Co Jan Paweł II zmienił w Twoim życiu lub w ojczyźnie?
16 października 1978 roku na Placu Św. Piotra zebrał się tłum wiernych oczekujących wyboru nowego papieża. Jest godzina 1818.Rozlegają się okrzyki radości, bo pojawia się biały dym nad Kaplicą Sykstyńską. Wkrótce, na balkonie bazyliki ukazują się duchowni. Kardynał Perykles Felici ogłasza wieść: „Annuntio vobis gaudium magnum – habemus papam!” („Ogłaszam wam wielką radość – mamy papieża!”). Zgromadzeni biją brawa i cieszą się. Po chwili dostojnik Kościoła dodaje: „Najdoskonalszego i Najprzewielebniejszego Pana, Świętego Kościoła Rzymskiego, Pan kardynała Karola Wojtyłę, który przybrał imię Jan Paweł II”. Papież z Polski? Polska – gdzie to jest – zastanawia się tłum. Ojciec Święty zwraca się do wiernych: „ Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Najdrożsi bracia i siostry, wciąż jeszcze jesteśmy pogrążeni w bólu po śmierci naszego ukochanego Ojca Jana Pawła I. I oto najczcigodniejsi kardynałowie powołali nowego biskupa Rzymu. Wezwali go z dalekiego kraju, ale tak zawsze bliskiego we wspólnocie wiary i tradycji chrześcijańskiej. Bałem się przyjąć ten wybór, ale zrobiłem to w duchu pokory i posłuszeństwa naszemu Panu i w całkowitym zaufaniu do jego Matki Najświętszej – Madonny. Nie wiem, czy będę umiał dobrze wypowiedzieć się w waszym – naszym – języku włoskim. Gdybym się pomylił, poprawcie mnie. Dziś staję przed wami, by wyznać naszą wspólną wiarę, naszą nadzieję, naszą ufność w Matkę Chrystusa i Kościoła, a także rozpocząć od nowa tę drogę historii Kościoła z pomocą Boga – z pomocą ludzi.”
Tak było 27 lat temu. Na pamiątkę tego wydarzenia, w 2001 roku Episkopat Polski ustanowił Dzień Papieski w naszym kraju. Obchodzony jest zawsze w niedzielę poprzedzającą rocznicę wyboru Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową.
Ten rok jest szczególny... Po raz pierwszy Dzień Papieski obchodzony był bez obecności wśród nas Jana Pawła II w ziemskim wymiarze...
W tym czasie zastanawiałam się nad tym, co nowego do mojego życia wniósł Jan Paweł II. I doszłam do wniosku, iż zmienił On w nim bardzo wiele rzeczy.
Papieskie nauczania stały się dla wielu ludzi inspiracją do tworzenia nowych idei, do życia w sposób dobry i przynoszący ogólną radość.
Myślę, że to dzięki Niemu religia stała się dla mnie czymś więcej niż tylko tradycją rodzinną i obowiązkiem jej przedłużenia. Za sprawą Jego wiary i nadziei zrozumiałam, iż religia, wiara w Boga to duchowe spełnienie. Chodzenie co niedzielę do Kościoła stało się czystą przyjemnością i nie wyobrażam sobie, bym w ten dzień opuściła Mszę Świętą. Choć nie jestem fanatykiem religijnym, rozumiem na czym ma polegać wiara; wiara w Boga, wiara w życie...W świecie, który „hołduje marności”, gdzie bezustannie dąży się do zdobywania ziemskich dóbr, jedyną stałą wartością jest Bóg. Stwórca stał mi się bliski i ujawnia się w codzienności, radości.
Jan Paweł II sprawił także, że czynienie dobra przychodzi mi z łatwością. Przestałam się zastanawiać nad tym, czy będę miała z tego jakiś zysk, czy też nie. Wojtyła powiedział kiedyś: „Nigdy nie jest tak, żeby człowiek, czyniąc dobrze drugiemu tylko sam był dobroczyńcą. Jest jednocześnie obdarowywany tym, co ten drugi przyjmuje z miłością.”. Tą zasadę przyjęłam w mym życiu i staram się do niej stosować. Zawsze pamiętam o tym, że gdy komuś pomagam w ciężkie sytuacji, w jakimś problemie, gdy udaje mi się zapobiec złu, by cieszyć się równie mocno lub mocniej ze szczęścia jakim obdarowałam tegoż nieszczęśnika, jakim on mnie obdarował... Dobro to wierność przyjętym zasadom i ideałom, honor, odwaga; postępowanie z tym kodeksem etycznym i moralnym, jaki został przeze mnie przyjęty, jakiego nauczył mnie sam papież. To ono sprawia, że jestem w pełni człowiekiem, udowadnia, iż nie jestem pozbawiona uczuć i emocji, świadczy o moim człowieczeństwie. Świat, w którym przyszło nam żyć to zła rzeczywistość, ale dzięki Wojtyle wielu ludzi stara się, by choć trochę zmienia się na lepsze. I z czasem na pewno się tak stanie...
Polak ten pokazał mi, czym dla prawdziwego obywatela winna być jego ojczyzna. Nauczył mnie, iż dla niej powinniśmy wyrzekać się szczęścia osobistego, poświęcać swój honor i życie. Zrozumiałam, że by uratować naród, by dać mu w razie takiej potrzeby wolność, musimy o to walczyć z całego serca, z całej swej miłości. Bo to służba ojczyźnie jest najważniejszą cnotą człowieka, chociaż na ziemi ściga ją zazdrość. Jan Paweł II starł się kształtować młodzież w duchu patriotycznym, mówił o tym, by dla ojczyzny być gotowym na wszystko, na wszelkie ofiary i poświęcenia, na oddanie życia. Wierzył w to, iż Polska jest narodem walecznym, który mimo wielu wad, w chwili zagrożenia potrafi zdobyć się na odwagę i bohaterstwo. W 1979 roku w Krakowie Wojtyła rzekł do swego narodu: „(...) Proszę was, abyście całe to duchowe dziedzictwo, któremu na imię „Polska”, raz jeszcze przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością (...), abyście nigdy nie zwątpili i nie znużyli się i nie zniechęcili, abyście nie podcinali sami tych korzeni, z których wyrastamy (...). Proszę was o to. Amen”. Dał nam wiarę i nadzieję na lepsze jutro, sprawił, iż zaczęliśmy dostrzegać piękno polskich gór, miast... To Jan Paweł II uratował nasz kraj przed komunizmem, wspomógł walczących o jego dobro ludzi - Lecha Wałęsę, prosił o pomoc dla narodu polskiego inne państwa... I odniósł jakże chwalebne zwycięstwo w tej bitwie o szczęście i przetrwanie ojczyzny. Jego ojczyzny, naszej ojczyzny... Choć miłość do kraju jest trudną rzeczą, nie należy się jej wyrzekać. Ona jest świadectwem potęgi przodków i naszej. Aczkolwiek nie powinniśmy nadużywać wyrazu „ojczyzna”, by nie stać się ludźmi małymi i nikczemnymi, pragnącymi pod jej szyldem załatwić swoje sprawy osobiste, często nieuczciwe interesy, gdyż to już nie jest patriotyzmem i z pewnością nie jest nauką papieża. Prawdziwa miłość do państwa polega na dostrzeżeniu piękna jej przyrody oraz ludzkiej niedoli, na pomaganiu innym.
Przez ponad 26 lat, na różny sposób my, Polacy, wyrażaliśmy naszą miłość względem osoby Ojca Świętego Jana Pawła II. Fakt ten nikogo nie dziwił. W momencie odejścia do domu Ojca ludzkość złożyła mu hołd. Katolicy, chrześcijanie, a także wyznawcy innych religii oraz poszukujący swej drogi do Boga ludzie dobrej woli zdawali sobie sprawę z wielkości tego człowieka. Z Nim modliliśmy się. W Jego słowa wsłuchiwaliśmy się. Razem z Nim poszukiwaliśmy sposobów na rozwiązywanie trudnych problemów ludzi, zwłaszcza najbardziej ubogich. Nie mogliśmy jednak przewidzieć, iż w chorobie i w momencie Jego odejścia do wieczności będziemy przy Wojtyle tak blisko. Odnosiło się wtedy wrażenie, że każdy z nas jest na Placu Św. Piotra, że czuwa przy łóżku cierpiącego papieża, jak przy kimś najbliższym. W czasie żałoby i pogrzebu byliśmy blisko niego, a także blisko siebie nawzajem. Te dni uwidoczniły skrywane głęboko, niejednokrotnie dotknięte bolesnym doświadczeniami, pragnienia żarliwej modlitwy, miłości, jedności, solidarności, dobra i międzyludzkiej życzliwości. Uświadamialiśmy sobie, iż wartości te są najgłębszymi potrzebami człowieka, ponad konfliktami, grą interesów, bezwzględnością ekonomii czy wąsko pojętym sukcesem. Trudno powiedzieć, czy kiedyś w historii naród człowieczy, cały świat głębiej odczuwał takie zjednoczenie wokół wartości, które głosił i którymi żył Wielki Papież.
Jeden człowiek, a zrobił tak wiele dla ludzkości. Jeden człowiek, który zmienił bieg historii na lepsze.
Szkoda tylko, że uświadomiliśmy to sobie dopiero po Jego śmierci...