Egzystencja, Życie człowieka, rozważania o jego sensie i celowości.

„Na szczycie góry jesteśmy bliżej nieba niż na równinie. Ale nie jesteśmy bliżsi temu, żeby latać”. Te słowa Simone Weil, francuskiej myślicielki, filozofa i etyka mówią o ograniczoności ludzkiego poznania. W jakikolwiek sposób dążyć by do prawdy, zawsze dojdzie się do jakiejś granicy, poza którą kończy się doświadczenie, a zaczyna wiara. Wiara i oczekiwanie spełnienia pragnień, oczekiwanie perspektywy i nadziei w sensie duchowym. Jest rzeczą charakterystyczną, że im bardziej wikłamy się w ludzką codzienność, tym natarczywiej jawią się pytania o ideały życia : czy żyję godnie i uczciwie ? I dalej : co to właściwie jest życie, jaki jest jego sens i cel ? Wreszcie : jakie są ideały ludzkiej egzystencji ?
Na przestrzeni wieków w różny sposób próbowano odpowiedzieć na te pytania. Albert Camus w „Micie Syzyfa” napisał : „Bogowie skazali człowieka na bezustanne poszukiwanie Ziemi Obiecanej i oddalając go od niej, ilekroć widać ją wreszcie na horyzoncie, (ale) samo wdzieranie się na szczyt starczy, by wypełnić serce człowieka”. Mitologiczny Syzyf wyraża więc los istoty ludzkiej , rzuconej w otchłań świata. Gdy cel jest już prawie osiągnięty, widzi on, jak podjęty z takim trudem wysiłek idzie na marne, kamień spada w dół. Schodzi więc, by go na powrót podźwignąć. Świadomy absurdal;ności sytuacji : wysiłku i niepowodzenia, które czeka na końcu drogi, stawia się ponad swoim losem, staje się silniejszy niż kamień, który musi wtoczyć, Syzyf ma świadomość potrzeby nieustannego działania, pięcia się „ku szczytom”, walki. Może przecież zdarzyć się, że wbrew fatum kiedyś przypadek zadrwi z przeznaczenia. A jeśli nawet tak nie będzie, to warto przecież zmierzać „ku szczytom” dla samego heroicznego protestu, dla dążenia do pomyślnego finału. Tak więc może nie ostateczny cel, lecz zmierzanie ku niemu jest właśnie ową Ziemią Obiecaną.
Jest także inna samotność - samotność Hioba poszukującego ukojenia w Stwórcy. Wbrew losowi ówe biblijny patriarcha z pokorą znosi największy ból - utratę wszystkiego, co posiadał i własną udrękę. Rozumie, że jest to wola Boża, trwa w wierze, uznając mistycyzm za Najwyższe Objawienie.
Nieco odmienne spojrzenie na wartość i sens ludzkiej egzystencji odnajdujemy w „Księdze Koheleta”. Autor dochodzi do wniosku, że wszystko co otacza człowieka na ziemi jest niczym, bowiem wszystko to „marność i gonienie za wiatrem”. Nasuwa się tu oczywiście pytanie : dlaczego ? Dzieje się tak dlatego, że w obliczu Boga wszystkie doczesne wartości stają się nic nie znaczącymi drobiazgami, za którymi nie warto się nawet oglądać. Bowiem to, o co ludzie zabiegają przez całe życie : bogactwo, uroda, siła, sława, władza -wszystko to okazuje się w ogólnym rozrachunku niczym. Echa poglądów Koheleta przeniknęły i do literatury polskiej.
Daniel Naborowski - twórca barokowy - w swojej twórczości poszukuje uzasadnienia faktu istnienia człowieka w świecie. Jego wnioski nie są zbyt optymistyczne. Utwory : „Marność” i „Krótkość żywota” dają temu niezbite świadectwo.
W Wiersz „Marność” Naborowski nawiązuje do przesłania Koheleta, prezentując jednocześnie swój własny sposób rozumienia świata. Dostrzega, że świat hołduje marności, ale nie wyciąga z tego skrajnych wniosków. Nie nawołuje do odrzucenia wszystkiego, co ziemskie i doczesne, nie wzywa do ascetycznego umartwiania ciała. Radzi natomiast umiar, znalezienie złotego środka w życiu, prowadzenia uporządkowanego, spokojnego życia w zgodzie z Bogiem. Bóg jest bowiem celem człowieka, należy więc żyć tak, jak każą przykazania, pamiętając o karze za grzechy, ale nie wpadając przez to w jakieś skrajności.
Natomiast "Krótkość żywota" - jest rozważaniem istoty życia ludzkiego w perspektywie uniwersalnej, w wymiarze boskim. Człowiek jest tylko przechodniem w świecie, który trwa wiecznie, czas życia ludzkiego jest jedynie : dźwiękiem ,dymem, błyskiem, punktem, cieniem, wiatrem, głosem
Nie trwa wiecznie, nic się nie powtarza, wszystko przemija. Dla wielu ludzi życie zaczyna i kończy się już w kołysce
Podobny nastrój pojawia się w utworach Mikołaja Sępa - Szarzyńskiego. Całe jego życie to zastanawianie się nad zmiennością świata doczesnego. W rezultacie doszedł do przekonania o wewnętrznym rozdarciu człowieka, którego nadrzędnym celem powinno być dążenie do świętości. Odczuwał osamotnienie w kosmosie i słabość ludzką, która wiąże się z grzechem i śmiercią. Od rozpaczy uwolnić może tylko szczególne zrządzenie łaski i opieka Opatrzności. Do wyrażenia swego stanowiska posłużył się formą sonetu.
Sonet IV cyklu „Rytmy abo wiersze polskie”, opisuje walkę człowieka z szatanem. Jest to ogromnie ważna walka, bo stawką jest życie wieczne. Po stronie szatana opowiadają się wszystkie dobra ziemskie.
Poeta prosi Boga o pomoc, bo czuje, że sam człowiek nie jest w stanie zwalczyć szatana, bo jest słaby, lecz wierzy, że pomoc i opieka Boga zapewni mu zwycięstwo.

Zaś w sonecie V - poeta stwierdza, że miłość jest właściwością życia ludzkiego, lecz kieruje się ono ku rzeczom doczesnym : władzy, sławie, bogactwu, kobiecie. Ale człowiek powinien przeciwstawić się tym pokusom, dążeniom własnego, niedoskonałego ciała i obrać za cel miłość Boga. Poeta rozróżnia więc 2 rodzaje miłości : trwała - celem jest Bóg i nietrwałą - jej celem są rzeczy doczesne.
Widzimy więc, że w swoich utworach poeta przedstawił niezwykle dramatyczny wizerunek życia człowieka : jest on ze swej natury rozdarty miedzy wartościami ducha i ciała. Dobra świata są nietrwałe i oddalające człowieka od właściwego celu ziemskiego bytowania : zmierzaniu ku Bogu.
Świat jest dynamiczny czyli prowadzona jest ciągła walka ze złem i pełen dysharmonii - sprzeczności : ciało i dusza.
Głęboko pesymistyczne refleksje na temat ludzkiego życia przyniosła także XIX - wieczna filozofia - Artura Schopenhauera. W myśl jej założeń życie ludzkie było pasmem cierpień , niemocy, apatii i znużenia. Poglądy te stały się doskonałą „pożywką” dla dekadentów, do grona których przez pewien czas należał Kazimierz Przerwa - Tetmajer. Słynnym antymanifestem pokoleniowym stał się wiersz pt. „Koniec wieku XIX”.
Po jego przeczytaniu odnosi się wrażenie, że bohaterem jest człowiek smutny, przygnębiony, złamany przez życie, który prowadzi dialog wewnętrzny z samym sobą, próbując w ten sposób znaleźć jakąś ideę, cel swego istnienia, coś, co mogłoby go wyzwolić ze stanu odrętwienia i niemocy. Jednak okazuje się , że cały kulturowy i ideowy dorobek ludzkości już się w mniemaniu podmiotu lirycznego przeżył i nie ma mowy o powrocie do przeszłości, do postaw i idei, które już były, bo żadna z nich nie stanowi lekarstwa na „ból istnienia” : wiara nie daje ukojenia, walka jednostki jest czymś absurdalnym, rezygnacja nie zmniejsza bólu, a nadmierne użycie nie zaspakaja ciągłego nienasycenia. Człowiek jest więc całkowicie bezradny wobec życia, nie znajduje w nim nic trwałego i przynoszącego szczęście.
Wpływy filozofii Artura Schopenhauera widoczne są też w utworze „Któż nam powróci ...”, w którym podmiot liryczny wyraża rozczarowanie i ból swego pokolenia, które straciło najlepsze lata swej młodości na bezowocne poszukiwania idei i wartości. Ich pragnienia nigdy nie zostały zaspokojone, są przepełnieni smutkiem i bólem.
W wierszu pt. „Wszystko umiera ze smutkiem i żałobą” widzimy skrajny pesymizm podmiotu lirycznego, który nie wierzy w nic, neguje wszystko, nawet nieśmiertelność ludzkiej duszy. Poczucie tragizmu sytuacji potęguje się poprzez taką refleksję - nie ma życia po śmierci, a więc życie ziemskie jest bezcelowe. Każdy byt musi przeistoczyć się w niebyt. Nic nie zmartwychwstanie takie jakie było niegdyś, człowiek jako materia będzie trwać do końca ziemi, ale nigdy nie zmartwychwstanie w swej dawnej postaci. Istota ludzka ginie jak zwierzę czy roślina. Ludzkie starania, walki, złorzeczenia, bunty nie mają sensu, gdyż kresem każdego jest nieuchronna śmierć, której nie można się sprzeciwić. Człowiek nie rodzi się do zwycięstwa na lose, ale musi się mu poddać.
Wyraźne wpływy dekadentyzmu możemy też odnaleźć w utworze „Fałsz, zawiść ...”. Świat zostaje w nim przyrównane do płynącej wody, a życie człowieka to samotna łódka unosząca się biernie i bezwolnie na falach rzeki. Człowiek nie jest w stanie płynąc błot, mielizn, jego łódź wciąż zatrzymuje się na rafach : falszu, obłudy, zakłamania, chciwości, małości, podłości. Pozostaje więc tylko całkowita rezygnacja, odrzucenie wioseł i dryfowanie bez celu i sensu. Rodzi się tylko niezmierzony ból i żal, że człowiek zrodzony do piękna i szczęścia musi ”pływać” w brudach życia.
Podobne nastroje odnajdujemy w wierszu L. Staffa „Deszcz jesienny”. Sytuajcę liryczną tworzy padający i stukający o szyby deszcz. W szarym , sennym, poźnojesiennym dniu powoduje on przygnębiający i pesymistyczny nastrój. Podmiot liryczny doświadcza uczuć : smutku, przygnębienia, żalu, lęku popadajacw coraz większy pesymizm i depresję. Doświadcza różnych przygnębiających wizji : przez pustynię wędruja mary uosabiające ludzką duszę na próżno poszukującą ukojenia. Ten motyw wędrówki w bezkresną dal jest charakterystyczny dla nurtu dekadenckiego Młodej Polski. Poeta używa także charakterystycznych dla epoki rekwizytów : grób, pustynia, żałoba, smutek, rozpacz, łzy - co zwiększa dramatyzm sytuacji i ekspresję utworu. Odpowiednia kolorystyka : czerń ,szarość zwiększa wrażenie smutku i przygnębienia.
W takiej przygnębiającej atmosferze refleksje podmiotu lirycznego dotyczą najbardziej przerażających wydarzeń : śmierci, pogrzebu, odejścia bliskiej osoby, utraty miłości, pożaru, podczas, którego spaliły się dzieci. Wizja smutnego szatana może symbolizować zło, które niszczy w człowieku to, co najpiękniejsze i budzi lęk.
Życie człowieka to ciągła wędrówka, której towarzyszy lęk, niepokój, smutek i przerażenie, a kresem wszystkiego będzie zawsze tylko grób. Ta świadomość nie pozwala na radość i spokój ducha. W powyższych utworach ukazane zostało życie bez marzeń, bez perspektyw. Jednak mimo tego ludzie końca XIX znaleźli sposoby na wyrwanie się z tego absurdalnego świata. Ale czy je odnaleźli ?
Artur Schopenhauer jedną z dróg wyjścia z kręgu cierpienia upatrywał się w wyzbyciu „woli życia”, rezygnacji ze ślepych popędów, wyizolowaniu się ze społeczeństwa. Jedynie osiągnąwszy taki stan - stan nirwany, czyli niebytu, nieistnienia - można wyzbyć się bólu.
Wiersz „Hymn do Nirwany” jest stylizacją modlitwy pańskiej „Ojcze nasz”, zamienioną na modlitwę do Nirwany, która jest w stanie zapewnić człowiekowi spokój i ukojenie. Podłość i złość ludzka, nikczemność i brud świata przepełniają duszę człowieka, który pragnie oderwać się od tego wszystkiego, zapomnieć nawet i o tym, że żył.
Świat jest „otchłanią klęski i cierpień”, człowiek zmęczony takim życiem, nie znajdujący w nim żadnej wartości ani ukojenia podąża tylko do nicości.
Podobnie w utworze „Nie wierzę w nic ...” podmiot liryczny podobnie czyni swe wyznanie niewiary. Stracił sens w wartość życia, wszystko okazało się ułudą i bezsensem, wszystko napawa go wstrętem i pogardą. Wola ludzka jest niczym, pozostało tylko jedno pragnienie - Nirwany. Życie traci sens do tego stopnia, że silniejsze jest pragnienie niebytu niż wola istnienia.
Pokolenie końca XIX wieku, owładnięte nastrojem pesymizmu i rezygnacji, zwątpienia we wszystkie wartości, próbowało szukać także innych dróg wyjścia z kręgu cierpienia. I znowu z pomocą przyszła filozofia ura Schopenhauera. Jedną z wartości zmniejszających ból istnienia - jego zdaniem - okazała się być sztuka.
Sztuka i artysta w epoce Młodej Polski zyskały szczególne miejsce i znaczenie. Stanisław Przybyszewski w „Confiteorze” stwierdził, że sztuka powinna być postawione na piedestale, artysta zaś będzie jej kapłanem. Sztuka nie powinna mieć żadnego celu, nie może być nośniczką żadnych idei, gdyż w przeciwnym razie staje się uboga i płytka. Kaziemierz Przerwa - Tetmajer, wzorem Artura Schopenhauera, również widział możliwość wyciszenia bólu istnienia dzięki uprawianiu i kontemplowaniu sztuki. Odzwierciedleniem tych poglądów jest wiersz „Evviva l’arte” („Niech żyje sztuka”).
Zdaniem podmiotu lirycznego ludzie dzielą się na filistrów czyli społeczeństwo drobnomieszczańskie, które nie ma w życiu żadnych większych aspiracji i ambicji oraz na artystów, którzy są ludźmi wybitnymi, a przez to odrzucanymi przez większość, żyjącymi często w skrajnej nędzy. Artysta jednak jest mimo tego bogatszą osobowością od pozostałych - jego talent ma boski wymiar, a tym samy artysta występuje niejako w roli pośrednika między tym co nieskończone, potężne, idealne - Bogiem a tym co ziemskie.
W obliczu dewaluacji wszelkich wartości, ogarniającego człowieka pesymizmu, miłość rozumiana w sensie hedonistycznym stała się jedną z dróg ucieczki ze stanu zwątpienia, „środkiem” przynoszącym ulgę i chwilowe choćby ukojenie.
W wierszu K. Przerwy=Tetmajera „Ja, kiedy usta ku twym ustom chylę ...” miłość rozumiana jest w specyficzny sposób. Jest przede wszystkim odurzeniem przynoszącym chwilowe zapomnienie, jest rozkoszą, która daje ulgę w cierpieniu. Nie jest jednak owa rozkosz stanem trwałym, lecz bardzo ulotnym , kruchym. Rzeczywistość oglądana po „Burzy zmysłów” wydaje się być bardziej złą. Przynoszącą ogromny ból. Ludzkie pragnienia nie mogą być bowiem nigdy zaspokojone, stale pojawiają się nowe, którym nie ma końca. To jest więc istotą ludzkiego cierpienia - wieczny niedosyt i rozczarowanie.
Lekarstwem na zagubienie i samotność człowieka miał się stać też powrót do natury. W poezji końca XIX wieku nastąpił więc zwrot ku przyrodzie, zainteresowanie wsią i trybem życia jej mieszkańców (ludomania). Szczególnym miejscem dla artystów młodopolskich stały się Tatry i Zakopane - „Mekka” pokolenia końca XIX wieku .
Jednym z najpiękniejszych utworów, w którym widać te upodobania młodopolskie jest utwór K. Przerwy - Tetmajera „Widok ze Świnicy do Doliny Wierchcichej”, obrazujący pejzaż widziany oczami podmiotu lirycznego znajdującego się na szczycie góry i spoglądającego w przepiękną dolinę. Krajobraz emanuje przede wszystkim niezwykłym spokojem i ciszą. Wszystko wydaje się byc uśpione, krajobraz jest lekko zamglony, jakby nierealny. Taki sposób obrazowania stal się typowym dla techniki impresjonistycznej. b.
W omawianym wierszu Tetmajera pejzaż wykreowany przez poetę ma charakter impresjonistyczny. Kontury przedmiotów są zatarte, mgliste :
„ na gór zbocza
Światła się zlewa mgła przeźrocza”
- w zieleni traw błyska oświetlony słońcem, głaz, cisza ma barwę srebrzystoturkusową. Pejzaż utrzymany w tonacji ciemnozielinej, rozbłyskuje iskrzącym się słońcem, które nadaje wszystkiemu niezwykłej kolorystyki i piękna. Jednak ukojenie dzięki obcowaniu z przyrodą nie daje całkowitego zaspokojenie umęczonej duszy.
Nirwana, sztuka, przyroda i miłość - przyniosły tylko połowiczne rozwiązanie, zawsze pozostawało uczucie niedosytu i niespełnienia, w zakamarkach ludzkiej duszy czaił się lęk i obawa przed życiem oraz cierpienie wynikające z poczucia niedoskonałości i niemocy.
Na szczęście jednak w dziejach ludzkości byli i tacy ludzie, którzy zupełnie inaczej widzieli i oceniali ludzką egzystencję. Potrafili się cieszyć swoim życiem, egzystować tu na ziemi z radością, sławiąc jednocześnie tę radość.
Jednym z nich był święty Franciszek z Asyżu. Praktykujący ubóstwo jako naczelną cnotę, głosił konieczność pogodzenia się z losem, którego istotę stanowi koegzystencja dobra i zła, radości i cierpienia. Optymistyczny program eliminował frustrację, każąc aprobować życie, w którym zawsze radość przeplata się ze smutkiem, w którym każdy, jeśli umiejętnie popatrzy na swoją egzystencję, doszuka się w niej sensu i uzasadnienia. Franciszkanizm kładł szczególny nacisk na zespolenie człowieka z naturą, która dawała poczucie spokoju i harmonii. Echa tej koncepcji harmonijności życia ludzkiego i otaczającej rzeczywistości widać w utworze Jana Kochanowskiego „Czego chcesz od nas Panie...” Bóg jawił się tu jako doskonały artysta - Deus artifex, na którego twórczości można się wzorować. Bóg był Absolutem, a człowiek wobec Niego był na pozycji stworzenia wobec Stwórcy. Jednak ta zależność nie poniża, ale podnosi godność człowieka.- artysta bowiem i swemu dziełu przydaje pewną rangę.
Świat jest piękny, harmonijny, zbudowany wg reguł architektonicznych ; przypomina wielką budowlę, której niebo jest jakby sklepieniem wielkiej katedry, a ziemia jej fundamentem. W katedrze tej mieszka Bóg, w świecie panuje powszechna harmonia, wynikająca z proporcji.
Zdaniem Jana z Czarnolasu najwyższym dobrem i szczęściem człowieka było korzystanie z radości tego świata jakimi mogły być : zabawa, muzyka, śpiew biesiady. Horacjańską maksymę - „Carpe diem” odnajdujemy w pieśni "Chcemy sobie być radzi" Jan Kochanowski głosił pochwałę wesołej zabawy, przy dobrym winie i muzyce. Zabawie trzeba oddać się całkowicie. nie troszczyć się o dzień jutrzejszy, gdyż o przyszłych wypadkach decyduje Fortuna, która, jak wiadomo, kołem się toczy.
Afirmację życia, pochwałę człowieka mocnego, aktywnego, walczącego ze wszystkim co słabe i niedosknałe odnajdujemy również w XIX - wiecznej filozofii - Fryderyka Nietzschego.
Leopolda Staffa zainspirowały właśnie elementy jego filozofii W wierszu „Kowal” podmiot liryczny pracuje nad samodoskonaleniem. Wykuwa twardym stalowym kowadłem silne i mężne serce. Ten olbrzymi wysiłek służy wytworzeniu w człowieku najwyższych najwspanialszych wartości, mocnego charakteru. Wewnętrzne doskonalenie wymaga jednak usilnej pracy i hartu, opanowania słabości i niemocy. Poddawanie się im jest gorsze nawet od śmierci. Dlatego, jeśli serce okaże się „ nieodporne ciosom stali”, należy je raczej zniszczyć, niż żyć dalej ze świadomością słabości.
Poeta zdecydowanie potępił więc dekadenckie nastroje, młodopolski pesymizm, wewnętrzną niemoc. Człowiek, aby mógł godnie żyć ma obowiązek tworzenia samego siebie, doskonalenia duchowego. Dzięki swej sile jest w stanie wykreować siebie jako człowieka doskonałego. W tym sensie rozumiana Nietzscheańska idea „nadczłowieka” była więc wartościowa, szczególnie dla pokolenia owładniętego i „skażonego” własną niemocą.
Zgodę na życie odnajdujemy w innym utworze L. Staffa- pt. „Przedśpiew”. Terencjuszowska myśl : „Człowiekiem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce”, stała się zasadą, którą Staff kierował się w swym życiu. Wyraźna jest w utworze afirmacja życia i mądrości, która pozwala w pełni rozkoszować się życiem. Choć życie nie szczędziło podmiotowi lirycznemu goryczy i smutku, ale poprzez cierpienie pozwoliło dokładnie wniknąć w istotę bytu i odnaleźć jego sens. Istnienie zła w życiu nie przekreśliło istnienia dobra, wręcz przeciwnie, dobro tym mocniej zostaje zaakcentowane i docenione. Pochwała życia dotyczy wszelkich jego przejawów.
Klasyczna postawa poety przejawia się też w gloryfikacji wartości uniwersalnych, ponadczasowych, harmonii z przyrodą, prostoty życia, docenianiu piękna.
Wiek XX przyniósł zaś największe w dziejach ludzkości kataklizmy i pożogi wojenne. Nastąpiły zniszczenia na niewyobrażalną dotychczas skalę, zginęły miliony ludzi. Ale w tym wieku miał również miejsce wielki postęp techniki i technologii. Człowiek stał się sprawcą ogromnego skoku cywilizacyjnego, przewartościowania pojęć o świecie. Na tym tle wyrosła na nowo potrzeba zdefiniowania człowieka jako istoty myślącej, ponownego określenia prawdy o naturze ludzkiej, jej atrybutach. Towarzyszył temu odwieczny bunt przeciwko istniejącemu światu, nihilizm, związany z końcem pewnej epoki historycznej. Świat Arkadii odszedł w przeszłość. Narodził się świat człowieka - najwyższego autorytetu, twórcy i egzekutora norm.
Stawiając na nowo pytanie o istotę wszechrzeczy i upatrując tylko w sobie siłę i moc sprawczą, człowiek uczynił się kimś „ponad”, jedyną miarą wartości. Był wolny. To jednak stało się niespodziewanie główną przyczyną jego upadku. Zwątpienie w transcendentalną siłę dało w konsekwencji brak oparcia w życiu, zagubienie, przerażającą samotność, przyniosło poczucie wyobcowania i absurdalności życia, zmierzającego ku nicości. Człowiek stał się igraszką w rękach ślepego losu, który tak bardzo z niego zakpił, dając mu świadomość nicości, pesymizm i lęk.
Problem doli człowieka, jego samotność w obcym, rozdartym sprzecznościami świecie, wyborów moralnych, których musi dokonać bez przyjętego systemu wartości, stał się tematem dla wielu literatów. Centralną postacią jest Albert Camus. W głównym dziele - „Dżuma” prezentuje pogląd na życie ludzkie. Jego zdaniem jest ono obce i absurdalne, pozbawione przyczyny i celu, może się zrealizować tylko przez wspólne cierpienie i działanie, będące buntem przeciwko temu cierpieniu, by „ być człowiekiem, by dżuma nie była nie kończącą się klęską”. Walka z chorobą to także walka ze złem. Stawką w niej jest godność życia.
Dżuma staje się pretekstem do obserwacji postaw ludzkich wobec śmiertelnego zagrożenia. W takich sytuacjach może zapłonąć chęć niesienia pomocy, chęć stania się altruistą. Młody człowiek - Rambert - pragnie za wszelką cenę wydostać się z Oranu. Gdy jednak nadarza się taka okazja pozostaje, aby współnie z innymi walczyć z epidemią. Rambert stał się rzeczywiście człowiekiem - „Człowiekiem nie można być, człowiekiem trzeba się stawać”. Niewątpliwie słowa te zawierają pewne przesłanie. Co to znaczy stać się człowiekiem ? Narodzić się, żyć, być ? Pewnie nie, bo byłoby to za proste. Nie słowa, ale czyny mają potwierdzać nasze człowieczeństwo. Trzeba umieć być człowiekiem, traktować innych jak braci, a nie jak wrogów. A. Camus zawarł w powieści szereg pytań o charakterze egzystencjalnym po to, aby każdy czytelnik mógł określić się kim jest, jaki jest i przede wszystkim, jak i jest cel i sens jego życia.
Od dzieciństwa wzrastamy w pewien zastany przez nas świat myśli ludzkiej. Nim ten świat zaczniemy przetwarzać i dorzucać do niego nowe wytwory, on nas otacza i wpływa na nas, kształtując nasze myśli, uczucia i pragnienia. Sprawia, że jesteśmy dziedzicami minionych pokoleń.
Dzisiaj trudno wyobrazić sobie egzystencję bez wszystkich techniczno-cywilizacyjnych zdobyczy. Większości społeczeństw nastawiona jest na dobrobyt, na konsumpcję. Jednak przesadne dążenie do posiadania dóbr doczesnych, życie wg zasady „coraz więcej mieć i coraz więcej użyć „ na dłuższą metę również nie przynosi zadowolenia i satysfakcji. Zamiast głębszych radości, rodzi apatię, bierność i zniechęcenie, a nawet sprzeciw wobec wszelkich wartości.
We współczesnym świecie ginie odpowiedzialność za zbiorowe życie, uczciwa praca, wzajemny szacunek, przyjaźń, a głównie miłość do drugiego człowieka, która powinna łączyć całą ludzkość. Wzrasta lęk i niepewność, wzrasta poczucie zagrożęnia i wyobcowania. Stąd nieuchronne frustracje, załamania i bunt, albo agresja będąca próbą rozładowania gniewu lub też ucieczka w alkoholizm i narkomanię. Niepokojące jest też narastanie tendencji samobójczych zwłaszcza u dzieci i młodzieży, co jest niewątpliwie próbą wyrwania z osaczającego swym egoizmem świata. Nasuwa się pytanie : czy ten postęp cywilizacyjny jest tego warty ?
W przebłysku refleksji , w chwilach szczególnie jaskrawo unaoczniających człowiekowi jego bezsilność, każdy powinien zadać sobie pytanie : dokąd doszedłeś, gdzie jesteś i ku czemu zmierzasz ?
„Całe życie człowieka nie jest niczym innym, jak procesem narodzin samego siebie. Będziemy naprawdę całkowicie urodzeni w momencie śmierci.” ( Edgar Faure )

Dodaj swoją odpowiedź
Język polski

Antyk - pełna analiza epoki

ANTYK

Antyk to epoka trwająca od XIX wieku p.n.e. do 476 roku naszej ery. Nazwa epoki jest określeniem późniejszym, wywodzi się z języka łacińskiego (ante- przed) i oznacza stosunek twórczości nowożytnej do przeszłej stanowiące...

Filozofia

Filozofia wykłady

Filozofia – jest to umiłowanie mądrości (filo – lubię, miłuję); (sofia- mądrość)

Przedmiotem badań filozofii SA zjawiska i byt. Filozofia jest nauką o tym, co najważniejsze i najcenniejsze dla ludzkości.
Pod nazwą filo...