Maski w "Filozofii dramatu" Józefa Tischnera

Maski w „Filozofii dramatu” J. Tischnera

Filozofia dramatu, jaką proponuje Józef Tischner bazuje na spotkaniach, jakie dokonują się między Nami i Innymi. Niezwykle ważnym aspektem tego spotkania-dialogu są czynniki, jakie ten dialog umożliwiają bądź uniemożliwiają, jak i takie, których obecność jest niejako jego urozmaiceniem. O ile „scena” jest czynnikiem umożliwiającym spotkanie, a brak odpowiedzi, ignorowanie (zabójstwo) jest jego przeciwieństwem, o tyle swoista gra za pomocą zasłon i masek, jakie stosują ludzie w kontaktach ze sobą jest właśnie urozmaiceniem dialogu. Maski są bardzo istotnym, niemal koniecznym (choć obiektywnie niepożądanym) elementem każdego dialogu. Nie sposób mówić jednak o maskach, bez wcześniejszego przywołania koncepcji twarzy i zasłony, które są w stosunku do masek uprzednie, dlatego są to pojęcia niezbędne do ukazania koncepcji maski.

Twarz

Twarz w świetle filozofii proponowanej przez Tischnera jest właściwie czymś na kształt naszego własnego „ja”. Jest tym, co nas określa, naszym otwarciem na prawdę i fałsz. (Beztwarzowość jest na prawdę i fałsz obojętnością ). Twarz człowieka jest czymś zgoła innym niż poprostu wygląd. (Rzeczy mają wyglądy) Twarz jest obrazem cierpienia, jakie dokonuje się w człowieku na płaszczyźnie (horyzoncie) agatologicznej, na której ścierają się dobro i zło. Tam tworzy się dramat, a w raz z nim możliwość zwycięstwa bądź przegranej (tragedii) człowieka.
Twarz innego nie jest wcale fenomenem (potocznie rozumianym), lecz jest wyjściem mojego „ja” na kogoś. Jest darem, darem przytomności, a więc darem wspaniałym, gdyż pozwalającym istnieć. (Zignorowanie kogoś, a więc nie odpowiedzenie swoją twarzą na niego jest najgorszym, co możemy zrobić drugiemu – jest zabójstwem.) Twarz ujawniamy innym w epifanii (objawieniu), które choć posługuje się materią, jednak w tej materii się nie mieści (nie mieszka).
Objawienie twarzy nie przynosi żadnej wiedzy (takiej jak rozumiemy ją potocznie) jego funkcje jest o wiele subtelniejsza. „Wpatrując” (a raczej „wsłuchując” ) wkraczamy w coś, co Tischner nazywa (za Levinasem) „śladem Nieskończonego”. Spoglądając w twarz innego wkraczamy na ścieżkę (ślady) Boga , odczuwamy pragnienie (choć w ciąż nie wiemy nic o Nim).
Mimo tej zacnej funkcji objawiania śladów Nieskończonego twarz jest czymś w najwyższym stopniu delikatnym i wrażliwym. (Levinas nazywa twarz całkiem nagą, choć dostojną). Fakt ten wymusza sposoby na ochronę twarzy przed innymi. Kiedy dojdzie do spotkania, każda twarz mówi „nie zabijesz”. Oznacza to, że twarz mówi, że nie możesz postąpić tak, jak ze zwykłą rzeczą (podeptać i zniszczyć). Twarzy innego nie za się zabić po prostu zabijając człowieka. Twarz nadal pozostanie, gdyż, jeżeli doszło do spotkania twarzy innego z naszą to pozostaje po tym ślad. Prawdziwym zabójstwem jest, więc od-twierdzenie istnienia twarzy innego.
Twarz mówiąc „nie zabijesz” prowokuje do tego, żeby jednak zabić. Jest w tym wołaniu naga i niewinna. Nim jednak pozwolimy komuś na dostęp do twarzy stosujemy środki obronne, które dzielą się na zasłony i maski (Człowiek posiada je, ale nie należą one od jego „ja” tak jak twarz”. )

Zasłona

Zasłony jak sama nazwa wskazuje służą do zasłaniania swojej twarzy innemu. Zasłona jest wywołana jak emocja (głównie poprzez strach), a na dodatek jako emocja dialogiczna , czyli obecna tylko w reakcji na innego , wymaganego do jej zaistnienia. Jeżeli coś zostanie schowane za zasłonę, to nie widać go za zasłoną (jest nieprzenikniona), ale widać sam „moment” (gest) zasłaniania, ukazujący, że zastosowaliśmy zasłonę. Istotny jest tu dialogiczny charakter zasłony, jako odmowy nawiązania kontaktu (dialogu).
Choć istnieją różne sposoby zasłaniania twarzy, to Tischner skupia się w swoich rozważaniach na wstydzie . Jest on tu przedstawiony jako spontaniczna reakcja na kogoś, kto przyłapał nas na robieniu czegoś złego. Jest dla innego wskazówką, że coś skrywamy, coś dla nas cennego (kruchego ). Nas jednak boli, że musimy cokolwiek ukrywać. Ból jest spowodowany tym, że musimy ukrywać coś, co jest dla nas wartościowe, czym chcielibyśmy się podzielić, gdyby nie delikatność tego. Nasz wstyd jak gdyby przemawia do innego słowami: „uznaj wartość tego, czego nie ukazuję”, oraz „Jeśli nie naruszysz mojego wstydu ja uwierzę w ciebie”. To właśnie w tym nawoływaniu odkrywamy wolność innego człowieka. W tym zaś ujawnia się fakt, że poprzez emocje wstydu człowiek zaczyna należeć do człowieka. Ma to sens jedynie na poziomie aksjologicznym (jest on właściwy zasłonom), ale już nie agatologicznym (właściwym twarzą). Wynika z tego, że twarz innego nigdy nie będzie do mnie należeć i odwrotnie.

Maska

Podobnie jak zasłona jest reakcją na innych, która miała chronić coś cennego (nagą twarz), o tyle maska jest jakby jej następnym stanem, w tym sensie, że ujawnia się on, gdy inny nie uszanuje wartości kryjącej się za zasłoną i spróbuje ją naruszyć. Choć istnieją różne rodzaje masek, to w głównym sensie stara się ona ukazać maskującego się odwrotnie niż jest on faktycznie. Powstanie (założenie ) maski, jest konsekwencją wcześniejszego wstydu (bądź podobnych emocji), a więc spowodowane przyłapaniem przez innego na czymś, czego możemy się wstydzić. Niema tutaj znaczenia, czy wstydliwa czynność jest dobra czy zła, gdyż maska zawsze przybiera wartość przeciwną , aby zmylić trop (niejako dostosować się do okoliczności). Jeżeli złe działanie jest akceptowane przez innego, wtedy maska nie musi wystąpić, gdyż przed tym innym nie ma powodu do wstydu. Jest to przeciwieństwo aksjologiczne, znaczy, że występować może jedynie płaszczyźnie (horyzoncie) aksjologicznym. Prawdziwa twarz nie może sama kłamać. Nie ma również takiej potrzeby. (Jest na horyzoncie agatologicznym, jest wartością samą w sobie)
Kłamstwo maski może jednak działać nie tylko na zasadzie tworzenia przeciwieństw, ale również poprzez wyeksponowanie czegoś (cechy, właściwości), na której nam szczególnie zależy, by była dostrzeżona przez innego. Taka forma kłamstwa nie tworzy nic nowego, nie dodaje nam niczego, ale poprzez pominięcie całej reszty naszych przymiotów powoduje, że cecha, na której nam zależało jest w centrum uwagi, nawet, jeżeli zasadniczo jest ona naszą cechą marginalną lub z goła przeciwną całej reszcie. W takim sensie maska nadal będzie zachowywała swój przeciwstawny charakter.
Maski są dla nas czymś normalnym w codziennym życiu. Tischner stwierdza nawet, że „Masek domaga się samo życie społeczne.” Przytacza również za Kępińskim, że maska może być udawaniem przed samym sobą, a wiec niczym innym jak schizofrenią. Chorzy na tę chorobę mają jakoby ciągłe wrażenie założenia maski, która nie jest ich własną. Uwiera ich ona, mimo iż w rzeczywistości jest to ich pierwotna (nietknięta jeszcze chorobą) twarz. Postawa taka bezpośrednio wiąże się z używaniem maski do autoironii, czyli postawy szyderczej, naśmiewającej się z samego siebie. Jest to jak wyjaśnia Tischner jakby gra dwoma maskami, z czego jedna jest maską poddańczą, a druga kpiącą z tego poddania.
Ostatnią możliwością (przypadkiem) stosowania masek, jaką wymienia Józef Tischner jest tzw. „świadomość cierpiętnicza”. Pojawia się ona w przypadku, kiedy noszący maskę uświadomi sobie (i tkwi w tym uświadomieniu), że inni wiedzą, że używa on maski. Miast odczuwać spokój wynikający z bezpiecznego oszustwa, jakim posłużył się stosując maskę, odczuwa ciągły niepokój, dyskomfort z powodu tego, iż głupio mu, że założył maskę. Jest to efekt odwrotny do zamierzonego. Można by powiedzieć, że maska cierpiętnicza jest jak gdyby meta-maską w stosunku do tej, na której używaniu zostaliśmy przyłapani. Czujemy się źle ze świadomością odkrycia naszego oszustwa i dlatego stosując kolejną maskę (pokazującą jak bardzo boli nas ich noszenie) liczymy na przebaczenie.
Co do samego procesu maskowania, to nie jest on u nas reakcją pożądaną. Jest bardziej koniecznością, a raczej chęcią odwetu (ukarania) tych, którzy ośmielili się naruszyć zasłonę naszej tajemnicy. Człowiek osądza (i karze) innych, dlatego, bo sam nie chce być osądzony (maska jest odpowiedzią na lęk). To powoduje ciągłe nakładanie nowych masek, które stają się normą społeczną. Maska odwracając nasze przedstawienie odwraca też zwyczajowo utarty system, że zwycięstwo jest lepsze od przegranej (czyni ze zwycięstwa antywartość). Maska mówi jakoby, że jestem lepszy, bo przegrałem, degraduje zwycięzców (odkrywających mój błąd) i oskarżą ich za własną przegraną.
Maska jako twór jest arcydziełem sztuki kłamstwa. W pewnym sensie arcydziełem tak dobrym, że nieraz oszukującym nawet noszącego maskę. Może być w jakimś stopniu nawet wyznacznikiem dążenia. Maska w danej chwili i okolicznościach jest jakby obrazem twarzy, jaką chcielibyśmy mieć w tych okolicznościach. Przez to jednak, że orientujemy się, że źle czynimy zakładając maskę poznajemy, co nie sprawia nam przykrości (nie orientujemy się, że jest to z nami sprzeczne). W tym sensie może być drogą do poznania własnej twarzy.

Maski jako unaocznienie kłamstwa, pozoranctwa, itp. są przez nas spotykane na codzień przy każdym niemal kontakcie z innymi. Są czymś do tego stopnia normalnym, że niemal niezauważalnym, dlatego będą zawsze ukrytym acz istotnym i niezbędnym (z powodu dawanej ochrony i pożądanego rewanżu) elementem człowieczeństwa.

Dodaj swoją odpowiedź
Filozofia

Twarz w filozofii dramatu Józefa Tischnera

„Dla filozofii dramatu oczywiste jest, że ludzie maja twarze, a rzeczy- wyglądy”
- twarz w „filozofii dramatu” Józefa Tischnera

Spotykając drugiego człowieka, stając naprzeciw niego widzimy jego twarz, czasami nie jest ona...