Dalsze losy Skawińskiego.

Znowu w drodze...Cała przyszłość, jaka wydawała się być przed Skawińskim zniknęła bezpowrotnie...A przecież, tak naprawdę nic się nie wydarzyło, nikt nie zginął na tym statku co osiadł na mieliźnie zeszłej nocy, dlatego, że Skawiński nie zapalił latarni...Czy musiał od razu stracić pracę? Co ma teraz z sobą zrobić ? Dokąd się udać? Gdzie? – Oto pytania jakie nachodziły byłego latarnika z New Yorku.

Cały dobytek jaki Skawiński posiadał stanowiły skromne oszczędności wraz z książkami otrzymanymi od wydawnictwa za to , że kiedyś wpłacił pieniądze na jego konto. Wszystko to było teraz całym bogactwem biednego człowieka, w obcym, nieprzyjaznym kraju...

Amerykanie przechodzili obok Skawińskiego obojętnie, nikt nie zastanawiał się nad tym kim jest ten starzec z nieszczęśliwą miną stojący nad brzegiem oceanu z książkami pod ręką. Każdy myślał tylko o sobie. „Tymczasem przenoś moją duszę utęsknioną....” – Skawiński wciąż nie mógł zapomnieć słów Adama Mickiewicza w „Panu Tadeuszu”. Nawet teraz, kiedy nie wiedział co czeka go za chwilę, najważniejsza była dla niego właśnie ta książka, przez którą stracił pracę, najdroższa i najbliższa jego sercu, książka o Ojczyźnie...O Polsce. Skawiński nie zastanawiał się długo, dokąd ma iść, poszedł prosto do portu, skąd miał nadzieję odpłynąć do Europy. Nie zastanawiał się nad tym czy starczy mu na to pieniędzy, po prostu, szedł i marzył o powrocie do ukochanego kraju. Kiedy doszedł na miejsce-było już ciemno. Port był zamknięty. Starzec , który pilnował bram wejściowych, oznajmił oschłym, nieprzyjemnym tonem, że statki już nie kursują i trzeba, w związku z tym, przyjść tu następnego dnia, najlepiej o wczesnej porze, kiedy ruch pasażerów jest jeszcze mały. Skawiński podziękował portowemu za informację i odszedł w kierunku przybrzeżnej kawiarenki. Za niewielka sumę pieniędzy kupił sobie coś do jedzenia i wynajął pokój w hotelu nad kawiarenką. Przed zaśnięciem, wspominał jeszcze, lata swojej młodości spędzone w Polsce. „Pana Tadeusza” położył sobie pod poduszką i myślał o tym co nowego przyniesie mu nowy dzień. Nie liczył już na los, wiedział, że zbyt wiele razy się na nim zawiódł, i że teraz może liczyć tylko na siebie. Chciał znów zobaczyć zieleń polskich łąk, poczuć powiew wiatru na swojej twarzy, który tak miło go kiedyś ochładzał w letnie polskie miesiące...Około północy, Skawiński zasnął.

Nikt nie wie jak to jest, kiedy człowiek nie jest pewien czy uda mu się przeżyć następny dzień. Zawsze, dla ludzi bogatych, lub średnio-zamożnych jest jakaś, mniejsza – większa gwarancja, że nie skończą oni swego istnienia dnia „dzisiejszego”...Chyba, że weźmiemy pod uwagę ludzi bezdomnych, a do takich możemy właśnie zaliczyć Skawińskiego. Nie miał on domu, nie miał rodziny, ani nikogo bliskiego. Jego szanse na szczęśliwe życie, nie były wcale wysokie. Był już stary, nie tak krzepki jak za młodu, pragnął osiedlić się gdzieś na stałe, a życie wciąż go skądś wyganiało i kazało mu wędrować „z kąta w kąt”. Wszystko co pozostało Skawińskiemu to nadzieja na powrót do domu, do ojczystego kraju, w którym chciał spędzić jesień swojego życia. Tymczasem, w dniu, w którym starzec chciał udać się do portu w godzinach rannych- rozchorował się. Leżał nieprzytomny przez trzy dni. Właściciel hotelu, w którym nocował Polak, wezwał lekarza. Ten oznajmił, że pacjent jest chory na grypę, i że musi poleżeć w łóżku co najmniej dwa tygodnie.

Skawiński nie wiedział co się z nim działo przez okres swojego przymusowego pobytu w małym hoteliku nad oceanem. Kiedy wreszcie doszedł do siebie, właściciel tegoż oto budynku zażądał od niego kwoty jaką wydał na środki do jego pielęgnacji podczas choroby. Okazało się, że wyniosło to połowę oszczędności Skawińskiego. Niestety właściciel był nieubłagany i groził starcowi aresztem w razie oporu spłaty długu. Zapłacił.

Po prawie trzech tygodniach Skawiński wrócił wreszcie do portu. Miał szczęście, tym razem nic nie stało na przeszkodzi, aby wsiąść na statek do Europy. Cena biletu, co prawda nadszarpnęła trochę kieszeń podróżnika, ale nie miało to większego znaczenia, kiedy „w grę” wchodził powrót do domu. Nawet nie zastanawiał się co zrobi, kiedy stanie na europejskiej ziemi i trzeba będzie stamtąd dotrzeć do Polski, bo koniec podróży fraktowcem, którym zamierzał tam dopłynąć, nie miał nastąpić w ojczyźnie podróżnika. Nie było to w tedy takie ważne. Dopiero, kiedy Skawiński znalazł się na „pełnym morzu”, zaczął zastanawiać się nad dalszym środkiem podróży w Europie.

Po kilkunastu dniach , Skawiński, pierwszy raz od niepamiętnych czasów młodości stanął na ziemi starego kontynentu...Była to chwila wielkiego wzruszenia dla starego człowieka. W jednej chwili przypomniał sobie jak doszło do tego, że opuścił on ukochane okolice...Po policzkach zaczęły mu się toczyć wielkie łzy szczęścia. W jego sercu nie było już miejsca na gorycz jaka czuł, kiedy sytuacja zmusiła go do ucieczki z Polski, od swojej rodziny. Uczucia jakie nim zawładnęły były bardzo silne. Skawiński nie miał chwilowo kontaktu ze światem jaki go otaczał. Był głęboko zamyślony, płakał i śmiał się równocześnie. Ludzie patrzyli na niego rozbawionymi oczyma, nie rozumiejąc dziwnego zachowania starca. W końcu, w wyniku uporczywych spojrzeń ciekawskich gapiów , Skawiński powrócił do otaczającej go rzeczywistości. Rozejrzał się po twarzach na niego patrzących i ...szeroko się do nich uśmiechnął. Następnie żwawym krokiem ruszył w głąb miasta, w poszukiwaniu informacji w jaki sposób mógłby się dostać do Polski. Na szczęście doskonale znał on język angielski, bo w przeciwnym razie nic by się nie dowiedział. Od pewnego przechodnia, który był angielskim turystą, kupił plan miasta za amerykańskie pieniądze, albowiem człowiek ten miał przy sobie kilka dolarów i mógł wydać Skawińskiemu należną się resztę. Następnie, Polak udał się do kantoru i wymienił amerykańskie dolary na obowiązującą w tym kraju walutę. Część z reszty swoich oszczędności wymienił na polskie pieniądze. Po wszystkich tych czynnościach, postanowił znaleźć sobie miejsce na nocleg na jedna noc, ponieważ następnego dnia zamierzał znowu ruszyć w dalszą podróż. Schronienie przed nocą znalazł w przydrożnym, podrzędnym hotelu. Zapłacił mało, chociaż jak na pieniężne możliwości Skawińskiego-suma wydawała się ogromna. Drugiego dnia pobytu w Europie stary Polak wstał w optymistycznym nastroju. Miał on nadzieję na rychły powrót do ojczyzny. Spakował w torbę, jaką sobie kupił w butce z pamiątkami, swój niewielki dobytek i ruszył w dalszą drogę...

Trafił on nieprzypadkowo na lokalny dworzec pociągów, i tam zaciągnął informacji o możliwościach dostania się do kraju. Otóż, niedługo miał odjechać pociąg jadący właśnie do Polski , z tym, że bilet do niego przekraczał finansowe możliwości Skawińskiego. Druga z propozycji tyczyła się pracy jaką miał by wykonać podróżnik, aby móc zapracować sobie na wcześniej wspomniany bilet, z tymże podróż opóźniłaby się o kilka dni. Nie mając wielkiego wyboru, zgodził się.

Praca dotyczyła sprzedaży gazet na dworu pociągowym, 10 godzin dziennie za małą sumę pieniędzy za godzinę, zbyt małą jak przemyślał to Skawiński. Jednak ze względu na sytuację w jakiej się znalazł, musiał zgodzić się na warunki pracy bileciarza. Ilość pieniędzy jaką Skawiński zarabiał na tydzień ledwo starczała mu na spłacenie noclegu w hotelu, toteż po dwóch tygodniach siedzenia na dworcu, w celu sprzedaży podrzędnych gazetek wspaniałomyślnego pracownika tamtejszych kolei państwowych...Polak rzucił tą pracę. Jego sytuacja finansowa wyglądał bardzo źle, więc chcąc nie chcąc musiał on poszukać sobie innej posady. W końcu znalazł sobie pracę idealną jak dla jego możliwości intelektualnych i fizycznych. Został tłumaczem. Znał on dobrze język angielski i niemiecki, toteż chętnie go zatrudnili w celu „przekładania” książek z literatury angielskiej na niemiecką. Posada ta dawała mu ogromną satysfakcję z siebie, ponieważ poznał wielu interesujących ludzi, oraz zawarł wiele nowych przyjaźni z ludźmi o podobnych uzdolnieniach językowych co on sam. Po miesiącu takiej pracy, Skawiński mógł sobie wreszcie pozwolić na upragniony bilet do Polski. Z żalem pożegnał się ze swoimi znajomymi z pracy i ...udał się na dworzec pociągów. W okienku z biletami stał cały czas ten sam pracownik co przedtem, nie pamiętał on co prawda ubogiego staruszka, ale uśmiechnął się do Skawińskiego szeroko na widok pieniędzy za drogi bilet do Polski. Po przeprowadzonej transakcji życzył mu szczęśliwej podróży.

Powrót do kraju luksusowym pociągiem trwała 12 godzin. W pociągu Polak czytał kolejny raz Inwokację z epopei narodowej A. Mickiewicza. Myślał o tym co zrobi, kiedy wreszcie zobaczy swoich współrodaków...Co im powie? Nie wiedział.

Co może czuć człowiek, który przez pół życia za czymś tęsknił i u schyłku swoich dni wreszcie to otrzymał? Radość...? Chyba nie ma takiego słowa, które mogłoby oddać w pełni emocji jakie zawładnęły Skawińskim w momencie wyjścia na polski peron stacji kolejowej...Stał on jak sparaliżowany. Na około niego ludzie witali swoich bliskich, którzy właśnie wrócili z dalekich podróży. Mówili po polsku...

Boże....-myślał Skawiński – ile to już lat minęło odkąd słyszałem polskie słowa wymawiane przez żywą istotę? Ileż to lat...?

Zewsząd dochodziły wrzaski roześmianych dzieci, słychać było odgłos pocałunków jakimi witali się bliscy ze swoją rodziną ...Prawdziwie polska atmosfera panowała na peronie, wokół oszołomionego starca. Z jego oczu poczęły się toczyć wielkie łzy szczęścia. Nie wiedział on ile czasu stał na peronie przypatrując się swoim rodakom...Czas się dla niego w tedy nie liczył. Po prostu :stał, myślał i płakał. Oprzytomniał dopiero w tedy, kiedy podszedł do niego mały chłopiec i spytał:

- Co panu jest?

Skawiński spojrzał na malca i również po polsku, dawno nie używanym przez niego językiem odpowiedział:

- Nic syneczku, po prostu: wróciłem do domu...

Dodaj swoją odpowiedź
Język polski

wymyśl Dalsze Losy Skawińskiego - Latarnika Z noweli  ,,Latarnik,, Henryka Sienkiewicza. (trzeba wymyślić dalszą opowiesc książki Skawińskiego ). minimum 2 strony . Błagam!!!!! Reszta w załączniku   NA ocene

wymyśl Dalsze Losy Skawińskiego - Latarnika Z noweli  ,,Latarnik,, Henryka Sienkiewicza. (trzeba wymyślić dalszą opowiesc książki Skawińskiego ). minimum 2 strony . Błagam!!!!! Reszta w załączniku   NA ocene...

Język polski

Dalsze losy Skawińskiego, bohatera noweli H.Sienkiewicza pt.: "Latarnik"

Chciałabym opowiedzieć jak moim zdaniem potoczyły się dalsze losy Skawińskiego, bohatera noweli Henryka Sienkiewicza, pt.: "Latarnik", po tym jak zapomniał zapalić latarni.

Stary latarnik musiał opuścić swoją latarnię i znów wy...

Język polski

czy w porcie można kupić łódkę? musze zrobić dalsze losy Skawińskiego i nie mam pewności

czy w porcie można kupić łódkę? musze zrobić dalsze losy Skawińskiego i nie mam pewności...

Język polski

Napisz jak potoczyły się dalsze losy Skawińskiego "Latarnik"

Napisz jak potoczyły się dalsze losy Skawińskiego "Latarnik"...

Język polski

Potrzebuje jak najszybciej opowiadanie pod tytułem "dalsze losy Skawińskiego" w histori musi zawierać dialog i monolog (CHodzi o kontynuacje opowieści po tym jak Skawińsi wyjeżdża do NY)

Potrzebuje jak najszybciej opowiadanie pod tytułem "dalsze losy Skawińskiego" w histori musi zawierać dialog i monolog (CHodzi o kontynuacje opowieści po tym jak Skawińsi wyjeżdża do NY)...

Język polski

napisz w podpunktach dalsze losy skawińskiego

napisz w podpunktach dalsze losy skawińskiego...