1 dzień ze stanu wojennego
O godzinie 5 rano zostałam zbudzona przez dziwne okrzyki dobiegające z ulicy. Znów musiałam zderzyć się ze smutną rzeczywistością stanu wojennego panującą w państwie polskim. Wyglądając przez okno i rozchylając mocno poniszczone firanki,
ujrzałam chłopaka, który był bity pałką przez ZOMO, przerażony, używający licznych przekleństw pod adresem policji , nie chciał poddać się oporowi na nim stosowanemu. Po chwili jednak został szybko wepchnięty do milicyjnej,,suki”. W moim sercu zagościł niepokój (rozdzierający serce od wewnątrz). Obawiałam się, że obecny stan represji będzie trwał przez bliżej nieokreślony czas, może nawet na zawsze. Co wiązało by się z katastrofalnymi skutkami dla całego społeczeństwa, które straci wiarę we własną godność, człowieczeństwo. Nie będzie miało możliwości podejmowania własnej inicjatywy, żadnych swobód obywatelskich- byliśmy
pionkami ,marionetkami w rękach organów władzy. Ten niewinny chłopak został całkowicie zaszczuty przez ,, jad" toczący się z wnętrza wielkiego elementu machinalnego- zwanego
inwigilacją, kontrolą. Młodzieniec , którego zobaczyłam mógł nie doświadczyć tej okropnej sytuacji, jednak zapomniał o godzinie policyjnej, być może też nie chciał ugiąć się pod restrykcyjnymi zakazami. A przecież o 6.00 rano ,,łapanki” nie były by już stosowane. Tak nie wiele brakowało...
Następnie postanowiłam przygotować sobie śniadanie aby mieć siłę na resztę dnia. Siłę nie tylko fizyczną, ale także duchową(która karmiła by moją duszę i pozwalała na godne istnienie, wiarę w lepsze czasy). Muszę powiedzieć,że była ona towarem deficytowym, natomiast w pełni poszukiwanym przez osoby,które były już na skraju załamania psychicznego.
Wracając do kwestii posiłku zajrzałam do lodówki jednak nie była ona zbyt dobrze wyposażona , z przyczyn ode mnie nie zależnych gdyż nic nie było w sklepach. W szafce nie miałam już chleba więc udałam się aby zrobić zakupy. Nie było nic nadzwyczajnego myśleć o tej sprawie
o tak wczesnej porze. Gdy dotarłam na miejsce ,kolejki były przeogromne, niesamowicie długie. Ludzie ci czekali na produkty, pomimo dość siarczystych mrozów( przy których nawet myśli nie przychodziły do głowy). Nie wszyscy z oczekujących doczekali się towarów. Gdyż dostawa obejmowała jedynie ich niewielkie ilości ,które służyły zaledwie do obdzielenia
kilkunastu/ kilku osób.
własnego autorstwa:)