Obyczaje szlacheckie w utworze Adama Mickiewicza pt.: "Pan Tadeusz".
„Tym ładem- mawiał- domy i narody słyną,
Z jego upadkiem domy i narody giną”
Dzieje rodu Sopliców, ukazane zostały na szerokim, panoramicznym tle szlacheckiego życia początków XIX wieku. Jest to obraz sielskiej, błogiej i spokojnej krainy zapamiętanej z czasów młodości wybitnego poety- Adama Mickiewicza. W „Panu Tadeuszu” ukazał on cichy, malowniczy zakątek Litwy, ostoję polskości i prostoty życia, miejsce, gdzie żyje się według szlacheckich obyczajów. Życie w szlacheckim dworze toczy się zgodnie z odwiecznym rytmem przyrody, nie jest zakłócane przez walki, zabójstwa i grabieże (wyjątkiem jest napaść Rosjan na zamek Horeszki i zajazd na Soplicowo). Mieszkańcy utrzymują ze sobą przyjazne, zgodne stosunki sąsiedzkie, organizują wspólne polowania, uczty, wyprawy do lasu. Soplicowska społeczność jawi się jako wielka rodzina, w której każdy ma swoje miejsce i jest niezbędny w danym kontekście utworu. Mieszkańcy Soplicowa i Dobrzynia to pracowici, dobrzy gospodarze i zarazem gorący patrioci kultywujący napoleońską tradycję. Mimo licznych wad i przywar, portret szlacheckiego dworu i jego mieszkańców zawarty w „Panu Tadeuszu” jest sielankowy. Pogłębia go jeszcze bardziej przedstawiony przez Mickiewicza realizm życia szlachty zamieszkałej w Soplicowie. Co rusz spotykamy barwne opisy polowań, uczt, sejmików czy prac rolnych.
Szlachta występuje w „Panu Tadeuszu” jako bohater zbiorowy, nie jest jednak monolitem. Jest wewnętrznie zróżnicowana na określone grupy: magnaterię -ród Horeszków, arystokrację - Hrabia, szlachtę ziemiańską -Soplicowie, szlachtę urzędniczą - Asesor, Rejent, Wojski, Gerwazy, Protazy, szlachtę zaściankową – Dobrzyń. Wszystkie wymienione wyżej warstwy mają wady, lecz wszystkie mogą poszczycić się wieloma zaletami i miłością do swej ojczyzny ojczyzny. A samo Soplicowo wykreowane jest tak, aby „krzepić serca”. Służą temu przywoływane, bliskie sercu znaki polskości: „pola malowane zbożem”, szlachecki dworek Sędziego, w którym się „człowiek napije, nadysze polszczyzny”. Autor nie ukrywa swej idealizacji przedstawionego środowiska.
Znakomitym -a także najważniejszym -przykładem szlacheckiej obyczajowości jest patriotyzm, dość wyraziście ukazywany przez mieszkańców Spolicowa. Bartek zwany Prusakiem powiedział:
"Ilekroć z Prus wracam chcąc zmyć się z niemczyzny /Wpadam do Soplicowa jak w centrum polszczyzny".
Sądzę, że warto zastanowić się nad powyższym cytatem, ponieważ zawiera on najznakomitszą odpowiedź a także dowód na to, iż szlachta posiadała jeden z najwspanialszych obyczajów- patriotyzm...Trzeba zastanowić się też nad trzema punktami: Jakie zwyczaje i znaki po Polsce pozostały w dworze w Soplicowie? Czy- i w jaki sposób próbowano zachować Polskość, oraz jak byli do tych działań ustosunkowani mieszkańcy Soplicowa? Po odpowiedzi na te pytania zrozumiemy w pełni, dlaczego Bartek Prusak uciekał z niemczyzny akurat u Sopliców.
Nie ulega wątpliwości fakt, iż dwór w Soplicowie przepełniony był ogromną ilością pamiątek po niepodległej Polsce. Najwyraźniej przedstawia to autor w pierwszej księdze:
„I też same portrety na ścianach wisiały.
Tu Kościuszko w czamarce krakowskiej, z oczyma
Podniesionymi w niebo, miecz oburącz trzyma;
(...)
Dalej w polskiej szacie
Siedzi Rejtan żałośny po wolności stracie.
(...)
Dalej Jasiński, młodzian piękny i posępny,
Obok Korsak, towarzysz jego nieodstępny.”
Na ścianach widnieją więc wizerunki wielkich polskich patriotów walczących dawnej o wolność ojczyzny, najważniejszy jest jednak zegar, do którego podszedłszy, Tadeusz...
„...z dziecinną radością pociągnął za sznurek,
By stary Dąbrowskiego posłyszeć mazurek.”
Stary zegar kurantowy, jest najważniejszym elementem wystroju wnętrza nie ze względu na wskazywany czas, ale z powodu melodii. Melodii patriotycznej. Wszystko to po to, aby młodzież nie zapomniała o tym, że Polska to niepodległy kraj, jeśli nie na mapie Europy, to przynajmniej w tym jednym dworze. Przedstawiciele starszego pokolenia zauważają bowiem zagrożenia płynące ze strony mody na wszystko co obce. Coraz częściej młodzi ludzie ubierają się po francusku, zapominają o polskich zwyczajach, a więc trzeba im je przypomnieć poprzez ich stosowanie i naukę. Tylko w ten sposób można zachować Polskę w ich sercach. Patriotycznych sercach.
Z tej właśnie potrzeby wynika ważna Sędziego nauka o grzeczności i Podkomorzego uwagi polityczne nad modami. Jest to pierwszy sygnał ze strony tych właśnie starszych ludzi, pamiętających Rzeczpospolitą, że coś jest nie tak, że coraz częściej młodzież zapomina o tym, co najważniejsze, o Polsce.
„Grzeczność nie jest nauką łatwą ani małą.
(…)
Grzeczność wszystkim należy, lecz każdemu inna”
Niestety, z czasem ich najgorsze obawy stają się przykrą rzeczywistością kiedy, chociażby, Telimena zmusza swojego przyszłego męża do ubierania się po francusku. Z drugiej jednakże strony, Zosia, wychowywana przez Telimenę, nie zgadza się na publiczne pokazanie się w stroju innym niż tradycyjny, prosty, polski. Czyż i to nie jest patriotyzm?
Mickiewicz pokazał w "Panu Tadeuszu", jak różni są ludzie: jedni zapominają o kraju w którym żyli, inni ubolewają nad stratą ojczyzny, jeszcze inni wreszcie walczą bez końca w imię wolności. Jednym z takich ludzi jest ksiądz Robak, czyli Jacek Soplica. Jest on jednym z niewielu bohaterów czynnie przeciwstawiających się niewoli. Jest on częstym bywalcem w Soplicowie, gdzie próbuje przygotować powstanie ziem litewskich. Walczył już na wielu frontach po stronie Napoleona, a teraz chce przywitać cesarza w już wyzwolonej Litwie. Wspomniałam o Napoleonie. Otóż, nie tylko Robak czekał na niego. Cały naród polski wiązał z nim ogromne nadzieje. Wszyscy liczyli na to, że w swoim marszu na Moskwę "przy okazji" wyzwoli Polskę i Litwę. Wszyscy mieli nadzieję, że już skończy się ta niewola i Polska znowu będzie mogła istnieć na mapach. Nadzieja ta rosła z każdą chwilą, z każdym kolejnym metrem przebytym przez wojsko francuskie, z każdą kolejną wiadomością o zwycięstwie. Nic więc dziwnego, że wizyta wielkich przywódców wojsk napoleońskich w Soplicowie stała się okazją do wielkiej manifestacji polskiego patriotyzmu i obyczajowości tego uczucia, przekazywanego w „pokolenia na pokolenie”.
„Polak, chociaż stąd między narodami słynny,
Że bardziej niźli życie kocha kraj rodzinny,
Gotów zawżdy rzucić go, puścić się w kraj świata,
W nędzy i poniewierce przeżyć długie lata,
Walcząc z ludźmi i z losem, póki mu śród burzy
Przyświeca ta nadzieja, że Ojczyźnie służy”
W czasie pobytu w dworze soplicowskim Dąbrowskiego, Kniaziewicza i innych dowódców wielkiego wojska, dwór ten dwukrotnie dał popis nieprawdopodobnego wręcz patriotyzmu. Najpierw za sprawą Wojskiego i jego serwisu, później dzięki Jankielowi.
Wszelkie potrawy na ucztę dla wielkich gości, przygotowywał Wojski. Podał on swoje dania na niecodziennym serwisie. Przedstawiał on w piękny sposób sceny z czasów świetności Rzeczypospolitej. Był on jak fotografie, które w tamtych czasach przedstawiały codzienność, dziś jednak wyciskały z każdego łzy tęsknoty za tym, co utracone. Przedstawiały scenki z sejmików, zgromadzeń szlachty, wyborów i nic nie byłoby w tym nadzwyczajnego gdyby nie pojedynczy osoby, które burzyły całą harmonię obrazów. Jednym z nich był szlachcic, który nie mógł podjąć ostatecznej decyzji i zdawał się na los, fatum. Dla tego człowieka nie istniały żadne zwierzchnie wartości. Na drugiej scenie przedstawionej na talerzach również dokonywano ważnych wyborów i widać już było, że szlachta doszła do porozumienia z wyjątkiem jednej osoby, zdrajcy krzyczącego „veto!”. Burzy on wszystko, całe zmagania szlachciców, dla tego człowieka nieważne jest dobro ogółu, najważniejsze jest jego własne zdanie. Te dwie postacie są na serwisie symbolami niezdecydowania, bierności, egoizmu i zdrady, które doprowadziły Polskę do upadku.
Drugą manifestacją patriotyczną stał się koncert na cymbałach w wykonaniu Jankiela, starego Żyda, mistrza gry na tym instrumencie. Już od początku jego gra przybiera charakter narodowy. Zaczyna od Poloneza Trzeciego Maja i od razu napełnia serca zgromadzonych radością. Młodzież, nie rozumiejąc prawdziwego znaczenia gry Jankiela, zaczyna tańczyć, lecz starcy rozumieją, pamiętają: \"Starców myśli z dźwiękiem w przeszłość się uniosły". Tak, starcy pamiętali, pamiętali również o Targowicy, która pojawiła się w grze Jankiela pod postacią zdradzieckiego, fałszywego tonu. Po innych patriotycznych utworach rozbrzmiał wreszcie wspaniały Mazurek Dąbrowskiego, dumny hymn wolności, niepodległości i patriotyzmu budząc w każdym sercu pamięć i żal, tęsknotę.
„Poloneza czas zacząć.- Podkomorzy rusza
(…)
Brzmią zewsząd okrzyki
„Ach, to może ostatni!” patrzcie, patrzcie, młodzi
Może ostatni, co tak poloneza wodzi”
Takie momenty łączyły wszystkich w patriotycznym oczekiwaniu na wolność, a także w walce. Tak było w czasie zajazdu, kiedy dwa zwaśnione rody połączyły siły przeciw Moskalom. Tak też było na frontach, w wojsku napoleońskim. Nie istniały podziały, nie istniały spory, istniała tylko wiara w zwycięstwo, nadzieja na wolność i miłość do ojczyzny.
Kolejnym przykładem szlacheckiej obyczajowości, jest dbałość o gospodarstwo. Tyczy się to między innymi pracy w polu. Kończyła się ona wraz z zachodem słońca. Wszystko było należycie dopilnowane i perfekcyjnie zorganizowane, nad porządkiem czuwał sam Sędzia:
„Słońce nad nim czerwone jak pożar na dachu;
(…)
I zgasło. I wnet sierpy, gromadnie dzwoniące
W zbożach, i grabiska suwane po łące
Ucichły i stanęły: tak pan Sędzia każe,
U niego za dniem kończą prace gospodzrze.
„Pan świata wie, jak długo pracowac trzeba;
Słońce, Jego robotnik, kiedy znidzie z nieba,
Czas i ziemianinowi ustępować z pola”.
Sam gospodarz doglądał porządku, nie wahał się opuścić swych gości, by skontrolować wszelkie prace i dany stan gospodarstwa:
„(…) Gospodarz widzi, w jakim stanie jest obora;
Dozoru tego nigdy sługom nie poruczy,
Bo Sędzia wie, że oko pańskie konia tuczy”
Warto wspomnieć też o staropolskiej grzeczności, podczas spaceru w lesie. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie zachowana kolejność, w jakiej wracali z przechadzki. Na samym przedzie szły małe dzieci z dozorcą, potem Sędzia szedł z Podkomorzym, obok pan Podkomorzy otoczony rodziną, panny tuż za starszymi, a młodzież na boku. Owe „ustawienie” nie było wcale umowne, wynikało one z grzeczności i szlacheckiego obyczaju:
(…) nikt tam nie rozprawiał
O porządku, nikt mężczyzn i dam nie ustawiał,
A każdy mimowolnie porządku pilnował.
Bo Sędzia w domu dawne obyczaje chował
I nigdy nie dozwalał, by chybiano względu
Dla wieku, urodzenia, rozumu, urzędu”
Obyczaje szlachty widoczne są także podczas śniadania. Znajdują się na nim tradycyjne dania i potrawy staropolskie. Kawa podawania była na kwiecistej tacy w porcelanowych, saskich, złotych filiżankach. Przy każdej z nich widniał mały garnek do śmietanki:
„Takiej kawy jak w Polszcze nie ma w żadnym kraju:
W Polszcze, w domu porządnym, z dawnego zwyczaju,
Jest do robienia kawy osobna niewiasta,
Nazywa się kawiarka; ta sprowadza z miasta
Lub z wicin bierze ziarna w najlepszym gatunku
I zna tajne sposoby gotowania trunku”
Na obiad zaś wzywano szlachtę dźwiękiem dzwonu, był on bardzo pomocny, np. podczas gdy wszyscy udali się do lasu na grzybobranie, taki dźwięk był jednoznaczny z tym, iż pora już porzucić owe zajęcie i udać się na zasłużony posiłek :
„Dzwon wciąż dzwonił
(…) Odgłos nie smutny, wcale nie pogrzebowy
Jak się Hrabiemu zdawało, owszem, obiadowy.
Dzwon ten, w każde południe krzyczący z poddasza,
Gości i czeladź domu na obiad zaprasza:
Tak to było w dawnych licznych dworach we zwyczaju”
Zachowanie się nowych gospodarzy- Zosi i Tadeusza, było niezmiernym oddaniem czci obyczajom staropolskim. Podczas swoich zaręczyn, usługiwali gościom, nie siadając do stołu, ale spożywając posiłki na stojąco:
„Tadeusz i Zofija do stołu nie jedli;
Zajęci częstowaniem włościan, chodząc jedli.
Starożytny był zwyczaj, iż dziedzice nowi
Na pierwszej uczcie sami służyli ludowi”
Soplicowo było miejscem, gdzie istniała Polska. Kto wie, może nie tylko w sercach Polaków. Może przez tą obyczajowość, przez tę wiarę Soplicowo stało się swoistą enklawą wśród zła i niewoli. Może ten patriotyzm, obyczaje i nadzieja były tak silne, że roztoczyły wokół Soplicowa pewną barierę dla wszelkich rosyjskich wpływów? Może ta miłość do ojczyzny pozwalała zapomnieć na chwilę o jej stracie? Zaiste, czyż nawet pomimo rosnącej w siłę mody na francuszczyznę, takie miejsce nie było doskonałe do zmycia z siebie niemczyzny?...„Bo szlachta polska, chociaż niezmiernie kłótliwa, i porywcza do bitew, przecież nie jest mściwa”…