwałtowny koniec despotycznych rządów kalifa, obalonego w 1924 r. przez Kemala Ataturka, połączone z kolonialnym podbojem tych terenów, stworzyły w muzułmańskim świecie sytuację polityczno-religijnej próżni i poczucia zagubienia. Nic więc dziwnego, że pojawiali się i nadal pojawiają nowi „kalifowie” czy „przywódcy wierzących”. W tej perspektywie należy odczytać ostatnie wydarzenia w takich krajach, jak Afganistan, gdzie wpierw komuniści próbowali stworzyć państwo świeckie, a potem władzę przejęli talibowie (co znaczy „uczniowie Koranu”), a ich przywódca ogłasza się „obrońcą wiary”, czy w Algierii, gdzie aż roi się od samowolnych kalifów, nawiedzonych ideą powrotu do idealnego państwa muzułmańskiego, które nigdy nie istniało, dla którego jednak wydali wojnę nie tylko wszystkim niewiernym i większości mieszkańców tego kraju (dotychczas w Algierii poniosło śmierć około 200 tyś. osób, bardzo często bezbronne kobiety i dzieci), ale nadto wybijają się okrutnie między sobą, szafując wzajemnymi wyrokami śmierci z taką łatwością, jakby sprawa działa się w wirtualnym świecie gier komputerowych, a nie w życiu całkiem realnym. W wydawanych regularnie komunikatach i deklaracjach posługują się obficie cytatami z Koranu i powiedzeniami Proroka, chociaż nie ma najmniejszej wątpliwości, że walka toczy się nie tyle o religię, ile o władzę.
Religia i terroryzm mają długą wspólną historię, jakkolwiek w ostatnim stuleciu zjawisko to przyćmiewał raczej terroryzm o motywacjach narodowowyzwoleńczych czy też ideologicznych. Na początku „ery nowoczesnego terroryzmu”, a więc pod koniec lat sześćdziesiątych, żadna z działających wówczas grup terrorystycznych nie miała religijnej, w tym przypadku islamskiej motywacji. Nawet grupy palestyńskie, złożone przecież z muzułmanów, miały raczej separatystyczny lub marksistowsko-leninowski charakter. Pierwsze islamskie organizacje terrorystyczne z prawdziwego zdarzenia pojawiły się dopiero na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych-i od tego okresu można zacząć ich kwalifikowanie jako zdecydowanie islamskich, tzn. o takim charakterze i motywacjach. Nowoczesny terroryzm islamski zrodził się dzięki sukcesowi rewolucji islamskiej w Iranie. To wydarzenie dało impuls do jego szerokiego rozwoju – dziesięć lat później organizacji fundamentalistycznych było już bardzo dużo i obejmowały one swym działaniem cały świat. Ponadto od początku lat dziewięćdziesiątych terrorystyczne ugrupowania islamskie stanowiły ponad jedną trzecią wszystkich zidentyfikowanych grup ekstremistycznych, a najpoważniejsze i najkrwawsze ataki terrorystyczne ostatniej dekady są dziełem właśnie islamistów.
Ważna jest także konfrontacja z Zachodem, a szczególnie Stanami Zjednoczonymi, postrzeganymi obok Izraela jako główne źródło zła. Państwa zachodnie są oskarżone o uciskanie muzułmanów, prowadzenie z nimi wojny. Wskazywane są przy tym odwieczne, pochodzące nawet z okresu wypraw krzyżowych, antagonizmy między islamem a chrześcijaństwem. Izraelska inwazja na Liban z roku 1982 jest, według ekstremistów islamskich, najlepszym przykładem wrogiego nastawienia państw zachodnich do rewolucyjnego islamu. Obecność świata zachodniego w regionie Bliskiego Wschodu jest postrzegana jako próba kontrolowania tamtejszej ekonomii i odebrania Arabom ich bogactwa – ropy naftowej. Natomiast stosowanie terroryzmu jest według nich formą samoobrony. Strategia regularnych ataków terrorystycznych jest więc jedyną dostępną bronią przeciw silniejszemu i lepiej wyposażonemu przeciwnikowi – Izraelowi i Stanom Zjednoczonym.
Wszystkie grupy terrorystyczne, także islamskie, pragną tego samego – chodzi im o zwrócenie uwagi opinii publicznej (przy czym zarówno swoich współwyznawców – dla zdobycia ich sympatii, jak i antagonistów – w celu wywołania u nich strachu), czy też spowodowanie chaosu lub sprowokowania działań represyjnych, odwetowych i ukaranie winnych. Działania owe mają prowadzić do osiągnięcia przez terrorystów szerszych strategicznie celów – uznania swego istnienia, następnie uznania swoich praw i uzyskania pewnych pełnomocnictw, co ostatecznie ma przynieść im władzę, dzięki której będą mogli zrealizować wszystkie wysuwane postulaty.
Szczególną uwagę należy zwrócić na ogromną rolę, jaką w systemie działania ekstremistów odgrywa wiara i religia. Bardzo łatwo jest docenić wartość tego czynnika, obserwując zjawisko zamachów samobójczych. Pierwsze przypadki takich ataków pojawiły się już pod koniec 1982 roku. Klasyczną techniką działania jest wówczas wyładowanie samochodu dużą ilością materiałów wybuchowych lub umocowanie ich bezpośrednio na ciele zamachowca samobójcy, a następnie zdetonowanie ich w wybranym miejscu. W rezultacie śmierć ponoszą zarówno cele ataku znajdujące się w zasięgu rażenia ładunku wybuchowego, jak i sam zamachowiec. Terroryści islamscy lubią się szczycić faktem dysponowania wieloma ochotnikami, przeszkolonymi gotowymi do przeprowadzenia tego typu uderzeń. Mimo, że Koran zabrania samobójstwa, to jednak ideolodzy grup islamskich, choćby organizacji Hezbollah, uważają, iż poświęcenie własnego życia jest najbardziej zaszczytnym czynem, jaki muzułmanin może popełnić w obronie własnej wiary i narodu.
Tradycja muzułmańska mówi, że celem świętej wojny jest szerzenie islamu na całym świecie, także za pomocą siły militarnej, a obowiązkiem każdego muzułmanina jest uczestniczenie w takiej walce. Muzułmanie biorący czynny udział w wojnie obronnej mają się bronić przed „wielkim i małym szatanem”, to znaczy przed Stanami Zjednoczonymi i Izraelem. Zgodnie z prawem islamskim – w sytuacji gdy ziemia zostanie zajęta przez wrogie muzułmanom siły, wszyscy wyznawcy islamu są zobowiązani do walki, dopóki własność narodu islamskiego nie zostanie odzyskana. Wynika z tego, że walka przeciw USA i Izraelowi jest tylko obroną islamskich praw. Ataki samobójcze stanowią bardzo ważną część dżihadu – nie jest to tylko jeden ze środków walki, lecz coś więcej – wypełnienie ważnego obowiązku. Ginąc w świętej wojnie, muzułmanin spełnia swoją powinność uczestniczenia w niej, jak też składa Allahowi siebie samego jako najwyższą ofiarę.
Dzisiejsi islamscy fanatycy działają niemalże tak samo. Po śmierci ma czekać na nich raj – wspaniałe miejsce, w których pobyt jest godną zapłatą za ofiarę poniesioną w walce z wrogami wiary. W islamskim raju znajdują się rzeki i jeziora wypełnione miodem, winem, tam też dozwolone są wszelkie rozkosze, których może dostarczyć seks, a co najważniejsze – męczennikom będzie dane ujrzeć oblicze Allaha i spotkać się ze swoimi krewnymi.
Terroryści islamscy uważają zamachy samobójcze za najskuteczniejszą strategię walki, ponieważ taka taktyka wyrządza ogromne szkody przy minimalnych stratach. Jest to usprawiedliwiona taktyka, oparta – jak już wspomniałam – na dobrowolnym męczeństwie zamachowca, który wyzwala się od wszelkich problemów świata doczesnego i w nagrodę zostaję obdarzony prawem wejścia do raju. Zaobserwować można goszczący na twarzach zamachowców uśmiech radości. Fanatycy cieszą już na samą myśl o śmierci w świętej wojnie, a męczeństwo przynosi chwałę nie tylko im, ale i całej rodzinie.
Jeden z Palestyńczyków powiedział w telewizji: „Żałuję, że nie mam jeszcze jednego syna, który chciałby oddać życie słusznej sprawie”. Powiedział to po tym jak jego jedynak wysadził w powietrze jerozolimską pizzerię.
Rola przywódców duchowych w zjawisku terroryzmu islamskiego jest bardzo duża, szczególnie w przypadku ugrupowań szyickich. Jako przykład może posłużyć wydanie przez szejka Omara Abdal-Rahmana fatwy przed zaplanowaniem zamachu na World Trade Center w Nowym Jorku w roku 1993 czy podobnego religijnego nakazu, wzywającego do zabijania wszystkich Amerykanów i ich sojuszników przez duchownych uczestniczących w pierwszym posiedzeniu Światowego Frontu Islamskiego w roku 1998. ideologowie i duchowni sankcjonują operacje terrorystyczne, udzielają swego poparcia, błogosławieństwa i nie skąpią modlitwy, szczególnie w przypadku śmierci terrorysty podczas przeprowadzanych działań.
Warto również zwrócić uwagę na fakt, że terroryści islamscy mają niemal niesprecyzowaną kategorię wrogów, których chcą unicestwiać. Wyróżniają oni wyimaginowaną grupę wierzących sojuszników i grupę niewierzących wrogów, choć i ten podział często nie jest respektowany – wiele jest przypadków mordowania samych muzułmanów. Za wroga można uznać praktycznie każdego.
Władze duchowne nie precyzują zbyt dokładnie, kto jest wrogiem, i sankcjonują krwawe ataki wymierzone w tłum. Organizowanie takich akcji terrorystycznych jest bowiem znacznie łatwiejsze i mniej ryzykowne niż w przypadku innej kategorii celów.
Sukces bądź też porażka islamskich grup terrorystycznych zależą w dużej mierze od tego, czy uda im się zalegitymizować swe działania w swoim kraju i w całym świecie muzułmańskim. A taką legitymizację można zdobyć jedynie przez odpowiednie religijne wyjaśnienie przyczyn przeprowadzonych działań. Każda zasada czy nakaz, każdy krok wykonany przez organizację terrorystyczną mają swoje uzasadnienie w słowach głoszonych przez duchownych wchodzących w skład owych grup. Jest to bardzo ważne szczególnie w krajach islamskich, gdzie wiara wywiera ogromny wpływ na wszelkie aspekty życia.
Czy islam jest rzeczywiście religią terrorystów? Odpowiedź na postawione pytanie jest zupełnie jasna. Przytoczone fakty uświadamiają nam po pierwsze, że islamski terroryzm, który stroi się w religijne piórka, bezwstydnie używa religii do politycznych celów , a długowiekowa tradycja przymierza tronu z ołtarzem sprawia, że ta aberracja do pewnego stopnia zadomowiła się w kulturze muzułmańskiej.
Najważniejsze jednak, że lektura tych faktów potwierdza, iż strach i nieufność, jakie cechują nasze stosunki z wyznawcami islamu, są wynikiem braku wzajemnej znajomości, że rozwijają się na podłożu przesądów i stereotypów. Dopiero kiedy lepiej poznamy jedni drugich, odkryjemy, że ten drugi w większości przypadków to uczciwie żyjący swoją religią człowiek, co więcej, że mamy właściwie wiele wspólnego. W efekcie bowiem wyznawcy trzech głównych religii monoteistycznych przynależą do jednej rodziny Bożej, jak to sugeruje M. Talbi w tytule swojej książki „Boży domownicy”.
Ale „dopóki nie będzie pokoju między religiami, nie będzie pokoju między narodami”.
Zanim jednak dojdzie do prawdziwego spotkania między religiami, muzułmanie mają przed sobą długi proces wyjścia z narzuconej sobie izolacji i zreformowania tego, co się zreformować daje, oraz pojednania między najprzeróżniejszymi frakcjami, z których każda zdaje się mówić innym głosem i ponadto pretenduje do wyłącznego posiadania prawdy.
Bibliografia:
· Słownik języka polskiego. (1988). Warszawa: PWN.
· Tibi, B. (1997). Fundamentalizm religijny. Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy.
· Duda, D. (2002). Terroryzm islamski. Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskigo.
· Sakowicz, E. (2002). Czy islam jest religią terrorystów? Kraków: Wydawnictwo Homo Dei