Alek, Rudy i Zośka – ludzie, którzy potrafią pięknie żyć i pięknie umierać. "Kamienie na szaniec".
Czas II wojny światowej był czasem szczególnie ciężkim dla Polski. Śmierć pochłaniała miliony ofiar, żyjących pozostawiając zranionymi psychicznie i duchowo. Nas, Polaków, każdego dnia wojenne życie stawiało przed wyborem: żyć, byle jak i bez honoru, ale jednak żyć, bez obawy o przyszłość swoją i rodziny, czy poświęcić swoje istnienie i mieć świadomość tego, że w każdej minucie można umrzeć, ale umrzeć godnie, wiedząc, że i godnie się żyło. Był to wybór wyjątkowo trudny, gdy miało się ledwie osiemnaście lat i całe życie przed sobą, a niewiele doświadczeń. Bohaterowie „Kamieni na szaniec” Aleksandra Kamińskiego potrafili coś w czasach II wojny światowej niesamowitego i bezsprzecznie godnego podziwu: wiedzieli, jak pięknie żyć i pięknie umierać.
Alek, Rudy i Zośka, mimo szalejącej wokół szarugi wojennej, nie poddali się nawet na moment. Mimo bardzo młodego wieku potrafili uczynić swoje życia godnymi zapamiętania przez kolejne pokolenia. Czy dzisiejszych nastolatków byłoby stać na czynną walkę z okupantem, codzienne małe i wielkie bitwy wewnątrz siebie, ryzykowanie życia w zamian za wolność ojczyzny? Jak wiele odwagi, ile bohaterstwa trzeba było, by zdjąć płytę z pomnika Kopernika, zrywać niemieckie flagi, wymierzać bronią w gestapowców! Alek, Rudy i Zośka potrafili dać z siebie wszystko, nie rezygnując przy tym z piękna codziennego życia; zwyczajnych (a jednocześnie jakże niezwykłych) dni młodego człowieka.
Śmierć kojarzyła mi się zawsze z doświadczeniem strasznym, wręcz naturalistycznie brzydkim, jeśli można tak powiedzieć. Jednak w powieści A. Kamińskiego „Kamienie na szaniec” śmierć jest nieuchronnym końcem pięknej drogi życia, a więc jest w pewnym sensie końcem pięknym. Alek, Rudy i Zośka umierają bowiem tak, jak żyli: wyjątkowo i właśnie pięknie. Obrazuje to chyba najpełniej mój ulubiony fragment książki A. Kamińskiego, kiedy to Czarny Jaś deklamuje umierającemu Rudemu „Testament” Juliusza Słowackiego. Śmierć Alka i Rudego (tym smutniejsza, bo umarli tego samego dnia), a potem także Zośki, była doświadczeniem trudnym dla wszystkich, z różnych względów. Z całą pewnością wszystkie te trzy śmierci, mimo iż niemożliwe do wybaczenia, tragiczne i bolesne, były jednak w pewnym sensie także „piękne”, bowiem przyjęte z takim samym honorem, jak ból i rozterki życia.
Życie i śmierć są człowiekowi nieodłączne, trwają z nim od początku świata. Nie są jednak niezmienne, można je formować, malować barwami brzydoty, nienawiści, rozpaczy, miłości, radości, piękna. Bohaterowie „Kamieni na szaniec” Aleksandra Kamińskiego unieśli ciężar godności, zbyt ciężki dla wielu ludzi żyjących w lepszych czasach i w łatwiejszych okolicznościach. Mimo kwitnącej wokół nienawiści nie zapomnieli o honorze i miłości do ojczyzny. Alek, Rudy i Zośka musieli być może zbyt szybko dorosnąć. Opowieść o nich udowadnia mi jednak, że w trudnym, niecierpliwym i dzień po dniu uśmiercanym świecie, można pięknie żyć i pięknie umierać. Mam nadzieję, że kiedyś ludzie wokół mnie także to zrozumieją.