Tolerancja gwarantem demokracji
Słowo tolerancja jest w dzisiejszym świecie bardzo popularne, lecz czy zdajemy sobie sprawę z tego, co tak naprawdę oznacza i jaki ma wpływ
na nasze życie?
Tolerancja to uznawanie prawa innych ludzi do odmienności. Jest ona poszanowaniem poglądów, gustów, wierzeń czy uczuć drugiego człowieka, choćby były zupełnie sprzeczne z naszymi własnymi. Szacunek ten przybiera formę wyrozumiałości i życzliwości dla tego, co nie musi być naszym udziałem, ale co cieszy się naszą akceptacją istnienia w imię demokratycznej wolności.
Już w czasach starożytnych Perykles uznał, że tolerancja jest jedną
z podstaw demokratycznego państwa, stwierdzając w swoim przemówieniu,
że Ateńczycy stworzyli demokrację, „kierując się wyrozumiałością w życiu prywatnym i szanując prawa w życiu publicznym”.
Pojęcie tolerancji zmienia się jednak wraz z uwarunkowaniami historycznymi, często zależy od pozycji społecznej, poglądów politycznych
i postawy światopoglądowej.
Należy przypomnieć, że w Europie mieliśmy całe stulecia panowania nietolerancji, zwłaszcza w epoce wojen religijnych XVI i XVIIw. Doskonałym przykładem może być Noc św. Bartłomieja z 23 na 24 sierpnia 1572 r., kiedy
to z inicjatywy Katarzyny Medycejskiej i Henryka Gwizjusza dokonano
w Paryżu krwawych mordów hugenotów. Paryska masakra stała się sygnałem do rozpoczęcia podobnych pogromów w innych miastach Francji. Przez dwa miesiące zginęło w nich około 100 tysięcy hugenotów. Czy państwo, w którym tak zostali potraktowani innowiercy, można było nazwać demokratycznym?
W tym czasie, gdy Europa spływała krwią wojen religijnych, Rzeczypospolita Obojga Narodów była oazą spokoju i tolerancji. Największym osiągnięciem polskiej tolerancji okazała się konfederacja warszawska z 1573 r. Przedstawiciele prawie wszystkich wyznań zobowiązali się do zachowania pokoju religijnego. Obywatele naszego kraju nie podlegali jakiejkolwiek dyskryminacji ze względów narodowościowych i korzystali z pełnych swobód religijnych. Obok siebie działali przedstawiciele różnych wyznań, swoją różnorodnością poglądów wzbogacając sprawowany w państwie system rządów, zwany demokracją szlachecką.
Jak więc powszechnie się sądzi, to wcale nie Europa Zachodnia jest obszarem odwiecznie demokratycznym, gdyż często były tam łamane zasady tolerancji i poszanowania praw innych narodów.
Dla przykładu, państwo francuskie uważane za ostoję tolerancji
i demokracji, ma na swoim koncie takie działania, jak całkowite zniszczenie religii katarów na południu państwa, czy stworzenie nowoczesnego antysemityzmu.
Także w Niemczech, już w czasach utworzenia II Rzeszy, próżno by szukać tolerancyjnej sielanki. Wystarczy wspomnieć maltretowanie przez niemieckich urzędników polskich dzieci we Wrześni. Na dodatek demokracja niemiecka została na kilkadziesiąt lat przerwana niezwykle brutalnymi rządami totalitarnymi – nazistowskimi i komunistycznymi. Hitler natychmiast po dojściu do władzy w styczniu 1933 r., rozpoczął ograniczanie praw osób pochodzenia żydowskiego. Żydzi stawali się obywatelami drugiej kategorii, pozbawionymi prawa wyborczego i objętymi zakazem zajmowania wszelkich stanowisk państwowych. Ustawy norymberskie, pozbawiając Żydów praw publicznych, faktycznie zachęcały do bezkarnego popełniania wobec nich przestępstw. Hitlerowska ideologia doprowadziła do największej zbrodni w dziejach ludzkości. Warto podkreślić, że w dużej mierze opierała się ona na poglądach filozofa F. Nietzschego, który uznawał tolerancję za przejaw słabości charakteru i dowód braku zaufania do własnych ideałów.
Moim zdaniem, XX wiek może więc przejść do historii jako czas nietolerancji, często przybierającej formy krańcowe – masowych prześladowań, wypędzania czy nawet ludobójstwa. Sprzyjały temu gwałtowne konflikty, powodujące zarówno wielkie wojny, jak i rewolucje, z których wyłaniały się nietolerancyjne totalitarne systemy, nie przestrzegające żadnych demokratycznych zasad.
Zakończenie II wojny światowej i powołanie do życia międzynarodowych organizacji (z ONZ na czele), które mają w swych programach szacunek
dla praw ludzi, nawet gdy są oni mniejszością, wydawało się oznaczać początek nowego okresu. Naród, stanowiący w państwie większość, wymagał zwykle, by mniejszości uczyły się jego języka i posługiwały się nim, załatwiając wszystkie sprawy związane ze sferą publiczną. Wspólnota Europejska zaczęła jednak wymagać, żeby rząd uznawał każdy z regionów istniejących w granicach państwa, za pełnoprawny przedmiot polityki społecznej i ekonomicznej. Właśnie regionalizm z pewnością wzmocniłby pozycję mniejszości, takich jak np. Baskowie czy Szkoci. A to z kolei uratowałoby ginących niewinnie ludzi.
Powszechnie zaczęto żywić nadzieję na zanikanie objawów nietolerancji
i światową akceptację obowiązujących praw, a zwłaszcza zasad tolerancji, tak ściśle związanych z panowaniem demokracji.
Rzeczywistość jednak okazała się inna. Fale nietolerancji wszelkiego rodzaju: rasowej, etnicznej, religijnej, społecznej i kulturowej przybierają na sile na wszystkich kontynentach, coraz ostrzej dają o sobie znać także w Europie.
W istocie tolerancja jest bowiem często widziana przez ludzi posiadających władzę każdego typu, od ojca w rodzinie do dyktatora wielkiego mocarstwa, jako coś, co może tę władzę osłabić, a więc jest zasadniczo szkodliwe.
A przecież musimy pamiętać, że każdy z nas jest inny. Różnimy się płcią, wiekiem, rasą i charakterem. To właśnie cechy naszej osobowości i wyglądu mogą stać się przyczyną nietolerancji. Często zdarza się, że osoby, wyróżniające się z tłumu, są odbierane przez otoczenie negatywnie i mogą stać się obiektem kpin i głupich żartów. Jednak gdybyśmy zastanowili się nad swoimi słowami, doszlibyśmy do wniosku, że ta osoba na wózku inwalidzkim czy Murzyn
z zielonym dredami są takimi samymi istotami jak my. Też są ludźmi, też mają uczucia i głośne wyrażanie pochopnych opinii może ich zranić. Spróbujmy wczuć się w ich sytuację. Wyobraźmy sobie, że to my – „normalnie wyglądający ludzie” - jesteśmy pośród tłumu takich „odmieńców”. Złośliwe komentarze, kierowane są pod naszym adresem. Spowoduje to, że zechcemy znaleźć się na bezludnej wyspie. Czy byłoby to dla nas miłe? Trzeba pamiętać, aby przyjąć każdego takim, jaki jest. Przecież nikt nie jest idealny. Jesteśmy tylko ludźmi – nie aniołami.
Dziś, wobec niepokojącego narastania nietolerancji w skali globalnej,
po części zresztą w związku z procesami globalizacji, a zwłaszcza migracjami, musimy zdawać znowu trudny historyczny egzamin.
W obecnych czasach coraz więcej mówi się o tolerancji. To temat bardzo popularny, roztrząsany przez wielu uczonych i nie tylko. Moim zdaniem każdy
z nas powinien według własnego sumienia określić swoją tolerancję, pamiętając jednak, by nie kierować się niewiedzą i uprzedzeniami. Nasze europejskie widzenie tolerancji jest bowiem zupełnie inne niż, np. muzułmańskie, gdzie tolerować wcale nie znaczy uprzywilejowywać czy stawiać na równi. Ciekawa stała się sytuacja we Francji, gdzie w myśl swoiście pojętej tolerancji, narzucony został wyznawcom różnych religii nakaz rezygnacji z zewnętrznych symboli religijnych. Często prześladowcy nie mają prawie żadnej wiedzy
na temat wyznania, które potępiają, np. zbyt pochopnie utożsamiają terroryzm
z islamem, religią lansującą pokój. Sądzę, że gdyby poznali dogłębniej zasady
i tradycje swoich ofiar, zaprzestaliby tej destruktywnej działalności.
Tolerancja, która jest wygodna dla nas, wybiórcza i warunkowa, nie jest tolerancją. Jest często ustępstwem na korzyść drugiego i wtedy nie zasługuje
w pełni na to miano. Wobec różnorodności ludzkich potrzeb i pragnień, nasze zachowanie musi być nacechowane tolerancją. Oczywiście, nie jest to proste, ponieważ musimy zaakceptować wierzenia i poglądy innych ludzi. Gdyby nie było to tak skomplikowane, na świecie nie miałoby miejsca tyle nieporozumień. U podstaw większości konfliktów tkwi brak tolerancji oraz nieumiejętność zgodnego współżycia, dlatego musimy się ich uczyć. Tolerancja jest drogą
do pokoju nie tylko w obrębie własnego domu czy miasta, ale nawet w formacie światowym. Otwartość umysłu jest jedyną metodą, pozwalającą nam odrzucić uprzedzenia i poprzez to unikać błędów. Każdy z nas chce żyć własnym życiem, sam dokonywać wyborów, być przez innych szanowany albo chociażby tolerowany. Oczekujemy od innych takiej tolerancji, byśmy mogli realizować swoje plany, osiągać cele nawet wtedy, gdy ludzie nie rozumieją, dlaczego dane zamierzenia są dla nas ważne. Jeśli chcemy, by takie reguły obowiązywały
w świecie, w którym żyjemy, powinniśmy sami zgodnie z nimi postępować. Znany, zamordowany za swoje poglądy bojownik o równouprawnienie rasowe w Stanach Zjednoczonych - Martin Luther King – słusznie powiedział: „Musimy nauczyć się żyć razem jak bracia, jeśli nie chcemy zginąć razem jak szaleńcy”.
Tolerancja nie jest jednak wartością absolutną, bezwzględną, nie zakładającą wyjątków. Nie wyraża zgody na czynione zło i wszelkie błędy. Granice tolerancji określa prawda i zagrożone dobro. Moim zdaniem, nie możemy być ślepi i obojętni, kiedy nam się mówi, że życie poczęte, to jeszcze nie człowiek, że związek dwóch osób tej samej płci, to rodzina, że człowieka starego i nieuleczalnie chorego należy dobić. Kosztem dania kobiecie większego prawa decydowania o sobie, odbieramy istocie, w przyszłości człowiekowi, najważniejsze prawo - prawo do życia. Ronald Reagan wypowiedział na ten temat bardzo mądre słowa: "Zauważyłem że ci wszyscy, którzy opowiadają się za aborcją, zdążyli się urodzić"... Ma chyba także swoje granice tolerancja wobec kultów i religii (różne nowe sekty), które dopuszczają morderstwa, samobójstwa, a nawet ludożerstwa. Nie powinniśmy tolerować, pobłażać
i darzyć szacunkiem producentów oraz handlarzy narkotyków, którzy tylko żerują na ludzkiej słabości i nieszczęściu. Nie da się tolerować ludzi, którzy kradną i mordują - zawsze w tych przypadkach „budzi się” granica ludzkiej wytrzymałości. Dość! Nie będziemy tego znosić! Ktoś, kto potępia wprowadzania zakazów błądzi, bo w podświadomości chce dobrze, ale czyni coś okrutnego. Zlikwidowanie zakazów i nakazów to krok do upodlenia.
Może stać się to czymś na wzór komunizmu niszczącego jak gangrena
w miarę porządne społeczeństwa. Tolerancja jest zbyt wielką wartością, aby ją lekceważyć, niedoceniać i podważać. Dzięki niej ludzie różnych ras, kultur, narodów i religii żyją w pokoju oraz demokracji. Widzimy, do czego doprowadza jej brak. Przykładem może być Ex - Jugosławia, Czeczenia, Rwanda. Tolerancja jest zatem atmosferą życia, pokoju i rozwoju. Jednak trzeba stanowczo stwierdzić, że ma swoje granice! Wyznacza je prawda, odpowiedzialna miłość i zagrożone dobro.
Mówi się, że tolerancja i nietolerancja to postawy wyuczone, na które wpływ ma środowisko, w którym żyjemy. Gdzie możemy więc uczyć się
tej właściwej tolerancji? Moim zdaniem jej wzorem winna być rodzina i szkoła. Wdrożenie szacunku do każdego człowieka zaowocuje w naszym dorosłym życiu. Być może istniały czasy piękniejsze, ale te są nasze i to właśnie od nas zależy przyszłość demokratycznego świata. Musimy pamiętać, że prawdziwa
demokracja nie istnieje bez tolerancji, dlatego zróbmy wszystko, aby ludzie właściwie zrozumieli sens tego słowa, a tym samym uznali tolerancję za jedną
z najważniejszych wartości.
Na zakończenie weźmy sobie wszyscy do serca słowa pewnej nastolatki - „Jesteśmy ludźmi przyszłości, to my mamy ulepszać sytuację. Najgorszą rzeczą jest nie robić nic i patrzeć, jak ten biedny świat się rozpada. Wołamy – niech żyje pokój, a prowadzimy wojnę. Głosimy – dość terroryzmu, a zabijamy sprawiedliwych. A przecież nie jest postanowione, że nie można skończyć z tym wszystkim. Jesteśmy smutni z powodu nienawiści na świecie, nie płaczmy i nie traćmy nadziei, ale zróbmy coś, nawet coś małego...”