Jest zimno, głucho, ciemno. Jest 14 luty. Jestem ja, sama na pustkowiu. Dlaczego tu jestem? Trzeba się posilić,a to miejsce jest idealne do zrobienia masakry. Jestem sześćsetletnim wampirem, który jest na głodzie. Czekam za Oliwerem, towarzyszem mojego życia. Ma sprowadzić dla mnie grupkę młodzieniaszków do pożarcia. Taki prezent na walentynki. Oliwer ma zdolności hipnotyczne, więc nie powinno być problemu ze sprowadzeniem świeżego mięsa. Z oddali nadchodzą jakieś głosy. Zbliżają się. Ślinka pociekła mi z ust, kiedy poczułam zapach siedemnastoletniej krwi. Stanęło przedemną czterech nastolatków. Hipnoza przestała działać i spanikowani rozglądali się dookoła. -Jesteście wybrani, moi drodzy. Podeszłam do przystojnego bruneta i przechyliłam jego głowę. Uchyliłam wargę tak, że błysnęły moje kły. Rozkoszne ciepło chłopaka przelało się na moje zimne ciało. Jedyna dziewczyna z towarzystwa zaczęła krzyczeć. Skąd wiedziała, co się stanie? Może po prostu miała słabe nerwy i spanikowała, bo nie wiedziała gdzie jest i co tutaj robi? Rzuciła się do ucieczki. No pięknie. Powaliłam bruneta na ziemię obsypaną śniegiem. Dobrze, że ten biały syf był, bo utrudniało to bieganie tym zwykłym śmiertelnikom. Nie żebym ich nie dogoniła, ale dla mnie - wampirzej staruszki było lepiej, żeby się nie przemęczać. Dziewczyna nie przebiegła dalej niż 200 metrów, gdy ją dorwałam. Po chwili nie miała już świadomości, a ja syciłam się czerwoną substancją z jej ciała. "Opróżnioną" już rzuciłam bezładnie i powróciłam do pozostałej trójki. -Kto następny? Może ty? A może ty? Bawiłam się jedzeniem. Podobno nie powinno się, ale sprawiało mi to tyle radości, że nie mogłam się powstrzymać. Musiałam szybko podjąć decyzję, bo młodzi powoli zamarzali. Normalne to przecież, przy -20 stopniach. Brunet, którym wcześniej się zajmowałam leżał połamany na ziemii. Powoli zakrywały go płatki śniegu. Z zaskoczenia rzuciłam się za niskiego blondyna i jednym zamaszystym ruchem wbiłam się w jego szuję. Koło ciała "wyssanej" dziewczyny legło następne, z blond włosami. Został jeszcze jednen. Również brunet. -Oliwerze, może teraz ty? Mój kompan uśmiechnął się i pochwycił ofiarę. Odciągnął ją na bok. Nie lubił, kiedy ktoś patrzył na niego w trakcie posilania sie. Kucnęłam przy połamanym bruneciku. Był całkiem porzystojny i silmy - mierząc go oczywiście ludzką miarą. Mogła bym go uczynić wampirem. Mieć takiego "pachołka". W sumie czemu nie? Wbiłam się w jego szyję, kącikiem ust wypluwając osadzony na niej śnieg, który przedostał się do moich ust. Wpuściłam jad. Chwila cierpienia chłopaka i już. Oliwer przyszedł a ja przedstawiłam mu nowego kolegę. Trzeba będzie zwiększyć czujność. Wampirze "noworodki" są nieopanowane. Zostawiając w tyle trupy bez ani jednej kropli krwi ruszyliśmy przed siebie z wesołością. Ja i Oliwer byliśmy najedzeni i mieliśmy "służącego". Teraz był czas na świętowanie walentynek...
napisac opowiadanie o tematyce zimowej , proszę o własną pracę .
napisac opowiadanie o tematyce zimowej , proszę o własną pracę ....