Recenzja filmu "Akcja pod Arsenałem".
„Na mszę dzwony brzmiały dostojnie- Chłopcy idą na Wojnę!”
Tak możemy w kilku słowach opisać film, który dzisiaj zrecenzuję. Dlaczego obejrzałam ten film? Nie była to moja decyzja, tylko „obowiązek”. Ja i moja klasa oglądaliśmy „Akcję pod Arsenałem” na lekcji j. polskiego. Czy żałuję, że straciłam tylko czas, na oglądanie tego filmu? Mimo wszystko- nie.
„Akcja pod Arsenałem” -to filmowa interpretacja książki A. Kamińskiego „Kamienie na szaniec” (opartej na faktach autentycznych), została wyreżyserowana przez Jana Łomnickiego. Jest to oczywiście dramat wojenny.
Akcja filmu toczy się w czasie II Wojny Światowej, w okupywanej Warszawie. Głównym wątkiem filmu, jest życie (a raczej jego „makabryczny” urywek) słynnych Zośki (Mirosław Konarowski), Alka (Ryszard Gajewski), głównego bohatera filmu- Rudego (Cezary Morawski) oraz ich bliskich, przyjaciół etc., podczas strasznych lat czterdziestych XX wieku.
26 marca 1943 roku w Warszawie w rejonie Arsenału, na ulicach Długiej i Bielskiej, harcerze z grupy szturmowej Szarych Szeregów brawurowym atakiem odbili przewożonego z budynku gestapo na Pawiak Jana Bytnara "Rudego", a wraz z nim 25-ciu innych więźniów.
Dobra gra aktorów: M. Konarowskiego- trochę zbyt pewnego niż w rzeczywistości Zośki , R. Gajewskiego- wiecznie uśmiechniętego Alka, Magdaleny Wołłejko- odważnej i zakochanej w Alku Basi, a przede wszystkim Czarka Morawskiego- genialnego Rudego, ciekawie ukazuje ostatnie tygodnie życia Janka Bytnara i związane z tym wypadki. Również postacie drugoplanowe (a może nawet przede wszystkim!), interesująco odgrywają Jan Engler- świetna interpretacja „Orszy”- dowódcy Akcji pod Arsenałem, czy też- Zbigniewa Zapasiewicza- intelektualista jak z podręcznika! Czyli porywające odegranie roli Ojca Rudego.
Za dobór aktorów reżysera można pochwalić, choć w niektórych momentach postacie filmowe nie przypominają mi tych opisanych przez A. Kamińskiego, ale przecież w każdy film, książkę i wszystko co związane jest z kulturą i sztuką, autor musi włożyć trochę własnej inwencji twórczej.
Niestety scenariusz (Jerzy Stefan Stawiński), nie zawsze zgadza się z faktami, a ogólna jakość filmu jest tragiczna.
Tło muzyczne, również ma wiele do zarzucenia. Piotr Hertel nie wypełnił swojego „zadania” dobrze. Muzyka w niektórych momentach irytuje i rozprasza, bo nie pasuje do tematu. Czasem jest za głośna, drażni ucho. Gdzie powinna być szybka- jest za wolna lub na odwrót. Tło muzyczne zdecydowanie mi nie odpowiada. W scenach romantycznych- spotkania Basi i Alka, mam nieprzyjemne wrażenie że jest „przeróbką” i nieodpowiednim złączeniem ścieżek muzycznych z innych filmów. Czasem jest w nieodpowiednim momencie, innym razem, kiedy jest potrzebna- brak jej. Muzyka i światło zdecydowanie pogarszają ten film.
Co mogę powiedzieć o scenografii... cóż, gdyby państwo Marta Wilczak i Piotr Wiśniewski, postarali się trochę bardziej, mogłabym powiedzieć że była świetna- Kostiumy są dobrze dobrane do danej „epoki”, a scenografia realistyczna, lecz efekty specjalne... Chyba nie poświęcono na nie dużego budżetu filmowego, gdyż mają wiele do zarzucenia.. Zdjęcia (Jerzy Gościk), byłyby dobre, gdyby było coś więcej widać. Najwidoczniej ludzie zajmujący się oświetleniem w trakcie kręcenia filmu „wyszli na kawę i ciasteczko”, bo oświetlenie jest tak słabe, że filmu prawie nie da się oglądać co od razu psuje ocenę widza.
Jedną z lepszych scen moim zdaniem, jest scena tytułowa- czyli operacja odbijania Rudego. Jest ona nakręcona tak dokładnie jak opisana w książce. Klatka, odpowiada każdej literze napisanej przez A. Kamińskiego! Mimo to niektóre motywy, które miały być makabryczne, są raczej zabawne (np. palący się Niemiec), można to usprawiedliwić środkami filmowymi, jakie posiadało kino w czasach kręcenia „Akcji pod Arsenałem” (Ok. 1977r.).
Jeżeli chodzi o czas filmu, to jest on przydługi jak na ten motyw i mówiąc szczerze mógłby być co najmniej o ćwierć krótszy.
Tak więc mamy do czynienia z przeciętnym filmem i podsumowując, uważam, że jest to film dla osób, które nie wymagają za wiele. Nadaje się w sam raz na j. polski.
Gdyby ktoś chciał „odrestaurować” dzieło Łomnickiego, z pewnością byłoby ono ciekawe i przyciągało widzów. W końcu Łomnicki stanął jako pierwszy na „drodze” ekranizacji książki Kamińskiego, a „Ardia prima via est”.