Czym jest tolerancja i czy należy być tolerancyjnym dla nietolerancyjnych

ZESPÓŁ SZKÓŁ I PLACÓWEK KSZTAŁCENIA ZAWODOWEGO
im. WITOLDA BIERNAWSKIEGO
W ZIELONEJ GÓRZE

CZYM JEST TOLERANCJA I CZY NALEŻY BYĆ TOLERANCYJNYM DLA NIETOLERANCYJNYCH

Pracę przygotował: Rafał Hryniewicz

Praca napisana pod kierunkiem:

Błażej Baszczak

-2009-

SPIS TREŚCI


WSTĘP
I TOLERANCJA W CZASACH NIETOLERANCJI

1.1 Globalna tolerancja?

II TOLERANCJA W TRZECH ODSŁONACH

2.1 TOLERANCJA NEGATYWNA
2.2 TOLERANCJA POZYTYWNA

2.3 TOLERANCJA W WYDANIU POLSKIM

III Johna Locke’a List o tolerancji: o kilku ograniczeniach zasady tolerancji

ZAKOŃCZENIE

WSTĘP

Czy jestem tolerancyjny?
Czy filozofia jest tolerancyjna?
Czy historia uczy tolerancji?
Czy Europa jest tolerancyjna?
Czy mój świat jest tolerancyjny wobec mnie i innych ?
Czy globalizacja jest konieczna?

To kilka pytań odnośnie tolerancji, uważanych przez ze mnie za fundamentalnych dla zrozumienia istoto tolerancji. Gdzie jest początek pytań o człowieka i świat, tam jest filozofia. Dzisiaj XXI wiek jest początkiem innego świata. Temat tej pracy jest przykładem początku nowego patrzenia na potrzeby wynikające z chęci bytu człowieka w świecie harmonijnym i lepszym. Czy uda nam się zrealizować założenia to zależy właśnie od tolerancji. Trudno jest zatrzymać bieg historii. Możemy z niej tylko wyciągać wnioski. Filozofia zaś jest nauką budującą od wieków obraz człowieka dopasowany do historii. Moim marzeniem jest być świadomym historii i filozofii. Pragnę pogłębiać i budować historię oraz zgłębiać tajemnicę filozofii. Żyję w określonym miejscu i czasie. Chcę być i poznać siebie. Tolerancja jest jednym z wielu czynników budujących moją osobowość, pozwalającym określić granice i moralne pryncypia leżące u podstaw kształtowaniu mojego JA. I w tej pracy będę chciał się zmierzyć z problemem tolerancji, próbując odnieść to zagadnienie do, z jednej strony tożsamościowych pytań, które zadaje sobie człowiek, a z drugiej strony do najważniejszych zagadnień współczesnej, globalnej rzeczywistości.

I TOLERANCJA W CZASACH NIETOLERANCJI

Wiek XX przejdzie do historii jako czas nietolerancji bardzo często przybierającej formy krańcowe – masowych prześladowań czy nawet ludobójstwa. Sprzyjały przecież temu gwałtowne konflikty o różnych przyczynach, powodujące zarówno wielkie wojny jak i rewolucje, z których wyłaniały się totalitarne systemy, programowo nietolerancyjne.
Zakończenie II wojny światowej to powołanie do życia międzynarodowych organizacji z ONZ na czele, które skupiając prawie wszystkie narody i państwa Europy, miały zabezpieczyć pokój na świecie i zapobiec kolejnym wojną. Politycy i rządy państw doprowadziły do uspokojenia opinii publicznej. Powstawały organizacje społeczne, które w domyśle miały chronić prawa ludzi. Wszyscy w dobie globalizacji mają dostęp do źródeł i informacji o działaniach innych państw. Działania te miały i mają szacunek dla praw ludzi, nawet gdy ci są gdzieś mniejszością. Wydawało się to oznaczać początek nowego okresu. Powszechnie żywiono nadzieję na zanikanie objawów nietolerancji i światową akceptację w obowiązujących prawach, a zwłaszcza w praktyce zasad tolerancji. Rzeczywistość niestety okazała się zupełnie inna. Fale nietolerancji wszelkiego rodzaju: religijnej, rasowej, etnicznej, społecznej i kulturalnej przybierają na sile na wszystkich kontynentach. Niestety coraz bardziej dają znać o sobie także w Europie.

1.1 Społeczne uwarunkowania kształtującej się globalnej tolerancji

Jedyne nasuwające mi się teraz pytanie, w dodatku w pełni uzasadnione brzmi:
DLACZEGO TAK SIĘ DZIEJE? Dlaczego mimo uroczyście podpisanych traktatów, zobowiązań i konwencji, mimo codziennych apeli i wezwań przywódców (w tym także tych uznawanych za przywódców moralnych), nietolerancja wciąż kwitnie, a tolerancja, choć tak ważna, nadal pozostaje tylko pustym słowem?
Sądzę, iż godnym wspomnienia powinny być tu wydarzenia mające miejsce w Europie na przełomie XVI i XVII wieku. Były to całe stulecia panowania nietolerancji, zwłaszcza w epoce wojen religijnych. Nietolerancja była wówczas uznawana nawet przez filozofów za coś naturalnego, niezbędnego, a nawet usprawiedliwionego. Zwykle charakteryzowała ona obie strony sporów, była to więc nietolerancja wzajemna.
Zastanówmy się więc co dziś znaczą te terminy. Tolerancja, we współczesnym rozumieniu, to szacunek dla wolności innych ludzi, ich sposobów myślenia, działania i sposobu życia.
Uważam, że warto byłoby tu wspomnieć to, iż całkiem jeszcze niedawno tolerancja miała swych przeciwników wśród znanych europejskich filozofów. Niemiecki filozof Fryderyk Nietzsche, który istotnie wpłynął na XX wiek w Europie, uważał tolerancję za przejaw słabości charakteru i dowód braku zaufania do własnych ideałów. Taką postawę utożsamiał m.in. z chrześcijaństwem, któremu zarzucał zniewieścienie człowieka, co doprowadziło do tego, że ludzie w przeważającej większości stali się słabi, tchórzliwi, niewolniczy, pokorni i współczujący. Takiej postawie przeciwstawiał Nadczłowieka: odważnego, dzielnego, bezwzględnego i cechującego się nieograniczoną wolnością. Niestety tylko nieliczni są na tyle silni, by oprzeć się dyktaturze słabych i ponieść pełne konsekwencje swojej wolności i woli mocy, nie bacząc na wymóg tolerancyjności .
Badania i doświadczenia wyraźnie wskazują, że zarówno tolerancja jak i jej brak to postawy i zachowania w znacznej mierze wyuczone, wpajane przez specyfikę środowiska. Raz wyuczona postawa nietolerancji związana z silnymi uczuciami, naciskami ze strony otoczenia jest bardzo oporna na próby jej zmiany.
Stąd bardzo ważne i odpowiedzialne zadanie dla każdego wychowawcy, naukowca, filozofa:
- popierać szacunek dla wolności nie tylko własnej, ale i innych,
- unikać utrwalania tak często pojawiających się słów „obcy” i „wróg” jako zasadniczego schematu w widzeniu świata,
- popierać dobro i szacunek w sensie globalnym i lokalnym,
- uczyć wartościować,
- pokazywać dobre i złe strony otaczającego nas świata,
- uczyć prawd wiary i religii,
- dbać o przekazywanie zasad tolerancji.
Jest to bardzo trudne, ale są podstawy, aby twierdzić, że od tego zależy w znacznej mierze przyszłość globalizującego się świata. Ludzie kształtujący obraz młodego człowieka powinni znać historię i skutki zachowań nietolerancji (wojny, masowe mordy, płacz i krzyk dzieci). Powinni zdawać również sobie sprawę z zalet wynikających z rozwoju cywilizacji i wyciągać wnioski z globalizacji, która zmienia obraz człowieka.

II TOLERANCJA W TRZECH ODSŁONACH

Tolerancję można na wiele sposobów systematyzować. Według definicji zawartej w Słowniku Języka Polskiego TOLERANCJA to uznawanie czyichś poglądów, wierzeń, upodobań czyjegoś postępowania, różniących się od własnych .

2.1 TOLERANCJA NEGATYWNA

Jako punkt wyjścia moich rozważań na temat istoty tolerancji obiorę definicję sformułowaną przez Tadeusza Kotarbińskiego. Według jego teorii tolerancja polega na niesprzeciwianiu się cudzym działaniom, mimo że uważamy je za niepożądane .
Definicja ta uwzględnia tylko dwa czynniki:
PO PIERWSZE: przedmiotem tolerancji jest zjawisko ujemnie oceniane.
PO DRUGIE: chodzi o niesprzeciwianie się temu zjawisku, a więc o brak korygującej interwencji.
Uwagę moją zwróciło to, że T. Kotarbiński pomija w swojej definicji jakimi motywami kieruje się człowiek praktykujący tolerancję. Czy rzeczywiście chodzi o niesprzeciwianie się, a może własną wygodę? Bo przecież łatwiej, a przede wszystkim wygodniej, jest nie sprzeciwiać się cudzym działaniom zwłaszcza, gdy nie mają one na nas bezpośredniego wpływu, a fakt ingerencji nie polepszy naszej pozycji. Oto kilka motywów, które w moim odczuciu wyjaśniają ten problem. Do negatywnych zaliczyłbym:
a) OBOJĘTNOŚĆ. Jest to brak jakiegokolwiek zaangażowania w to, co drugi człowiek myśli lub czyni. Niektórzy mogą sprzeciwić się temu, aby obojętność na cudzy los kojarzyć z tolerancją. Jednak przy neutralnym rozumieniu tolerancji źródłem jej może być obojętność lub nawet nieżyczliwość w stosunku do innych ludzi.
b) PATRZENIE Z GÓRY. Jest to poczucie własnej przewagi i chęć jej utrzymania. Drugi człowiek traktowany jest wówczas jak gorszy i niegodny wysiłku, aby ingerując w jego sprawy podjąć próbę (która nie zawsze musi okazać się udana) wyprowadzenia go z błędu .
Natomiast za pozytywne motywy budujące tolerancyjnogenne uważam:
c) PRAGNIENIE HARMONIJNEGO WSPÓŁŻYCIA Z LUDŹMI. Zakłada się, że harmonijne współżycie możliwe jest tylko, gdy obecna jest tolerancja. Również należąca do tej kategorii, choć mniej chwalebna, jest niechęć do narażania własnych interesów przez korygującą interwencję. Mieści się tu również tolerowanie zjawisk ocenianych ujemnie „dla świętego spokoju”. Jest jednak wielu przeciwników takiego spojrzenia na ten problem.
d) PARTNERSTWO. Chciałabym, aby słowo to rozumiane było jako cały kompleks pozytywnych nastawień do drugiego człowieka. Odnosi się ono do każdej odsłony tolerancji, jaką w tej pracy zamieszczam. Dążeniem partnerstwa jest, aby pozwolić każdemu człowiekowi kształtować swoje życie według własnego uznania. Oto deklaracja A. Grzegorczyka na ten temat: „Jeśli drugiego człowieka przyjmuję jako równego sobie i posiadającego wartość absolutną, wówczas nie mogę go zniewalać i pozbawiać wolności. Wymienione postulaty nakazują każdemu człowiekowi okazywać szacunek. Uznać wolę i autonomiczność każdego. Nikogo nie traktować wyłącznie jako narzędzie własnej działalności lub przedmiot swojej obróbki. Dotyczy to zarówno stosunku indywidualnego, jak i mechanizmów społecznych.(...)” . Niektórzy spośród znanych mi autorów gromią brak zaangażowania w to, co myślą lub czynią inni ludzie. W wielu wypadkach jednak lepiej mieć do czynienia z tolerancją płynącą z braku zaangażowania w cudze sprawy niż z nietolerancją płynącą z nadmiaru zaangażowania.

2.2 TOLERANCJA POZYTYWNA

Sam tylko brak przeciwdziałania przy negatywnej ocenie innych niektórzy traktują jako zbyt minimalistyczną lub zbyt jednostronną interpretację idei tolerancji. Osoby te oczekują czegoś więcej niż niesprzeciwiania się cudzej odmienności. Oczekują sprzyjającej akceptacji lub nawet życzliwego popierania odmienności.
Już w samym poszanowaniu cudzych poglądów czy sposobu patrzenia na świat zawarty jest czynnik pozytywny. Niektórzy jednak w imię tolerancji domagają się czegoś jeszcze więcej, a mianowicie popierania czyichś odmienności. Tak więc w nastawieniu do cudzych odmienności przechodzimy od negatywnej oceny (przy braku interwencji) poprzez poszanowanie i akceptację, aż do pozytywnej oceny czy nawet popierania.
Maksymalistyczna interpretacja stała się podstawą rozróżnienia między tolerancją negatywną a pozytywną. Tolerancja negatywna (zwana również bierną) polega na samym znoszeniu, braku interwencji. Tolerancja pozytywna (zwana również czynną) polega na akceptacji lub nawet popieraniu cudzej odmienności.
R.B. Brandt daje następujący przykład tolerancji pozytywnej. „Jeśli ktoś mocno jest przekonany o obowiązku postąpienia w określony sposób, to należy go w tym popierać, aby podążał za swoim przekonaniem – chyba, że jego czyn wyrządziłby znaczną szkodę. Cenilibyśmy go z pewnością mniej, gdyby postąpił inaczej. Tak więc odpowiemy pacyfiście, który nas pyta, jak powinien się zachować, że powinien postąpić zgodnie ze swoim przekonaniem, nawet jeśli my sami uważamy jego pacyfizm za błędny. Cóż innego mógłby on uczynić jako osobowość moralna?” .
W zakresie pozytywnej tolerancji światopoglądowej najdalej poszła tradycja Indii. Hindusi szczycą się swoją tolerancją. Przez tolerancję rozumieją przyznawanie równej wartości przekonaniom, które są odmienne od własnych. Samo nieprzeszkadzanie nie jest jeszcze dla nich tolerancją. Podkreślają, że ważny jest brak wszelkiej dezaprobaty w stosunku do cudzej odmienności. Nazywają postulowaną przez siebie postawę postawą uniwersalnej akceptacji. Niektórzy wolą posługiwać się tym słowem niż słowem „tolerancja”, aby odciąć się od skojarzeń związanych z tolerancją negatywną. Tolerować można brzęczenie komara, mówią, cudzy pogląd na świat trzeba szanować. Ale jednak czy tak jest naprawdę? A kasty i życie w obrębie tylko jednej grupy społecznej? Przecież wydaje się, że są to jaskrawe przejawy nietolerancji? A być może taka ocena wynika z naszego, europejskiego etnocentryzmu i określonego rozumienia tolerancji, które nie przestaje do innych, odmiennych kultur? W dużej mierze pytania te musimy pozostawić bez odpowiedzi.
Skrajną tolerancję pozytywną w odniesieniu do systemów wartości i sposobów życia ludzi obcych kultur reprezentują współcześnie niektórzy badacze tych kultur, przedstawiciele tzw. relatywizmu kulturowego. Domagają się oni, aby uznać wszystkie istniejące w świecie kultury za jednakowo dobre. Zjawisko to wiąże się z radykalną przemianą, jakiej uległ stosunek ludzi zachodniego kręgu kulturowego do obcych kultur. Przez wieki dominowało nastawienie piętnowane współcześnie jako etnocentryzm, które polegało na przekonaniu członków pewnej grupy społecznej (Europejczyków), iż są lepsi od innych. Znane są przypadki, gdy na skutek takiej oceny rozprawiano się bez skrupułów ze wszystkim, co w obcej kulturze uchodziło za barbarzyńskie, pogańskie, prymitywne lub nienormalne. Taka nietolerancja doprowadziła do wyniszczenia całych ludów.
Miejsce skrajnego etnocentryzmu, który jest współcześnie wśród badaczy kultur stanowiskiem wielce niepopularnym, w naszym stuleciu zajął stopniowo – popierany hasłami humanizmu i tolerancji – skrajny relatywizm. Domaga się on zagwarantowania ludziom każdej kultury prawa do takiego życia, jakie odpowiada ich własnym wyobrażeniom na temat dobra i zła. Głoszone jest hasło, aby z takim samym szacunkiem, z taką samą życzliwością, z taką samą gotowością popierania odnosić się do cudzej struktury wartości, z jaką odnosimy się do własnej. To w danym kontekście nazywane jest tolerancją. M. J. Herskovits poszedł nawet tak daleko, że w roku 1947 domagał się od ONZ, aby Powszechna Deklaracja Praw Człowieka, wówczas przygotowywana, nie zawierała moralnego wzorca, w postaci treściowo określonych zasad adresowanych „do wszystkich członków ludzkiej wspólnoty’’, lecz aby akceptowała wszelkie faktyczne różnice koncepcji dotyczących właściwego życia. Uważał np. za brak tolerancji proponowanie obcym ludziom idei wolności osobistej wyrosłej na gruncie kultury Zachodu. „Trzeba przyjąć, że człowiek tylko wtedy jest wolny, gdy żyje tak, jak jego społeczeństwo wolność określa i gdy otrzymuje te prawa, jakie może przyjąć będąc człowiekiem własnego społeczeństwa“ . Stanowisko to mocno poparło Amerykańskie Towarzystwo Antropologiczne. Komisja przygotowująca Deklarację nie usłuchała jednak głosu relatywistów i, jak wiadomo, Deklaracja Praw Człowieka z roku 1948 ugruntowana jest na absolutystycznej koncepcji wolności. Nie zyskują więc akceptacji poczynania gdziekolwiek w świecie podejmowane, które nie respektują treściowo określonych praw jednostki zawartych w deklaracji, w tym również prawo do wolności opinii. Artykuł 19 głosi: „Każdy człowiek ma prawo wolności opinii i wyrażania jej . Prawo to obejmuje swobodę posiadania niezależnej opinii, poszukiwania, otrzymywania i rozpowszechniania informacji i poglądów wszelkimi środkami, bez względu na granice. Stanowisko relatywistów spotkało się z zarzutem, że głosząc swoje hasło pozytywnej tolerancji, hasło uznania wszystkich kultur za jednakowo dobre, przyczyniają się do utrwalenia ogromnej nietolerancji, na jaką skazani są ludzie w niektórych społeczeństwach.

2.3 TOLERANCJA W WYDANIU POLSKIM

Bardzo trudno jest określić początki nietolerancji zagnieżdżającej się w społecznościach ludzkich. Jedyne stwierdzenie, o jakie mogę się w tym wypadku pokusić to to, że pojawiła się ona znacznie wcześniej aniżeli tolerancja. Gdyż nawet ludziom czy społeczeństwom z reguły tolerancyjnym zdarzają się słowa, akty lub czyny świadczące o ich nietolerancji. Dobrym przykładem powinno być państwo Polskie, które z jednej strony przez wieki było ostoją dla wielu kultur i narodów z drugiej zaś 10 VII 1941 roku w Jedwabnem doszło do wielkiej tragedii i nie jest tu ważne czy zginęło 200 czy 1200 osób. Faktem pozostaje to, że był to mord i że wiele istnień ludzkich zostało zgładzonych. Jak opisuje to Jan Tomasz Gross w swojej książce zatytułowanej „Sąsiedzi”: „Po drodze chuligani bili ich bestialsko. Obok bramy stało kilku chuliganów, którzy grając na różnych instrumentach, starali się zagłuszyć krzyki nieszczęśliwych ofiar. Niektórzy z nich starali się bronić, ale byli bezbronni. Pokrwawieni, skaleczeni, zostali wepchnięci do stodoły. Potem stodoła została oblana benzyną i podpalona, poczym poszli bandyci po żydowskich mieszkaniach szukając pozostałych chorych i dzieci. Znalezionych chorych zanieśli sami do stodoły, a dzieci wiązali po kilka za nóżki i przytaszczali na plecach, kładli na widły i rzucali na żarzące się węgle” . Wstyd mi, ale tak jest i nie jestem w stanie tego zmienić.

III. Johna Locke’a List o tolerancji: o kilku ograniczeniach zasady tolerancji

John Locke w swoim sławnym Liście o tolerancji zerwał z przednowożytnym rozumieniem tolerancji jako „cierpliwego znoszenia”. Tolerancja zawsze wiązała się z dezaprobatą dla tolerowanego zachowania, z jego naganną oceną, jednakże ze względu na czynniki różnej natury – głównie pragmatycznej, mającej na celu przede wszystkim spokój społeczny – zachowanie owo było tolerowane, „cierpliwie znoszone”. W sensie tradycyjnym tolerancja nie była wobec tego żadną wartością, nie była cnotą, była postawą, którą przyjmowano ze względów społecznych. Tolerancja wiązała się z „przymknięciem oczu” na zachowania uznawane za złe dla realizacji jakichś dóbr wyższej wagi. John Locke w Liście o tolerancji odszedł od takiego rozumienia. Nadał tolerancji rangę obywatelskiej cnoty, społecznej wartości, która powinna stać się fundamentem owocnie funkcjonującego, nowoczesnego społeczeństwa.
Tolerancja – mówi Locke – jest naturalną konsekwencją chrześcijańskiej postawy miłości bliźniego, jest wynikiem oddzielenia od siebie sfery świeckiej i duchowej, oddzielenia tego, co państwowe od tego, co świeckie. Tolerancja ma być gwarantem dla katalogu wolności jednostkowych i politycznych, w samym pluralizmie i różnorodności doszukując się wartości. W omawianym traktacie Locke’a w szczególności zajmują kwestie wolności wyznania i zrzeszania się oraz reguły współżycia władzy państwowej z kościołami i związkami wyznaniowymi. Z oczywistych względów sytuacja polityczna, w której przyszło dorastać i tworzyć autorowi Listu o tolerancji ma tutaj ogromne znaczenie: religijne niesnaski, zwłaszcza spory między anglikanami a katolikami, wojna domowa i wprowadzenie republiki, przywrócenie monarchii i spiski arystokratów przeciwko władcom, kłótnie między politycznymi stronnictwami. Lekarstwem na to wszystko miało być właśnie upowszechnienie w społecznej świadomości wartości tolerancji i kierowanie się nią w relacjach międzyludzkich. Tolerancja miała być również wyznacznikiem działań administracji państwowej.
List o tolerancji nie tyle mówi nam o tym, czym tolerancja jest, bądź też dlaczego powinniśmy być tolerancyjni, ale raczej wskazuje na jej granice. Wyczytać możemy, iż tolerancja nie jest wartością samą w sobie – jest raczej wartością instrumentalną, społeczną, obywatelską cnotą, nie jest wartością bezwzględną. Ponieważ zaś nie jest ona wartością bezwzględną, należałoby zarysować jej ograniczenia, wskazać te postawy, wobec których nie można być tolerancyjnym. W poniższym wycinku Locke pisze o tym, dlaczego nie powinno się być tolerancyjnym wobec katolików i ateistów – z oczywistych względów motywowane to było również ówczesną sytuacją polityczną w Anglii. Zwróćmy raczej uwagę na jego argumentację, spróbujmy dostrzec poziom bardziej ogólny tych rozważań, dzięki któremu może uda nam się wyznaczyć granice tolerancji w świecie współczesnym.
Przejdźmy już jednak do wniosków bardziej szczegółowych. I tutaj na początku stawiam twierdzenie: Urząd nie powinien tolerować żadnych dogmatów przeciwnych i wrogich społeczeństwu ludzkiemu lub dobrym obyczajom, koniecznym do zachowania w dobrym stanie społeczności obywatelskiej. Ale przykłady tego rodzaju dogmatów są rzadkim zjawiskiem w każdym kościele. Żadna bowiem sekta nie waży się posuwać aż do takiego szaleństwa, żeby zalecać jako dogmaty wiary to, co w jawny sposób burzy podstawy społeczeństwa i wskutek tego potępione jest zgodnym wyrokiem rodu ludzkiego, ponieważ narażałaby wówczas swe własne interesy, swe bezpieczeństwo i dobre imię.
Po wtóre, inne, z pewnością bardziej utajone, ale też tym bardziej niebezpieczne zło zagraża państwu ze strony tych ludzi, którzy dla siebie oraz dla zwolenników swej sekty, z pogwałceniem prawa obywatelskiego uzurpują sobie jakiś przywilej, pod zasłoną odpowiednio dobranych haseł, mających stwarzać złudne pozory. Nigdzie na świecie nie znajdziesz takich, którzy by otwarcie głosili naukę, że nie należy dochowywać wierności, że byle jaka sekta ma prawo obalić z tronu panującego, że do nich wyłącznie należy największa władza rozkazodawcza w każdej dziedzinie. Podobne bowiem nauki, przedstawione w tak nagiej i oczywistej formie, natychmiast by wywołały oburzenie urzędu i zwróciłyby oczy państwa na zło, które się kryje w jego łonie, jak również zrodziłyby troskę o zapobieżenie temu, żeby nie wśliznęło się głębiej. A jednak znajdują się tacy, którzy głoszą to samo, tylko w odmiennych słowach. Bo co właściwie innego chcą wyrazić ci, którzy nauczają, że nie należy przestrzegać żadnych układów z heretykami? Chcą oczywiście wyrazić przez to takie zapatrywanie, że mają po prostu nadany sobie przywilej łamania każdego przymierza, ponieważ wszyscy, nienależący do ich zgromadzenia, są obwoływani heretykami albo przy nadarzającej się sposobności w każdym razie za takich mogą być obwołani? Ci, którzy twierdzą, że ekskomunikowani królowie tracą prawo do panowania, do czego innego zmierzają, jak nie do tego, żeby przywłaszczyć sobie władzę obalania swych królów z tronu, skoro prawo ekskomunikowania zastrzegają wyłącznie dla swojej hierarchii? Władza panowania jest ugruntowana na łasce — oto inne twierdzenie, mające jego szermierzom zapewnić w końcu posiadanie wszystkich dóbr ziemskich, którzy ze swej strony z pewnością aż tak dalece nie prześpią sprawy, aby nie chcieli wierzyć albo publicznie o sobie głosić, że są ludźmi dogłębnie bogobojnymi i zasługującymi na zaufanie. Ci zatem i do nich podobni, którzy wiernym, bogobojnym i prawomyślnym wyznawcom, to znaczy samym sobie, przed resztą śmiertelników udzielają w rzeczach doczesnych jakiegoś przywileju lub jakiejś władzy, bądź też pod barwą religii uzurpują sobie jakąś władzę nad tymi ludźmi, którzy są dalecy od ich wspólnoty kościelnej albo w jakikolwiek sposób od wspólnoty tej zostali odłączeni, ci nie mogą mieć żadnego prawa do tego, by ich urząd tolerował, tak samo jak i ci, którzy nie chcą głosić nauki, że również innych ludzi, mających odmienne od nich zapatrywania w sprawach religii, tolerować należy. Czego bo wiem innego nauczają tacy i do nich podobni, niż że przy pierwszej lepszej nadarzającej się sposobności dokonają zamachu na prawa państwa, na wolność obywateli oraz ich mienie, i o to jedynie zabiegają prośbami w urzędzie, żeby użyczył im łaski oraz wolności, ale tylko do czasu, dopóki sami nie zdobędą dostatecznych środków i sił, by się odważyć na tego rodzaju zamach. Po trzecie, nie może mieć prawa do tolerancji ze strony urzędu kościół, w którego wiarę ktokolwiek zostanie wtajemniczony, tym samym przechodzi w stan poddaństwa i posłuszeństwa względem cudzoziemskiego władcy. W ten bowiem sposób urząd otworzyłby dostęp obcej władzy do panowania w granicach i miastach własnego kraju i zgodzić by się musiał na pobór żołnierzy spośród własnych obywateli — na wojnę z własną ojczyzną. Dla zapobieżenia temu nieszczęściu nie jest żadnym środkiem ratunku owo jałowe rozróżnienie kościoła od dworu panującego, ponieważ tak jeden, jak drugi w równej mierze podlega absolutnej władzy rozkazodawczej tego samego człowieka, który, cokolwiek mu się podoba, jest w mocy wykonać, albo, o ile są to sprawy ściśle religijne lub mające związek z religią — zalecić, co więcej, nakazać wyznawcom swego kościoła pod karą ognia wiecznego. I na próżno ktoś będzie o sobie twierdził, że tylko w sprawach religii jest mahometaninem, w każdej natomiast innej dziedzinie — wiernym poddanym urzędu chrześcijańskiego, jeżeli przyzna, że ma obowiązek ślepego posłuszeństwa wobec muftiego w Konstantynopolu, który z kolei sam jest jak najbardziej posłuszny sułtanowi otomańskiemu i zgodnie z jego upodobaniem rozgłasza zmyślone wyrocznie swojej religii. Chociaż niekiedy jeszcze otwarciej wyrzekłby się rzeczypospolitej chrześcijańskiej ów Turek żyjąc pomiędzy chrześcijanami, gdyby zrozumiał, że ten sam panujący jest jednocześnie głową jego kościoła i państwa.
W końcu tych ludzi, którzy przeczą istnieniu bóstwa, w żaden sposób tolerować nie wolno. Dla ateusza bowiem nie mogą być święte żadne poręczenia, żadne układy, żadne przysięgi, które więziami są społeczeństwa: do tego stopnia, że w następstwie negacji Boga, już bodaj w samej myśli, to wszystko traci swą wartość. Ponadto nie może żadnego przywileju tolerancji udzielić sobie pod przykrywką religii ktoś, kto przez ateizm burzy od posad wszelką religię. Co się zaś tyczy pozostałych mniemań praktycznej natury, choć nawet nie wolnych od błędów, to jeśli tylko za ich pośrednictwem nie starają się ludzie zapewnić sobie panowania i bezkarności publicznej, to, zaiste, nie można podać żadnego powodu, dlaczego nie należałoby tolerować takich kościołów, w których się naucza tych mniemań.

ZAKOŃCZENIE

Odwołując się do tematu pracy specjalnie nie analizowałem problemów globalizacji. Wydaje się, że świat oszalał na punkcie globalnych ideii, państw bez granic, waluty i wspólnego dobrobytu. Ja również jestem zadowolony, że mogę podróżować, poznawać inne kultury i realizować marzenia. Moje marzenia ukształtowali rodzice, wychowawcy a współcześnie sam buduję na fundamentach wiedzy i nauki obraz swojego świata. Wiem, jaki ma być. Pragnę, aby nikt nie ograniczał moich marzeń i możliwości. Chciałbym być tolerowany i akceptowany „ Marzy mi się taki układ świata, iżby każdy mógł wszędzie na globie ziemskim czuć się jak u siebie, a jest to marzenie bynajmniej nie utopijne, choć długodystansowe“ . Pisząc o tolerancji sam zauważyłam, jaki wpływ na moje poglądy wywarli inni. Pogłębiając i czytając zgromadzoną literaturę umiejscowiłem siebie w obrębie idei i tez wcześniej mi nieznanych. Przykłady zamieszczone w pracy najbardziej mnie zdumiały i sprawiły, że jestem tolerancyjny nieco inaczej.
Świat ze swoją historią dowodzą, że tolerancja to czynnik dynamiczny. Zmienia się punkt odniesienia w zależności od kultury, narodu, religii, czasu. Obecnie to pojęcie nabrało nowego znaczenia. Globalizacja doprowadza i uwidacznia róznice kultur. Musimy wszyscy być tolerancyjni, aby sukcesem zakończyło się np. jednoczenie Europy. Czy jednak uda się to zrealizować? Czy wojna nam nie grozi? Przecież obok nas toczą się walki, a ludzie są zagrożeni przez terrorystów. Właśnie oni są przykładem braku tolerancji. Zabijają, gdyż nie akceptują. Ja też wobec nich jestem mało tolerancyjny, jednak uważam, że moja nietolerancja jest w pełni uzasadniona. Dochodzę do wniosku, że zarówno tolerancja pozytywna jak i negatywna jest niezbędna w życiu. Myśliciele są konieczni, a uczucia i duch wiedzy powinny przetrwać wszystko.


BIBLIOGRAFIA

1. Gross J. T., Sąsiedzi. Historia zagłady żydowskiego miasteczka, Pogranicze, Sejny 2000.
2. Jonas H., Zasada odpowiedzialności, Platan, Kraków 1996.
3. Kant I., Uzasadnienie metafizyki moralności, PWN, Warszawa 1970.
4. Kotarbiński T., Drogi dociekań własnych. Fragmenty filozoficzne, PWN Warszawa 1986.
5. Kotarbiński T., Studia z zakresu filozofii, etyki i nauk społecznych, Ossolineum, Warszawa 1970.
6. Locke J., List o tolerancji, PWN, Warszawa 1953.
7. Nietzsche F., Tako rzecz Zaratustra, Bis, Warszawa 1990.
8. Sarte J.-P., Byt i nicość, ZIELONA SOWA, Warszawa 2007.
9. Sekuła J., (red), Idea etyczności globalnej, PWN, Siedlce 1999.
10. Szymczak M., Słownik Języka Polskiego“ PWN Warszawa, 1985.
11. www.maciek.krakow.ids.pl
12. www.tolerancja.com.pl
13. www.tolerancja.zsc13.iq.pl
14. www.yolerancja.com.pl

Dodaj swoją odpowiedź