Polityka zagraniczna Władysława Łokietka i Kazimierza Wielkiego.
Polityka zagraniczna ostatnich Piastów była i jest ciągle żywym problemem badawczym w mediewistyce tak polskiej, jak i w historiografii europejskiej. Ciągłe badania naukowe prowadzone nad tym zagadnieniem przyniosły szereg nowych spostrzeżeń, objawiających się często w postaci różnorodnych publikacji, nierozerwalnie związanych z niekończącą się polemiką trwającą już od XIX wieku. Nic dziwnego, iż okres rządów Władysława Łokietka, jak również panowanie jego syna Kazimierza III, nierzadko spotykało się z różnorodną opinią, raz to chwalącą obu monarchów za ich czyny, a raz to ganiąc i umniejszając im splendoru oraz chwały.
Aby móc dokonać w miarę rzetelnej oceny polityki zagranicznej ostatnich Piastów, należy nakreślić sytuację, w jakiej znajdowało się ówczesne państwo polskie, tak wewnętrznie jak i na zewnątrz.
Okres tzw. rozbicia dzielnicowego spowodował kompletną decentralizację państwowości polskiej, której podzielone ziemie od 1138 roku, tworzyły liczne udzielne księstewka, o odmiennej polityce, gospodarce oraz prawodawstwie. Te kwasi państewka nierzadko toczące między sobą bratobójczą walkę, były bezsilne wobec coraz bardziej wzmagającemu się naporowi sił z zewnątrz.
Pierwsza połowa XIII wieku była dla ziem polskich istną katastrofą. Liczne walki o tron krakowski wyrządzały olbrzymie szkody, powodowane częstymi wypadami zbrojnymi na wrogie sobie ziemie, podczas których palono, niszczono, gwałcono, porywano i mordowano bogu winnych ludzi, co skutecznie hamowało gospodarczy i kulturowy rozwój polskich miast i wsi.
Czarę goryczy dopełniły niszczycielskie najazdy Mongołów, których zagony całkowicie spustoszyły i wyludniły południowe oraz środkowe ziemie Polski, o czym informuje nas Stanisław Szczur w swojej Historii Polski: „Najazdy mongolskie spowodowały bowiem spore zniszczenia gospodarcze i perturbacje osadnicze związane z gwałtownymi przemieszczeniami się ludności” Nieudolne próby stawiania oporu, odsłoniły całkowitą bezsilność rozczłonkowanego państwa polskiego, stając się przy tym łakomym kąskiem, dla wzrastających w siłę sąsiadów.
Jednym z najgroźniejszych wrogów rozczłonkowanego państwa polskiego była Marchia Brandenburska. Powstała ona na podbitych przez feudałów niemieckich ziemiach słowiańskich, leżących między Łabą a Odrą. Dokonał tego margrabia Albrecht z przydomkiem Niedźwiedź. Zdobywszy stolicę kraju Brennę w 1159 r. przemianował ją na Brandenburg i założył Marchię Brandenburską, która stała się następnie bazą wypadową niemieckiego parcia na wschód. Pod jego wpływem władcy Pomorza Zachodniego, nie znajdując pomocy w rozbitej na dzielnice Polsce, poddali się w 1181 r. cesarzowi i zostali książętami Rzeszy Niemieckiej. W latach 1249 – 1250 margrabiowie brandenburscy zajęli Ziemię Lubuską, a następnie podbili tereny leżące na prawym brzegu Odry, na północ od ujścia Warty, i nazwali je Nową Marchią.
Niesłabnąca ekspansja margrabiów brandenburskich na wschód, skierowała oczy na Pomorze Wschodnie, które to próbowała opanować za pomocą sprytnej polityki lawiracji i podsycania sporów między książętami pomorskimi Mściwojem II a Warcisławem II. Pomimo zdobycia Gdańska przez Brandenburczyków w 1272 r. zostali oni wyparci z tych ziem przez Przemysła II, którego interwencja poddała Pomorze Wschodnie pod zwierzchność księcia Wielkopolski. W 1294 r. ostatni książę pomorski Mściwój II umiera, oddając tym Pomorze Wschodnie we władanie Przemysłowi II, który to rok później koronuje się w Gnieźnie na króla Polski stwarzając tym podstawę do odnowienia - po 200 latach - Królestwa Polskiego.
Koronacja Przemysła II nie zaprzeczalnie godziła interesom margrabiów brandenburskich w dalszej ekspansji na wschód. Toteż prawdopodobnie na zlecenie panów niemieckich dokonano okrutnego mordu na Przemyśle II i to niespełna kilka miesięcy po wyniesieniu go do godności królewskiej.
Scheda po Przemyśle II nie pozostała obojętna, i nie czekała długo na pierwszych śmiałków do jej przejęcia. Głównymi pretendentami byli książę kujawski Władysław I Łokietek, król czeski Wacław II oraz Henryk głogowski.
Okres zmagań o przejęcie władzy nad ziemiami niegdyś podległymi Przemysłowi II, rozpoczyna dzieje historii Polski, gdzie główną postacią jest Władysław I Łokietek, niestrudzenie zmierzający do dzieła zjednoczenia państwa polskiego. Właśnie od tej pory możemy mówić o polityce zagranicznej kujawskiego piasta, zmierzającej tylko i wyłącznie do scalenia i unifikacji ziem polskich pod berłem jedynego, prawowitego dziedzica korony państwa polskiego.
Władysław Łokietek był synem księcia Kujaw Kazimierza I, a wnukiem Konrada Mazowieckiego. Urodzony w 1260 r., prawdopodobnie w 1275 r. objął władzę w księstwie brzeskim otrzymanym w spadku po ojcu, ale dopiero w 1288 r., po śmierci swego przyrodniego brata Leszka Czarnego, rozpoczął walkę o zagarnięcie spuścizny po nim, a następnie zjednoczenie wszystkich ziem polskich pod swą władzą. Objąwszy po Leszku Czarnym ziemie sieradzką i łęczycką, już w 1289 r. z pomocą księcia ruskiego Lwa Daniłowicza zdobył ziemie krakowską i sandomierską, ale w tym samym roku musiał się wycofać z ziemi krakowskiej oddając ją księciu śląskiemu Henrykowi IV.
Ponownie starał się o Kraków tuż po śmierci Henryka Probusa w 1290 roku. Tym razem dobrowolnie ustąpił Przemysłowi II wielkopolskiemu. Przemysł z kolei musiał po kilku miesiącach zrezygnować z Krakowa na rzecz Wacława II.
Celem Wacława było panowanie w całej Polsce. Po zhołdowaniu sobie kilku książąt śląskich zaatakował Łokietka. Najpierw, w 1292 r., odebrał mu Sandomierz, a następnie pokonał go pod Sieradzem. Władysław musiał zrzec się Małopolski i obiecał złożyć Wacławowi hołd z pozostałych swych ziem. Tego przyrzeczenia nie dotrzymał, zawarł natomiast sojusz z Przemysłem II przeciwko czeskiej ekspansji.
W 1296 roku po wygaśnięciu linii książąt wielkopolskich, tamtejsi możni oddali władzę Łokietkowi. Zachęciło to księcia kujawskiego do podjęcia próby zjednoczenia kraju. Poza Wielkopolską dysponował także swoją częścią Kujaw, ziemią sieradzką i łęczycką oraz Pomorzem Gdańskim. Jako władca Wielkopolski przyjął tytuł „dziedzica Królestwa Polskiego”. Tytułu tego używał również Henryk głogowski, który rościł sobie pretensje do spuścizny po Przemyśle i któremu udało się zająć zachodnie krańce Wielkopolski.
Wydaję się, że na skutek presji wewnętrznej – konflikt z biskupem poznańskim Andrzejem – jak również rosnące zagrożenie ze strony Henryka głogowskiego spowodowały, iż w sierpniu 1299 roku Łokietek podjął próbę wzmocnienia swojej pozycji przez uznanie zwierzchnictwa Wacława. Książę polski zobowiązał się do złożenia w Pradze hołdu lennego ze wszystkich posiadanych przez siebie ziem, a jednocześnie w przypadku niedotrzymania tych obietnic zwalniał poddanych od obowiązku wierności wobec siebie. W tej sytuacji Wielkopolanie wypowiedzieli Łokietkowi posłuszeństwo i dokonali elekcji Wacława, o czym informuje nas pod datą 1299, Rocznik wielkopolski:
„Wielkopolanie widząc niestałość (...) księcia Władysława przywołali króla Czech Wacława, przyjęli go za swego pana, a Władysław uciekł ze wszystkich ziem, także swoich własnych”
Łokietek czując bezsilność wobec tak potężnego rywala, jakim był Wacław, opuszcza ziemie polskie i kieruje się na Węgry. Tymczasem prawie wszystkie niegdyś rozczłonkowane dzielnice Polski znalazły się w ręku jednego władcy, króla Czech, który też w 1300 roku w Gnieźnie zostaje namaszczony na króla Polski.
Na blisko 4 lata Władysław zniknął z areny polskich wydarzeń. Nie wiemy nawet dokładnie, gdzie się tułał. Tradycja przypisywała mu pielgrzymkę do Rzymu – ale to legenda. Dotarł w końcu na Węgry, gdzie przygarnęli go zaprzyjaźnieni możni. Król czeski triumfował, ale wkrótce sam popadł w tarapaty w związku z zabiegami o koronę węgierską dla swego syna. Przeciw niemu stanęli Węgrzy, papież Bonifacy VIII i król niemiecki Albrecht Habsburg. Władysław Łokietek wyprosił więc pomoc u Niemców i Węgrów.
Z orszakiem obcych rycerzy wracał w 1304 r. książę wygnaniec przez karpackie przełęcze do kraju o czym informuje nas Historia Polski S. Szczura: „(...) posiłki dostarczone przez możne rody węgierskie wspomogły Łokietka, gdy wkraczał do Małopolski” . Powrót wydawał się przedsięwzięciem śmiałym i ryzykownym, ale obawy bardzo szybko się rozwiały. Przyjęto go jak wybawcę – panowanie czeskie zdążyło rozczarować zarówno możnych, jak i masy drobnego rycerstwa. Musiało też tkwić coś charyzmatycznego w osobowości tego drobnego, upartego księcia. Na wieść o jego powrocie grupy starych zwolenników z wszystkich ziem porzucały domy i rodzinne majątki, by stanąć u boku ukochanego pana.
Łokietek nie musiał więc wcale, jak chce opowiadana do dziś legenda, kryć się w grotach pod Ojcowem. W ciągu kilku miesięcy niedawny wygnaniec opanował już prawie całą Małopolskę, a wkrótce sięgnął po Sieradzkie i Kujawy. Dopiero na wieść o śmierci króla Czech Wacława III, w 1306 r., otworzył swe bramy stołeczny Kraków, a książę musiał to okupić hojnymi przywilejami na rzecz mieszczan. Wtedy też poddało się Władysławowi Pomorze Gdańskie. Tylko Wielkopolska nie przyjęła wracającego wygnańca – ośrodek swego władztwa umieścił on już wszak w Krakowie, co Wielkopolanom nie mogło się podobać. Poznań i Gniezno z aprobatą miejscowych możnych zajął teraz znany nam książę głogowski Henryk.
U schyłku 1306 r. panowanie księcia Władysława Łokietka rozpościerało się już od Tatr po morskie wybrzeże. Przybrał tytuł „prawdziwego dziedzica całego Królestwa Polskiego”. Podkreślał w ten sposób, że to właśnie on jest – choć jeszcze nie koronowanym – spadkobiercą królewskiej godności i związanej z nią władzy nad wszystkimi dzielnicami.
Głównym problemem dla odrodzonego państwa polskiego była obrona świeżo przyłączonych ziem stanowiących łakomy kąsek szczególnie na północy kraju. Tymi państwami była Brandenburgia i Zakon Krzyżacki, które dążyły do opanowania Pomorza Wschodniego. Dla Brandenburgii, nie posiadającej dotąd dostępu do morza, zawładnięcie Pomorzem otwarłoby nowe możliwości gospodarcze i polityczne. Dla Zakonu natomiast zdobycie Pomorza było ważne, dlatego że kraj ten stanowił pomost łączący ich państwo z krajami niemieckimi, z których Krzyżacy czerpali zasoby materialne i ludzkie.
Łokietek zdawał sobie w pełni sprawę z grożącego niebezpieczeństwa, toteż przybył na Pomorze na przełomie 1306 – 1307 r., a później po raz drugi na początku 1308 r., usiłując ugruntować tu swą władzę i poskromić miejscowych wielkich feudałów z rodu Święców, którzy gotowi byli oddać Pomorze margrabiemu brandenburskiemu w zamian za obiecane im jako lenno ziemie i grody. Po jego odjeździe dwaj margrabiowie sprawujący władzę w Brandenburgii, Waldemar i Otto, wkroczyli zbrojnie z Nowej Marchii na Pomorze i nie natrafiwszy, w skutek zdrady Święców, na żaden poważniejszy opór podeszli pod Gdańsk i opanowali bez walki miasto, którego patrycjat wyraźnie im sprzyjał o czym czytamy w Historii Polski S. Szczura: „Według wiarygodnej tradycji zapisanej w Kronice oliwskiej to Święcowie wezwali margrabiów brandenburskich do zajęcia Pomorza. Ci skorzystali z okazji i w sierpniu 1308 r. najechali na Gdańsk, ale opanowali jedynie miasto” . Jej dowódca Bogusza, nie widząc możliwości dłuższego stawiania oporu wobec przewagi nieprzyjaciela i braku nadziei na rychłą odsiecz ze strony przebywającego w Małopolsce Łokietka, poszedł za radą przeora gdańskiego zakonu dominikanów i zwrócił się o pomoc do Krzyżaków. Ci bowiem nie występowali dotąd wrogo wobec Polski i byli uważani za jej sprzymierzeńców w walce z Prusami. Krzyżacy chętnie zgodzili się na propozycję i przysłali do grodu gdańskiego drogą wodną silny oddział zbrojny. Wówczas wojska brandenburskie natychmiast opuściły miasto, prawdopodobnie porozumiawszy się już wtedy z Krzyżakami w sprawie odszkodowania za odstąpienie im Pomorza. Wkrótce oddział zakonny podstępnie uwięził Boguszę i opanował gród, po czym 14 listopada 1308 r. wtargnął do miasta i wymordował jego załogę oraz większość mieszkańców.
Zamiary Krzyżaków nie były chyba jeszcze sprecyzowane: zburzenie Gdańska zdaje się wskazywać, że nie zamierzali tu wcale zostać. Zajęli jednak także północne obszary Pomorza Gdańskiego. Plan definitywnego podboju tej dzielnicy dojrzał najpewniej dopiero wobec fiaska rokowań z polskim księciem, który, oburzony, odrzucił propozycję Krzyżaków wypłacenia im wysokiej rekompensaty za zwrot zdobytych przez nich grodów. W odpowiedzi dokonali dalszych podbojów i całe Pomorze Gdańskie znalazło się w ręku zakonu o czym czytamy dalej w Historii Polski S. Szczura: „Po opanowaniu Gdańska wojska zakonne ruszyły na Tczew (...) i bez walki zajęli miasto. Następnie Krzyżacy zajęli Nowe i na tym w 1308 r. zakończyli kampanię. W rękach Łokietka pozostała jedynie ziemia świecka” . Polska straciła na półtora wieku dostęp do morza, a na północy wzrósł w siłę nowy i bardzo groźny przeciwnik.
Sprawę Pomorza Władysław Łokietek musiał odłożyć na później i zająć się umacnianiem swojej pozycji w kraju. Po stłumieniu rozruchów w Malopolsce tzw. „buntu wójta Alberta” i opanowaniu władzy w Wielkopolsce, Łokietek zaczął myśleć o koronie.
Ugruntowaniem sukcesu winna być koronacja zwycięskiego księcia Władysława. Rzecz odwlekała się na kilka lat, albowiem procedury w kurii papieskiej – rezydującej wówczas w Awinionie – winien przeprowadzić polski metropolita. Tymczasem wkrótce po Jakubie Śwince zmarł jego następca, arcybiskup Borzysław. Sytuacja prawna polskiej korony była zresztą wysoce niejasna, ponieważ pretensje do niej zgłaszali też kolejni królowie czescy jako spadkobiercy praw Wacława II. Czechy były zaś zbyt potężnym państwem, by papiestwo mogło sobie pozwolić na lekceważenie jego roszczeń. Wielki zjazd przedstawicieli wszystkich ziem Łokietkowych zwołany w 1318 r. w Sulejowie wystosował jednak do papieża prośbę o zgodę na koronację Władysława, strasząc, że w przeciwnym razie Królestwo Polskie, niechybnie zostanie spustoszone przez „Tatarów, Litwinów, Rusinów i innych pogan”, a naród polski, „świeżo pozyskany dla wiary”, powróci do błędów pogaństwa.
Tę pełną retorycznej przesady petycję dyplomaci wysłani przez Łokietka poparli wdzięcznym dla urzędników awiniońskiej kurii i samego papieża argumentem brzęczącej monety. Ofiarowana papiestwu przez Mieszka I w zaraniu swej państwowości Polska winna opłacać specjalną daninę, zwaną denarem św. Piotra; teraz zaoferowano korzystniejszą dla Stolicy Apostolskiej formę płatności, nie podymne jak dotychczas, ale pogłówne. Zarazem przypomniano jednak zręcznie, że warunkiem ciągłości opłat musi być integralność terytorialna Polski, tę zaś zapewnić może tylko przywrócenie królestwa pod berłem Władysława Łokietka. Papież Jan XXII zezwolił w końcu na koronację, choć pismo w tej sprawie umyślnie zostało ujęte stylem iście ezopowym – adresaci zinterpretowali jednak wszystkie wątpliwości w wygodny dla siebie sposób.
W styczniu 1320 r. książę Władysław został więc wreszcie ukoronowany w katedrze wawelskiej. Sam wybór miejsca był ważną demonstracją polityczną. Podkreślał, że ośrodek nowej monarchii znajduje się nieodwołalnie w Krakowie, nie zaś w metropolitalnym Gnieźnie, z którym były wszak związane niedawne koronacje Przemysła II i Wacława II – do tego ostatniego władcy Łokietek wolał raczej nie nawiązywać.
Władysław Łokietek nie pogodził się z utratą Pomorza Gdańskiego. Krzyżacy wprawdzie wielokrotnie oferowali mu znaczne ustępstwa terytorialne w zamian za uznanie ich panowania w Gdańsku, on jednak twardo domagał się zwrotu wszystkich zagarniętych ziem, choć nie miał możliwości wyegzekwować tych żądań. Polska była zbyt słaba, by porywać się na wojnę z Krzyżakami.
Wreszcie, po prawie 10 latach, Łokietek zdecydował się wnieść do Stolicy Apostolskiej oskarżenie przeciw zakonowi krzyżackiemu o zabór Pomorza Gdańskiego. Papież w myśl polskich życzeń wyznaczył do rozpatrzenia sporu sędziów spośród polskich duchownych. Proces, jaki toczył się w latach 1320 – 1321 w Brześciu i Inowrocławiu, nie przyniósł jednak wymiernych korzyści. Krzyżakom zasądzono wprawdzie zwrot zagrabionej ziemi, ale nie uznali wyroku, nie bez racji zarzucając trybunałowi stronniczość. Sprawa miała znaczenie tylko prestiżowe: przedstawieni przez oskarżenie świadkowie zgodnie zeznali, że Pomoże Gdańskie było i jest częścią składową Królestwa Polskiego. Papież potwierdził wprawdzie wyrok i oporny zakon krzyżacki znalazł się pod klątwą, ale stolica Apostolska nie miała już innych instrumentów nacisku, nie zamierzała zresztą zaognić sporu. Papiestwo pragnęło przede wszystkim zażegnania konfliktu, rozbijającego jednolity front kresowych państw chrześcijańskich. W tym punkcie intencje papieża zbiegały się z dążeniami Krzyżaków.
Spór polsko – krzyżacki trwał już lat kilkanaście. Choć obie strony unikały wojny, to jednak szukały sojuszników. Władysław Łokietek miał alianta przede wszystkim w królu węgierskim, Karolu Robercie, za którego w 1320 r. wydał swoją córkę Elżbietę. Karol Robert, z francuskiej dynastii Andegawenów (Anjou), rządzącej wówczas także w Neapolu, był królem z papieskiej nominacji i długi czas miał trudności z utrzymaniem się na tronie. Chętnie więc nawiązywał współpracę z szeroko na Węgrzech poważanym Łokietkiem. Dla Polski sojusz ten okazał się na dziesięciolecia fundamentem polityki zagranicznej. Węgierska pomoc zbrojna nie jeden raz wybawiła Władysława z opresji. Za wsparcie trzeba było jednak płacić i zapewne już wtedy pojawiła się oferta następstwa Andegawenów na tronie Piastów (Łokietek miał tylko jednego syna). W przyszłości syn Karola Roberta i Elżbiety miał zasiąść i na polskim tronie.
Władysław doszedł też do porozumienia z pogańską Litwą, zawierając sojusz z jej wielkim księciem Giedyminem, umocniony w 1325 r. małżeństwem polskiego królewicza Kazimierza z Giedyminową córką Anną. Historycy lubią podkreślać, że alians ten zapowiadał przyszłą unię polsko – litewską, ale Łokietek nie był prorokiem i nie mógł przewidzieć tak dalekosiężnych następstw. W rzeczywistości sojusz okazał się nader nieszczęśliwym krokiem. Porozumienie z poganami zostało źle przyjęte w całym chrześcijańskim świecie. Zraziło też do króla polskiego sprzyjających mu dotąd książąt mazowieckich, którzy, czując się zagrożeni tym przymierzem, zbliżyli się do zakonu krzyżackiego. Podjęta przez Łokietka próba wywarcia zbrojnego nacisku na mazowieckich kuzynów zakończyła się pierwszym od lat otwartym starciem polsko – krzyżackim, zażegnanym w 1327 r. dzięki pojednawczej postawie wielkiego mistrza. Pomoc militarna Litwy okazała się natomiast skuteczna tylko raz, w 1326 r., kiedy Łokietek uderzył na Brandenburgię. Dokonane wówczas ogromne zniszczenia w Nowej Marchii nie przyniosły żadnych korzyści, bardzo za to zaszkodziły opinii króla polskiego w krajach niemieckich, o czym informuje nas S. Szczur w Historii Polski: „Najazd na Brandenburgię, poza zniszczeniami i jeńcami, nie przyniósł większych rezultatów, a w Niemczech został odebrany jako najazd pogan na chrześcijańskie ziemie” .
Krzyżacy ze swej strony porozumieli się z czeskim królem Janem z dynastii Luksemburgów. Jako spadkobierca Wacławów tytułował się też królem polskim, a Władysławowi Łokietkowi był gotów przyznać najwyżej rangę „króla krakowskiego”. Próbował nawet zrealizować swe roszczenia. Wyprawę czeską na Kraków w 1327 r. udało się powstrzymać tylko dzięki dyplomatycznej i militarnej interwencji Węgier, o czym wspomina H. Samsonowicz: „Udało się natomiast Łokietkowi wzmocnić sojusz z Węgrami. Kiedy w styczniu 1327 roku wojska czeskie ruszyły pod Kraków, interwencja Karola Roberta zmusiła je do wycofania się” .
Właśnie z powodu Litwy Władysław Łokietek dał się wplątać w tak długo unikaną zbrojną konfrontację z Krzyżakami. Gdy w 1329 r. urządzili oni razem z królem czeskim Janem Luksemburskim kolejną krucjatę przeciwko Litwinom, król polski, łamiąc zawarty wcześniej rozejm, wtargnął zbrojnie do państwa krzyżackiego i spustoszył ziemię chełmińską. Krzyżacy pospiesznie przerwali działania na Litwie, a wszystkie swoje siły skierowali przeciwko Polsce. Wojska krzyżacko – czeskie zdobyły Dobrzyń i obległy Płock, a książę płocki Wacław musiał złożyć hołd Luksemburczykowi, o czym informuje nas S. Szczur w swojej Historii Polski: „Skutki nieprzemyślanej wyprawy okazały się fatalne, dała ona bowiem znakomity pretekst do porozumienia między Krzyżakami a Janem Luksemburskim, który na wieść o najeździe na chełmińską zawrócił ze Żmudzi i w marcu 1329 r. zawarł z nimi w Toruniu układ sojuszniczy. Występując jako król Polski, nadał Zakonowi Pomorze Gdańskie, a to znacznie wzmocniło krzyżackie prawa do tej dzielnicy” .
W latach 1329 – 1330 wojska zakonne ponawiały wypady w głąb ziem polskich połączone z pustoszeniem kraju. Płonęły kujawskie grody, miasta i wsie. Celem tych niszczycielskich rejz było przede wszystkim złamanie uporu Polaków i zmuszenie wreszcie króla polskiego do zawarcia pokoju. Ze szczególnym zacięciem Krzyżacy pustoszyli majątki biskupstwa włocławskiego – z biskupem mieli bowiem stary zatarg o dziesięciny na Pomorzu Gdańskim. Biskup, ujrzawszy, ujrzawszy, jak najeźdźcy złupili jego dobra i spalili Włocławek wraz z katedrą, musiał wreszcie przyjąć krzyżackie warunki ugody.
Zakon krzyżacki nie miał jednak zamiaru podbijać kolejnych ziem polskich. Zdobywane tereny traktował jako obiekt wymienny: za ich zwrot można było wszak wytargować wreszcie polską rezygnację z Pomorza Zachodniego. Na krzyżackie napady Władysław Łokietek odpowiedział jednak wielką wyprawą na ziemię chełmińską w 1330 r., która zakończyła się częściowym sukcesem: nieprzygotowani do odparcia inwazji Krzyżacy musieli zgodzić się na zwrot zdobytych wcześniej grodów kujawskich.
Rozjątrzeni tym niepowodzeniem i wojowniczą postawą króla polskiego, podjęli ze swej strony w 1331 r. próbę definitywnego rozstrzygnięcia sporu. Szybkie zagony wojsk zakonnych wdarły się daleko w głąb Wielkopolski, docierając aż na przedpola Poznania. W porozumieniu z Janem Luksemburczykiem zaplanowali zaś wspólną wyprawę, która miała doprowadzić do zupełnego rozgromienia Polski. Armie krzyżacka i czeska miały jednocześnie z dwóch stron wtargnąć do Wielkopolski i, spotkawszy się pod Kaliszem, działać dalej wspólnie.
Nad Królestwem Polskim zawisło śmiertelne niebezpieczeństwo. Na szczęście zawiodła wspólna współpraca przeciwników. Luksemburczyk spóźnił się bowiem na umówione spotkanie. Mimo to krzyżacki najazd we wrześniu 1331 r. dokonał potwornych spustoszeń w całej środkowej Polsce, aż po Kalisz. Nie doczekawszy Czechów, Krzyżacy zawrócili. W ślad za nimi postępował już jednak z zebranymi naprędce siłami król polski. Po potyczce pod Koninem, gdzie Polacy rzucili się do ucieczki na sam widok ruszającego do boju przeciwnika, krzyżackie dowództwo było pewne swego. W drodze powrotnej zamierzało więc przynajmniej zdobyć Kujawy.
Gdy jednak rankiem 27 IX zakonni dowódcy podzielili swe siły, doszło do przypadkowej bitwy pod Płowcami. Nadciągające wojska polskie zderzyły się w gęstej mgle z tylną strażą krzyżacką. W wielo godzinnym boju Polacy najpierw rozgromili napotkany oddział, następnie wszakże ulegli nadciągającym stopniowo głównym siłom przeciwnika. Przyznać jednak trzeba, że pod Płowcami – niezależnie od znikomego, jedynie taktycznego znaczenia bitwy – ocalono integralność Królestwa Polskiego. Krzyżacy nauczeni krwawą lekcją płowiecką wyrzekli się bowiem myśli o rozbijaniu Łokietkowej Polski.
Rok później wszakże po raz kolejny wtargnęli na Kujawy i zdobyli główne grody tej ziemi, o czym informuje nas H. Samsonowicz: „Bitwa pod Płowcami zakończyła kampanię 1331 roku, nie zakończyła wojny. Już na wiosnę 1332 roku Krzyżacy ponownie uderzyli na Kujawy” . Polacy nie potrafili zorganizować skutecznej obrony. Pospolite ruszenie z Wielkopolski rozeszło się do domów, ponieważ stawiło się zaledwie kilkudziesięciu rycerzy. Wzburzony utratą rodzinnej ziemi Władysław Łokietek urządził wprawdzie kolejną wyprawę odwetową, ale nieudolnie manewrując, dał się otoczyć wrogom i trzeba było się zgodzić na rozejm. W kilka miesięcy później, w marcu 1333 r., już ponad 70–letni, przybity sypiącymi się ostatnio niepowodzeniami, król zmarł, o czym czytamy dalej u Samsonowicza: „Ponad siedemdziesięcioletni monarcha dostał zapewne wylewu, który go częściowo sparaliżował. W każdym razie miał jakieś trudności z mową. Choroba wlokła się mniej więcej trzy miesiące. Drugirgo marca 1333 roku zmarł (...)” .
Zostawiał po sobie trudne dziedzictwo: kraj spustoszony i wyczerpany, wojną na wszystkich prawie granicach. Swą polityką, nie znającą ustępstw i kompromisów, nie liczącą się z realiami, doprowadził Polskę na skraj katastrofy. Ocalił jednak i przekazywał synowi Kazimierzowi najważniejsze dzieło swego życia: połączenie głównych dzielnic w jedno, choć kadłubowe, Królestwo Polskie.
Wstępując w 1333 r. na tron po śmierci ojca, Kazimierz nazywany później Wielkim zastał państwo w stanie wojny z zakonem krzyżackim, Brandenburgią i Czechami. Stan wojny nie oznaczał jednak działań zbrojnych. Władysław Łokietek zdołał zawrzeć z groźnymi sąsiadami rozejmy, które czasowo oddalały niebezpieczeństwo zbrojnej konfrontacji, ale nie rozwiązywały problemów; musiał się z nimi zmierzyć młody, 23-letni władca. Brak doświadczenia politycznego rekompensowało mu wsparcie dawnych doradców ojca, którzy stanęli teraz przy synu. Byli oni, obok sojuszu z Węgrami, najcenniejszym kapitałem politycznym nowego króla.
W pierwszym roku panowania Kazimierz starał się kontynuować politykę ojca, o czym informuje nas Jerzy Wyrozumski: „We wczesnym okresie panowania Kazimierza Wielkiego na czoło polityki zewnętrznej państwa polskiego wysunęły się szczególnie stosunki z czterema państwami Europy środkowej: z Węgrami, Czechami, Marchią Brandenburską i Zakonem Krzyżackim w Prusach. Tylko Węgry były w tym układzie sojusznikiem Polski. I tego sojusznika odziedziczonego po ojcu młody król ściśle przestrzegał” . Król Kazimierz pielęgnował sojusz z Andegawenami węgierskimi nawet wówczas, gdy ci na pierwszym miejscu stawiali własne interesy. Małżeństwo z córką Giedymina gwarantowało przynajmniej neutralność Litwy. Z pozostałymi sąsiadami trzeba było iść na układy. Kazimierz przedłużył rozejm z Krzyżakami i rozpoczął rokowania z margrabią brandenburskim.
Próby zbliżenia z Brandenburgią - „Układ pokojowy z Brandenburgią zawarto w dniu 31 VII 1333 r.” - zaniepokoiły króla Czech, Jana Luksemburskiego, który w tym czasie wiódł z rządzącym nią bawarskim rodem Wittelsbachów – i z austriackimi Habsburgami – spór o Karyntię i Tyrol. Ewentualny sojusz Wittelsbachów, Habsburgów, Kazimierza i Andegawenów mógł się okazać dla Jana groźny. Już w maju 1335 r. w Sandomierzu zjawił się jego syn, Karol, margrabia morawski. Przybycie do Polski faktycznego współrządcy Czech oznaczało nadzieję na wyjście z politycznej izolacji, choć w Sandomierzu formalnie tylko przedłużono rozejm. Właściwe rozmowy miały być przeprowadzone w późniejszym terminie.
Spotkanie wyznaczono na sierpień 1335 r. w Trenczynie, na neutralnym terenie, w obecności króla Węgier, Karola Roberta. Był on zarówno gospodarzem, jak i mediatorem między stronami, i to jemu głównie, z powodów politycznych, zależało ma uregulowaniu konfliktu polsko – czeskiego. Kazimierza w Trenczynie reprezentowała grupa doradców mająca upoważnienie do prowadzenia rozmów i podejmowania w jego imieniu zobowiązań. Przedmiotem rozmów nie stał się jeszcze układ pokojowy, lecz jedynie tytuł króla Polski, którego używał Jan Luksemburski.
Obejmując tron czeski po wymarłych Przemyślidach, nowa dynastia przejęła ich wszystkie tytuły prawne, do których, od czasów Wacława II, należał tytuł króla Polski. Pod pojęciem tym Luksemburgowie rozumieli jedynie Wielkopolskę, czyli obszar dawnego królestwa Przemysła II. Z tego właśnie powodu Kazimierza Wielkiego oficjalnie nazywano królem Krakowa. Nie była to bynajmniej tytulatura obraźliwa; raczej oddawała aktualny stan prawny wzajemnych stosunków.
W Trenczynie zaproponowano kompromisowe rozwiązanie. W zamian za zrzeczenie się przez Luksemburgów prawa do tytułu króla Polski Kazimierz miał zobowiązać się, że nie naruszy czeskiego stanu posiadania na Śląsku, o czym dowiadujemy się z Historii Polski, S. Szczura: „24 sierpnia 1335 r., zapewne na zakończenie rokowań, pełnomocnicy królewscy wystawili dokument, w którym oświadczyli, że Luksemburgowie gotowi są zawrzeć pokój z Kazimierzem Wielkim i zrzec się tytułu królów Polski. W zamian Kazimierz miał zobowiązać się, że nie naruszy czeskiego stanu posiadania na Śląsku i na Mazowszu” . Połączenie sprawy śląskiej z kwestią tytułu króla Polski było dla Luksemburgów niezwykle korzystne, na opanowanie Wielkopolski nie mieli bowiem co liczyć, mógł natomiast obawiać się nieprzyjaznych kroków ze strony Kazimierza względem swych śląskich wasali.
Włączenie Śląska w rokowania polsko – czeskie nie oznaczało, że uznawano jakiekolwiek prawa Kazimierza do księstw śląskich. W dzielnicy tej panowali suwerenni książęta piastowscy, którzy w latach 1320 – 1330 dobrowolnie lub pod przymusem, wybrali związek z Luksemburgami. Jan Luksemburski zbudował wzorowany na modelu zachodnim system polityczny, w którym śląscy wasale odgrywali istotną rolę. Mógł jednak obawiać się, że w przyszłości Kazimierz, wykorzystując swoją pozycję i dawne związki Śląska z Polską, zechce zmienić ten stan. Próbą zabezpieczenia się przed taką ewentualnością była propozycja rezygnacji z polskiej tytulatury królewskiej w zamian za zobowiązanie Kazimierza, że zaakceptuje obecny stan stosunków na Śląsku i w przyszłości go nie naruszy.
Kancelaria czeska przygotowała odpowiednie dokumenty, a w imieniu króla polskiego wystawili je jego doradcy obecni na zjeździe. Aby wynegocjowany układ zyskał moc prawną, konieczna była jego ratyfikacja przez Kazimierza. Jej termin ustalono na połowę września.
W oznaczonym terminie Kazimierz jednak nie ratyfikował układu. Oznaczało to zapewne, że nie godził się na tak daleko idące ustępstwa wobec Luksemburgów. W tej sytuacji postanowił osobiście spotkać się z Janem Luksemburskim i jego synem Karolem. Okazją do rozmów stał się arbitraż w sprawie sporu terytorialnego między Polską a zakonem krzyżackim. Nie wiadomo, kiedy wybrano arbitrów. Wiadomo, że Kazimierz zaproponował Karola Roberta, a wielki mistrz krzyżacki – Jana Luksemburskiego.
Skierowanie przez Kazimierza sporu z Krzyżakami na taką drogę było ryzykowne. Istotą arbitrażu było bowiem przyjęcie przez strony wyroku jeszcze przed jego ogłoszeniem, czyli zaakceptowaniem z góry decyzji wydanej przez rozjemców, niezależnie od tego, czy będzie ona korzystna, czy wręcz przeciwnie. W węgierskim Wyszehradzie arbitrzy wystąpili w podwójnych rolach. Król Węgier był arbitrem wyznaczonym przez stronę polską w jej sporze z Krzyżakami i równocześnie pośrednikiem między Kazimierzem a Janem Luksemburskim. Ten ostatni występował jako arbiter Krzyżaków, a jednocześnie jako partner w negocjacjach z królem polskim. Bez wątpienia sytuacja władcy polskiego była najtrudniejsza.
Po zapoznaniu się z istotą sporu Polski z zakonem krzyżackim, po wysłuchaniu stron i zbadaniu przedłożonych dokumentów, arbitrzy wydali wyrok. Kujawy i ziemia dobrzyńska miały być zwrócone Polsce. Natomiast Pomotrze Gdańskie mieli Krzyżacy zatrzymać jako wieczystą jałmużnę króla Polski. W wyroku tym arbitrzy wykorzystali znaną na zachodzie Europy formułę darowizny w formie jałmużny, która praktycznie uniemożliwiała w przyszłości podjęcie legalnej akcji rewindykacyjnej. Raz dana jałmużna nie podlegała zwrotowi, w przeciwieństwie do innej formy nadań. Procedura sądu arbitrażowego nie dopuszczała możliwości ingerencji w wyrok. Procedura sądu arbitrażowego nie dopuszczała możliwości ingerencji w wyrok. Nie można się było od niego odwołać. Nie pozostawało nic innego jak przyjąć orzeczenie arbitrów. I tak Kazimierz uczynił. Zobowiązał się nawet do wystawienia Krzyżakom odpowiednich dokumentów.
W cieniu wyroku arbitrażowego toczyły się polsko – czeskie pertraktacje w sprawie pokoju i praw Luksemburgów do używania tytułu króla polskiego. 19 XI 1335 r. zawarto układ pokojowy między Polską a Czechami. Jednak w kwestii tytułu królewskiego nie powrócono do propozycji trenczyńskich. Kazimierz zdecydował się go wykupić od króla czeskiego za sumę 20 tysięcy kop groszy praskich, o czym czytamy dalej u S. Szczura: „Udało się mu natomiast wykupić luksemburskie pretensje do tytułu króla Polski za znaczną sumę 20 000 kóp groszy praskich. Od tego czasu Kazimierz Wielki był uznawany przez międzynarodową społeczność za króla Polski” . Propozycja ta nawet odpowiadała Janowi Luksemburskiemu, który wiecznie cierpiał na brak gotówki. Niczego zresztą nie ryzykował; uwikłany w konflikt z Krzyżakami władca polski nie miał ani sił, ani środków, by ingerować w sprawy śląskie. Zwłoka kosztowała Kazimierza sporą sumę. Widocznie uznano, że korzystniej będzie ponieść taki ciężar finansowy niż podejmować trwałe zobowiązania w sprawie Śląska.
Wyrok arbitrów został przyjęty. Aby zaczął obowiązywać, strony musiały wystawić stosowne dokumenty i dokonać ich uroczystej wymiany. Kazimierz celowo zwlekał, ponieważ jego dyplomacja rozpoczęła działania mające na celu podważenie wyroku arbitrów. Dzięki tym zabiegom papież Benedykt XII uznał wyrok za niesprawiedliwy i krzywdzący, co jednak nie oznaczało jego zakwestionowania. Naciskany przez Krzyżaków Kazimierz złożył w 1336 r. deklarację, że wyrok uznaje. Żądanie takiego oświadczenia może dowodzić, że zakon krzyżacki obawiał się działań dyplomatycznych strony polskiej.
W początkach 1337 r. konflikt próbował rozwiązać Jan Luksemburski. W drodze do Prus, na wyprawę krzyżową przeciw Litwie, zatrzymał się w Inowrocławiu, gdzie doszło do spotkania przedstawicieli Polski i Krzyżaków. Król Czech, znany z niekonwencjonalnych działań, wystąpił tu nie jako jeden z byłych arbitrów, ale pośrednik między zwaśnionymi stronami. Gotów był nawet odstąpić od postanowień wyroku arbitrażowego i ponownie rozpocząć rokowania, byle tylko doprowadzić do trwałego pokoju. Ze względów prestiżowych chciał bowiem uchodzić za tego, który odgrywa decydującą rolę w pokojowym rozwiązywaniu konfliktów środkowoeuropejskich.
Rzeczywiście rokowania przebiegały pomyślnie. W ich wyniku odstąpiono od postanowień arbitrażu wyszehradzkiego. Kazimierz miał potwierdzić nadania swych poprzedników uczynione dla zakonu krzyżackiego, w postaci ziem chełmińskiej i michałowskiej, Murzynna, Nieszawy i Orłowa na Kujawach, oraz zrzec się wszystkich praw do Pomorza Gdańskiego. Usunięto niebezpieczną formułę wieczystej jałmużny. Podkreślano w ten sposób, że w ziemiach nadanych zakonowi Kazimierz ma takie same prawa jak jego poprzednicy. Natomiast Pomorza Gdańskiego król polski Krzyżakom nie nadawał, lecz jedynie zrzekał się praw do niego przysługujących mu po ojcu. Wynegocjowane warunki pokoju polsko – krzyżackiego miał potwierdzić osobnym dokumentem król Węgier. Żądali tego Krzyżacy, przypominając, że jego żoną jest siostra króla Polski. Wydawało się, że tym razem trwały pokój jest bardzo blisko. Nie czekając na uroczystą ratyfikację, rozpoczęto realizację niektórych jego postanowień. Tymczasem Kazimierz, mimo że warunki inowrocławskie przyjął, ponownie zwlekał z wystawieniem ostatecznych dokumentów.
Nie można wykluczyć, że powodem zwłoki w ratyfikacji układów inowrocławskich było oczekiwanie na powołanie spodziewanego sądu papieskiego w sporze polsko – krzyżackim. Od początku panowania Kazimierz zabiegał o papieskie poparcie. W Polsce dobrze pamiętano wyrok podobnego sądu papieskiego wydany w Inowrocławiu w 1321 r. Starania o jego egzekucję nie przyniosły co prawda spodziewanych rezultatów, ale przetarły drogi w kurii papieskiej.
Już w 1335 r. król i arcybiskup gnieźnieński złożyli skargę na zakon krzyżacki, oskarżając go o zabór ziem, palenie kościołów, gwałty i rozboje na ludności chrześcijańskiej, o czym informuje nas również S. Szczur: „ Władca oskarżał przed papieżem Zakon o zajęcie ziem należących do Królestwa Polskiego, natomiast zwierzchnik polskiej prowincji kościelnej domagał się sprawiedliwości za najazdy na dobra kościelne, zniszczenia kościołów i rabunki” . Skarga skłoniła papieża do podjęcia stosownych działań. Musiał przede wszystkim powołać specjalną komisję do zbadania zasadności stawianych Krzyżakom zarzutów. Śmierć członków papieskiej komisji i biurokracja kurialna sprawiły, że dopiero w 1338 r. papież wyznaczył sędziów: Galharda z Carcs i Piotra syna Gerwazego, doświadczonych papieskich kolektorów, czyli poborców podatków kościelnych.
Tzw. proces warszawski z 1339 r. został zignorowany przez Krzyżaków. Mimo to sędziowie przesłuchali ponad stu świadków strony polskiej. Z ich zeznań uzyskali ciekawy, ale jednostronny obraz wydarzeń. Wydany wyrok postanawiał, że zakon ma zwrócić Polsce Pomorze Gdańskie i ziemie zajęte podczas wojny z Łokietkiem oraz zapłacić olbrzymie odszkodowanie. Jednak z przyczyn formalnych papież Benedykt XII nie zatwierdził wyroku. Odzyskanie Pomorza Gdańskiego z pomocą papieską okazało się niemożliwe.
Polskie starania o zatwierdzenie wyroku warszawskiego podejmowane w Awinionie ostatecznie załamały się w 1341 r. Papież powołał trzech mediatorów, którzy mieli doprowadzić do zawarcia trwałego pokoju. Jednocześnie podyktował im warunki układu. Były one bardziej korzystne dla zakonu krzyżackiego niż te wynegocjowane w Inowrocławiu. W tej sytuacji w Polsce powrócono do warunków układu inowrocławskiego. Było to tym łatwiejsze, że w otoczeniu Kazimierza do głosu doszło nowe pokolenie doradców, bardziej zainteresowane ekspansją na Rusi niż odzyskiwaniem Pomorza Gdańskiego. W 1341 r. zmarł Dytryk z Altenburga, wielki mistrz zakonu, 2 miesiące później odszedł z tego świata wielki wróg Krzyżaków, arcybiskup gnieźnieński Janisław. W 1342 r. zmarli król Węgier Karol Robert i papież Benedykt XII.
Dzięki staraniom nowego arcybiskupa gnieźnieńskiego, Jaroslawa Bogorii ze Skotnik, w 1343 r. w Kaliszu doszło do zawarcia wieczystego pokoju z zakonem krzyżackim. W rzeczywistości dokonano ratyfikacji postanowień inowrocławskich z 1337 r. Zamiast potwierdzenia, jakie miał wystawić król Węgier, strony zgodziły się na gwarancje złożone przez przedstawicieli społeczeństwa. Ze strony polskiej traktat gwarantowali reprezentanci rycerstwa oraz miast Małopolski i Wielkopolski. Osobne dokumenty wystawili przedstawiciele Kościoła polskiego. Zrzekali się w nich wszelkich odszkodowań za straty poniesione w wyniku najazdów krzyżackich. Traktat kaliski okazał się trwały. Był przestrzegany aż do wybuchu wielkiej wojny w 1409 r.
Po zawarciu traktatu pokojowego z zakonem krzyżackim Kazimierz wykorzystał śmierć księcia żagańskiego i odzyskał ziemię wschowską, która stanowiła część Wielkopolski pozostającą pod władzą książąt śląskich jako relikt ich przejściowego w niej panowania. Wojska polskie spustoszyły księstwo żagańskie i obległy Ścinawę, a jeden z oddziałów zapuścił się aż do księstwa oleśnickiego. Oznaczało to najazd na ziemie lennika króla czeskiego, ale nie wywołało reperkusji ze strony Luksemburgów.
Król polski podejmował jednak dalsze nieprzychylne kroki wobec władców Czech. W 1345 r. zawarł sojusz z Wittelsbachami. W tym samym roku stronnik Kazimierza, książę świdnicki Bolko II Mały, popadł w konflikt z Janem Luksemburskim, który najechał na jego księstwo. Spowodowało to odwetową wyprawę króla Polski na księstwo opawskie. Najazd na Opawę sprowokował z kolei wyprawę Jana Luksemburskiego na Kraków i kilkudniowe oblężenie miasta. Wojna przerywana rozejmami nie przyniosła Kazimierzowi większych sukcesów. Opuszczony przez Wittelsbachów, naciskany przez papieża, nie miał większych szans na wzmocnienie polskich wpływów na Śląsku. W 1348 r. zawarł z nowym królem Czech, synem Jana Luksemburskiego, Karolem IV, pokój wieczysty w Namysłowie. Nie przyniósł on żadnych zmian terytorialnych, a jedynie umocnił związki niektórych księstw śląskich z koroną czeską. Wojna z Czechami związała jednak na dłuższy czas z Polską księcia świdnickiego Bolka Małego.
W 1338 r. doszło w Wyszehradzie na Węgrzech do spotkania Jerzego II – będącego władcą Rusi Czerwonej – z królami Polski i Węgier. Przypuszczalnie wówczas właśnie uczynił on swoim sukcesorem – na wypadek bezpotomnej śmierci – krewniaka, Kazimierza Wielkiego, oczym informuje nas Historia Polski S. Szczura: „W 1338 r., już po zawarciu układów Karola Roberta z Janem Luksemburskim, doszło w Wyszechradzie do spotkania Kazimierza Wielkiego z Karolem Robertem. Prawdopodobnie wziął w nim udział również książę ruski Jerzy II i nie można wykluczyć, że dokonano wówczas jakichś trójstronnych uzgodnień co do następstwa na tronie ruskim na wypadek jego bezpotomnej śmierci” . Zgoda Karola Roberta na taki układ została okupiona potwierdzeniem przez króla Polski wcześniejszego porozumienia uznającego sukcesję andegaweńską na tronie polskim po jego ewentualnej bezpotomnej śmierci. W ten sposób sprawa sukcesji tronu w Polsce została powiązana ze sprawą ruską. Był to dla Węgrów układ korzystny. Zyskiwali ekspektatywę na tron polski w razie braku męskiego potomka Kazimierza i nie wyrzekali się pretensji do Rusi Czerwonej, która w wypadku objęcia przez nich tronu polskiego znalazłaby się pod ich panowaniem.
W kwietniu 1340 r. został otruty przez własnych bojarów Jerzy II. Na wieść o jego śmierci Kazimierz wyprawił się na Ruś Czerwoną, by zgodnie z układem wyszehradzkim przejąć władzę. Wojska polskie dotarły do Lwowa; miasto zostało opanowane i spalone, a jego ludność zabrana do Polski. Kazimierz zdobył tu skarbiec książąt halickich, który również przewiózł do Polski. Musiał się jednak wycofać.
W czerwcu tego roku władca polski zorganizował drugą wyprawę, tym razem dobrze przygotowaną, na Ruś. Monarcha polski wykorzystał w niej zaciężne rycerstwo, m. in. z Mazowsza. Pomocy udzielił również król węgierski. Była ona konieczna, wojskom polskim zagrażały bowiem nie tylko oddziały ruskich bojarów, ale i armia tatarska – cała Ruś pozostawała pod formalnym zwierzchnictwem Tatarów i należało się liczyć z ich reakcją na poczynania władcy polskiego. Kazimierz zdołał zająć tylko halicką część Rusi Czerwonej; należąca do niej ziemia sanocka została włączona bezpośrednio do Królestwa Polskiego, a pozostałe tereny znalazły się pod zwierzchnictwem bojara Dymitra Detki, którego monarcha polski uczynił swym namiestnikiem. Część włodzimierską (z Włodzimierzem, Łuckiem, Bełzem, i Chełmem) opanowali Litwini.
Dopiero w 1349 r. Kazimierz Wielki zorganizował kolejną wyprawę na Ruś. Wykorzystał zaangażowanie Ludwika Andegaweńskiego (panującego na Węgrzech od 1342 r. syna Karola Roberta) w Dalmacji, osłabienie Litwy pogrążonej w wojnie z Krzyżakami oraz wcześniej zawarte porozumienie z Tatarami. Bez trudu pokonał władającego tu księcia litewskiego Lubarta Giedyminowicza i zajął ziemię włodzimierską; zapewne w geście dobrej woli pozostawił mu, jako polskiemu lennikowi, władzę nad ziemią łucką. Sukcesy na Rusi Czerwonej sprowadziły na Polskę najazd litewski. W połowie 1350 r. Litwini spustoszyli ziemię łęczycką, a następnie najechali Ruś Czerwoną. Opanowali ziemię włodzimierską, dotarli do Lwowa i Halicza, a następnie do Małopolski, gdzie splądrowali Sandomierszczyznę. Kazimierz musiał zgodzić się na układ pokojowy, który przywracał stan sprzed 1349 r.
W tej sytuacji pomoc wojsk węgierskich okazała się niezbędna. W zamian za nią postanowiono w 1350 r., że gdyby Kazimierz Wielki miał syna, który obejmie tron w Polsce, Węgrzy będą mogli wykupić Ruś z rąk polskich za sumę 100 tysięcy florenów. Ruś Czerwona miała więc pozostać przy Polsce tylko w przypadku, gdyby tron polski objęli Andegawenowie. W roku następnym Kazimierz Wielki i Ludwik Andegaweński, podpisawszy to porozumienie, zorganizowali wspólną wyprawę odwetową przeciwko Litwie. W jej trakcie król polski poważnie zachorował. Wobec groźby śmierci monarchy dostojnicy polscy złożyli pod przysięgą zobowiązanie, że w przyszłości uznają Ludwika za „naturalnego pana i króla Polski”. Król Węgier przejął dowództwo nad wyprawą. Doszło wówczas do spektakularnego porozumienia z księciem litewskim Kiejstutem, który zgodził się przyjąć chrzest na Węgrzech. Na Litwie miano utworzyć osobne arcybiskupstwo, co niweczyło plany kościoła polskiego, który z inspiracji Kazimierza podejmował próby chrystianizacji Litwy. Ludwik działał jednak w interesie własnego państwa.
Ucieczka Kiejstuta przekreśliła te zamiary. W 1352 r. trzeba było wszystko zaczynać od początku. Zorganizowano kolejną wspólną wyprawę przeciwko Litwie. Nie powiódł się szturm na Bełz. Straty były tak duże, że zdecydowano się wycofać. Tymczasem do walki o Ruś Czerwoną włączyli się Tatarzy. Po ich groźnym najeździe na Lubelszczyznę Kazimierz zmuszony był zawrzeć 2-letni rozejm z Litwą; Polska zachowała jedynie halicką część Rusi Czerwonej. Rozejm ten nie trwał jednak długo – już latem 1353 r. Lubart zniszczył Lwów i Halicz, a jesienią wojska polskie dotarły pod Bełz.
W następnym roku Kazimierz rozpoczął wielkie przygotowania do wojny z Litwą. Efektem wyprawy podjętej w 1355 r. było zdobycie Włodzimierza. Król polski umiejętnie starał się wygrywać konflikty między książętami litewskimi. Dzięki zabiegom dyplomatycznym zdołał doprowadzić do małżeństwa swego wnuka, Kazimierza słupskiego (zwanego w źródłach też Kaźkiem), z Kenną-Joanną, córką wielkiego księcia litewskiego Olgierda. Nie przestał też snuć planów chrystianizacji Litwy; zdołał nawet nimi zainteresować cesarza Karola IV. Pokojowe gesty kierowane pod adresem Litwy mogły doprowadzić do zbliżenia, zażegnać niebezpieczeństwo litewskich najazdów oraz wzmocnić wpływy polskie na całej Rusi Czerwonej. Było to tyle istotne, że Ludwik Andegaweński miał wobec niej inne plany, a z aspiracjami Węgier należało się liczyć.
Dopiero w 1366 r. zdołał Kazimierz zorganizować kolejną wyprawę, skierowaną ponownie przeciw księciu Lubartowi – inni książęta litewscy sprzyjali królowi polskiemu. Zawarty w tym roku układ pokojowy okazał się trwały. Jego postanowienia dotyczyły wyłącznie Rusi włodzimierskiej, którą podzielono: Lubart otrzymał ziemię łucką, a ziemie bełska i chełmska przypadły litewskiemu księciu Jerzemu Narymuntowiczowi, ale jako lenno, które otrzymał z rąk Kazimierza. Na identycznych zasadach kolejny z książąt litewskich, Aleksander Koriatowicz, otrzymał Włodzimierz, składając równocześnie władcy polskiemu hołd z dzierżonego przez siebie Podola.
Polityka prowadzona na Rusi Czerwonej zaczęła przynosić owoce. Kazimierz popierał postępy polskiego osadnictwa na tym terenie i otaczał opieką rozwijający się Kościół katolicki. Chciał nawet włączyć go w skład arcybiskupstwa gnieźnieńskiego. Tu napotkał jednak opór ze strony papiestwa, które traktowało te tereny jako misyjne, a więc sobie podległe.
Polityka Kazimierza Wielkiego w sprawie Rusi była ściśle związana ze stosunkami polsko – węgierskimi – w swoich rachubach monarcha polski musiał uwzględniać węgierskie pretensje do Rusi Czerwonej. Bez zgody Andegawenów jej podbój byłby niemożliwy. Przyzwolenie okupiono układami sukcesyjnymi z węgierskim domem panującym. Ich genezy prawdopodobnie należy szukać w układzie, który, jak się przypuszcza, zawarł w 1327 r. z Karolem Robertem Władysław Łokietek w związku z chorobą Kazimierza, swojego jedynego syna i następcy. Podjęte wówczas zobowiązania dotyczące ewentualnego następstwa Andegawenów na tronie polskim były później podtrzymywane, a sam Kazimierz prawdopodobnie potwierdził je już w 1338 r. (podczas zjazdu wyszehradzkiego z Karolem Robertem i Jerzym II), a następnie w 1351 r.
Ze spodziewanej sukcesji węgierskiej w Polsce korzyści starało się wyciągnąć społeczeństwo. Na żądanie polskiej delegacji przybyłej do Budy Ludwik Andegaweński w 1355 r. udzielił mieszkańcom Królestwa Polskiego daleko idących przywilejów ekonomicznych. Ważniejsze od nich było jednak stwierdzenie, że gdyby Ludwik i jego bratanek zmarli bez męskiego potomstwa, wszelkie układy sukcesyjne stracą moc, a Polacy będą mogli swobodnie decydować o następstwie tronu. W ten sposób sukcesję węgierską ograniczono jedynie do męskich przedstawicieli dynastii andegaweńskiej.
Pod koniec swego panowania Kazimierz Wielki starał się rozluźnić związek z Węgrami. Kolejne, czwarte małżeństwo króla mogło pokrzyżować andegaweńskie plany. Papież nie zgodził się jednak na unieważnienie jego dotychczasowego, bezdzietnego małżeństwa, a Ludwik oświadczył w 1364 r., że jedynie zrodzony z legalnego związku syn Kazimierza może dziedziczyć tron w Polsce.
W realiach politycznych XIV w. niezwykle ważną rolę odgrywała polityka małżeńska; poprzez nią wzmacniano zawierane układy międzypaństwowe. Prawdziwym mistrzem w jej realizowaniu był cesarz Karol IV, który zawarł dwadzieścia różnych projektów małżeńskich dla swoich dziewięciorga dzieci. Możliwości Kazimierza były w tym względzie bardziej ograniczone. Planowane małżeństwo jego córki z synem margrabiego brandenburskiego doszło do skutku po wielu perypetiach. Ważną rolę odegrało małżeństwo innej córki Kazimierza, Elżbiety, z księciem słupskim Bogusławem V. Sam zaś król był żonaty czterokrotnie.
Po pokoju namysłowskim uregulowano ostatecznie stosunki z Czechami. Pewne komplikacje wywołały jednak problemy z księstwami śląskimi. Karol IV poślubił w 1353 r. Annę, bratanicę księcia świdnickiego Bolka II Małego. Dzięki temu małżeństwu wszedł w posiadanie ostatniego niezależnego dotąd księstwa śląskiego. Po śmierci Anny ożenił się z Elżbietą, wnuczką Kazimierza Wielkiego, córką księcia pomorskiego Bogusława V. Uroczystości weselne odbyły się w Krakowie w 1363 r. Ze strony cesarza było to znakomite posunięcie. Małżeństwem tym rozrywał koalicję złożoną z Habsburgów, Ludwika Andegaweńskiego i Kazimierza, zażegnując groźbę wojny. Trwający od 1362 r. spór został oddany pod arbitraż Kazimierza i Bolka Małego, którzy w grudniu 1363 r. ogłosili wyrok nakazujący stronom zawarcie pokoju. Uroczyste podpisanie odpowiednich układów miało miejsce w Krakowie we wrześniu 1364 r. Na spotkanie monarchów przybył również król Cypru, który zabiegał o wsparcie dla organizowanej krucjaty antytureckiej. Krakowskie spotkanie monarchów środkowoeuropejskich świadczyło o wzroście znaczenia monarchii Kazimierza Wielkiego. Umacniały je dobre stosunki z wszystkimi sąsiadami oraz opanowanie Rusi Czerwonej.
Mimo układów sukcesyjnych z Węgrami pod koniec swego panowania król prowadził samodzielną politykę. Starał się wygrywać rozbieżności między Węgrami a Czechami oraz osłabić pozycję zakonu krzyżackiego na arenie międzynarodowej. Celowi temu miały służyć poprawne stosunki z papiestwem. Polska umiejętnie podkreślała fakt położenia na rubieżach chrześcijaństwa i podległości (wyrażanej płaceniem świętopietrza) Stolicy Apostolskiej. W zamian oczekiwała od papiestwa poparcia i pomocy finansowej na walkę z poganami, czyli Litwinami i Tatarami. Papieże traktowali jednak Polskę instrumentalnie. Uwidoczniło się to m. in. w sprawie polityki kościelnej na Rusi, gdzie hamowali utworzenie związanej z Polską samodzielnej organizacji kościelnej w postaci arcybiskupstwa w Haliczu.
BIBLIOGRAFIA
1. Baszskiewicz J., Polska czasów Łokietka, Warszawa 1968.
2. Długopolski Z., Władysław Łokietek na tle swoich czasów, Wrocław 1957.
3. Kaczmarczyk Z., Polska czasów Kazimierza Wielkiego, Kraków 1964.
4. Samsonowicz H., Łokietkowe Czasy, w: Dzieje narodu i państwa polskiego t. 7, Kraków 1989.
5. Słownik władców polsckich, red. Józef Dobosz, Poznań 1997.
6. Szczur S., Historia Polski. Średniowiecze, Kraków 2002.
7. A. Jureczko, Testament Krzywoustego, w: Dzieje narodu i państwa polskiego, t. 6, Kraków 1988.
8. Wyrozumski J., Kazimierz Wielki, Wrocław 1982.