Recenzja filmu "Lawa" Tadeusza Konwickiego.
Ostatnio wspólnie z klasą miałem okazję oglądać film pt. Lawa. Opowieść o „Dziadach” Adama Mickiewicza w reżyserii Tadeusza Konwickiego. Jak sam tytuł mówi, obraz ten jest przeniesieniem książki poety na srebrny ekran. W dzisiejszych czasach takie adaptację stały się już codziennością, dlatego dość sceptycznie podszedłem do samego filmu. Jak się później okazało, nie było to do końca słuszne…
Bardzo imponująco przedstawia się lista aktorów. Obok Gustawa Holoubka, wspaniale interpretującego Wielką Improwizację, która ukazuje najwyższy poziom jego gry aktorskiej, widzimy tutaj chociażby Grażynę Szapołowską jako anioła w białej sukni i czerwonej chuście, oraz bardzo dziś popularnego Artura Żmijewskiego, którego Lawa… była jednym z pierwszych filmów.
Za scenografie odpowiedzialny jest Allan Starski. W środowisku filmowym jest to znana i ceniona postać. Tworzył on już scenografię do takich filmów jak Człowiek z marmuru, Lista Schindlera, a także do najnowszego filmu Romana Polańskiego pt. Oliver Twist. Muzyka w filmie, która bardzo dobrze oddaje nastrój scen, to dzieło Zygmunta Koniecznego, laureata chociażby Orła, Polskiej Nagrody Filmowej. Ostatnią jego produkcją jest kompozycja do obrazu Pornografia z roku 2003. Oczywiście należy tutaj wspomnieć także o kostiumach wykonanych przez panie Elżbietę Radke i Małgorzatę Obłoza czy Piotrze Sobocińskim, który wykonał zdjęcia do Lawy…
Dzieło z 1988r. posiada wiele zalet. Główną z nich jest wspaniała gra aktorów, zarówno Gustawa Holoubeka oraz Artura Żmijewskiego czyli dwóch Gustawów-Konradów, jak i Henryka Bistę, tj. Nowosilcowa, czy Janusza Michałowskiego w roli ks. Piotra. Interesujące jest zestawienie pary pierwszych aktorów, grających jedną postać. Żmijewski jest raczej kochankiem kobiet. Holoubek według mnie to człowiek bardziej doświadczony przez życie, poeta ukazujący własne refleksje.
Także zaburzenie kompozycji, którą wyznaczył Adam Mickiewicz jest pozytywnym aspektem filmu. Konwicki pokazuje, iż wiele wątków dzieje się w tym samym momencie, chociaż w książce, są to zupełne inne części dramatu. Na pewno zaciekawia to widza, który po przeczytaniu Dziadów ma tutaj zupełnie inną chronologie zdarzeń.
Kolejnym ciekawym zabiegiem, wprowadzonym przez reżysera było użycie symboli. Nie jestem skłonny uwierzyć, że podczas nocy Dziadów zupełnie przypadkowo w tle słychać było głos puchacza, symbolu śmierci i nieszczęścia. Także zdjęcia pochodzące z obozów koncentracyjnych, z ulic tłocznego miasta wprowadzone podczas chociażby Wielkiej Improwizacji pokazują, że dzieło romantycznego wieszcza ma charakter ponadczasowy, nie odnosi się tylko do początków Polski niepodległej, ale także do dni dzisiejszych.
No i tytuł Lawa, chyba najbardziej intrygująca część całego całej ekranizacji. Analizując go, warto zwrócić uwagę na słowa Wysockiego "Nasz naród jak lawa, Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa, Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi; Pluwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi". Polscy patrioci czyli głębia lawy zostali ukazani w filmie tak jak mówił o sobie Konrad, jako biały orzeł. Ten ptak bezustannie toczy walkę z krukami krążącymi nocą na tle księżyca. Ptaki te to zło, a w filmie pokazana jest ich ciągła obecność. Reżyser przez to chciał pokazać, że nie jest możliwym pozbycie się tych wrogów szczęścia, że zawsze będą obok nas…
Niestety są także rzeczy które mi osobiście się nie podobały. Mimo, iż muzyka jest bardzo interesująca, to jednak po jakimś czasie staje się monotonna. Użycie tego samego tematu muzycznego niestety nudzi dziś młodego widza. Inną wada jest niestety nuda w filmie. Osoba czytająca już Dziady zna także treść ekranizacji. Reżyser poprzez pewne wymieszanie starał się uniknąć uczucia znużenia u widza, jednak niestety nie do końca mu się to udało.
Podsumowując, 77-letni dziś pisarz i reżyser bardzo dobrze poradził sobie z adaptacją dzieła Mickiewicza. Mimo tego, iż mamy tutaj autorską wizję książki to jest to świetne uzupełnienie wiedzy pochodzącej z samego dramatu. Bo uważam, iż w wypadku Lawy trzeba najpierw przeczytać książkę, a potem dopiero oglądnąć film, gdyż prawidłowa interpretacja wizji Konwickiego, możliwa jest tylko po zapoznaniu się z treścią książki…