Powstanie listopadowe
Konspiracje o charakterze patriotycznym na terenie Królestwa Polskiego, w latach dwudziestych XIX wieku rozwijały się niezwykle prężnie. Przykładem może być Towarzystwo Patriotyczne przekształcone z Wolnomularstwa Narodowego założonego przez majora Waleriana Łukasińskiego. Towarzystwo Patriotyczne złożone z najbardziej oddanych sprawie ludzi działało we wszystkich zaborach, niestety wkrótce po jego powstaniu przywódca został aresztowany. Było pewne że carska policja jest na tropie wielu innych działaczy i organizacji niepodległościowych i wkrótce ich członkowie zostaną aresztowani a organizacje rozwiązane. Inne przyczyny, być może nawet ważniejsze to: bezrobocie i wysokie ceny artykułów spożywczych spowodowane złymi zbiorami. Co za tym wszystkim idzie buntownicze nastroje społeczeństwa, radykalne wystąpienia robotników walczących o prawa etc.
Można powiedzieć że inicjatorami powstania byli członkowie związku patriotycznego działającego w Szkole Podchorążych z młodym ppor. Wysockim na czele. Założony właśnie przez niego w 1828 roku nie posiadał własnego programu - odwoływał się do narodowych autorytetów jak Lelewel czy Niemcewicz. Zamiast programu posiadał wiele zapału (może nawet ZBYT wiele) do walki z caratem. Gdy Mikołaj wydał rozkaz o postawieniu w stan gotowości Armii Polskiej z powodu przygotowywanej przez niego wojny z Belgami, Wysocki postanowił działać. Powstanie zaplanowano na godzinę 18, 29 listopada ?31 roku. Zaczęło się ono niepowodzeniem co mogło źle wróżyć na przyszłość...Kilkunastu cywili wraz z podchorążymi wdarło się na Belweder by zabić Wielkiego Księcia Konstantego . Niestety ten zdołał uciec. Kolejną porażką był pożar browaru na Solcu, który miał być sygnałem o rozpoczęciu walki dla powstańców. Większość potencjalnych żołnierzy walczących o niepodległość nie zauważyła go, natomiast zaalarmował on rosyjskie jednostki. Co prawda w Warszawie w chwili wybuchu powstania polskich żołnierzy było 2 tys. więcej niż carskich, z tym że mało który straszy oficer wiedział o planie (a właściwie jego braku) Wysockiego. I oczywisty był sposób zachowania się doświadczonych oficerów. Bo czy nie była naiwnością wiara w to że od tak przyłączą się oni to tego co prawda szlachetnego i zapewne wywołanego w dobrej wierze, ale nieprzygotowanego dostatecznie ?powstania?, a właściwie wyglądających na rebelianckie zamieszek? Następnie fakt zabicia kilku polskich zasłużonych (w kampaniach napoleońskich, powstaniu kościuszkowskim) generałów (Blumer, Siemiątkowski, Trębicki) przez właśnie podchorążych ? myślę że nie trzeba komentować. To że część z nich starała się opanować sytuację, nie czyni ich zdrajcami, wprost przeciwnie, zasługują na uznanie. Warto napisać o Sowińskim którego o mało nie przebito bagnetem i Bogusławskim pobitym kolbą...I trudno nie obarczyć tym podchorążych...Wracając do tego co działo się koło 19 w Warszawie...Porwano część polskich oddziałów (m. in. 4 pułk piechoty) i opanowano arsenał, uzbrojono mieszkańców ale i tak znaczna większość polskich jednostek stawiła się na rozkaz Konstantego...Z niewiadomych powodów Wielki Książe nie stłumił buntu gdy miał taką możliwość, twierdząc że Polacy załatwią to sami.
Kolejną wadą powstania był brak przywódcy...powstaje pytanie co może zrobić uzbrojony lud (np. młodzi cechujący się brawurą i brakiem rozsądku podchorążowie i przyszła inteligencja, a także robotnicy i inne niższe warstwy społeczne) ...wątpię żeby coś pozytywnego...a co dopiero efektywnego...Tym bardziej że brakowało im poparcia bogatego mieszczaństwa i burżuazji. Nie jest to niczym specjalnie dziwnym ? wiele ryzykowano. Wcieleniem Królestwa do Rosji, odebraniem Konstytucji i innymi konsekwencjami. Nie twierdzę że wszyscy nie byli chętni powstaniu z powodu dobra Ojczyzny...przecież jasne jest że większość niepokoiła się o swoje majątki.
Rada Administracyjna zebrana następnego dnia postanowiła wysłać delegację do Konstantego ? niczego się nie dowiedziano, ani nic nie osiągnięto. Wobec tego podjęto decyzję o rozszerzeniu Rady o generała Chłopickiego (mianowanego tydzień później dyktatorem powstania). Wysłano ponownie delegację do Księcia. W jej składzie znalazł się m. in. Lelewel i Mochnacki. Początkowo planowano zwrócić go przeciwko bratu, a gdy to się nie udało, przekonano go by napisał list do cara z prośbą o zapomnienie Polakom ostatnich wydarzeń. Konstanty pozwolił też wrócić pod polskie dowództwo wiernymi mu oddziałom.
Ku niezadowoleniu entuzjastów powstania, dyktator Chłopicki rozbroił lud i uniemożliwił działanie radykalnym środowiskom. Zamierzeniem jego były pertraktacje z carem (przestrzeganie Konstytucji i wcielenie do Królestwa Ziem Zabranych w zamian za lojalność Polaków wobec Rosji) ? ogólnie jak najszybsze zakończenie powstania. Na odmowną odpowiedź cara zareagował dymisją ponieważ rada mająca go kontrolować nie zgodziła się na posłuszeństwo wobec Mikołaja I. Kolejnym wybranym już przez Sejm dyktatorem został Michał Radziwiłł. Powołano także Rząd Narodowy, całkowicie różny pod względem poglądów politycznych jego członków - Kolejne dwie kiepskie decyzje. Następnie Sejm ogłosił detronizacje Mikołaja. Szef Rządu, Adam Czartoryski stwierdził że to przekreśla szanse na cokolwiek np. uratowanie Polski. Rząd planował osadzić na polski tron któregoś z Habsburgów ? bez rezultatu. Stosunek innych państw do powstania był obojętny albo wrogi. Wyjątkiem było francuskie społeczeństwo. Tyle że stanowisko francuskiego rządu nie pokrywało się z opinią publiczną, więc nic z tego nie wynikało.
Jeżeli chodzi o aspekt militarny:
W lutym ok. 130 tys. żołnierzy pod dowództwem feldmarszałka Dybicza, wkroczyło do Królestwa. Dowódca planował jak najszybciej rozbić polską powstańczą armię w sile ok. 57 tys. stacjonującą głownie pod Warszawą. Brak błota spowodowany mrozami miał ułatwić szybki marsz po linii Białystok-Łomża-Wyszków-Warszawa. Tyle że mrozów nie było, a błoto tak więc korpus Dybicza musiał zmienić plany.
Pierwszym polskim sukcesem (konkretnie generała Dwernickiego i jego kawalerii) była rozegrana w połowie lutego bitwa pod Stoczkiem. Straty rosyjskie: 600 żołnierzy. Niestety główna bitwa pod Olszynką Grochowską (25 lutego) została przegrana. Dwukrotna przewaga w działach i 20 tysięczna w żołnierzach przesądziła wynik bitwy. Straty polskie wyniosły 8 tys. (w tym wybitny generał Żymirski), a rosyjskie 9 tys. Polacy jednak nie łamiąc porządku i zadając ciosy zdołali wycofać się. Wobec przegranej bitwy Radziwiłł podał się do dymisji. Przywódcą powstania został Skrzynecki. Panowało przekonanie że Dybicz będzie chciał wziąć szturmem stolicę, jednak tak się nie stało. Jego wojsku brakowało jedzenia i innych niezbędnych rzeczy, poza tym wybuchła epidemia cholery. W działaniach wojennych nastąpiła ponad miesięczna przerwa.
Warto wspomnieć o powstaniach na Żmudzi, Wołyniu i Litwie, które nie odniosły żadnych skutków, ale absorbowały znaczą część sił rosyjskich. Dowództwo nawet wysłało na Litwę kilka polskich oddziałów. Można napisać w tym miejscu o słynnej Emilii Plater walczącej na tych terenach.
W Warszawie natomiast po kilkutygodniowym rozprężeniu opracowywano (głównie generał Prądzyński) plan rozbicia korpusu generała Rosena przebywającego w okolicach Siedlec. Miało to wielkie znaczenie ponieważ mieścił się tam rosyjski magazyn broni. Plan rokował wielki sukces. 40 tys. polskich żołnierzy rozbiło rosyjską grupę osłonową. W walce z głównymi siłami Rosena (Dębe Wielkie) Rosjanie stracili 13 tys. żołnierzy, gdy tymczasem Polacy tylko 500. Skrzynecki dowodzący głównymi siłami nie wykorzystał tego sukcesu (nie odciął Dybiczowi drogi do Siedlec ? magazynu broni) tylko zarządził odwrót. Walki zostały znowu zawieszone. A Skrzynecki obawiający się bitwy z głównymi siłami rosyjskimi miał poparcie Czartoryskiego. Tymczasem właśnie wtedy był ten moment (kwiecień-maj) gdy powstanie miało spore szanse na powodzenie. Armia Dybicza była słaba (cholera) i brakowało jej broni. Zdanie Prądzyńskiego, który uważał że należy zaatakować, nie liczyło się wobec zdania Rządu i Skrzyneckiego. Ten mierny i niezdecydowany oficer zgodził się jednak na plan rozbicia wojsk Księcia Michała. Tyle że w ostatniej chwili zrezygnował z ataku i oddziały Gwardii wycofały się. Kolejną porażką była bitwa pod Ostrołęką. Oczywiście polskim siłami dowodził nieudolny Skrzynecki. Gdyby nie bohaterska kawaleria Bema to polskie straty mogły wynieść jeszcze więcej niż 6,5 tys., co i tak stanowiło masakrę. Polacy inaczej niż w przypadku bitwy o Grochów w popłochu uciekali. Jednakże Dybicz zmarł na cholerę więc nie mógł znowu szturmować Warszawy. A Konstanty został otruty przez brata. Ale to Polakom nic nie pomogło. Bo żołnierzy regularnie dziesiątkowano, a rezerw nie było bo i skąd w 4 mln społeczeństwie. Tym bardziej że powstanie nie było w żadnej nawet najmniejszej części chłopskie. Bo chłopi nie mieli powodów by się w to wtrącać. A to dlatego że nikt im nic nie dawał w zamian za zaangażowanie się w walkę. A oni oczekiwali reformy agrarnej np. W letnich miesiącach nastały też masowe dezercje (żniwa). W Warszawie nastroje były niezbyt ciekawe ? wszechobecna panika rzucała się w oczy. Masowe aresztowania, ogólny zamęt i niezadowolenie spowodowane zdjęciem Skrzyneckiego z funkcji nie były dla nikogo tajemnicą. Generał Krukowiecki nowy prezes Rządu nie przerwał tego łańcucha nieszczęść... Wręcz przeciwnie. Wysłał pozostałe polskie siły pod dowództwem generała Ramorino by rozbiły korpus Rosena a Warszawa została niemalże bez obrońców. Gdy Romorino dostał rozkaz powrotu zignorował go. I właśnie wtedy (6 września) Paskiewicz rozpoczął swoimi 80 tysięcznymi siłami szturm na Warszawę. Polaków było 40 tys. Do historii przeszedł generał Sowiński walczący o kuli w obronie Reduty na Woli i to właśnie inspiracją do pięknego, porywającego wiersza ?Reduta Ordona? było wydarzenie w Reducie nr. 54.
Po dwóch dniach Stolica skapitulowała. Witani przez Radę Miejską wkroczyli Rosjanie. Armia Polska straciła wolę walki, chociaż wycofała się jeszcze z Warszawy. Żołnierze wyemigrowali do Prus albo Austrii...część poddała się Rosjanom. Powstanie przegrano. I przez kilkadziesiąt lat za to płacono. Księciem Warszawy został Paskiewicz. Na koszt mieszkańców wybudowano Cytadelę, która stała się potwornym więzieniem ? koszmarem wielu przyszłych konspiratorów (np. Karol Levittoux (po brutalnym śledztwie sam się podpalił nie chcąc nikogo wydać przy kolejnych torturach)) a także twierdzą z której ?w razie potrzeby? zniszczono by Warszawę. Zlikwidowano Konstytucję nadaną w 1815 roku, na jej miejsce wprowadzono Statut Organiczny, odbierający odrębność państwową, jedynie administracja częściowo pozostała w polskich rękach, ale też do czasu. W następnych latach szkoły i sądy podporządkowano Petersburgowi. Zamknięto UW i Towarzystwo Przyjaciół Nauk Wiadomo dlaczego. Ośrodki naukowe prowokują rozważania m. in. nad niepodległą Polską. A do tego car nie chciał dopuścić. Zlikwidowano więc wszystkie miejsca gdzie toczyło się życie naukowe a także kulturalne. Wprowadzono rosyjski system monetarny. A także stan wojenny - na 25 lat. Polaków rekrutowano do carskiej armii, na 25 lat, najczęściej odbywali oni służbę w okolicach surowego Kaukazu. Dotychczasowych polskich żołnierzy wcielono do rosyjskiej armii. Polska przecież nie mogła mieć swoich sił zbrojnych ? by nie doszło do kolejnego powstania. Nie należy zapominać także o 6 tys. skonfiskowanych majątkach (w samym Królestwie i na Ziemiach Zabranych). Ani o 50 tys. rodzin szlacheckich zesłanych na Sybir. Zamknięto Uniwersytet Wileński ? kolejny ośrodek powstawania myśli, o patriotycznym charakterze i LO Krzemienieckie. Klasztory katolickie oddano Cerkwi. Kościól unicki całkiem zlikwidowano. Wreszcie Wielka Emigracja ? najwybitniejszych polskich pisarzy, artystów polityków etc.
A korzyści? Mogły być, ale poza kilkoma wierszami i obrazami, kolejnymi MARTWYMI bohaterami narodowymi nie widzę ?korzyści?. Jednak myślę że powstanie miałoby sens. Gdyby trafili się lepsi głównodowodzący. Gdyby nie byli nimi (w części) tchórzliwi, mierni oficerowie. Gdyby wykorzystano potencjał leżący np. w chłopach poprzez odpowiednie obietnice i działania. Bo nie można oczekiwać od prostych ludzi, nie znających się na ?pańskich? sprawach, nie znających górnolotnych określeń, wartości że będą działać sobie na szkodę w imię wyższego dobra, którego jak już powiedziałam nie mogą pojąć.
Bo sam zapał i poświęcenie Ojczyźnie młodych podchorążych nie wystarczy do wygrania wojny. Nie było nikogo kto by poprowadził tych wszystkich młodych ludzi pragnących działać dla interesu Polski. Uważam, że przemawiała przez nich pewna naiwność. Wiara w to że dla Czartoryskiego, Chłopickiego czy Skrzyneckiego interes polskiego Panśtwa i Polków się liczy. A nie ich osobiste sprawy.
Poza tym niechęć wobec reform społecznych, czyli szerzej pojmowana sprawa chłopska ale nie tylko. To wszystko zaważyło na finale powstania. Na tym że Krukowiecki wreszcie poddał Warszawę.