Recenzja filmu "Pan Tadeusz".
W sobotę 23 października 1999 roku o godzinie 8:00 w Warszawie odbyła się premiera filmu Andrzeja Wajdy "Pan Tadeusz". Czekaliśmy na obejrzenie filmu z niepokojem i wręcz niedowierzaniem. Niewiele dni później wybraliśmy się również do kina w Szczecinie, by obejrzeć i ocenić tą tak bardzo reklamowaną i zachwalaną adaptację dzieła Mickiewiczowskiego. Warto było czekać, bo rezultat jest zaskakujący. Rzeczywiście - reżyser Wajda trafił w gusta większości widzów. Warto wspomnieć jeszcze, że jego dzieło zostało zrealizowane na dwusetną rocznicę urodzin poety Adama Mickiewicza. Reżyser pomieścił w filmie wszystkie legendarne epizody pierwowzoru literackiego oraz całą fabułę: od przyjazdu Tadeusza do Soplicowa po finałowego poloneza.
Powstało dzieło niezwykłe, tętniące życiem, przypominające skąd przyszliśmy i jesteśmy, a jednocześnie na wskroś współczesne. W Panu Tadeuszu nie ma słabych punktów. Muzyka, zdjęcia, scenografia, kostiumy, montaż - wszystko to tworzy niezwykłą wizję świata, który minął. Wydawać by się mogło, że wierszowane kwestie mogą czasem razić w filmie - jednak raczej nie odnosiliśmy takiego wrażenia. Ponad dwie godziny barwnej, wojenno - romansowej akcji mijają jak z bicza strzelił.
Treść filmu "Pan Tadeusz" opowiada o nadziejach na pokonanie rosyjskiego zaborcy i odzyskanie własnego państwa, jakie na krótko rozbudził w polakach cesarz francuzów, Napoleon Bonaparte. Bohaterem tytułowym jest młody człowiek z rodu Sopliców, zakochany w młodziutkiej Zosi, wnuczce Stolnika z Rodu Horeszków, a uwodzony przez starszą od nich obojga Telimenę. Kluczową postacią filmu jest jednak Jacek Soplica - zabójca Stolnika, a następnie pokutnik i tajny emisariusz, który ukrywając się nawet przed własnym synem i bratem, jako Ksiądz Robak przygotowuje w Soplicowie na Litwie zbrojne powstanie przeciw rosyjskiemu zaborcy. Przygotowania te zostają w dużej mierze pokrzyżowane przez Klucznika Gerwazego, dawnego sługę Stolnika i świadka jego śmierci, który chcąc tę śmierć pomścić kieruje energię wyzwoloną w miejscowej szlachcie przeciw Soplicom. Zainspirowany przezeń "ostatni zajazd na Litwie" przyspiesza wybuch antyrosyjskiej rebelii. Jej uczestnicy odnoszą wprawdzie chwilowe zwycięstwo nad wrogiem, ale schronienia przed zemstą cara muszą szukać za granicą, gdzie zostaną do końca swych dni.
Aktorami w filmie są naprawdę wybitni i znani aktorzy, prowadzeni przecież doświadczoną ręką Wajdy, którzy wydobyli z rymów epopeji bogactwo i kunszt genialnego Mickiewiczowskiego języka. Trzynastozgłoskowy wiersz, umożliwił aktorom stworzenie na ekranie galerii pełnokrwistych postaci, tak barwnie opisanych przez wieszcza. Postać Telimeny gra Grażyna Szapołowska. Klucznikiem gerwazym jest Daniel Olbrychski. Postać Hrabiego zabawnie kreuje Marek Kondrat. Sędziego w filmie zagrał z dużym poczuciem humoru, wydobywając z niej rysy niespodziewane dla czytelników epopeji Anrzej Seweryn. Młodsze pokolenie reprezentuje odtwórca roli tytułowej Michał Żebrowski. I wreszcie Zosia. Zagrała ją czternastoletnia Alicja Bachleda - Curuś, wybrana do tej roli spośród tysiąca siedmiuset kandydatek.
Na ekranie Mickiewicz, zgodnie z prawdą historyczną, czyta "Pana Tadeusza" swoim przyjaciołom, przy czym to czytanie jedynie w końcowych sekwencjach filmu towarzyszy obrazowi. Z reguły natomiast znika, gdy tylko rozpoczyna się akcja kolejnej retrespekcji. W filmie, "poeta znękany swarami politycznymi Polaków" rozpoczyna swój poemat od słów, którymi w rzeczywistości się on kończy - od Epilogu:
O tym-że dumać na paryskim bruku,
Przynosząc z miasta uszy pełne stuku
Przekleństw i kłamstwa, niewczesnych zamiarów,
Za późnych żalów, potępieńczych swarów!
Kiedy akcja filmu dobiega końca, kamera wydobywa z półmroku szarej godziny kontury twarzy słuchaczy Mickiewicza. Okazuje się, że byli nimi... bohaterowie poematu - postarzali, zdruzgotani wydarzeniami, które zmusiły ich do emigracji: upadkiem Napoleona i klęską powstania 1830 roku. Ich myśli jeszcze raz kierują się ku "szczęśliwym czasom", kiedy żyli w "swojej krainie", a obraz ponownie nabiera jasnych, pastelowych barw. W imponujących scenach batalistycznych przemaszerowuje przez Soplicowo w roku 1812 Wielka Armia Napoleona, w której są też żołnierze polscy. Jak wymownie brzmią teraz, w finale filmu, słowa z otwierającej poemat Inwokacji:
Litwo! Ojczyzno moja! Ty jesteś jak zdrowie;
Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,
Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobie
Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie.
Właśnie w roli Mickiewicza wystąpił Krzysztof Kolberger.
Całą plejadę znakomitych i popularnych aktorów widzielismy w drugoplanowych i epizodycznych rolach "Pana Tadeusza". Jako podkomorzy - Jerzy Trela, Władysław Kowalski to Jankiel, a Protazy to Mariana Kociniaka. Rolę Chrzciciela odtworzył Marek Perepeczko, Płuta - Krzysztof Globisz, natomiast księdza - Andrzej Łapicki.
W Wajdowskim "Panu Tadeuszu" bardzo piękna i niemal nierozłączna jest przyroda. Nie ma zarezerwowanych wyłącznie dla siebie oddzielnych, "widokowych" ujęć, które spowalniałyby akcję, niemniej nie pozwala widzowi - w scenach plenerowych - stracić się z oczu, tworząc integralną całość z działaniami bohaterów. Odgłosy przyrody słyszalne są również na bogatej ścieżce dźwiękowej, nagranej sześciokanałowym systemem Dolby Digital.
Wybitny kompozytor Wojciech Kilar skomponował słynnego poloneza w "Panu Tadeuszu". Polonez ten w swym wyrazie jest bardzo polski, paradny, odświętny. Ciekawe tylko, dlaczego w filmie ani razu nie słyszymy go w całości. Motywy z poloneza, odpowiednio przetworzone, przewijają się przez różne sceny. Polonez ten towarzyszy napisom czołowym i części napisów końcowych, rozpoczynającej film scenie przyjazdu Tadeusza do Spolicowa oraz Inwokacji, która u Wajdy zamyka opowieść.
Niezwykle bogata ścieżka dźwiękowa filmu, tworząca integralną, artystyczną całość zawdzięcza swoje powstanie mistrzostwu francuskich i polskich dźwiękowców. Na planie byli to - operator dźwięku Philippe Senechal i technik dźwiękowy Philippe Bouchez. Głównym autorem ścieżki dźwiękowej filmu jest polski operator dźwięku Nikodem Wołk - Łaniewski.
Róg - instrument, na którym gra Wojski - wydaje z siebie ograniczoną ilość dźwięków, w dodatku niezbyt przyjemnych dla ucha. Dlatego w filmie podłożono w tym miejscu brzmienie czterech waltorni, zaś słynne echo zostało zastąpione przez Kilara delikatną melodią na smyczki, która niesie się po leśnych zaroślach.
Koncert Jankiela grany jest w filmie na prawdziwych cymbałach, ale tylko przez chwilę, prawdopodobnie dlatego, że cymbałów długo słuchać się nie da. Z tego względu koncert ma formę poloneza i szybko przechodzi w wersję orkiestrową. Nie wypełnie jak w poemacie, osobnej sceny, a jedynie niewielki fragment sekwencji zaręczynowej.
Scenografia była dziejem Alana Starskiego, który jest mistrzem w swoim zawodzie. Doskonale połączył on bajkowość Mickiewiczowskiego opisu z prawdą historyczną. Jest tu naprawdę sporo pięknie przygotowanych dekoracji. Scenografia tworzyła na ekranie spójną całość i odpowiadała moim wyobrażeniom o świecie opisanym w poemacie.
Piękne kostiumy są dziełem Magdaleny Tesławskiej - Biernawskiej. Typowo szlacheckie stroje męskie z tamtych czasów okazały się dużo ciekawsze od kobiecych. Męskie szaty wyróżniały się malwniczością i zaznaczały się w niej wyraźne, bardzo interesujące wpływy Wschodu. Na przykład Grażyna Szapołowska wygląda na ekranie jak światowa kobieta, nie przypomina prowicjonalnej kokietki, którą była Mickiewiczowska Telimena. Jeśli chodzi o Zosię, zgodnie z tym, co napisał Mickiewicz, w scenie zaręczyn z Tadeuszem jest ona ubrana po chłopsku, natomiast w scenie, w której wchodzi w "wielki świat" ma na sobie suknię uszytą na wzór zachodni.
Oglądając film starałem się dostrzec jakiegoś uchybienia ze strony wykonawców np.: ciężarówki w tle, słupów elektrycznych, zegarka elektronicznego na ręce aktora, aktorki i w końcu udało się.
W scenie przemarszu wojsk Napoleona przez Soplicowo w kadrze ukazany był krajobraz Litwy przez który przelatuje nasz poczciwy bociek.
Cóż w tym takiego nadzwyczajnego? Otóż bociek był zaobrączkowany co raczej nie było praktykowane w 1812 roku.
Osobiście polecam ten film wszystkim, którzy nie czytali jeszcze "Pana Tadeusza". Jeszcze bardziej zapraszam osoby znjące treść epopei - dla nich może to stanowić porównanie naszej fantazji z fantazją scenarzystów i pana Andrzeja Wajdy.