Dlaczego chcemy być inni? Młodzież, a uzależnienia.
„W lawinowym tempie zaczęły narastać moje trzy główne problemy: masturbacja, jąkanie i obżarstwo. (...) Udawałem, że nie widzę jak moi Rodzice cierpią widząc, co się dzieje, szczerze mówiąc ja także udawałem przed nimi i przed samym sobą, że to mi
w ogóle nie przeszkadza1.”
Takimi wstrząsającymi zwierzeniami, na swoim blogu, dzieli się z innymi pewien młody człowiek. Ukazuje problem i usiłuje stanąć w „prawdzie przed sobą”. Ta praca będzie dotyczyć – przede wszystkim – owej „prawdy”.
Zajmijmy się przyczynami uzależnienia tkwiącymi w pojedynczym człowieku. Zależnie od usposobienia, może on różnie reagować na dane zjawiska. Cechy charakteru, np.: brak lub obecność charyzmy; kompleksy; upodobania, etc., to tylko wycinek
z układanki, którą zwiemy psychiką. (Już na tym etapie rodzi się nasza „inność”, odrębność.) Zatem na „pierwszy ogień” rzuciliśmy psychologię; kondycję umysłu; predyspozycje do danej roli w społeczności; osobiste zalety i wady jednostki. Dla przeciwwagi lecz i dopełnienia wspomnijmy o potrzebach człowieka. Teraz nie musi się to wydawać tak „oczywiście” godne wspomnienia przy okazji tematu uzależnień, nałogów jednak mam nadzieję rozwiać tą niejasność już wkrótce. Bowiem, nie tylko fakt naszej odmienności psychicznej (w tym naturalnej skłonności do zajmowania danego miejsca w „stadzie”) tłumaczy różne zachowania i skłonności. Mózg uzależnionego,
po pewnym czasie potrzebuje dawki czynnika uzależniającego tak samo, jak pożywienia. Mało kto zwraca uwagę na inny motyw wypływający wprost ze „zwierzęcej strony ludzkiego oblicza”. Czasami odpowiedź na nasze pytania jest zbyt prozaiczna, aby ją przyjąć! Szalejące hormony w dojrzewających ciałach, a tym samym napięcie seksualne – to wszystko szuka „ujścia”. Ludzie młodzi spragnieni są silnych wrażeń, akcji, zmienności. Są oni swoistym „motorem świata”, właśnie poprzez siłę, energię i popędy, które gnają ich do działania – bo jak młodość, to ruch; jak starość, to stateczność. Moralność i różne, pozostałe ograniczenia nakazują odmienny, niż tradycyjny (fizyczny, seksualny) sposób rozładowania „napięcia”. Rozumując w ten sposób, możemy dojść do wniosku, iż niekiedy młodzież uzależnia się od używek szukając sposobu na „wyładowanie się”. Innym znowu razem: może nieskutecznie bronić się przed propozycjami spróbowania „czegoś” (w tym wypadku: używki), z racji słabej woli, czy też podświadomego posłuszeństwa wobec autorytetu lub chęci upodobnienia się do kogoś, kto oprócz tego iż „używa”, to robi również duże wrażenie na innych (np. siłą swego charakteru lub urodą).
Za niemyślenie o konsekwencjach czynów rzadko odpowiada niski poziom intelektualny. Częściej jest to niepohamowana „ciekawość nowego”, zainteresowanie, pragnienie doświadczenia, podniecenie, niechęć do pojęć, takich jak: dorosłość, odpowiedzialność, konsekwencje (budzące negatywne skojarzenia). Jeżeli młodość wielbi spontaniczność, entuzjazm, urodę, ruch i urozmaicenie; to stateczność, brak szaleństwa, planowanie i przewidywanie mogą ją „mierzić”, a nawet odstraszać, przerastać, zniechęcać. Mogą nasuwać na myśl: ubezwłasnowolnienie, monotonię, bierność, nieporadność względem życiowych problemów (nie sprostanie im), zaślepienie, wąskie horyzonty myślowe, głupotę i bezradność. Mogą stanowić swoistą groźbę życia
w sztucznej obawie przed opinią publiczną, widmo bezsensu dalszej egzystencji, sprowadzającej się jedynie do kwestii prozaicznych, pozwalających przeżyć. Młodość tymczasem czuje się zagubiona. Dlatego odkrywanie jej możliwości porusza ją samą. Niekiedy zachwyca, innym razem przeraża. Jakkolwiek nie tym będziemy się zajmować, choć stanowi to istotną wskazówkę do zrozumienia tego „dlaczego chcemy być inni?” Z reguły pragnienie „inności” oznaczać będzie potrzebę zmian, nowości, jak również brak zgody na istnienie według zasad, wzorców których nie uznajemy; nie akceptujemy. W końcu „bunt nie przemija, bunt się ustatecznia2.”
Mając przed sobą pojedynczego człowieka należy pamiętać o czymś ważnym, choć nie mniej smutnym. Zbyt wiele zależy od genetycznego obarczenia organizmu
aby poddawać ludzi tym samym sądom; tej samej, krytycznej i surowej ocenie. Sprawiedliwość powinna objawić się w uwzględnieniu jeżeli nie wszystkich,
to przynajmniej większości czynników oddziałujących. Dla lepszego zrozumienia znaczenia tych słów, posłużmy się przykładem. Jeżeli w czyjejś rodzinie żył alkoholik,
to prawdopodobieństwo, iż jego potomek ulegnie alkoholizmowi - wzrasta. Spośród dwóch wybranych ludzi, jeden może stać się nowym źródłem patologii – popadając w bezmyślne uzależnienie i jego konsekwencje. Tymczasem drugi może co dzień wypijać kieliszek alkoholu, a mimo to nie czuć się przymuszony do picia.
Człowiek (istota myśląca) jest również „zwierzęciem (istotą posługującą się instynktami) stadnym”, co widać już od chwili jego narodzin. Potrzebuje innych,
aby przeżyć. Początkowo te słowa mają więcej z dosłownego niż z metaforycznego znaczenia. Noworodek jest słaby i nie potrafi o siebie zadbać. Później powstaje więź, aczkolwiek człowiek jeszcze jako dziecko usiłuje przypodobać się innym. Uczy się czerpać z tego rozmaite przyjemności. Wreszcie kojarzy te kontakty pozytywnie i zaczyna potrzebować innych, w tym także ich akceptacji. Lubi być zauważany i słuchany, szczególnie jeżeli towarzyszą temu specjalne względy wśród pozostałych. Stąd nic dziwnego, iż w następstwie, w późniejszym czasie najbliższe środowisko ma dla niego nie małe znaczenie. (Człowiek przyzwyczaja się i nie lubi zmieniać swoich przyzwyczajeń. Zmiany wiele go kosztują.) Początkowo bezkrytyczny – przyjmuje to, czego się go uczy lub co sam zauważa. Jest to o tyle istotne, iż pozostaje w nim na całe życie, chociażby
w formie skłonności. (Np. dziecko z rodziny, w której kultywowano wspólne posiłki prawdopodobnie będzie w przyszłości podświadomie przykładać do nich sporą wagę.)
Stąd nie wyklucza się, iż dziecko narkomana może w życiu nie tknąć narkotyku,
ale bariera, jaką musiałby pokonać, mogła by okazać się mniejszą niż u innych. Szczególnie, jeżeli najbliższe mu środowisko nie uznawało brania narkotyków za coś złego lecz wręcz, przyzwalało na to. Oczywiście nie wspomniałam, iż w przyszłości owe dziecko będzie musiało zadecydować czy to, co dla innych jest dobre lub nie stanowi zagrożenia, dla niego jest tym samym.
Poza tym wszystkim, warte uwagi są „spójki” występujące między człowiekiem
a grupą, w której żyje lub do której chce należeć. Jest to m.in.: pragnienie zrozumienia
u innych i przedsięwzięcie odpowiednich środków lub działań mających to umożliwić.
Wszystko o czym do tej pory napisałam ma szalenie istotny wpływ na żywot ludzki. Bowiem wkraczanie w uzależnienia, szczególnie przez młodzież, może być determinowane przez wiele czynników, a nie tylko przez – wspomnianą w tytule tej pracy – „chęć bycia innym”. Usiłuję w ten sposób powiedzieć, iż nie zawsze obranie „innej” drogi należy w pełni do nas. Czasami stajemy się „niewolnikami okoliczności”. Z drugiej strony, możemy potrzebować szeroko rozumianych zmian i pragnąć ukazania swej odrębności. (Abstrahując od tematu, warto zauważyć iż patologie najczęściej „rodzą się”
z patologii.) Niepewne siebie osoby wkupywać się będą w obce „szeregi”, niekiedy
za cenę wyrzeczenia się własnych przekonań. Stwarza to niebezpieczeństwo przeniesienia odpowiedzialności z siebie, na innych, na bliżej nieokreślony ogół, który można będzie obarczać winą za wszystko, bez względu na okoliczności. W końcu my ludzie, mamy tendencje do unikania tego, co trudne na rzecz przyjemności. Poza tym, chyba
nie wyobrażamy sobie życia bez samo-usprawiedliwiania.
Wszystko to jest prawdą, jednak nie było moim zamiarem ujawnianie jedynie ciemnej strony „prawdy o człowieku”. W ramach rekompensaty, niech forma nadziei
i wiary w tegoż uzupełnią obraz ludzkiego oblicza. Obraz człowieka zagubionego, rozdartego między potrzebą bycia „jak inni”, a pragnieniem „odmienności wśród podobieństwa”. Uważam, iż skutek wymaga przyczyny. Nic odkrywczego, a jednak bez zbadania tej ostatniej nie powinno się rozwodzić nad pierwszą. Dzięki zdaniu sobie sprawy ze złożoności, która oddziałuje na ludzki żywot, można marzyć, iż zwiększy się tym samym szansę na odnalezienie nowych metod... Mam, w tym wypadku, na myśli: metody zwalczania nałogów oraz zasadnicze sposoby przeciwdziałania im. Chyba
nie muszę przekonywać, iż nałogi – w większości – są złe. Nadmiar jakiegoś czynnika nie może wpływać pozytywnie na cokolwiek, cóż dopiero na twór tak delikatny, jak człowiek.
Ludzi trzeba informować o ich predyspozycjach, o nich samych, o tym, jak oddziałują na innych, na co powinni zwracać uwagę. Ludzi trzeba nieustannie uwrażliwiać; poruszać. Pytanie brzmi: w jakim celu? (I tu pojawia się iskierka nadziei.) Odpowiedź może być taka: „aby dać im szansę wyboru”. Ponieważ ludzie mają silnie rozwiniętą potrzebę niezależności oraz poczucia wolności. Zatem, w jakim celu ta „szansa wyboru?” Aby stawali się ludźmi nie tylko wolnymi, ale i umiejętnie korzystającymi z tej wolności. W religii chrześcijańskiej pojawia się sentencja, pochodząca z Pisma Świętego, która moim zdaniem dobrze oddaje ów problem. „Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi mi korzyść. Wszystko mi wolno, ale niczemu nie oddam się w niewolę.3” Również z Biblii pochodzi inna, interesująca myśl. „Dziecko, w życiu badaj siebie samego, patrz, co jest złem dla ciebie, i tego sobie odmów!4”
Po co ludziom pomagać w poznaniu ich samych: ich pierwotności, realności
i ... skłonności? Chociażby po to, żeby mogli poznawać prawdziwe piękno, wartości, rozróżniać dobro i zło oraz zgłębiać miłość – to wszystko w czym natura ludzka zdaje się rozkwitać. (Humanizmem i idealistycznym romantyzmem powiało, choć dość powierzchownym, gdyż o nazwach zbyt ogólnych i wieloznacznych.)
W tym miejscu objawia się mój osobisty dylemat, czy aby skupić się na „złej, zdemoralizowanej młodzieży”, czy też na „świętoszkach”? Nie uznaję podziału na krystaliczną biel i najczarniejszą czerń w tak bogatej palecie barw życia. Zatem proszę mi wybaczyć tę lekką kpinę. Uważam, że żadne określenie nie oddaje całej prawdy
o osobach, które dokonując wyboru „inności” przylgnęły do grup myślących podobnie. Niestety, trudno wyzbyć się stereotypowego myślenia. Dlatego tym chętniej postaram się ukazać coś odmiennego. Będzie to paradoks, jak najbardziej „na czasie” i „z życia wzięty”.
Kiedy Pani Polonistka żartowała, iż pisząc pracę o uzależnieniach możemy korzystać z własnego doświadczenia, wówczas popadłam w lekką konsternację. „Bo co ja o tym wiem?” – zastanawiałam się. To inni: piją, palą, ćpają albo zapominają
o prawdziwej roli popędu seksualnego... Inni. Bez jakichś znaczących przyczyn - ot tak,
po prostu! Bez dłuższego zastanawiania się nad zagrożeniami. Mogą to robić również
z tych wszystkich powodów, które nieudolnie starałam się opisać w pierwszej części swego „wywodu”. Przykładowe pobudki, to choćby chęć „zaszpanowania” (szczególnie
u „młodszej młodzieży”). Poza tym: złość na świat (objawiająca się w wewnętrznym,
a czasami i zewnętrznym buncie), czy też zbytnia ekscentryczność. Ze względu na to,
że inni „tak robią”. Bo już się „wciągnęło” i nie potrafi się tego „rzucić”. Bo życie jest
za krótkie aby nie czerpać z niego jak najwięcej. Bo chcą udowodnić bliżej nieokreślone „coś” lub zaistnieć w świadomości innych. Bo im wolno, a ktoś chce im tego zabronić.
Bo zakazane kusi i sprawia „radochę”. Bo, czasami „reszta świata” uważa coś za złe, a oni sami...? Bywa, że „zło nęci nie mimo – ale właśnie dlatego, że jest złem5.”
Inni robią to wszystko, a ja? Co ja o tym wiem? Mogę ich badać pod kątem tego, jak tradycja i kultura wpływają na ich życie, postępowanie. A co z moją rodziną?
Na przykład moja Mama przeżywała młodość w czasach i środowisku, gdzie brakiem kultury, szacunku wobec innych, było „nie napicie się” z jakiejś okazji. Do dziś jest o to wściekła, m.in. dlatego, iż sama nie lubiła pić, a jednak niekiedy była do tego przymuszana. W jej sytuacji „chęć bycia inną” oznaczała – przede wszystkim – potrzebę wyzwolenia od tego, co narzucali jej inni, a czego ona nie uznawała. Tak często bywa. Powszechna moralność, podobnie jak moda, może ulegać zmianie, ale nie zmienia to ich wszędobylskiej „wszechobecności”. Powszechność stwarza zagrożenie obłudy
i powierzchowności. Niektórzy nie godzą się na taki los. Inni chcą być po prostu oryginalni, za wszelka cenę. Co ciekawe, pozorna niechęć do umasowienia nie wyklucza homo sapiens z grupy homo socialis. Nic nie może zmienić naszego społecznego charakteru – no, może tylko zaburzenia psychiczne. Nie pamiętam już kto, gdzie, ani kiedy powiedział, że „czasami kilkadziesiąt aspołecznych typów nazywamy społeczeństwem6.” Mimo to, zauważam w tym ciągłą trafność i ponadczasowość uwagi.
Chciałam jeszcze wspomnieć, że oprócz tych, którzy „używają na prawo
i lewo” oraz „normalnej, przeciętnej większości”, istnieją też jednostki radykalne, które potrafią zrezygnować z tego, co zniewala innych lub je same. Moim zdaniem, to również jest dowód na ich „chęć bycia innym”.
Kiedy pisałam o swojej „lekkiej konsternacji” miałam na myśli całe lata,
gdy starałam się dotrzymać podpisanej „Krucjaty Wyzwolenia Człowieka”, z różnym skutkiem. KWC, którą powołał ks. Franciszek Blachnicki i Oaza, Ruch Światło-Życie w odpowiedzi na apel Ojca Świętego Jana Pawła II: „Proszę, abyście przeciwstawiali się wszystkiemu, co uwłacza ludzkiej godności i poniża obyczaje zdrowego społeczeństwa,
co czasem może aż zagrażać jego egzystencji i dobru wspólnemu, co może umniejszać jego wkład do wspólnego skarbca ludzkości(...)7” Pomimo tego ciekawość - i nie tylko ona - pchnęła mnie do spróbowania papierosów oraz alkoholu przed osiągnięciem pełnoletności. Jednak nie odnalazłam w nich niczego, co pomogłoby mi stawać się lepszym człowiekiem lub przynajmniej „sobą”. Co się tyczy przyjemności, to ta z nich płynąca była
zbyt znikoma, abym nie zaczęła zastanawiać się „co takiego ludzie widzą w używkach”? Aczkolwiek, jak osoby bywają różne, tak i to, co sprawia im przyjemność może być odmienne. Autentyczni jesteśmy nie tyle wtedy, kiedy stajemy się „inni” lecz wówczas, kiedy mamy odwagę być sobą, szukać i poznawać, kształtować siebie, przy jednoczesnym otwarciu na innych. Niestety, to rozważanie nie daje jednoznacznej odpowiedzi na pytanie: dlaczego chcemy być inni? „Ile głów, tyle opinii.8” Może odpowiemy pytaniem na pytanie, jak to mieli w zwyczaju Żydzi. W takim wypadku: dlaczego współcześnie obserwuje się wyłonienie i wzmocnienie nowej generacji młodych, zwanej: pokoleniem Jana Pawła II (JPII)? Jak to możliwe? Przy szczególnym uwzględnieniu grup już istniejących. Tych samych, które często określa się mianem „zepsutej, zdemoralizowanej młodzieży”. Wiele może być interpretacji tego zjawiska. Jedna z nich zakłada, że to charyzma autorytetu – jakim był Papież – potrafiła tak zadziałać. Inna, że - po prostu – tym ludziom („młodym nowej generacji”) nie odpowiadało to, co już znali i wedle czego mogli by żyć. Zatem, odnaleźli w sobie odwagę aby „stać się innymi”, stawili przed sobą wyzwanie, nową przygodę i – niektórzy z nich – powiedzieli „NIE” używkom.
Osobiście znam wiele osób, które w jakimś celu, z jakiegoś powodu zobowiązały się do wystrzegania używek, uzależnień. Nie piją, nie palą, a żyją! Bawią się na imprezach bez wszelkich „wspomagaczy”. Nie chcę w ten sposób urągać tym, którzy „używają rozsądnie”. Młodość rządzi się swoimi, pełnymi ekspresji prawami i potrzebuje doświadczeń, których – za żadne skarby – nie przyjęłaby z ustnych przekazów „starszych”. Tak jest i nie ma powodu by temu zaprzeczać. Odmienność nas ubogaca, a różne postawy wobec codzienności, wartości i życia w ogóle – nakazują zastanowienie nad swoim motywami postępowania.
Nie widzę nic diabelskiego, nazbyt hedonistycznego i wynaturzonego w subtelnej formie „wyszumienia się”, ale uważam, że dobrze jest szaleć „z głową”. Szczególnie, jeżeli ma się przed sobą całe życie. Uzależnienia to przykry dar – żart od przewrotnego losu. Ktoś, kto zaczynał palić papierosy jako nastolatek, będzie potrzebował wielu lat
aby rzucić nałóg trawiący czas, pieniądze i zdrowie! Uzależnienia mogą pozostać, jako wątpliwej jakości „pamiątka” z czasów młodości. Pytanie brzmi: tylko po co? W jakim celu wypełniać sobie życie kiczowatymi substytutami, podróbkami prawdziwego życia?! Chociaż „życie ma to do siebie, że nie można go powtórzyć.9” Pomimo, że różne prądy, filozofie, religie i zasady nami rządzą, tym ważniejsze jest by żyć w zgodzie
z własnym sumieniem i pozwolić istnieć innym.
Pokuśmy się o szczyptę roztropności, zrozumienia, tolerancji i samoświadomości. Zastanówmy się co oraz dlaczego miałoby być dla nas dobre lub złe, ożywcze
lub destrukcyjne. Zechciejmy wspierać słowem i czynem, ale i słuchać innych. (Aby „chęć bycia innym” miała więcej z pozytywnego wydźwięku. Aby oznaczała potrzebę „stawania się lepszym”.) Wybaczajmy błędy sobie i innym. Zachowujmy to wszystko, starajmy się ufać tym, którzy nas kochają i dobrze na radzą, a powinno być całkiem znośnie na tym świecie.
============================================
Bibliografia:
1Autor nieznany, źródło internetowe:
http://trzy-lata-walki-o-siebie.blog.pl/archiwum/index.php?nid=7927574 .
2 Grochowiak Stanisław, Nie było lata ,Warszawa 1994, Do S...
3 Cyt. za: 1 Kor 6,12, [w:] Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, red. Augustyn Jankowski, Poznań 2000, s. 1488,
4 Cyt. za: Syr 37,27, tamże, s. 933.
5 Sandauer Artur, Zebrane pisma krytyczne, Warszawa 1981, t. 1, s. 557-580.
6 Autor nieznany, źródło internetowe: www.dexterkowo.webpark.pl/cytatyC.html.
7 Jan Paweł II, Słowa skierowane do Polaków na audiencji w Castel Gandolfo, 23.10.1978, źródło internetowe: http://www.bosko.pl/credensik/?art.=700 .
8 Cyt. za: Terencjusz, źródło internetowe: http://www.cytaty.w.szu.pl/terencjusz.php .
9 Barbara Drabarek, Jacek Falkowski, Izabella Rowińska, Szkolny słownik motywów literackich, Warszawa 2002, s. 74, cyt. za: Zbigniew Trzaskowski.