Recenzja "Syzyfowe prace"
Kilka dni temu miałem okazję obejrzeć zekranizowaną wersję jednej z popularniejszych lektur gimnazjalnych - ”Syzyfowe prace”. Treść książki jest zapewne znana gimnazjalistom, jedna tym, którzy jej jeszcze nie przeczytali sygnalizuję, że akcja powieści ( a tym samym i filmu) dzieje się w czasie trwania zaboru rosyjskiego i opowiada o losach Marcina Borowicza i jego kolegów wobec okrutnej rusyfikacji w szkołach.
Film wyreżyserował Paweł Komorowski. Zwróciłem uwagę że, główne rolę nie zostały obsadzone przez „znanych” aktorów - może oprócz jednej osoby Alicji Bachledy-Curuś, która zagrała Annę Stogowską. Pozostali młodzi ludzie, którzy zagrali w filmie zrobili to świetnie i byli dla mnie bardzo przekonywujący. W najważniejszych rolach wystąpili: Łukasz Garlicki w roli Borowicza, Tomasz Pietkowski – Bernarda Zygiera i Bartek Kasprzykowski jako Andrzej Radek.
Nie podobają mi się natomiast zmiany w filmie w stosunku do powieści. Różnicę między filmem a powieścią zauważyłem już na samym początku filmu i to mnie nieprzyjemnie zaskoczyło. Otóż film Komorowskiego zaczyna się od momentu kiedy już szesnastoletni Marcin powraca po pogrzebie matki do Kielc. Więć cały film obejmuje jedynie trzy ostatnie lata nauki chłopca. Uważam, że pominięcie wcześniejszych lat życia Marcina Borowicza pomija wydarzenia z jego życia, które pozwalają nam go lepiej poznać. Już w samym filmie zrobił na mnie wrażenie opór młodzieży przeciwko rusyfikacji, która została bardzo dobrze odwzorowana i przekazana. Są@dzę jednak, że wiele dobrych scen (z powieści) zostało kompletnie zepsutych na filmie. np. recytacja „Reduty Ordona” przez Zygiera. Podobnie jest z momentem przemiany Marcina Borowicza. Nie jest ona na filmie dobrze pokazana. Koledzy Borowicza zapraszają go do kółka literackiego, ten w bardzo szybkim czasie przejmuje ich poglądy i sposób myślenia. Raz jest tchórzem, a następnie bohaterem. Wydaje mi się, że taki proces zmian cech osobowości u człowieka nie zachodzi w takim tempie i dlatego wydaje mi się to sztuczne.
Jeżli ktoś chciałby poznać treść powieści Żeromskiego "Syzyfowe prace" tylko na podstawie filmu, to miałby duże problemy w dyskusji z tymi co czytali powieść. Dlatego zachęcam przede wszystkim do przeczytania powieści, a na film zapraszam w wolnej chwili...bo moim zdaniem nie jest, aż tak zły.