O szacunek dla ziemi
Przez cały okres istnienia życia na Ziemi, żaden z organizmów nie zrobił tyle co człowiek by dostosować ją do swoich potrzeb. Niestety przekształcając swoje otoczenie człowiek przyczynił się do unicestwienia wielu innych gatunków, a nawet wpłynął na klimat swojej planety. Dopiero od niedawna ludzie zaczynają zauważać ogrom zniszczeń które zadali Ziemi, niestety jest to wciąż mniejszość, a nawet jeśli zdajemy sobie sprawę z tego co robimy, nie działamy aby zatrzymać ten proces.
Do zobrazowania ludzkiej działalności można użyć hipotezy Gai. Mówi ona, że na Ziemię powinno patrzeć się jak na pojedynczy organizm, czyli wg. Niej ludzi można uznać za nowotwór powstały z pełniących jakąś funkcję hominidów. Teraz „zbuntowany” gatunek ludzki żywi się kosztem wszystkich innych organizmów na Ziemi i będzie to robił aż doprowadzi do unicestwienia „organizmu” i w wyniku tego do samounicestwienia. Nie brzmi to miło, ale może taka jest prawda. Przyjrzyjmy się faktom...
Proces napływania nowych, niepożądanych gatunków wciąż trwa. Często po znudzeniu się jakimś zwierzęciem nabytym w sklepie zoologicznym [lub na „czarno”] wyrzuca się je. Większość z nich nie ma szans przeżycia, ale zawsze może się zdarzyć, że któreś się przystosuje. Czasem na nowy teren, z łodziami i okrętami, przywlecze się jakiś nowy gatunek i osiedli na stałe. Taką sytuację można obserwować w Bałtyku. Coraz częściej można spotkać w jego wodach krewetki z Morza Czarnego, chińskie kraby, babkę byczą i wiele innych gatunków zupełnie nietypowych dla Bałtyku. Można się jedynie zastanowić, jak one tu przeżywają?
Odpowiedź jest prosta: ocieplenie klimatu. Woda jest cieplejsza niż kiedyś i w wyniku tego osiedlają się tu nowe gatunki. Na szczęście na razie nie stanowią one konkurencji dla rodzimych organizmów morskich, ale kto wie co będzie następne...
Podobna sytuacja zaistniała w jeziorze pod Koninem, obok elektrowni opalanej węglem . Elektrownia ogrzewa wodę dając nam wyobrażenie co się prawdopodobnie stanie po ociepleniu się klimatu Polski. Temperatura wody podniosła się o ok. 6C. Dodatkowo, do jeziora spływały nawozy sztuczne i ścieki z pobliskiej cukrowni. Wszyscy byli pewni, że doprowadzi to do katastrofy ekologicznej, ale stało się inaczej. W ciepłej wodzie jeziora zaczęły pojawiać się dziwne gatunki. Pierwsza była szczeżuja chińska, a później zauważono różne gatunki roślin akwariowych. Wszystkie rodzime ryby zostały wyparte przez nowe, ciepłolubne. Jezioro stało się zupełnie nowym i nigdzie nie spotykanym ekosystemem. Może wydawać się, że w takim razie nie musimy się obawiać globalnego ocieplenia. Ale czy na pewno?
Gdyby sytuacja taka jak w Koninie zaistniała na skalę całej Ziemi, bylibyśmy świadkami zmniejszenia się różnorodności biologicznej i wymarcia tysięcy zimnolubnych gatunków. Czy nie lepiej zachować to co mamy? Wg. mnie za każdą cenę trzeba zachować różnorodność gatunków w naturalnym rozmieszczeniu na całej Ziemi.
Liczba gatunków zagrożonych jest zaskakująco duża. Co roku wiele z zagrożonych, staje się wymarłymi, ale na szczęście części przestaje być potrzebna ochrona, w skutek odnowienia populacji.
Coraz częściej prowadzi się akcje mające na celu chronienie gatunków przed wymarciem, jednak jest to zadanie bardzo trudne. Przykładowo słonie afrykańskie mimo starań parków narodowych wciąż stają się ofiarami kłusowników dla ich ciosów. W ciągu 10 lat [1979 – 1989] zabito dla ciosów 1,3 mln słoni afrykańskich! Jednak natura się broni. Coraz częściej słonie mają krótkie ciosy, lub nie mają ich w ogóle, ma to jednak spore minusy. Upośledzone w ten sposób zwierzęta są gorzej przystosowane do życia. Słonie zostały zmuszone do zmienienia diety. Bez ciosów nie sposób wykopać bulw i korzeni z ziemi, więc muszę zaspokajać głód liśćmi, których brakuje w porze suchej.
Nowe techniki, takie jak klonowanie, mogą pomagać w ratowaniu zagrożonych gatunków. Trzeba jednak zauważyć, że wtedy różnorodność genów będzie niewielka [ inna sprawa, że zawsze kiedy gatunek był już na wymarciu, ma ich małą różnorodność ]. Także często mówi się o ratowaniu gatunku poprzez szybkie rozmnażanie go w zoo, ale często takiego gatunku nie da się już „oddać” naturze, gdyż jego miejsce zajęły inne gatunki. Na dzień dzisiejszy najważniejsze jest, aby nie dopuścić do powstawania nowych gatunków zagrożonych, ale niestety ich liczba wciąż rośnie.
Nie trzeba być klimatologiem by zauważyć, że coś się zmienia w naszym klimacie. Wiosną jest lato, jesienią zima. Jest to efekt globalnego ocieplenia, które już zaczęło działać. Gdyby stopniały lodowce Grenlandii i Antarktydy poziom mórz podniósłby się o 70 -80m zalewając wszystkie przybrzeżne miasta. To jest najpopularniejszy scenariusz efektu naszych działań. Jednak ostatnio naukowcy mają jeszcze jeden. Zwiększone parowanie powoduje wzrost zachmurzenia, które zmniejsza dopływ światła słonecznego do Ziemi. Zwiększą się też opady śniegu a topniejące lodowce zaburzą prądy oceaniczne. Ocieplenie o dwa stopnie spowoduje spowolnienie cyrkulacji wody na Atlantyku o 20 - 30% lub zmianę trasy niektórych z prądów. Spowodowało by to katastrofalne skutki np. Ciepły Prąd Zatokowy, który powoduje, że Europa północna nie jest skuta lodem, mógłby zostać zakłócony. Skutki tego są łatwe do przewidzenia. Uwzględniając, że poprzednie interglacjały trwały średnio 10 tys. lat, a obecny 12 tys. lat to następnej epoki lodowcowej należy spodziewać się już wkrótce. Potwierdzają to wyniki badań górnej warstwy atmosfery, której temperatura spada.
Katastrofa wydaje się nieunikniona. Są jednak ludzie, którzy uważają, że problem globalnego ocieplenia jest wyolbrzymiony, ponieważ i tak skończą się nam wkrótce węgiel i ropa, czyli najpopularniejsze paliwa przez które emitujemy najwięcej zanieczyszczeń. Jest to błędne rozumowanie, bo nawet jeśli nie doprowadzimy tym do całkowitego zniszczenia Ziemi, to i tak straty będą znaczne. Lepiej nie czekać na koniec zasobów, tylko już zacząć działać.
Wiedza, że globalne ocieplenie jest spowodowane emitowaniem znacznych ilości gazów cieplarnianych, jest już powszechna, jednakże prawie nikt nic z tym nie robi. Ludzie bardziej obawiają się, że gdy wyczerpią surowce energetyczne, będą musieli „przerzucić” się na inny rodzaj paliwa, niż o to, że korzystając z nich niszczą środowisko. Co prawda powstało paliwo bezołowiowe, ale zanieczyszczenia są nadal emitowane. Część samochodów jeździ na gaz, ale część wciąż na zwykłe paliwo. Konstruowane ekologiczne pojazdy są niedostępne dla zdecydowanej większości ludzi. Podobnie jest z elektrowniami. Większość wciąż zanieczyszcza środowisko, a nawet te uważane za ekologiczne, mają swoje wady [np. wiatrowe ocieplają swoje otoczenie i zaburzają prądy powietrzne].
Część ludzi naiwnie wierzy, że wyczerpanie się nieodnawialnych surowców rozwiąże sprawę, ale co zostanie wyemitowane do środowiska zdąży dużo zniszczyć. Po za tym, bez węgla może zwiększyć się wycinanie lasów, co dodatkowo zacznie pozbawiać gatunki ich naturalnego otoczenia.Mimo iż globalne ocieplenie jest faktem, niewiele osób zdaje sobie sprawę, że to już nas dotyczy. Poniżej widać jak temperatury się zmieniały i jak prawdopodobnie będą się zmieniać [wg. scenariusza o stałym wzroście temperatury].
O dziurze ozonowej mówi się coraz mniej. Odkąd ją odkryto i znaleziono przyczyny jej powstania, którymi były freony używane do czyszczenia płyt głównych w komputerach, w klimatyzatorach, aerozolach etc. zaczęto wycofywać je z użycia i dość szybko plan ten został zrealizowany. Dziś freony są właściwie nieużywane, ale dziura powstała i nie zniknie. Należy się jednak cieszyć, że ludzie opanowali i w miarę możliwości, powstrzymali ten proces.Dziura ozonowa jest miejscem w górnych warstwach atmosfery, gdzie jest mniej ozonu. Ozon zatrzymuje zabójcze promieniowanie UV. Gdyby zaczęło ono przedostawać się na powierzchnię Ziemi ziarna przestałyby kiełkować, a ludzie i zwierzęta mieliby częściej nowotwory [zwłaszcza skóry].Imperium Rzymskie upadło prawdopodobnie przez zatrucie ołowiem rozpuszczonym w wodzie, oraz przez słodzenie wina pewnym związkiem ołowiu. W XIX-wiecznej Anglii usztywniano filc kapeluszy rtęcią, co powodowało u noszących często takie nakrycia głowy, drgawki i śmierć.
Dziś ołów czai się na nas w warzywach uprawianych w pobliżu ruchliwych dróg, a rtęć można znaleźć w wodzie, żeby daleko nie szukać, choćby w Bałtyku .
W naszym Bałtyku skażenie rtęcią jest niepokojąco wysokie. Trzeba pamiętać, że nie zatruwa ono tylko ryb, bo skoro one to i my będziemy się truli spożywając je nafaszerowane tym toksycznym pierwiastkiem.
Największa burza spowodowana skażeniem wody rtęcią, rozpętała się w 1956r. Kiedy ponad 3 tys. Ludzi znad Zatoki Minamata [Morze Japońskie] zatruło się tym pierwiastkiem.
Statystycznie każdy Polak co roku produkuje 300 kg śmieci, a cały nasz naród wytwarza ich 13 mln ton! Co gorsza z aż 98 % trafia do ziemi. Statystyczny Amerykanin wytwarza 800 kg odpadków z których do recyklingu trafia tylko 10%. Już dziś można spotkać śmieci wszędzie. Dzikie wysypiska w lasach, na poboczach dróg etc. Upomnienie kogoś śmiecącego jest najczęściej traktowane jako żart. W zaistniałej sytuacji pozostały nam dwa wyjścia: 1) polubić śmiecie 2)zabrać się za nie. Pierwsze wyjście ma ten minus, że mimo iż nam już przeszkadzać nie będą, wciąż zostaną zagrożeniem dla otoczenia. Drugie wyjście jest lepsze i już zaczęto wprowadzać je w życiu w wielu państwach. Na razie najpopularniejszym sposobem pozbywania się odpadów jest spalanie ich, jednak ta metoda ma spore wady. Najpoważniejszą z nich jest duża emisja szkodliwych substancji do powietrza. Jednak i to rozwiązanie na razie nie wystarcza. Śmieci wciąż przybywa i jeśli nie zatrzymamy tego procesu, zwyczajnie utoniemy w śmieciach.
Poważnym zagrożeniem dla świata jest też pseudomiłość natury. Wielu z takiej „miłości” zrobi wszystko żeby zdobyć wybrane zwierzątko domowe. Nie raz widziałem w telewizji akcje przechwycenia nielegalnego transportu egzotycznych zwierząt. Warunki ich transportu są przerażające i nie dziwi fakt, że wiele z nich ginie. Jednak wielu nabywców to nie obchodzi. Chcą mieć wężyka, żółwika, czy też tygryska i zdobędą go. I co z tego, że kosztem zachcianki zginie tyle-a-tyle innych, a gatunek może wyginąć przez masowe odławianie osobników? „Żyjemy w wolnym kraju!” – wykrzykują radośnie „miłośnicy” zwierząt. Niestety później okaże się, że nasz Pysio, urośnie trochę za duży [o ile przeżyje pierwsze dni] i nie ma co z nim zrobić. Efektem są coraz częstsze [nawet w Polsce] donosy o wężach w wannie, wielkich pająkach na ścianach. Często nawet nabywca zwierzęcia nie wie co z takim zrobić.
Ludzie chcą zwierząt coraz to nowszych i coraz ładniejszych. Dorabianie niektórym rybom akwariowym kolorów przez bolesny proces farbowania jest tylko przykładem bezmyślności i bezduszności człowieka.
Mimo iż człowiek jest istotą obdarzoną inteligencją, to u zwierząt kierujących się instynktem zauważamy „troskę” o przyszłość gatunku i chęć przekazania swoich genów dalej, a u ludzi wygląda to nieco inaczej. Niszczymy Ziemię, nie myśląc o tym, że przyszłe pokolenia będą musiały zmagać się ze szkodami jakie wyrządziliśmy. Nie dość, że pozostawiamy po sobie górę odpadków, skażone powietrze i wody, to uniemożliwiamy im zobaczenie wielu rzeczy. Już dziś, ludzie są pozbawieni widoku wielu zwierząt i roślin. Chciałbym móc kiedyś zobaczyć dronta dodo czy wilka workowatego, ale jest to niemożliwe, bo ktoś kiedyś nie myśląc o przyszłości doprowadził do ich wyginięcia. Może dzisiaj myśląc o przyszłych pokoleniach i o tym jaki los im szykujemy, uda nam się trochę przyhamować i choć w pewnym stopniu naprawimy to co zepsuliśmy.
Człowiek kiedyś umiał współżyć z naturą i był jej elementem. Czcił ją i potrafił docenić jej dary. Niestety wraz z coraz większą wiedzą i lepszą techniką pogrążamy Ziemię coraz bardziej. Niegdyś po Ameryce Północnej biegały stada bizonów, a Indianie odławiali tyle ile potrzebowali i równowaga była zachowana. Przybył Europejczyk z bronią palną, bizony stanęły w obliczu zagłady. Przez naszą działalność straciliśmy bezpowrotnie wiele gatunków zwierząt i roślin, ale wciąż wiele możemy zniszczyć, bądź ocalić. Decyzja należy do nas.
Człowiek wymierza sam sobie ciosy i niszczy własny gatunek. Potrafi zabijać bez wyraźnej korzyści, a zabijać umie doskonale. Zostaliśmy wyrzuceni przez naturę z jej naturalnego obiegu, a dostaliśmy w zamian inteligencję i powinniśmy korzystać z niej jak najlepiej umiemy, ale cóż, co człowiek zrobił ze swoimi umiejętnościami każdy widzi. Jednak wciąż nie jest za późno i można coś z tym jeszcze zrobić. Zróbmy więc to!
BIBLIOGRAFIA:
Wiedza i Życie nr. 1, 2, 7, 9, 10, 12/2004, 11/2003
Biologia Solomon, Berg, Martin, Villee
Multimedialna Encyklopedia Powszechna edycja 98 Fogra
Internet