Moje miejsce i zadanie w kościele. 200~ słów.    

Moje miejsce i zadanie w kościele. 200~ słów.    
Odpowiedź

Moja historia z kościołem zaczęła się w marcu 1991 roku, gdy zostałam ochrzczona. Z roku na rok mój stosunek do niego zmieniał się. Początkowo, chodziłam do niego z przymusu, to zrozumiałe nacisk na dziecko przez rodzinę. Ale co to była za modlitwa każda msza polegała na zabawie palcami, zegarkiem. To trwało do ok. 13 roku życia. I wtedy coś się stało, wszystko się zmieniło. Na mojej drodze stanął człowiek, który pokazał mi ze należy ufać Bogu. Pokazał ze on zawsze będzie nie zależnie od czynu i zawsze wysłucha. Człowiek ten wprowadził mnie w świat, o którego istnieniu nie miałam do tej pory pojęcia. Zaczęłam uczęszczać na oazę, na samym początku wydawało się to wszystko bardzo dziwne. Ciągle zadawałam sobie pytania jak można przez modlitwę rozmawiać z Bogiem, w jaki sposób on nam może pomoc skoro my jesteśmy tutaj ze sowimi problemami a on tam wysoko w niebie. Aż pewnego dnia zrozumiałam, jeśli teraz nie zaufam nie poznam smaku szczęścia. W wieku 16 lat gdy ufałam z całych sił szczerze i prawdziwie część mojego życia legła w gruzach. Postanowiłam jednak nie poddawać się i po raz kolejny uwierzyć, ze Bóg naprawdę nam pomaga, że naprawdę istnieje. Cały mój stosunek do wiary zmienił się dopiero, gdy pojechałam na Piknik Pielgrzymkowy. Tam poznałam wspaniałych ludzi, którzy potrafią się bawić przez modlitwę, potrafią dziękować Bogu za każdą sekundę spędzoną razem. Ich tak wielka wiara, tak gorąca miłość jednoczyła wszystkich i sprawiała, że do najpiękniej spędzonego czasu nie był potrzebny alkohol. Nie powstrzymała ich od uśmiechu nawet okropna pogoda. Ale tak naprawdę prawdzie życie z Bogiem pokazała mi Angelika znana wszystkim jako Aniołek.. To ona powiedziała mi, że są ludzie, którzy zawsze będą, bo ich siłą jest wiara i zaufanie. Pojęcie wiary, zaufania i zawierzenia wszystkiego Bogu zrozumiałam, dopiero, gdy zachorowałam. Moje życie stanęło pod dużym znakiem zapytania. Siłę do walki dawała mi wiara. Gdy wątpiłam w istnienie Boga, wtedy z pomocą pojawiał się mój Anioł. Za co z całego serca jej dziękuję. Od tamtej pory stałam się innym człowiekiem wiary. Msza była dla mnie czasem, gdy mogłam się pomodlić pobyć chwilę z Bogiem, a nie miejscem pogaduszek o nowym "chłopaku" koleżanki. Moim miejscem azylu, wyciszenia i spokoju stał się kościół. Traktuję go jak mój drugi dom. Z wielką chęcią i zapałem do pracy zaczęłam uczęszczać na oazę. Wtedy zrozumiałam ze czas dla Boga można znaleźć zawsze, wystarczy tylko chcieć. Tam nauczyłam się bycia wrażliwą i cierpliwą. Oazę na początku traktowałam jak przygodę, ale teraz wiem, że to jest coś więcej dla mnie. Cieszę się, że potrafiłam zaufać ludziom i Bogu, że zawierzyłam mu swoje życie. Dzięki ludziom, którzy pozwolili mi się otworzyć, którzy wysłuchali moje problemy i pomogli je rozwiązać otworzyłam się jak kwiat po suszy. Teraz jestem dumna z tego, że jestem człowiekiem wierzącym, praktykującym i potrafiącym głośno się przyznać do tego ze wierzę. Bo przecież, kim jest chrześcijanin nie potrafiący mówić głośno o miłości. To co napisałam to same pozytywne strony naszej wiary które otrzymałam i przywróciły równowagę w moim życiu. Jednakże istnieją również negatywy. To Bóg wiele razy wystawia naszą wiarę na próbę. Sprawdza jak wielkie mamy zaufanie do Niego. Właśnie wtedy wiele ludzi traci tę właściwą drogę prowadzącą do Boga, niestety przykro to powiedzieć, ale przyczyną tego najczęściej są księża. Wydaje się to nie logiczne, niemożliwe a mimo to jest prawdziwe. Takim przykładem jestem ja i ks. Kuba. Na początku łączyła nas zwykła znajomość, to on pokazał mi życie z Bogiem, ale z czasem ta znajomość przerodziła się w uczucie, porządnie. Zaczęliśmy się coraz częściej spotykać. Opowiadać o sobie, poznawać swoje sekrety i wnętrze tak jak chłopak i dziewczyna. Nasza znajomość stanęła pewnego dnia pod wielkim znakiem zapytania, gdy doszło do zbliżenia. Po tym incydencie obydwoje zrozumieliśmy, że nie możemy tak żyć dalej. Jego zadaniem jest pokazywanie życia Jezusa nie swojego. On i ja zrozumieliśmy ze nie warto niszczyć tak pięknej znajomości uniesieniami i chwilami słabości. Zaczęliśmy wracać do "normalnych" stosunków. Wszystko było na dobrej drodze, zaufanie i wiara w drugiego człowieka była tak wielka, gdy nagle nadeszła decyzja o zmianie parafii przez niego. Ta wiadomość spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Wiele rozmów i obietnic- nie każda dotrzymana. To już nie to samo. To przy nim czułam ze żyję. Nauczył mnie kochać Boga, wierzyć i trwać w swej wierze, ale również nauczył kochać człowieka. To przy nim czułam, że żyję, przy nim potrafiłam kochać i ufać. Razem z nim odeszła moja nadzieja i zaufanie do ludzi, które dopiero teraz odzyskuję. Jak widać księża są nam potrzebni, bo potrafią nam dać tak wiele, ale zabrać jeszcze więcej - często coś, co jest dla nas najważniejsze?..... Nie wolno nam zapomnieć, że to tylko ludzie z uczuciami jak my." Historia tej dziewczyny opisana ze łzami oczach pozwoliła mi pokazać wam rolę księdza w życiu człowieka, jak ważni są by znaleźć

Dodaj swoją odpowiedź
Filozofia

Czym jest tolerancja i czy należy być tolerancyjnym dla nietolerancyjnych

ZESPÓŁ SZKÓŁ I PLACÓWEK KSZTAŁCENIA ZAWODOWEGO
im. WITOLDA BIERNAWSKIEGO
W ZIELONEJ GÓRZE

CZYM JEST TOLERANCJA I CZY NALEŻY BYĆ TOLERANCYJNYM DLA NIETOLERANCYJNYCH

Pracę przygotował: Rafał Hryniewicz

Pr...