Mój głos w debacie o integracji kulturowej w Unii Europejskiej
Unia Europejska to związek 15 państw europejskich, utworzony na mocy traktatu z Maastricht przez państwa-członków Wspólnot Europejskich (Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali, Europejskiej Wspólnoty Energii Atomowej), czyli Belgię, Danię, Francję, Grecję, Hiszpanię, Holandię, Irlandię, Luksemburg, Niemcy, Portugalię, Włochy i Wielką Brytanię (1 stycznia 1995 członkami UE zostały: Austria, Finlandia i Szwecja). Celem UE jest stworzenie unii gospodarczej, monetarnej i politycznej oraz wprowadzenie wspólnego obywatelstwa (nie zastępującego obywatelstwa państw-członków). Organy Wspólnot Europejskich są organami UE.
Taką właśnie definicję Unii Europejskiej możemy odnaleźć wśród wielu innych haseł w każdej encyklopedii. Pierwsza myśl, skojarzenie, które przychodzi mi do głowy po zapoznaniu się z tą definicją to integracja, jedność, wspólnota. Na tym właśnie polega idea Unii Europejskiej. Jest ona związkiem zjednoczonych państw. Należy się jednak zastanowić nad regułami tego związku, nad wszystkimi dobrymi i złymi stronami sojuszu europejskiego. Czy Unia Europejska to sposób na ujednolicenie państw należących do sojuszu, wyrównanie wszystkich różnic i utratę odrębności, czy też szansa na pokazanie własnej kultury na forum Europy? Nasuwa się pytanie o to, czy dążenie do europejskiego uniwersalizmu jest korzystniejsze dla polskiego społeczeństwa niż podkreślanie tożsamości kulturowej.
W wyniku przeprowadzonego kilka miesięcy temu referendum, w którym większość naszych rodaków zagłosowała za integracją, już 1 maja 2004 roku nasz kraj wstąpi w szeregi państw zjednoczonej Europy. W czerwcu tego roku odbędą się także wybory do Parlamentu Europejskiego. Te dwie daty zapiszą się na stałe w historii naszego kraju. Integracja jest jednak nadal tematem spornym. Pomimo znaczącej większości ludzi głosujących na „tak” w referendum, wydaje mi się, że integracja z krajami członkowskimi znajduje tyle samo zwolenników, co przeciwników. Wielu ludzi nabrało wątpliwości dopiero po oddaniu swojego głosu w referendum.
Wielu z nas obawia się przesiąknięcia do Polski fascynacji kulturą zachodnią, komercjalizacji polskiej kultury, zatarcia indywidualności. Choć po obu stronach tego sporu odnajdujemy silne argumenty, mimo wszystko uważam, że uniwersalizm nie zawsze musi łączyć się z imperializmem, a integracja nie stanowi zagrożenia dla kultury naszego kraju. Zdając sobie sprawę z tego, że Polska jest krajem posiadającym barwną historię i bardzo bogatą kulturę wydaje mi się, że taki kraj nie powinien obawiać się utraty odrębności, a wręcz przeciwnie, powinien postrzegać wyłącznie szanse rozwoju i możliwości pokazania się w Europie. Integracja z Unią nie jest dla mnie utratą indywidualności, jest w moich oczach przeciwnie, możliwością stworzenia kultury bez podziałów i równocześnie takiej, w której każdy kraj ma własny wkład. Wydaje mi się, że po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej nasi sąsiedzi będą mieli możliwość lepszego poznania naszej kultury i być może w końcu znikną niektóre z negatywnych stereotypów odnoszących się do Polaków. Nie zapominajmy także o tym, że Unia to szansa na wyrównanie standardów życia i możliwość otrzymania wielu dotacji, dzięki którym nasza kultura może się znacznie rozwinąć. W moich oczach uniwersalna Europa z kulturami lokalnymi jest wyłącznie szansą dla naszego kraju. Uważam, że nie powinniśmy się obawiać daty 1 maja 2004 roku.