Recenzja z filmu „Stara Baśń".
Wybierając się na ten film, miałam nadzieję, że tym razem polska „superprodukcja” mnie nie zawiedzie. Niestety, myliłam się. Gdyby porównać nasze filmy do filmów zagranicznych, np.: amerykańskich, można by stwierdzić, że są słabe. Nie jest to wina producentów, reżyserów, ale... małego budżetu. Ale co tu zrobić, skoro taki a nie inny kraj? „Stara Baśń” nudnym filmem, z pewnością nie zachęca do przeczytania książki. Nie był to czas stracony, lecz bez problemu mogłam spędzić go inaczej, ciekawiej. Ale jak na polską produkcję „może być”...
Reżyserem „Starej Baśni” jest Jerzy Hoffman. Znany jest miłośnikom kina przede wszystkim z tego, że zrealizował marenie swojego życia – zekrenizował trylogię Henryka Sienkiewicza: „Pana Wołodyjowskiego” (1968), „Potop” (1974), „Ogniem i Mieczem” (1998). Jerzy Hoffman stał się także rpoducentem „Starej Baśni”. Wspólnie z Jerzym M. Michalukiem postanowił zekranizować powieść. Niestety, budżet filmu był niski (tylko 11 mln. zł.), nawet nieporównywalny do „Ogniem i Mieczem”. Szkoda, myślę, że pomysł był niezły, wykonanie mogłoby być lepsze... Tymczasem o czym jest film;
Rzecz dzieje się w IX w., Nadgoplańskim krajem rządzi okrutny Książę Popiel (Bohdan Stupka) oraz Księżna (Małgorzata Foremniak). Robi to krwawo; aby zapewnić władzę swojemu ukochanemu synowi dopuszcza się czynu okropnego! Za namową żony morduje całą resztę wojego rodu. Piastun (daniel Obrychski), odkrywając prawdę, opuszcza dwór. Mężczyzna staje się zagrożeniem dla Popiela. Dlatego nasyła na niego swoich ludzi, którzy mają zabić. W walce Piastun zostaje ranny, ale w walce pomaga mu młody Ziemowit (Michał Żebrowski). Piękna dziewczyna, Dziwa (Marina Aleksandrowa) zabiera obydwu mężczyzn do pobliskiej wsi. Tam rządzi jej ojciec, Wisz (Ryszard Filipski). Piastuna udaje się wyleczyć, Ziemowit akochuje się w obiecanej bogom Dziwie. W międzyczasie Popiel wysyła wojsko, by zabić Wisza, to potęguje w Kmieciach chęć zemsty. Książę za namową Księżnej prosi o pomoc Wikingów. W święto Kupały Ziemowit porywa Dziwę, ta ciężko rani go nożem i przerażona płynie do wiątyni. Po zbiorach Kmiecie ruszają na warownię Popiela. Nie udaje się jej zdobyć tym frontalnym atakiem. Docierają w końcu Wikingowie. Kmiecie chowają się ba wyspie w świątyni, gdzie Wizun (Jerzy Trela) nakazuje im przekazać dowództwo w ręce Piastuna. Ten zaś na zastępcę wybiera Ziemowita. Kmiecie pokonują Wikingów i przystępują do oblężenia twierdzy Popiela. On, przekonany, że ma wiele zboża, drwi z Kmieci. Księżna zatruwa „zbędych ludzi”, ale pojawia się bardzo duży problem – bowiem myszy zjadły całe zapasy zboża! Od trucizny ginie syn Popiela i Księżnej. Kobieta popada w rozpacz i obłęd. Piorun uderza w wieżę, zabijając Popiela. Kmiecie wybierają Piastuna na nowego władcę. Jego następcą ma być Ziemowit. Młody mężczyzna przebłagał bogów i ożenił się z Dziwą. KONIEC.
Uważam, że film byłby zerem, gdyby nie dobra gra aktorów. Efekty specjalne są kiepskie... można je nazwać „kiczowatymi”. Właściwie „Stara Baśń” bez nich byłaby nawet ciekawsza i lepsza. W filmie zagrało dwóch zagranicznych aktorów; Marina Aleksandrowa i Bohdan Stupka. Mają dobbingowane głosy. Daje się dostrzec, że Dziwa mówi z lekkim akcentem wschodnim, a Popiel... zaciąga w kresowy sposób. To śmieszne. Osobiście uważam, że najlepiej zagrała Małgorzata Foremniak. Ciekawie wykreowała żonę Popiela, byłą niewolnicę. Bardzo mi się to podobało. Myślę, że była zdecydowanie najlepsza.
Film czasami naprawdę wciąga, ale też denerwuje i... nudzi. Jeżeli jest się nerwowym można oszaleć podczas spotkań dziwy i Ziemowita! Bowiem motyw jest taki; chcą być razem, a nie mogą... W filmie jest to trochę za bardzo wyeksponowane.
„Starą baśń” mogę polecić jako film do oglądania w domu, nie w kinie, można bowiem wybrać się na coś ciekawszego. Nie polecam fanom efektów specjalnych, filmów science – fiction. Usną nawet na stojąco lub w jakiejkolwiek innej pozycji. Ale może być ciekawy dla osób, które chcą zobaczyć kolejny polski film Hoffmana i tym, którzy znają Małgorzatę Foremniak z samych „pozytywnych” ról.
Ogólnie, nie wybrałabym się na ten film po raz drugi do kina, a często to robię... Mogę uznać, że nie został on z pewnością stworzony dla mnie. Może książka mnie nie zawiedzie?