Problem globalizacji
Globalizacja stała się jednym z najczęściej używanych słów do opisu naszej rzeczywistości. Według prof. Baumana globalizacja jest sytuacją, której jeszcze w historii nie było. Powiązania międzyludzkie rozszerzyły się do tego stopnia, że dotyczą całej kuli ziemskiej. Nasze życie nie zależy wyłącznie od tego, co sami będziemy z nim robić To, co dzieje się na całym świecie nas także bezpośrednio dotyczy. Pojęcie globalizacji powoli traci więc swą moc wyjaśniania czegokolwiek. A jednak Zygmunt Bauman podejmuje próbę udowodnienia, że globalizacja jest zjawiskiem szerszym niż się wydaje. Jego książka nie powtarza utartych formułek na temat „globalnej wioski” czy ogólnoświatowej ekspansji hamburgerów. Próbuje raczej zauważyć, jak „kurczący się czas i przestrzeń” konstytuuje naszą kondycję. Globalizacja w tej analizie okazuje się zjawiskiem, które bardziej dzieli niż jednoczy ludzkość.
Współcześnie proces globalizacji jest bez wątpienia często poruszanym zagadnieniem. Jednak los modnych słów, jak trafnie pisze prof. Zygmunt Bauman, "jest zawsze taki sam; im więcej doświadczeń zyskuje dzięki nim przejrzyste wyjaśnienie, tym bardziej one same stają się mętne i niejasne. W miarę jak rośnie liczba dogmatycznych prawd, wypartych przez modne słowa, one same coraz szybciej stają się zasadami, o których się nie dyskutuje".
W ,,Globalizacji" Bauman przytacza intrygującą wypowiedź Georga Henrika von Wrighta: ,,Siły o pozanarodowym charakterze są w dużej mierze anonimowe, a przez to trudne do określenia. Nie tworzą jednolitego systemu czy porządku. Są raczej zlepkiem systemów, którymi poruszają niewidzialni aktorzy (...) Siły te nie działają razem, ani nie współpracują ze sobą celowo". I właśnie globalizacja wyraża owo nieprzyjemne poczucie niepewności i nieprzejrzystości globalnych gier. Pojęcie globalizacji w najgłębszym znaczeniu - pisze Bauman - przekazuje nieokreślony, kapryśny i autonomiczny charakter świata i jego spraw, brak centrum, brak pulpitu operatora, zespołu dyrektorów, biura zarządu.
Procesy globalizacji są źródłem polaryzacji społeczności międzynaro-dowej. Wytwarzana przez globalizację linia podziału różni się od tych, które jeszcze do niedawna wyznaczały strukturę rzeczywistości międzynarodowej. Jest to linia podziału na coraz bardziej bogatych i coraz większy odsetek coraz biedniejszych. Ta linia przebiega nie tylko pomiędzy krajami i regionami, ale także wewnątrz społeczeństw w poszczególnych krajach. Procesy globalizacji są także źródłem potrzeby po-szukiwań odniesień i struktur znajdujących się pomiędzy podmiotami klasy narodu, społeczeństwa czy państwa a tym, co globalne. To, co globalne jest zbyt abstrakcyjne, odległe i obce, dlatego ludzkie społeczności potrzebują oparcia w mniejszych, bardziej „swoich” układach odniesienia. Chodzi przede wszystkim o ugrupowania regionalne i subregionalne, w ra-mach których kraje czują się bardziej „u siebie”. Lokalne struktury tworzą się zarówno według kryteriów politycznych i ekonomicznych, jak i religijnych, kulturowych, cywilizacyjnych czy historycznych. W konfrontacji z obcą i po-strzeganą jako zagrożenie dla własnej tożsamości wzrasta potrzeba i cena ta-kich struktur, które chronią tożsamość i różnorodność
Pogłębiająca się polaryzacja sprzyja wszelkim „segregacjom”. W naszych miastach powstają „getta” ludzi „wykluczonych” oraz pilnie strzeżone osiedla elit, wyposażone w znaki surowego zakazu wstępu. „Wykluczenie” coraz częściej przybiera postać pozbawienia wolności" – Bauman zastanawia się nad wyjątkowo wysokim wzrostem odsetka obywateli przebywających w więzieniach, którą to tendencje zaobserwować można w całym „najbardziej rozwiniętym wierzchołku świata”. Porównuje przy tym współczesne więzienia z niegdysiejszą koncepcją Panopticonu. I zastanawia się, jakie nasze lęki składają się na obsesyjne domaganie się „porządku i prawa”, które nie znajduje innego ukojenia niż zapełnianie kolejno budowanych więzień.
Więzieniem może też okazać się idealne miasto. Bauman opisuje architektoniczne utopie „doskonałej regularności i racjonalności” wraz z próbą wyjaśnienia, dlaczego w idealnym mieście ludzie nie mogą być szczęśliwi.
Globalizacja rozumiana jako centralizacja (czy koncentracja) władzy międzynarodowej może nawet zmniejszać poziom demokracji czy demokratyczności życia międzynarodowego. Zmniejsza się mianowicie udział większości państw w decydowaniu o najważniejszych kwestiach międzynarodowych, także o spra-wach mających żywotne znaczenie dla tych państw. Pogłębianie się niedemokratyczności stosunków międzynarodo-wych widoczne jest: w zwiększaniu się procentu ludności świata żyjącej na poziomie absolut-nej nędzy (ludność wielu krajów świata żyje „na garnuszku” bogatych państw), uzależniającej ją od krajów wyżej rozwiniętych, co nie pozwala rządom krajów słabo rozwiniętych na podmiotowy udział w podejmowaniu ważnych decyzji międzynarodowych.
Wśród implikacji globalizacji dla polityki zagranicznej państw należy przede wszystkim wskazać na problem zacierania się granicy między tym, co zagraniczne a tym, co wewnętrzne w polityce państwa, czyli między polityką zagraniczną a polityką wewnętrzną. Polityka za-graniczna staje się w ogromnym stopniu polityką wobec własnego społeczeń-stwa, wobec różnych aktorów życia wewnętrznego w państwie. Wynika to z konieczności ciągłego podejmowania wewnętrznych działań dostosowawczych do zewnętrznych tendencji rozwojowych, a co za tym idzie nieustannego dialo-gu i negocjowania z partnerami wewnętrznymi zakresu i tempa tych dostosowań. Wprawdzie to zjawisko jest rezultatem internacjonalizacji procesów roz-woju społeczeństw, lecz globalizacja bez wątpienia wymusza szybsze tempo tych zmian, czyli zacieranie granicy między wewnętrzną a zewnętrzną sferą polityki państwa.
Niemożliwym byłoby postrzeganie globalizacji w oderwaniu od kwestii społecznych. Ne-gatywny wpływ tego procesu na sprawy społeczne, w szczególności na pogłębianie się różnic pomiędzy biednymi a bogatymi, jest przyczyną licznych wystąpień przeciwników globalizacji. Na różnych forach międzynarodowych wielokrotnie podkreślano, iż nie należy postrzegać globalizacji tylko w kontekście wolnego handlu, ale również dostrzegać społeczne implikacje tego procesu. Zaczęto mówić o globalizacji „z ludzką twarzą”. Globalizacja z ludzką twarzą powinna się charakteryzować silnym kierowaniem na szczeblu globalnym, regionalnym, narodowym i lokalnym. Sprzyjałoby ono zachowaniu korzyści z globalizacji troszcząc się jednocześnie o człowieka i środowisko na-turalnie. Taka globalizacja powinna się rozwijać wokół wspólnych wartości, ta-kich jak poszanowanie życia, wolność, sprawiedliwość, równość i tolerancja, wyznaczanych przez Kartę Narodów Zjednoczonych i Powszechną Deklarację Praw Człowieka
Zjawiskiem, które spędza sen z powiek myślicieli, jest obecnie niesprawiedliwy podział dóbr. Na początku XX wieku główny podział świata dotyczył niezależnej (totalitarne reżimy) mniejszości i zależnej większości (demokracje). Po dekolonizacji i zakończeniu zimnej wojny linia podziału przebiega między tymi, którzy żyją w dostatku, a tymi, którzy skazani są na chroniczną biedę.
Globalizacja okazuje się wielkim paradoksem gdyż przynosi korzyści nielicznym, a wyklucza lub marginalizuje dwie trzecie ludności świata. Bogaci są globalni, nędzarze lokalni. Pierwsi jednak nie istnieją bez drugich."
Bogaci turyści wędrują lub nie - zależnie od widzimisię. Odchodzą, gdy skuszą ich nowe, nieznane możliwości. Włóczędzy wiedzą, że ich chęci nie mają znaczenia i że nigdzie nie pozostaną dłużej, bo gdziekolwiek się zatrzymają, nie są mile widziani. Turyści są w ruchu, gdyż atrakcje dostępnego im (globalnie) świata są dla nich pokusą nie do odparcia. Włóczędzy są w ruchu, bo niegościnność dostępnego im (lokalnie) świata staje się nie do zniesienia. Turyści podróżują, bo chcą; włóczędzy, bo nie mają wyboru. Globalizację - konkluduje Bauman - napędzają marzenia i pragnienia turystów, ale jej skutkiem ubocznym, lecz nieuniknionym, jest przemiana wielu ludzi w włóczęgów.
Ograniczenie przestrzenne, więzienie czy izolacja, było zawsze podstawowym sposobem - pisze Bauman - radzenia sobie z grupami społecznymi, które miały trudności z asymilacją, nie dawały się kontrolować i sprawiały kłopoty. Niewolnicy mogli mieszkać jedynie w dzielnicy niewolników; podobnie trędowaci, szaleńcy, ludzie innej religii czy pochodzenia etnicznego. Jeżeli opuszczali obszar dla nich wyznaczony, musieli nosić oznaki swej przestrzennej przynależności, by każdy wiedział, że są skądinąd. Dziś także niebezpieczeństwo kojarzy się z kategorią obcego. Świadczą o tym alarmy antywłamaniowe, osiedla patrolowane przez ochraniarzy, strzeżone bramy prywatnych rezydencji. Wszystko po to, by trzymać obcych na odległość, z dala od naszych domostw. Coraz częściej na całym świecie po to, by obcych trzymać z dala, stosuje się więzienie. Zabieg ten pozwala manewrować całkiem licznym segmentem społeczeństwa.
System karny uderza przede wszystkim w dół drabiny społecznej, a nie w wierzchołek. Dlatego czyny popełniane najczęściej przez ludzi z nizin społecznych, dla których brakuje miejsca w ustalonym porządku (tzw. kryminalizacja ubóstwa), mają najwięcej szans na pojawienie się w kodeksie karnym. Okradanie narodów z ich bogactwa - zauważa Bauman - nazywa się ,,promowaniem wolnego rynku"; okradanie rodzin i wspólnot lokalnych ze środków do życia nazywa się ,,redukcją zatrudnienia" lub modernizacją. Żaden z tych czynów nie został nazwany przestępstwem i nigdy nie podlegał karze. Bo przestępstwa te nie mają twarzy, nikt konkretny za nimi nie stoi, nie ma odpowiedzialnych, w przeciwieństwie do tych, co kradną tenisówki z supermarketu...
Czy w świetle zachodzących zmian lokalność oznacza społeczne upośledzenie i degradację?
Niektórzy twierdzą, że lokalność jest potrzebna do zakotwiczenia ludzkiej tożsamości -Jednak czy lokalność ma nadal ważną funkcję, czy też jest ona przeżytkiem?
Zygmunt Bauman w swojej książce zamiast tego słowa użył terminu glokalizacja. Glokalizacja jest zbitką pojęciową dwóch procesów: globalizacji, czyli upowszechnienia, oraz lokalizacji, czyli skłonności do zamykania się w miejscach dostatecznie małych, aby można było ich bronić. Można sobie wyobrazić, że da się jakoś ufortyfikować takie miejsce. Te tendencje obronne są powszechne na całym świecie i objawiają się na rozmaitych poziomach życia społecznego, poczynając od fortyfikowania własnego domu, po politykę imigracyjną. Z powodu wielu zmian technologicznych, miejsce straciło na wadze. Ono nie gwarantuje już bezpieczeństwa. Z drugiej strony to miejsce, które straciło na wadze, zyskuje ogromnie na znaczeniu, znaczeniu symbolicznym, psychologicznym, społecznościowym. Mamy wciąż nadzieję, że ponieważ jest to teren dostatecznie niewielki i ograniczony, to chociaż tutaj będziemy względnie bezpieczni od zagrożeń, które krążą w jakiejś eksterytorialnej, nieznanej przestrzeni.
Tragedią tej jednostronnej globalizacji, która się odbywa, jest fakt, że ogranicza się ona właściwie tylko do handlu, do swobodnego przepływu kapitału. Nie podąża za nią podobna globalizacja zasad etycznych, wartości, sposobów myślenia czy przede wszystkim instytucji politycznych, które pozostały lokalne jak kiedyś.
Na podstawie przeprowadzonej refleksji można stwierdzić, że proces globalizacji może mieć i rzeczywiście ma charakter ambiwalentny. Z jednej bowiem strony zależy ona od rodzaju czy jakości stosunków, jakie ustanawia, stosunki te zaś mogą świadczyć o obojętności czy znieczuleniu. Mogą też rodzić i rodzą niezadowolenie, protesty i agresję, wojnę, wykluczenie (apartheid), w skrajnych zaś przypadkach mogą przybierać formę zbrodni ludobójstwa. Po drugiej zaś stronie, wybitnie pozytywnej, są stosunki solidarności, współpracy, uczestnictwa, więzi itd., rozwoju na miarę człowieka trzeciego tysiąclecia. Która z tych tendencji w przyszłości zwycięży? Trzeba mieć nadzieję, że ta druga. Jest to bowiem, jak się wydaje, jedyna droga do pokoju, a zarazem i do rozwoju, rozwoju ludzkiego i uczłowieczającego.