Analiza wiersza pod tytułem "Do Trupa"
W epoce baroku bardzo popularny był tak zwany koncept – wyszukany pomysł rządzący konstrukcją całości lub części utworu poetyckiego, polegający na połączeniu odległych, często przeciwstawnych elementów. Koncept miał za zadanie zaskoczyć czytelnika. Im bardziej zdumiewające porównania, tym koncept był bardziej udany. Przykładem takiego utworu jest wiersz Jana Andrzeja Morsztyna pod tytułem: „Do Trupa”.
Wiersz ten należy do liryki miłosnej – jest skargą nieszczęśliwie zakochanego, który musi ukrywać swe uczucia. Cierpiący kochanek wygłasza długi monolog, który kieruje do nieznanej, nieżyjącej osoby, o czym świadczą zaimki „ty” oraz czasowniki w drugiej osobie liczby pojedynczej na przykład: „leżysz”, „masz”, „rozsypiesz się”. Chociaż tytułowy Trup nie zabiera głosu, pełni w wierszu funkcję adresata i partnera rozmowy. Swoją obecnością wpływa na kształt wypowiedzi, sprawia, że otrzymuje ona taką, a nie inną budowę językową, przypominającą osobliwy, jednostronny dialog.
Cała konstrukcja wiersza opiera się na zestawieniu analogii i kontrastów w położeniach podmiotu lirycznego oraz adresata. To zestawienie przekonuje czytelnika, iż zmarły znajduje się w korzystniejszej sytuacji niż zakochany bez wzajemności. Uwydatniony zostaje tu ogrom nieszczęść, który prowadzi do szokującego wniosku, że lepiej być zmarłym niż zakochanym. Przekonanie to wnosi do wiersza elementy przesady, wyolbrzymienia, a jednocześnie w pełni uzmysławia czytelnikowi siłę uczuć uskarżającego się mężczyzny.
Wiersz można podzielić na dwie części – pierwszą, w której autor ukazuje podobieństwa sytuacji i drugą, w której uzmysławia czytelnikowi różnice.
W pierwszej części sonetu kochanek stawia siebie na równi z nieboszczykiem. Twierdzi, że tak jak umarły został zabity – „leżysz zabity i jam też zabity”, jest blady – „ty krwie, ja w sobie nie mam rumianości”, nie widać w nim blasku życia. I trup i osoba wypowiadająca się w wierszu są związani, różnica polega na tym, iż jeden ma związane ręce a drugi coś znacznie cenniejszego – wolność. Całość pierwszej części pozwala nam odczuć w pełni makabryczność i beznadziejność sytuacji, w jakiej znalazł się wypowiadający monolog oraz poznać potęgę jego emocji.
Druga część utworu opiera się na porównaniach przez kontrast. „Ty jednak milczysz, a mój język kwili, ty nic nie czujesz, ja cierpię ból srodze” – te różnice ukazują nam, dlaczego okoliczności, w których znalazł się podmiot liryczny są gorsze od śmierci. Cierpienie, jakiego doznaje zakochany nie pozwala mu żyć, czuje przeraźliwy ból, spala się „w piekielnej śreżodze”, a mimo to mówi: „Nie mogę, stawszy się żywiołem wiecznych mych ogniów, rozsypać popiołem”, mimo to nie może przestać kochać.
Poprzez taką budowę sonetu, spotęgowana została siła działania wiersza i zawartego w nim konceptu. Podobne zadanie mają środki składniowe. Każdy wers rozpoczyna anafora – „Ty”, „Tyś”, „Ja” lub „Jam”. Uwypukla to ścisłą więź między podmiotem lirycznym a adresatem.
Cała budowa wiersza podporządkowana została zasadzie zadziwienia, zaskoczenia odbiorcy. Morsztyn napisał swój utwór wierszem sylabicznym. W każdym wersie mam jednakową liczbę sylab, średniówkę, stały akcent spoczywa na przedostatniej sylabie, a rym obejmuje półtorej sylaby. Dodaje to sonetowi melodyjności i dźwięczności.
Podsumowując, utwór J. A. Morsztyna pokazuje silne cierpienie zakochanego człowieka. Nawet śmierć nie może się równać doznaniom kochającego bez wzajemności. Spętana wolność, powolne duchowe spalanie się w diabelskim żarze, brak szans na wyrwanie się z uczuciowej pułapki czynią odrzuconego kochanka niewyobrażalnie nieszczęśliwą istotą.